Jesteś tutaj
Jesteś tutaj
Kiedyś nieopatrznie napisałem, że opowiem o podróży na Krym. Teraz żałuję, raz - że nie mogę się zebrać by zacząć, dwa - Trina tak dokładnie opisuje, że podziwiam tylko pamięć. Mnie się nawet miasta mylą (ale z pomocą znajomych może coś się da wykrzesać). A byłem rok później, bo w sierpniu 2012 r.
Jorguś
Ależ nie żałuj, Jorguś, tylko pisz, jestem bardzo bardzo ciekawa Twojej Odessy (może miałeś lepszą pogodę? coś oprócz tych standardowych miejsc?) i innych miast. Ja też przecież wszystkiego dokładnie nie pamiętam, to znaczy miasta tak i różne okoliczności, ale kto, co, kiedy - szczegóły, których nie pamiętam, sprawdzam w przewodniku
Zobaczyć Krym chcieliśmy od pewnego czasu, ale zawsze jakiś inny wyjazd wypalił. Wreszcie małżonka ma zamówiła - teraz i poszukała najwygodniejszego środka lokomocji w stosunku do czasu trwania wycieczki (oraz ceny). Przez nieznane krakowskie biuro, bo połowa drogi koleją i to w obie strony.
Najpierw więc 12 godzin sypialnym do Przemyśla. Potem kilka godzin spaceru i wieczorem wsiadamy do pociągu do Lwowa. We Lwowie przesiadka na sypialny. Czekaliśmy niecałą godzinę, więc miasta nie zobaczyłem.
Do Odessy dotarliśmy następnego dnia około południa. Coś czego do dzisiaj nie jestem w stanie zrozumieć - w nocy mimo lata było tak zimno, że się ubraliśmy w swetry i nawet buty założyliśmy. Wracając tą samą trasą było goraco i noc przespalismy przy otwartym oknie. Dziwny kraj.
Od razu przy dworcu jakaś cerkiew.
Autokar zabiera nas do hotelu. Ten ma wygląd jak nasze osiedlowe bloki lub akademik. Wysoki, z okna widać morze. Ale z klimatyzacją!!!
Po dwugodzinnym odpoczynku ruszamy na zwiedzanie.
Jorguś
Zaczynamy od Soboru Przemienienia Pańskiego.
Część słucha przewodnika, część biega po kantorach wymieniając walutę.
Następnie hala targowa z XIX wieku.
Oczywiście dom, w którym mieszkał Mickiewicz.
Pamięci bohaterów Wielkiej Wojny Ojczyźnianej
Opera i obok budynek Starej Giełdy
aż docieramy do portu
I tak jestem przy jednym z moich wymarzonych miejsc - Schody Potiomkinowskie. Ale nie spełniły moich oczekiwań.
Na górze naciągacze. W Petersburgu oprócz sokołów można było zrobić fotę z niedźwiadkiem na kolanach.
No i pomnik gubernatora Richelieu
oraz Katarzyny II
Jorguś
Idziemy dalej - Pałac Woroncowa i okolice portu
Wracamy na deptak. Czas wolny. Panie na szoping, panowie na piwko. I tutaj mój kolejny błąd. W zwiedzanym kraju się je i pije miejscowe specjały. Mnie się zachciało Guinnessa, zapłaciłem 4 razy drożej od pozostałych. Jeszcze zdjecia na "13 krześle" i wracamy do hotelu.
Jorguś
Na zakończenie Odessy kilka ciekawostek:
- budynek bez boku
- już w Unii Europejskiej...
- muzeum figur woskowych
a na balkonie na I piętrze na ulicę spoglądał
To jakiś znak?
Jorguś
Jorguś fajnie że zabrał się za relacje
Jorguś....pewnie miałeś mocne wrażenia,to i piwa mocnego się zachciało
Już w Twojej relacji czuje humorek ,tak jak i wskazuje na miejsce,a mianowicie Odessa - Stolica humoru ,tu nikt nie może się nudzić
No i oprócz tego wszystkiego,Odessa kiedyś była największym miastem żydowskim na Ukrainie.
A co do schodów........
Każdego roku na schodach potiomkinowskich organizowany jest konkurs na ich najszybsze pokonanie, obecny rekord wynosi 22,8 s.
A u Ciebie Jorguś ile czasu zajeło?
Foto z netu.
Widzę, że Ciebie też rozczarowały schody.
Fajny ten budynek z jedną ścianą, szkoda, że o nim nie wiedziałam wcześniej.
Lenuś, ja nie pijam piwa, prawie. Wyjątek robię tylko dla ciepłych krajów. A z Guinnessem to nie przypadek. To miłość do szkockich trunków.
O bieganiu na czas nie wiedziałem i całe szczęście. Dzięki temu dojechałem na Krym.
A na wstępie nie zaznaczyłem dlaczego nie polecieliśmy samolotem. Bo by nie było Odessy. Czy można kochać miasto, w którym się nie było? Tak mnie oczarował Odessą Alosza Awdiejew. Ot tak!
Jorguś
Ten budynek to zmyłka. Kilka kroków w lewo i widać cały dom. Po prostu ma kształt trójkąta. Pilot nas zaprowadził, pokazał wersję dla fotografów, potem "przesuńcie się w bok" i wersja realistyczna.
Jorguś
Następnego dnia opuszczamy Odessę i czeka nas całodniowy przejazd na południe Krymu. Najpierw przejeżdżamy nad Dnieprem, potem wjeżdżamy na terytorium Autonomicznej Republiki Krymu. Nawet nie zdążyłem sięgnąć po aparat by zrobić takie zdjęcie jak Trina.
Zatrzymujemy się przy przydrożnym bazarze. Owoce, warzywa i ryby. Większość grupy uwierzyła, że taka promocja, że takie dobre, że wieźli torby z arbuzami jeszcze w drodze powrotnej.
Później już do wieczora tylko stepy (i to nie akermańskie).
Dojeżdżamy do Teodozji, naszej oczekiwanej noclegowni. Trafiliśmy na zawody balonowe.
Wieczór tradycyjny - obiadokolacja, szklaneczka na myszach i spać.
Jorguś