...kupiliśmy (nie u tego gostka) "kokosowe miseczki", "notatniki z liści" oraz "magnesiki". Wszystko już rozdysponowane.Nam został jedynie..."magnesik" ; ))))
A teraz wizyta w najwiekszej,tak mówią,hinduistycznej światyni w Port Louis,mianowicie Kaylasson Temple. Jadąc tam nie bylismy pewni czy wejdziemy do środka. Ziarno niepokoju zasiał był nasz kierowca. Twierdził iż na czas pandemii przybytek ów był niedostepny dla turystów. A ponieważ byliśmy na "Mau" niemal "zaraz" po zniesieniu obostrzeń nie było pewne czy "kapłani" zdążyli zareagować na zniesienie restrykcji...
Zajeżdżamy na przyświątynny parking. Kierowca pokazuje drogę. Na teren przybytku wchodzi sie bez opłat...
boczne furtki pozamykane...Ale,wejście główne,otwarte !!! No to mamy szczęście. Zaczynamy "obchód". Należy pamietać o zdjęciu (i pozostawieniu) obuwia. Przypominaja o tym stosowne tablice. Wchodzimy do wnętrza...
w świątynnym wnętrzu,"jakaś para" poddawała sie obrządkowi. Zostali "okadzeni ogniem",pobłogosławieni a na koniec mnich przyjął ich dary. Basia całość sfilmowała. Ja,jakoś "nie śmiałem" zakłócać ceremoni pstrykaniem ...
na koniec robimy pamiątkowe fotki z "naszym udziałem" ; ) Tak jeszcze na świątynnym dziedzińcu ...
jak i poza nim...
ostatnie "pstryki",i możemy jechać dalej...
teraz ostatni punkt programu. Ogród Botaniczny majacy status "narodowego". Tam Was zaprosze w kolejnej odsłonie ; )
—
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Oj tutaj nie dotarliśmy bo po trzech wcześniejszycj jakie widzielismy na Mauritiusie tej nie chciało nam się juz oglądać ale jak wrócę na Mauritius-bo wierzę w to ,że wrócę to koniecznie musimy tutaj zajrzecć
...czas na wizytę w "Mauritius National Botanical Garden. Tu wtręt,otóz ogladajac mapę tenże przybytek znajduje sie "dla nas" w Port Louis. Ale dla lokalesów to miejsce "w pobliżu" stolicy.
Czym to skutkuje ? Akurat w naszym przypadku niczym ale gdybyśmy umawiali sie z "obcym" (nie z hotelu) taksówkarzem to policzył by dojazd od grodu jako "oddzielny punkt" (nie Port Louis). generalnie należy DOKŁADNIE omówic trase aby nie było nieporozumień przy zapłacie. Dla nas,rozumie sie samo przez się,że jadąc "gdzieś" będziemy także wracać. Więc gdy wozak poda cenę np."1500" rupi" za trase do np "wodospadu" to możemy pomysleć iz zawiera ona również powrót. Ale,tu sie mylimy, cena "do punktu" to cena w jedną stronę ; )
Najlepiej dogadać się szczegółowo. Krok po kroku. Czy cena zawiera także powrót ? Czy "ewntualny stop" jest także w cenie (np.czas na lunch). Im o więcej punktów zapytamy (przed wyruszeniem !!!),tym spokojniejsza będzie wycieczka ; )))
Dojeżdżamy do Ogrodu. Wejście to koszt "8 EURO" p/p. Przy parkingu kilka straganików gdzie "obedra nas ze skóry" jesli zdecydujemy się na zakup..."czegokolwiek" ; )
Przy wejściu obowiązkowe maseczki ale po alejkach spacerujemy juz "bez"...
Na poczatku zafrapowała nas "kępa bambusa" w pobliżu "szpaleru" palm...
powiem szczerze,że dawno nie widziałem tak okazałych ,bambusowych pni !!!
przy 'moich ulubionych" palmach wachlarzowych zawsze "sie rozgladam"...
napotykamy "karaibsko" wygięte palmy kokosowe,"jakieś' ogromniaste drzewo i oczywiście banjan,a...
jest też "jakiś domek" w pobliżu którego "monumet" poświęcony "Ojcu Narodu"...
własnie tutaj jest "punkt zborny" dla ogrodowych alejek. Zastanawiamy sie dokąd teraz ? A tak naprawde,chcemy jak najszybciej zobaczyć..."water lily" ; )))
—
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
...pewnie że szkoda "przekwitłych lotosów". Na szczęście,"pare" już w świecie widzieliśmy ; )))
Zostawiamy "basen z Victorią". Chcemy "zatoczyć krąg i...do wyjścia.
Staje przy "udziwnionej palmie"...
zerkamy na potęzne drzewa....
skusiła nas "palmowa aleja"...
jedno z bajorek całkowicie pokryte roślinami. Wsród liści "ostatni " (a może pierwszy ???) mohikanin ; )
kolejny stawik...
i zamieszkujący "te strony" " gąsior ; )
Basia..."się wtapia"...
na stawiku,wysepka z barkiem. Nie chciało sie nam "tracic czasu" ; )
mimo zimy,roślinki całkiem "wybujałe"...
a w pobliżu tego drzewa była zagroda"z rogacizną". Nie miałem ochoty ogladać "jelonka' którego moge zobaczyć ...wszędzie . Nie po to lecielismy "przez pół globusa" ; )
wspomniałem "czasie zimowym". Teraz nie jest najlepsza pora na kwitnienie stąd niewielka ilość kwitnacych roslin. Ale...zawsze "cuś' sie znajdzie ; )
teraz już "definitywnie' podążamy do wyjścia...
w podsumowaniu: Ogród wart odwiedzin. "Lilje wodne-No.1". Obejście większości alejek zajęło nam około godziny. Zapewne nie widzieliśmy wszystkiego ale...wystarczy ; )
—
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
...kupiliśmy (nie u tego gostka) "kokosowe miseczki", "notatniki z liści" oraz "magnesiki". Wszystko już rozdysponowane.Nam został jedynie..."magnesik" ; ))))
A teraz wizyta w najwiekszej,tak mówią,hinduistycznej światyni w Port Louis,mianowicie Kaylasson Temple. Jadąc tam nie bylismy pewni czy wejdziemy do środka. Ziarno niepokoju zasiał był nasz kierowca. Twierdził iż na czas pandemii przybytek ów był niedostepny dla turystów. A ponieważ byliśmy na "Mau" niemal "zaraz" po zniesieniu obostrzeń nie było pewne czy "kapłani" zdążyli zareagować na zniesienie restrykcji...
Zajeżdżamy na przyświątynny parking. Kierowca pokazuje drogę. Na teren przybytku wchodzi sie bez opłat...
boczne furtki pozamykane...Ale,wejście główne,otwarte !!! No to mamy szczęście. Zaczynamy "obchód". Należy pamietać o zdjęciu (i pozostawieniu) obuwia. Przypominaja o tym stosowne tablice. Wchodzimy do wnętrza...
w świątynnym wnętrzu,"jakaś para" poddawała sie obrządkowi. Zostali "okadzeni ogniem",pobłogosławieni a na koniec mnich przyjął ich dary. Basia całość sfilmowała. Ja,jakoś "nie śmiałem" zakłócać ceremoni pstrykaniem ...
na koniec robimy pamiątkowe fotki z "naszym udziałem" ; ) Tak jeszcze na świątynnym dziedzińcu ...
jak i poza nim...
ostatnie "pstryki",i możemy jechać dalej...
teraz ostatni punkt programu. Ogród Botaniczny majacy status "narodowego". Tam Was zaprosze w kolejnej odsłonie ; )
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Oj tutaj nie dotarliśmy bo po trzech wcześniejszycj jakie widzielismy na Mauritiusie tej nie chciało nam się juz oglądać
ale jak wrócę na Mauritius-bo wierzę w to ,że wrócę to koniecznie musimy tutaj zajrzecć
...czas na wizytę w "Mauritius National Botanical Garden. Tu wtręt,otóz ogladajac mapę tenże przybytek znajduje sie "dla nas" w Port Louis. Ale dla lokalesów to miejsce "w pobliżu" stolicy.
Czym to skutkuje ? Akurat w naszym przypadku niczym ale gdybyśmy umawiali sie z "obcym" (nie z hotelu) taksówkarzem to policzył by dojazd od grodu jako "oddzielny punkt" (nie Port Louis). generalnie należy DOKŁADNIE omówic trase aby nie było nieporozumień przy zapłacie. Dla nas,rozumie sie samo przez się,że jadąc "gdzieś" będziemy także wracać. Więc gdy wozak poda cenę np."1500" rupi" za trase do np "wodospadu" to możemy pomysleć iz zawiera ona również powrót. Ale,tu sie mylimy, cena "do punktu" to cena w jedną stronę ; )
Najlepiej dogadać się szczegółowo. Krok po kroku. Czy cena zawiera także powrót ? Czy "ewntualny stop" jest także w cenie (np.czas na lunch). Im o więcej punktów zapytamy (przed wyruszeniem !!!),tym spokojniejsza będzie wycieczka ; )))
Dojeżdżamy do Ogrodu. Wejście to koszt "8 EURO" p/p. Przy parkingu kilka straganików gdzie "obedra nas ze skóry" jesli zdecydujemy się na zakup..."czegokolwiek" ; )
Przy wejściu obowiązkowe maseczki ale po alejkach spacerujemy juz "bez"...
Na poczatku zafrapowała nas "kępa bambusa" w pobliżu "szpaleru" palm...
powiem szczerze,że dawno nie widziałem tak okazałych ,bambusowych pni !!!
przy 'moich ulubionych" palmach wachlarzowych zawsze "sie rozgladam"...
napotykamy "karaibsko" wygięte palmy kokosowe,"jakieś' ogromniaste drzewo i oczywiście banjan,a...
jest też "jakiś domek" w pobliżu którego "monumet" poświęcony "Ojcu Narodu"...
własnie tutaj jest "punkt zborny" dla ogrodowych alejek. Zastanawiamy sie dokąd teraz ? A tak naprawde,chcemy jak najszybciej zobaczyć..."water lily" ; )))
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Bardzo mi się ten ogród podobał
mam swoje trzy ogrody ulubione-dolina majowa na Praslin,ogród botaniczny na Martynice i ten ,o którym teraz piszesz 
Do ogrodu nie dotatrłam niestety, a jest fajny.
No trip no life
...w wyborze dróżki troszke pomogła nam ta "plątanina". Chcielismy przyjżeć sie jej z bliska...
dalej,już "spokojniejsze rośliny" ; )
oglądamy "wielką stopę" ; )
dochodzimy do "miejsca z wodą". To pewnie "gdzieś tutaj" rosna te ogromne liściory...
ale "na razie" ,tylko przekwitłe lotosy...
na szczęście,dosłownie "kawałek dalej", zbiornik z "Victoria Amazonica"...
fascynujące rośliny,do tego maja teraz "czas kwitnienia "...
a tak,rozwija sie liść...
liśc "pod spodem" ma długie i sztywne kolce. Można się naprawdę ukłuć. Kto nie wierzy,niech spyta Basi ; ))
razem z Vistorią, "mieszkają" w zbiorniku inne odmiany "wodnych lilji"...
po ilości spacerowiczów ,widać że ten fragment ogrodu jest "magnesem na turystów" ; )
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Szkoda,że te lotosy przekwitły
chociaz jak my byliśmy to dopiero zaczynały kwitnąć ale bardzo bym je chciała zobazyć w pełnym rozkwicie
...pewnie że szkoda "przekwitłych lotosów". Na szczęście,"pare" już w świecie widzieliśmy ; )))
Zostawiamy "basen z Victorią". Chcemy "zatoczyć krąg i...do wyjścia.
Staje przy "udziwnionej palmie"...
zerkamy na potęzne drzewa....
skusiła nas "palmowa aleja"...
jedno z bajorek całkowicie pokryte roślinami. Wsród liści "ostatni " (a może pierwszy ???) mohikanin ; )
kolejny stawik...
i zamieszkujący "te strony" " gąsior ; )
Basia..."się wtapia"...
na stawiku,wysepka z barkiem. Nie chciało sie nam "tracic czasu" ; )
mimo zimy,roślinki całkiem "wybujałe"...
a w pobliżu tego drzewa była zagroda"z rogacizną". Nie miałem ochoty ogladać "jelonka' którego moge zobaczyć ...wszędzie . Nie po to lecielismy "przez pół globusa" ; )
wspomniałem "czasie zimowym". Teraz nie jest najlepsza pora na kwitnienie stąd niewielka ilość kwitnacych roslin. Ale...zawsze "cuś' sie znajdzie ; )
teraz już "definitywnie' podążamy do wyjścia...
w podsumowaniu: Ogród wart odwiedzin. "Lilje wodne-No.1". Obejście większości alejek zajęło nam około godziny. Zapewne nie widzieliśmy wszystkiego ale...wystarczy ; )
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Aleja palmowa cudna
alez mi sie ten ogród podoba))
Piękny i ciekawy ten park od poskręcanych lin, a może lian, po kolczaste Viktorie; a w tropikach zawsze coś kwitnie.
papuas