Z uwagi na fak, że jest juz ok. godziny 15 mamy tylko 3 godzinki zanim sie ściemni, a jak na pierwszy raz nie bedziemy sie szlajać nie wiadmo gdzie i ile.
Pada na Haad Salad i może cos tam jeszcze. W ostatecznej wersjo dotarlismy az do COCONUT BEACH tak sie rozszalelismy
Zjazd na Haad Sald:
i jest juz pierwsze bujanko:
HAAD SALAD bardzo nam sie podobało, moze nawet troche bardziej niz Had Yao? bedzimy tam jeszcze nastepnego dnia, teraz wpadlismy na 20 -30 minutek, na kąpiel, oblukanie co i jak i na bujanko na huśtaweczkach
Jedziemy więc dalej po kąpieli na pólnoc, omijamy zjazd na KOMA kierujemy sie na CHalok Lam Beach. Droga bardzo górzysta, kręta i w nieciekawym stanie. Po drodze widoki zapierają dech w piersiach- szkoda, że zdjęć nie mam, ale w takim strachu jechałam, ze nie byłam w stanie aparatem focić, a stawać tez nie mozna na drodze, bo duzo ludków jeżdzi na tych skuterkach i o kolizje bardzo łatwo.
COCONUT BEACH wita nas o zachodzie słońca:)
Plazyczka jest bardzo urokliwa, bardzo mało ludzi,Łukasz miał wrażenie , że jest zupełnie oderwana od całej wysepki, taka chillautowa i mega wyluzowana. Faktycznie wokoło same drewniane bungalowy, same reage ludki, dzicz, kamole.... ciekaw jak wyglada w dzień jak piaseczek sie prezentuje w pełnym słońcu. Siedzimy tu prawie do zachodu słonca, i wracamy juz w strone hotelu. Nie chcemy jechac po ciemku, na ulichach o jakies latarnie ciężko i niebezpiecznie. więc z Coconut Becah wracam juz bardziej wyluzowana, bardziej spokojna, ale nadal w strachu lekkim. Zteszta cały czas na tym skuterku troche w strachu jeździłam
Po drodze zatrzymujemy sie małą kolacje, tak na ryzyk fizyk, Jakaś babuszka sie krzata za barem, to zamawiamy nalesniki + sheaki z banana.
Tak nam mija kolejny dzień. Po przyjeżdzie do zadupiastego hoteliku, hehe bierzemy prysznic, odpoczywamy, trzeba sie troche ogarnąć i doprowadzic do porządku, hehe.
Nigdzie sie nie ruszamy ponieważ Łukasz chce sobie troche piwka popic, a w takim układzie na skuter juz nie wsiadziemy.
No i tutaj własnie widac jaki sie problem robi wieczorami, gdyby człowiek spał tam gdzie miał spać- na plazyczce by sie popiwkowało, a tak siedzimy na balkonie gdzies na zadupiu i własciwie po dwóch piwkach juz zmykamy spać, bo co wiecej tu robić????
Aga a na codzień jeździsz autkiem? Jak tak to jesteś jak typowa kobieta za kierownicą,czy pewna siebie jak facet,bez problemów z manewrami i parkowaniem itd. ?
Kaisku własnie nie jeżdże no co dzien autkiem, ale nawet gdybym jeżdziła, jazda skutekiem tam na wyspie byłaby dla mnie maga wyzwaniem, wiekszość jednak mężczyzn widziałam kierujących, warunki naprawde na drogach tam nie za ciekawe, spory ruch na tych skuterach, jedni jeżdża w miare bezpiecznie, ale wiekszośc ludków naprawde jezdziła nieodpowiedzialnie Widziałam sporo osób z opartunkami, kulami, złamaniami, obtarciami, najgorsze sa te bardzo bardzo strome górki, za zakretem nic nie widać, wyprzedzaja cię na trzeciego bez zachowania wiekszej ostroznosci. Trasa z Had Yao do Thonsali była najbezpieczniejsza bo mało górzysta, ale przed Had Rinem i juz w samym Had Rin to juz była istna jazda bez trzymanki. Tam były najwieksze górki jakie widzielismy, trzeba sie było bardzo rozpedzac zeby wogóle podjechac pod nastepna górke i odrazu mega stromy zjazd, ale o tym potem
Jest juz nastepny dzień, wstajemy wypoczęci, katar przeszedł, czujemy sie bardzo dobrze i gotowi do działania
Plan jest nastepujacy: jedziemy z Had Yao do Haad Rin , po drode zaliczymy Phoeng Waterfall.
Gotowi do drogi :), w plecaki bierzemy mapkę, wode, aparat, kasiore i bluzy, bo na skuterze można sie łatwo załatwić z uwagi na fakt, ze bardzo owiewa silny wiatr jak słoneczko juz prawie zachodzi.
Po drodze takie widoczki: pstrykam juz troche fotek, gdyz trasa niegórzysta i aparat mozna w reku trzymać
PO minieciu paru kilometrów zatrzymujemy sie na rozjeżdzie , oznakowanie ogólnie bardzo słabe, co chwila zerkamy na mapke, ale i tak pytamy miejscowych gdzie skrecic na te wodospady, troche jest błądzenia, wiemy , że mamy sie kierować na ten elephant treking i wodospady. W porównaniu do Meksyku trasa bardzo słabo oznakowana, gdzie niegdzie jakies tabliczki, strzałki, ale wiekoszość nazw i w ichniejszym jezyku
Jakies panie z wioseczki kieruja nas na lewo, no to jedziemy, cos tam niby widać jakies słonie sa narysowane to jedziemy dalej, 30 na godzinę:):):) Słonko pali niemiłosiernie i juzmam speczone całe ramiona, ale cóż wkońcu to wakacje i trzeba sie opalić, nawet filtr 30 nie daję sobie rady
Po dłuzszym błąkaniu docieramy do tego parku przyrodniczego z wodospadami. Mozna tam równiez pojeżdzic na słoniach lub posmigach na ziplinach
A OTO I ON MÓJ HERO DRIVER
życie to nieustająca podróż
Z uwagi na fak, że jest juz ok. godziny 15 mamy tylko 3 godzinki zanim sie ściemni, a jak na pierwszy raz nie bedziemy sie szlajać nie wiadmo gdzie i ile.
Pada na Haad Salad i może cos tam jeszcze. W ostatecznej wersjo dotarlismy az do COCONUT BEACH tak sie rozszalelismy
Zjazd na Haad Sald:
i jest juz pierwsze bujanko:
HAAD SALAD bardzo nam sie podobało, moze nawet troche bardziej niz Had Yao? bedzimy tam jeszcze nastepnego dnia, teraz wpadlismy na 20 -30 minutek, na kąpiel, oblukanie co i jak i na bujanko na huśtaweczkach
życie to nieustająca podróż
kochana z jakimi jajami:)? ja cykor jestem!!! ale zachwycasz mnie tymi wyspami i najwyżej będzie na ciebie jesli tam dotre i na skuter wsiądę:)
...................................................................
www.smakowanie-swiata.pl
....................................................................
Jedziemy więc dalej po kąpieli na pólnoc, omijamy zjazd na KOMA kierujemy sie na CHalok Lam Beach. Droga bardzo górzysta, kręta i w nieciekawym stanie. Po drodze widoki zapierają dech w piersiach- szkoda, że zdjęć nie mam, ale w takim strachu jechałam, ze nie byłam w stanie aparatem focić, a stawać tez nie mozna na drodze, bo duzo ludków jeżdzi na tych skuterkach i o kolizje bardzo łatwo.
COCONUT BEACH wita nas o zachodzie słońca:)
Plazyczka jest bardzo urokliwa, bardzo mało ludzi,Łukasz miał wrażenie , że jest zupełnie oderwana od całej wysepki, taka chillautowa i mega wyluzowana. Faktycznie wokoło same drewniane bungalowy, same reage ludki, dzicz, kamole.... ciekaw jak wyglada w dzień jak piaseczek sie prezentuje w pełnym słońcu. Siedzimy tu prawie do zachodu słonca, i wracamy juz w strone hotelu. Nie chcemy jechac po ciemku, na ulichach o jakies latarnie ciężko i niebezpiecznie. więc z Coconut Becah wracam juz bardziej wyluzowana, bardziej spokojna, ale nadal w strachu lekkim. Zteszta cały czas na tym skuterku troche w strachu jeździłam
Po drodze zatrzymujemy sie małą kolacje, tak na ryzyk fizyk, Jakaś babuszka sie krzata za barem, to zamawiamy nalesniki + sheaki z banana.
życie to nieustająca podróż
Tak nam mija kolejny dzień. Po przyjeżdzie do zadupiastego hoteliku, hehe bierzemy prysznic, odpoczywamy, trzeba sie troche ogarnąć i doprowadzic do porządku, hehe.
Nigdzie sie nie ruszamy ponieważ Łukasz chce sobie troche piwka popic, a w takim układzie na skuter juz nie wsiadziemy.
No i tutaj własnie widac jaki sie problem robi wieczorami, gdyby człowiek spał tam gdzie miał spać- na plazyczce by sie popiwkowało, a tak siedzimy na balkonie gdzies na zadupiu i własciwie po dwóch piwkach juz zmykamy spać, bo co wiecej tu robić????
życie to nieustająca podróż
Aga a na codzień jeździsz autkiem? Jak tak to jesteś jak typowa kobieta za kierownicą,czy pewna siebie jak facet,bez problemów z manewrami i parkowaniem itd. ?
Kaisku własnie nie jeżdże no co dzien autkiem, ale nawet gdybym jeżdziła, jazda skutekiem tam na wyspie byłaby dla mnie maga wyzwaniem, wiekszość jednak mężczyzn widziałam kierujących, warunki naprawde na drogach tam nie za ciekawe, spory ruch na tych skuterach, jedni jeżdża w miare bezpiecznie, ale wiekszośc ludków naprawde jezdziła nieodpowiedzialnie Widziałam sporo osób z opartunkami, kulami, złamaniami, obtarciami, najgorsze sa te bardzo bardzo strome górki, za zakretem nic nie widać, wyprzedzaja cię na trzeciego bez zachowania wiekszej ostroznosci. Trasa z Had Yao do Thonsali była najbezpieczniejsza bo mało górzysta, ale przed Had Rinem i juz w samym Had Rin to juz była istna jazda bez trzymanki. Tam były najwieksze górki jakie widzielismy, trzeba sie było bardzo rozpedzac zeby wogóle podjechac pod nastepna górke i odrazu mega stromy zjazd, ale o tym potem
życie to nieustająca podróż
Jest juz nastepny dzień, wstajemy wypoczęci, katar przeszedł, czujemy sie bardzo dobrze i gotowi do działania
Plan jest nastepujacy: jedziemy z Had Yao do Haad Rin , po drode zaliczymy Phoeng Waterfall.
Gotowi do drogi :), w plecaki bierzemy mapkę, wode, aparat, kasiore i bluzy, bo na skuterze można sie łatwo załatwić z uwagi na fakt, ze bardzo owiewa silny wiatr jak słoneczko juz prawie zachodzi.
Po drodze takie widoczki: pstrykam juz troche fotek, gdyz trasa niegórzysta i aparat mozna w reku trzymać
ZIELONO I PALEMKOWO, PIEKNIE
życie to nieustająca podróż
PO minieciu paru kilometrów zatrzymujemy sie na rozjeżdzie , oznakowanie ogólnie bardzo słabe, co chwila zerkamy na mapke, ale i tak pytamy miejscowych gdzie skrecic na te wodospady, troche jest błądzenia, wiemy , że mamy sie kierować na ten elephant treking i wodospady. W porównaniu do Meksyku trasa bardzo słabo oznakowana, gdzie niegdzie jakies tabliczki, strzałki, ale wiekoszość nazw i w ichniejszym jezyku
Jakies panie z wioseczki kieruja nas na lewo, no to jedziemy, cos tam niby widać jakies słonie sa narysowane to jedziemy dalej, 30 na godzinę:):):) Słonko pali niemiłosiernie i juzmam speczone całe ramiona, ale cóż wkońcu to wakacje i trzeba sie opalić, nawet filtr 30 nie daję sobie rady
Po dłuzszym błąkaniu docieramy do tego parku przyrodniczego z wodospadami. Mozna tam równiez pojeżdzic na słoniach lub posmigach na ziplinach
życie to nieustająca podróż
Jak już mogliście się przemieszczać to od razu lepsze humorki!
Każdy ma swój kawałek świata, który go woła...