Marinik, piękne zdjęcia - od tych co się mienią i migają czarodziejsko aż po samo Ancient - genialne, kolorowe - bardzo mi się podobają
Mam nadzieję, że podczas mojej wycieczki do Ancient nie będziemy poganiani przez przeowdniczkę - zakładam zwiedzanie bez pośpiechu -przecież tam jest nieziemsko !!
Ponizsze fotki tak naprawde pochodza z lotu powrotnego z Siem Reap do Bangkoku (wtedy siedzialem przy oknie), ale wierzcie mi - podobny widok uraczyl moje oczy tuz przed ladowaniem w Siem Reap. Bardzo, bardzo blisko miasta - od poludniowej strony lad byl w wodzie (i nie bylo to jezioro Tonle Sap).
Siem Reap wita nas ciepelkiem i sloneczkiem. Procedura imigracyjna calkiem sprawna. Kolejka podroznych podchodzi do kontuaru, za ktorym siedzi kilkunastu urzednikow. Dwaj po lewej stronie biora paszporty, druczki imigracyjne (rozdane do wypelnienia w samolocie) i po 20 USD/os. Cala reszta cos tam sprawdza, cos tam wkleja, cos tam stempluje i ostatecznie paszport laduje u urzednika po prawej stronie, a ten wyczytuje imie delikwenta i wrecza mu paszport z wiza.
Blagam - fotki wciaz w balaganie totalnym - troche mam na penie, calosc na kompie domowym, ale nie ogarniam poki co - wgranie ich na Google + trwa i trwa - dodaje sukcesywnie - stad relacje szybko nie idzie, a tu czas przedswiateczny.
Otoz ze Sraponem mialem kontakt zarowno na Facebooku, jak i kontakt mailowy na dlugo przed nasza podroza. Zaklepal w swoim terminarzu 3 dni dla nas. Kiedy bylo juz jasne, ze polecimy do Siem Reap samolotem, Srapon poprosil o informacje o numerze lotu i obiecal, ze bedzie na nas czekal na lotnisku.
Opuszczamy budynek lotniska, a wsrod oczekujacych ludzi z kartkami stoi usmiechniety facet z duza kartka i napisem MARIUSZ. Wszystko fajnie, tylko jakos ten facet niepodobny calkiem do znanego mi z fotografii Srapona. Okazuje sie, ze Srapon musial pilnie wyjechac do Phnom Penh, a czlowiek, ktory nas wita to przyjaciel Srapona - Soktheen. Jesli nam to nie przeszkadza, Soktheen bedzie do naszej dyspozycji przez najblizsze trzy dni.
Oczywiscie, ze nam to nie przeszkadza, Sraponowi przekazujemy pozdrowienia i deklaracje, ze chetnie sie z nim spotkamy, jesli bedzie taka mozliwosc (niestety - nie bylo pozniej takiej okazji).
Pamietam dobrze jak cieplo Filos pisal o Sraponie i moge napisac, ze Soktheen absolutnie zasluguje na takie same cieple slowa. Czlowiek niezwykle skromy, punktualny, wciaz usmiechniety, pomocny. W czasie nastepnych wszystkich dni na wyposazeniu tuk tuka mial skrzynke z lodem a w nim butelki z woda, oraz zafoliowane mokre chusteczki, ktore nam proponowal po kazdym wyjsciu z kolejnej swiatyni.
Nareszcie dotarłam!!
Marinik, piękne zdjęcia - od tych co się mienią i migają czarodziejsko aż po samo Ancient - genialne, kolorowe - bardzo mi się podobają
Mam nadzieję, że podczas mojej wycieczki do Ancient nie będziemy poganiani przez przeowdniczkę - zakładam zwiedzanie bez pośpiechu -przecież tam jest nieziemsko !!
Całkiem ładne miejsce nawet dla takiego świątynnego ignoranta jak ja.
Moje zdjęcia z różnych, dziwnych miejsc http://tom-gdynia.jalbum.net/
No i j wreszcie dotarłem Tuż przed samą Kambo więc czekam z niecierpliwością
bez-granic.pl
Filo,wszelki duch....,GDZIES Ty sie ukrywał...??? ojjjj ,dobrze,że Momi nie ma ,bo od "karniaków" bys się nie wybronił
sory Marinik,ale "musiałam"
...oby mi się chciało,tak jak mi się nie chce...
Leeeeete dalej.
Ponizsze fotki tak naprawde pochodza z lotu powrotnego z Siem Reap do Bangkoku (wtedy siedzialem przy oknie), ale wierzcie mi - podobny widok uraczyl moje oczy tuz przed ladowaniem w Siem Reap. Bardzo, bardzo blisko miasta - od poludniowej strony lad byl w wodzie (i nie bylo to jezioro Tonle Sap).
Moje Pstrykanie i nie tylko
Siem Reap wita nas ciepelkiem i sloneczkiem. Procedura imigracyjna calkiem sprawna. Kolejka podroznych podchodzi do kontuaru, za ktorym siedzi kilkunastu urzednikow. Dwaj po lewej stronie biora paszporty, druczki imigracyjne (rozdane do wypelnienia w samolocie) i po 20 USD/os. Cala reszta cos tam sprawdza, cos tam wkleja, cos tam stempluje i ostatecznie paszport laduje u urzednika po prawej stronie, a ten wyczytuje imie delikwenta i wrecza mu paszport z wiza.
Moje Pstrykanie i nie tylko
Teraz bedzie Kambo
no to wylądowalismy
Blagam - fotki wciaz w balaganie totalnym - troche mam na penie, calosc na kompie domowym, ale nie ogarniam poki co - wgranie ich na Google + trwa i trwa - dodaje sukcesywnie - stad relacje szybko nie idzie, a tu czas przedswiateczny.
Moje Pstrykanie i nie tylko
Pamietacie Srapona z relacji Filosa?
http://www.trip4cheap.pl/comment/2081#comment-2081
Otoz ze Sraponem mialem kontakt zarowno na Facebooku, jak i kontakt mailowy na dlugo przed nasza podroza. Zaklepal w swoim terminarzu 3 dni dla nas. Kiedy bylo juz jasne, ze polecimy do Siem Reap samolotem, Srapon poprosil o informacje o numerze lotu i obiecal, ze bedzie na nas czekal na lotnisku.
Opuszczamy budynek lotniska, a wsrod oczekujacych ludzi z kartkami stoi usmiechniety facet z duza kartka i napisem MARIUSZ. Wszystko fajnie, tylko jakos ten facet niepodobny calkiem do znanego mi z fotografii Srapona. Okazuje sie, ze Srapon musial pilnie wyjechac do Phnom Penh, a czlowiek, ktory nas wita to przyjaciel Srapona - Soktheen. Jesli nam to nie przeszkadza, Soktheen bedzie do naszej dyspozycji przez najblizsze trzy dni.
Oczywiscie, ze nam to nie przeszkadza, Sraponowi przekazujemy pozdrowienia i deklaracje, ze chetnie sie z nim spotkamy, jesli bedzie taka mozliwosc (niestety - nie bylo pozniej takiej okazji).
Pamietam dobrze jak cieplo Filos pisal o Sraponie i moge napisac, ze Soktheen absolutnie zasluguje na takie same cieple slowa. Czlowiek niezwykle skromy, punktualny, wciaz usmiechniety, pomocny. W czasie nastepnych wszystkich dni na wyposazeniu tuk tuka mial skrzynke z lodem a w nim butelki z woda, oraz zafoliowane mokre chusteczki, ktore nam proponowal po kazdym wyjsciu z kolejnej swiatyni.
Polecam Soktheena z calego serca.
Moje Pstrykanie i nie tylko