W Lake Nakuru spędziliśmy tylko jeden dzień, a właściwie jedno popołudnie. Hotel Sentrim Elementaita tak jak pisałam wcześniej - w miarę luksusowy, ładny, ale bardziej kojarzył mi się ze świetnym miejscem na jakąś konferencję czy spotkanie biznesowe niż na miejsce odpoczynku na safari. To jest oczywiście wyłącznie moje odczucie
Pozwolili nam pospać dłuzej tym razem. Wyjechaliśmy po godz. 7.00
Przejazd do Masai Mara był długi - prawie 7 godzin Musieliśmy ponownie przejechać przez Nairobi. Po drodze rzucała się w oczy bieda. Rozdałam dzieciom wszystkie szkolne rzeczy jakie przywiozłam z Polski i niesamowita była radość tych dzieci, choćby z jednego zeszytu W Kenii jest obowiązek szkolny i bardzo podobało mi się, że dzieci z danej szkoły /klasy?/ chodzą w jednakowych mundurkach, mają podkolanówki, kamizelki czy sweterki. Zdarzały sie też dzieci rzucające kamieniami w samochód - ot, młodzież różnorodna jak wszędzie
Przy wjazdach do Parków zawsze ustawiały się Masajki ze swoimi rękodziełami. Oczywiście można, a nawet należy się targować. Trochę były upierdliwe, jak nie chcieliśmy nic kupować to na siłę wrzucały do samochodów różne rzeczy przez otwarte okna
Nasza przewodniczka Ania opowiedziała nam taką historię...przypomniałam ją sobie po dyskusji w relacji Lordzia na temat kobiet. Kiedyś, jednym z turystów był lekarz - ginekolog. Skorzystał z okazji na siusiu właśnie przy wjeździe do Parku. W toaletach stały automaty z prezerwatywami /oczywiście darmowe/ Wziął kilka na rękę i pyta Ani - co to jest i po co? Czy w ogóle ktoś z nich korzysta? Masajki stały przy samochodzie więc Ania pokazała im je i zapytała czy wiedzą co to jest? Nie miały zielonego pojęcia. Ania zaczęła tłumaczyć, ze jak ich mężowie będą ich używać to one będą zdrowsze i nie będą miały tylu dzieci. Ponoć oglądały te prezerwatywy ze wszystkich stron. Wiadomo, ze w Kenii jest bardzo duża zachorowalność na HIV, niby rozdają te prezerwatywy - ale co z tego?! Nie ma odpowiedniej edukacji - niestety
Taki obrazek przy samochodach był przy wjeździe do każdego Parku.
Poprzednie grupy ostatni nocleg miały w Lodge przy rzece, mogli oglądać Hipcie. Rainbow zmieniło ostatnią Lodge na inną, skoro sieć Sentrim sprawdziła się do tej pory to zafundowali nam Lodge Sentrim Mara. Ośrodek położony w Parku - nie trzeba było daleko dojeżdżać na game drive. Jak oglądałam zdjęcia w internecie - wyglądała świetnie. Na miejscu już tak świetnie nie było. Sam hotel ładny, pokoje, a raczej namioty /tym razem kryte strzechą/ też były niezłe. Ale było tam mnóstwo niedociągnięć, np. nie było prądu /wiem, ze tam to się zdarza/ nie było wody pod prysznicem, nie mieliśmy wody w kibelku /nalewaliśmy wodę w zlewie do wiaderka/ Poza tym żadnych widoków - cały teren zadżunglony, ciemny. Jasne, że to też ma swój urok, ale jakoś nie podpasiło mi to miejsce Dróżkami chodziło bardzo dużo strażników z latarkami i jeśli ktoś się pojawił to odprowadzali go do namiotu. Znajoma widziała na dróżce pawiana a nas zaskoczyło ostrzeżenie przed lampartami wyłożone w każdym namiocie
To nie jest tak, że tylko mi się tam nie podobało. Skarżyli sie właściwie wszyscy, łącznie z naszą przewodniczką i następna grupa znowu ostatnie noce spała w tej Lodge z Hipciami
Wrzucę kilka zdjęć z tej Lodge Sentrim Mara. Przywitali nas śpiewem i na dzień dobry rozdawali drinki powitalne /bezalkoholowe/ oraz wilgotne ręczniczki
Nasz namiocik
Wieczorem przychodził pan, ścielił łóżko, rozwijał moskitierę i zasłaniał okna
Kolka, fajna relacja bo opisów safari nigdy nie jest za wiele W Kenii byłam 2 razy i raz w Tanzanii ale chętnie wybiorę się tam znowu, nawet wirtualnie W parku Lake Nakuru też byłam i na brak flamingów nie mogłam narzekać
Jednak najwięcej było ich, tak jak pisze Ela, nad jeziorem Bogoria
Wiem wiem też mi się często wszystko miesza Zapytałam o lamparta bo właśnie jego nie udało nam się zobaczyć
Każdy ma swój kawałek świata, który go woła...
W Lake Nakuru spędziliśmy tylko jeden dzień, a właściwie jedno popołudnie. Hotel Sentrim Elementaita tak jak pisałam wcześniej - w miarę luksusowy, ładny, ale bardziej kojarzył mi się ze świetnym miejscem na jakąś konferencję czy spotkanie biznesowe niż na miejsce odpoczynku na safari. To jest oczywiście wyłącznie moje odczucie
Pozwolili nam pospać dłuzej tym razem. Wyjechaliśmy po godz. 7.00
Jezioro powoli budzi się ze snu
Każdy ma swój kawałek świata, który go woła...
Przejazd do Masai Mara był długi - prawie 7 godzin Musieliśmy ponownie przejechać przez Nairobi. Po drodze rzucała się w oczy bieda. Rozdałam dzieciom wszystkie szkolne rzeczy jakie przywiozłam z Polski i niesamowita była radość tych dzieci, choćby z jednego zeszytu W Kenii jest obowiązek szkolny i bardzo podobało mi się, że dzieci z danej szkoły /klasy?/ chodzą w jednakowych mundurkach, mają podkolanówki, kamizelki czy sweterki. Zdarzały sie też dzieci rzucające kamieniami w samochód - ot, młodzież różnorodna jak wszędzie
Widoki po drodze
Widzieliśmy też wysuszoną rzekę
Każdy ma swój kawałek świata, który go woła...
Przy wjazdach do Parków zawsze ustawiały się Masajki ze swoimi rękodziełami. Oczywiście można, a nawet należy się targować. Trochę były upierdliwe, jak nie chcieliśmy nic kupować to na siłę wrzucały do samochodów różne rzeczy przez otwarte okna
Nasza przewodniczka Ania opowiedziała nam taką historię...przypomniałam ją sobie po dyskusji w relacji Lordzia na temat kobiet. Kiedyś, jednym z turystów był lekarz - ginekolog. Skorzystał z okazji na siusiu właśnie przy wjeździe do Parku. W toaletach stały automaty z prezerwatywami /oczywiście darmowe/ Wziął kilka na rękę i pyta Ani - co to jest i po co? Czy w ogóle ktoś z nich korzysta? Masajki stały przy samochodzie więc Ania pokazała im je i zapytała czy wiedzą co to jest? Nie miały zielonego pojęcia. Ania zaczęła tłumaczyć, ze jak ich mężowie będą ich używać to one będą zdrowsze i nie będą miały tylu dzieci. Ponoć oglądały te prezerwatywy ze wszystkich stron. Wiadomo, ze w Kenii jest bardzo duża zachorowalność na HIV, niby rozdają te prezerwatywy - ale co z tego?! Nie ma odpowiedniej edukacji - niestety
Taki obrazek przy samochodach był przy wjeździe do każdego Parku.
Każdy ma swój kawałek świata, który go woła...
Poprzednie grupy ostatni nocleg miały w Lodge przy rzece, mogli oglądać Hipcie. Rainbow zmieniło ostatnią Lodge na inną, skoro sieć Sentrim sprawdziła się do tej pory to zafundowali nam Lodge Sentrim Mara. Ośrodek położony w Parku - nie trzeba było daleko dojeżdżać na game drive. Jak oglądałam zdjęcia w internecie - wyglądała świetnie. Na miejscu już tak świetnie nie było. Sam hotel ładny, pokoje, a raczej namioty /tym razem kryte strzechą/ też były niezłe. Ale było tam mnóstwo niedociągnięć, np. nie było prądu /wiem, ze tam to się zdarza/ nie było wody pod prysznicem, nie mieliśmy wody w kibelku /nalewaliśmy wodę w zlewie do wiaderka/ Poza tym żadnych widoków - cały teren zadżunglony, ciemny. Jasne, że to też ma swój urok, ale jakoś nie podpasiło mi to miejsce Dróżkami chodziło bardzo dużo strażników z latarkami i jeśli ktoś się pojawił to odprowadzali go do namiotu. Znajoma widziała na dróżce pawiana a nas zaskoczyło ostrzeżenie przed lampartami wyłożone w każdym namiocie
To nie jest tak, że tylko mi się tam nie podobało. Skarżyli sie właściwie wszyscy, łącznie z naszą przewodniczką i następna grupa znowu ostatnie noce spała w tej Lodge z Hipciami
Każdy ma swój kawałek świata, który go woła...
Wrzucę kilka zdjęć z tej Lodge Sentrim Mara. Przywitali nas śpiewem i na dzień dobry rozdawali drinki powitalne /bezalkoholowe/ oraz wilgotne ręczniczki
Nasz namiocik
Wieczorem przychodził pan, ścielił łóżko, rozwijał moskitierę i zasłaniał okna
Każdy ma swój kawałek świata, który go woła...
I troszkę otoczenia
Widziałam tam też takie chatki
Można się ochłodzić w basenie, tym bardziej, że woda była zimna
I wejście do restauracji
Każdy ma swój kawałek świata, który go woła...
W tym samym dniu, po obiedzie - o 16.00 wyjechaliśmy na pierwsze safari po Masai Mara
Dzisiaj życzę Wszystkim spokojnej nocy, a jutro zapraszam na "polowanie"
Każdy ma swój kawałek świata, który go woła...
Kolka, fajna relacja bo opisów safari nigdy nie jest za wiele W Kenii byłam 2 razy i raz w Tanzanii ale chętnie wybiorę się tam znowu, nawet wirtualnie W parku Lake Nakuru też byłam i na brak flamingów nie mogłam narzekać
Jednak najwięcej było ich, tak jak pisze Ela, nad jeziorem Bogoria
No to czekam na c.d. relacji
Mabro - tego widoku bardzo, ale to bardzo Ci zazdroszczę To właśnie tak miało być
Tymczasem zapraszam Was do odwiedzenia mojego Masai Mara
Każdy ma swój kawałek świata, który go woła...