Poniżej drugi hotel w Kambo Angkor Village czyli marzenie Anula
I tak dwie ostatnie noce spędzamy w hotelu jak wyżej i ruszamy znowu do Bkk, ale wcześniej stanie na granicy w upale.
A zatem żegnaj Kambodżo Jeszcze tu wrócimy Mały tłum na granicy troszke nas przeraził
Wracamy wesołym busikiem Na granicy do naszego busa (którego również zamówilismy w Golden Temple bo jakżeby inaczej więc znowu ach och ech ) wsiada młody, sympatyczny i nawet przystojny (co Anula potwierdzi hihi mężczyzna. Mieszka 5 lat w Bkk i pochodzi z Częstochowy, czyli moje okolice rodzinne i chyba Bebetki jak dobrze kojarze a że mu z oczu dobrze patrzy zagadujemy na pierwszym przystanku i tak się zaczyna opowieśc o Bkk i życiu tutaj Kaznodzieja, bo tak został nazwany przez naszą Grupę opowiadał bardzo ciekawe historie między innymi zaszczepił w nas ciekawość co do Laosu stąd z Anulem napaliśmy się na maksa na ten kierunek Dodatkowo polecił Galerie Handlową Terminal 21, gdzie ostatniego dnia gnałam tam tuż przed zamknięciem ku niepocieszeniu Sylwestera Każde piętro jest zrobione jak miasto Londyn, Rzym, Los Angeles, Tokio i tyle widziałam bo dotarałam tam 30 min przed zamknięciem, ale co tam uparałam się i jużPrzywołany wyżej Kaznodzieja polecil restaurację Fuji ponoć pyszne sushi, niestety nas juz nie wpuścili. Na marginesie przy okazji restaurtacji warto odwiedzić meksykańską mexian soi nr 12 i włoską nr 31 na Sukhumvit.
I tak docieramy do Bkk jest już późny wieczór, wszyscy padamy, marzymy o prysznicu i tutaj niespodzianka Meldujemy się w Rambuttrim i jakieś 15 min zajęło mi szukanie tegoż urządzenia hmmmm jakież to było moje zdziwienie, gdy znalazłam prysznic tuż obok wc Moja mina bezcenna Zbysiu też był "zachwycony" kiedy przeciągając się na łóżku dotykał jednej i drugiej ścianki No, ale co tam nie zawsze muszą być luksusy Teraz się uśmiecham w Bkk mniej
Zameldowani, wyprysznicowani pędzimy poszukać transferu na lotnisko, bo next day lecimy na Krabi, huuuraaaa wreszcie plaża!!!!!! Grupa 13-osobowa więc wszędzie kręcą nosem, że nie ma takich busów, że trzeba dwa, jeszcze w innym dali wysoką cenę i nie chciało im się z nami gadać ostatecznie kupujemy tuż przy hotelu u sympatycznego Taja i lecimy na Khao San zakupy, masaże, masaże i takie tam
Rano śniadanko przy hotelu, pyszna kawka latte i pędzimy na lotnisko. Znowu odprawa i ważenie bagaży, niestety nie wszyscy mieszczą się w limicie, a za każdy kg słono trzeba płacić. Kto może i musi przepakowuje walizki i biegniemy dalej. Przy podręcznym jestem poproszona na bok i zaczyna się spradzanie moich rzeczy, no tak nie wyrzuciłam wody, no tak wody już nie ma a oni dalej czegoś szukają. O cholera, dobrali się do mojej troby, a tam olejki do opalania, jakbym leciała pierwszy raz, no na śmierć zapomniałam, kremy, olejki, kosmetyki do włosów bye bye.... łezka w oku się kręci i jestem zła na siebie ale moje współtowarzyszki poprawią mi humor i juz mam zapewniony filtry na plaży, a Algidka wspomogła maską do włosów, uffff Co ja bym bez Was zrobiła W samolocie siedzimy z Anulem, troche trzęsie hmm nie, no nie boję się tzn chyba sie nie boję Air Asia to mój pierwszy lot tymi liniami, spinam się, ale na szczęście juz po ponad godzinie lądujemy, a Anul skutecznie odwarcał moją uwagę i zagdaywał mnie. W godzinę już zaplanowałyśmy podróże na następne 5 lat hihihi X(X(X( Chłpocy zamówili piwo o samku gumy balonowej ohyda a dla nas zabrakło kanapek więc zostały ukochane nerkowce i tak jesteśmy na miejscu.
Dziewczyny taxi do Siem Reap kosztowała 40$. Jeśli chodzi o wyprawę na Tonle Sap my mieliśmy zupełnie inne odczucia bo trafiliśmy w zupełnie inne miejsce. Część grupy była w Golden Temple, a ja ze swoim małżem i kuzynem w Royal Crown, dosłownie 100 m od Algidy. Od początku chcieliśmy odwiedzić Kompong Phluk i tak też rozmawialiśmy z Algidą, ale chyba coś się pokręciło i oni trafili na Floating Markt. My załatwiliśmy sobie tuka od chłopaka u którego matki jadaliśmy codziennie pyszne żarcie za całego dolca i pół, takich shaków jak tam juz nigdzie więcej do końca pobytu nie piłam. No i właśnie ten chłopak o imieniu Polo zaoferował nam tuka za 10 $ na cały dzień. Jechaliśmy do Kampong ponad 20 km, wyjechaliśmy gdzieś o 8 rano. Jak juz dojechaliśmy trzeba było kupić bilet za 25$ od osoby, trochę drogo no ale cóż, jedziemy jeszcze dalej tukiem jakieś 5km , bo woda w rzeczce na razie wyschła, wiec trzeba podjechać na kółkach, no i jest docieramy, tam pokazujemy bileciki i wsiadamy do dużej silnikowej łodzi, tylko my w trójkę i 2 szoferów od łodzi, i zaczynają się widoki, super skupiska budynków na palikach, w wodzie mnóstwo klatek , w których trzyma się i hoduje ryby. Wkoło mnóstwo dzieciaków, dorosłych, ludzie pracują, normanie toczy się życie, wszyscy machają nam, pozdrawiają nas, pełna kultura, nikt o nic nie prosił. Po dłuższym czasie dopływamy do małej przystani na bojkach i proponują nam przepłyniecie się wśród zarośli małą łódeczką, decydujemy się koszt 4$ od osoby i było naprawdę warto, łódeczkę obrabiała drobna dziewczyna jednym wiosełkiem, opływamy krzaki, zarośla, liczyliśmy na jakieś węże , ale niestety, po pół godzinie wracamy na przystań. Wsiadamy do naszej łodzi i wypływamy na Tonle, tam chłopaki proponują nam pływanie w jeziorze, ale jego kolor trochę nas zniechęca taka kawa z dużą ilością mleka. W drodze powrotnej dają nam poprowadzić łódź, dostają tipa, a my szczęśliwi wracamy do Pola, który już na nas czekał. Pełni wrażeń prosimy , aby zawiózł nas w takie miejsce , które nie jest dla turystów tylko dla Kambodżan, najbardziej chcieliśmy na jakiś bazar i tak też zrobił, zawiózł nas na największy bazar w Siem Reap i tam szoking, ryby mięso, ciuchy, przyprawy zabawki i dentysta w tym wszystkim razem. Jak tylko ogarnę wstawianie fotek to parę wstawię. Na razie pozdrawiam, nie wiem tylko czy moja opowieść jest czytelna ? :S
małe wtrącenie Kompong Pleuk znacznie lepsze, dalej położone, aczkolwiek podejście do zwiedzania identyczne. Chodzi mi o podejście firmy "tzrymającej pieczę" nad tym biznesem. Boat-tour mieliśmy identyczny. Nie skorzystaliśmy z kajaków i kąpieli w Tonle, nie skorzystaliśmy również z knajpki na wodzie mimo sporego ciśnienia przewodnika-motorniczego. Żałuję , że tak jest , że nie można było zwiedzić tych miejs na 100 % indywidualnie , ale mam świadomość , że wszystko w promieniu 100 km od Siem Reap jest już opanaowane i kontrolowane. Za 2 tyg. będę w Birmie. Już czytam o wycieczkach łodziami po Inle Lake śladami wytwórni i sklepików. Mam nadzieję znaleźć jakiegoś samotnego , acz wesołego rybaka i pływać po Inle tak jak chcę , inaczej mnie szlag trafi . Za dużo skansenów i sklepów już widziałem.
Opowieść czytelna Targ lokalny z mięchem fajna sprawa. Ten w centrum Siem (z zegarkami) mnie dobijał.
Jestem tego samego zdania, komercja dobijała nas na każdym kroku. To co dzieje się na granicy to też istna mafia
Napiszcie mi proszę jak się te fotki wstawia, wstawiałam jakis rok temu i gdzies instrukcja mi zginela a w necie nie moge cos wyszukac
J&S napisała:
Poniżej drugi hotel w Kambo Angkor Village czyli marzenie Anula I tak dwie ostatnie noce spędzamy w hotelu jak wyżej i ruszamy znowu do Bkk, ale wcześniej stanie na granicy w upale.Tankujemy i w drogę
J&S napisała:
A zatem żegnaj Kambodżo Jeszcze tu wrócimyMały tłum na granicy troszke nas przeraził
Wracamy wesołym busikiem Na granicy do naszego busa (którego również zamówilismy w Golden Temple bo jakżeby inaczej więc znowu ach och ech ) wsiada młody, sympatyczny i nawet przystojny (co Anula potwierdzi hihi mężczyzna. Mieszka 5 lat w Bkk i pochodzi z Częstochowy, czyli moje okolice rodzinne i chyba Bebetki jak dobrze kojarze a że mu z oczu dobrze patrzy zagadujemy na pierwszym przystanku i tak się zaczyna opowieśc o Bkk i życiu tutaj Kaznodzieja, bo tak został nazwany przez naszą Grupę opowiadał bardzo ciekawe historie między innymi zaszczepił w nas ciekawość co do Laosu stąd z Anulem napaliśmy się na maksa na ten kierunek Dodatkowo polecił Galerie Handlową Terminal 21, gdzie ostatniego dnia gnałam tam tuż przed zamknięciem ku niepocieszeniu Sylwestera Każde piętro jest zrobione jak miasto Londyn, Rzym, Los Angeles, Tokio i tyle widziałam bo dotarałam tam 30 min przed zamknięciem, ale co tam uparałam się i jużPrzywołany wyżej Kaznodzieja polecil restaurację Fuji ponoć pyszne sushi, niestety nas juz nie wpuścili. Na marginesie przy okazji restaurtacji warto odwiedzić meksykańską mexian soi nr 12 i włoską nr 31 na Sukhumvit.
I tak docieramy do Bkk jest już późny wieczór, wszyscy padamy, marzymy o prysznicu i tutaj niespodzianka
Meldujemy się w Rambuttrim i jakieś 15 min zajęło mi szukanie tegoż urządzenia hmmmm jakież to było moje zdziwienie, gdy znalazłam prysznic tuż obok wc Moja mina bezcenna Zbysiu też był "zachwycony" kiedy przeciągając się na łóżku dotykał jednej i drugiej ścianki No, ale co tam nie zawsze muszą być luksusy Teraz się uśmiecham w Bkk mniej
Zameldowani, wyprysznicowani pędzimy poszukać transferu na lotnisko, bo next day lecimy na Krabi, huuuraaaa wreszcie plaża!!!!!! Grupa 13-osobowa więc wszędzie kręcą nosem, że nie ma takich busów, że trzeba dwa, jeszcze w innym dali wysoką cenę i nie chciało im się z nami gadać ostatecznie kupujemy tuż przy hotelu u sympatycznego Taja i lecimy na Khao San zakupy, masaże, masaże i takie tam
J&S napisała:
Rano śniadanko przy hotelu, pyszna kawka latte i pędzimy na lotnisko. Znowu odprawa i ważenie bagaży, niestety nie wszyscy mieszczą się w limicie, a za każdy kg słono trzeba płacić. Kto może i musi przepakowuje walizki i biegniemy dalej. Przy podręcznym jestem poproszona na bok i zaczyna się spradzanie moich rzeczy, no tak nie wyrzuciłam wody, no tak wody już nie ma a oni dalej czegoś szukają. O cholera, dobrali się do mojej troby, a tam olejki do opalania, jakbym leciała pierwszy raz, no na śmierć zapomniałam, kremy, olejki, kosmetyki do włosów bye bye.... łezka w oku się kręci i jestem zła na siebie ale moje współtowarzyszki poprawią mi humor i juz mam zapewniony filtry na plaży, a Algidka wspomogła maską do włosów, uffff Co ja bym bez Was zrobiła W samolocie siedzimy z Anulem, troche trzęsie hmm nie, no nie boję się tzn chyba sie nie boję Air Asia to mój pierwszy lot tymi liniami, spinam się, ale na szczęście juz po ponad godzinie lądujemy, a Anul skutecznie odwarcał moją uwagę i zagdaywał mnie. W godzinę już zaplanowałyśmy podróże na następne 5 lat hihihi X(X(X( Chłpocy zamówili piwo o samku gumy balonowej ohyda a dla nas zabrakło kanapek więc zostały ukochane nerkowce i tak jesteśmy na miejscu.No dobra kto przejmuje pałeczkę??? Monia? Krysia?
monica33 napisała:
Dziewczyny taxi do Siem Reap kosztowała 40$. Jeśli chodzi o wyprawę na Tonle Sap my mieliśmy zupełnie inne odczucia bo trafiliśmy w zupełnie inne miejsce. Część grupy była w Golden Temple, a ja ze swoim małżem i kuzynem w Royal Crown, dosłownie 100 m od Algidy. Od początku chcieliśmy odwiedzić Kompong Phluk i tak też rozmawialiśmy z Algidą, ale chyba coś się pokręciło i oni trafili na Floating Markt. My załatwiliśmy sobie tuka od chłopaka u którego matki jadaliśmy codziennie pyszne żarcie za całego dolca i pół, takich shaków jak tam juz nigdzie więcej do końca pobytu nie piłam. No i właśnie ten chłopak o imieniu Polo zaoferował nam tuka za 10 $ na cały dzień. Jechaliśmy do Kampong ponad 20 km, wyjechaliśmy gdzieś o 8 rano. Jak juz dojechaliśmy trzeba było kupić bilet za 25$ od osoby, trochę drogo no ale cóż, jedziemy jeszcze dalej tukiem jakieś 5km , bo woda w rzeczce na razie wyschła, wiec trzeba podjechać na kółkach, no i jest docieramy, tam pokazujemy bileciki i wsiadamy do dużej silnikowej łodzi, tylko my w trójkę i 2 szoferów od łodzi, i zaczynają się widoki, super skupiska budynków na palikach, w wodzie mnóstwo klatek , w których trzyma się i hoduje ryby. Wkoło mnóstwo dzieciaków, dorosłych, ludzie pracują, normanie toczy się życie, wszyscy machają nam, pozdrawiają nas, pełna kultura, nikt o nic nie prosił. Po dłuższym czasie dopływamy do małej przystani na bojkach i proponują nam przepłyniecie się wśród zarośli małą łódeczką, decydujemy się koszt 4$ od osoby i było naprawdę warto, łódeczkę obrabiała drobna dziewczyna jednym wiosełkiem, opływamy krzaki, zarośla, liczyliśmy na jakieś węże , ale niestety, po pół godzinie wracamy na przystań. Wsiadamy do naszej łodzi i wypływamy na Tonle, tam chłopaki proponują nam pływanie w jeziorze, ale jego kolor trochę nas zniechęca taka kawa z dużą ilością mleka. W drodze powrotnej dają nam poprowadzić łódź, dostają tipa, a my szczęśliwi wracamy do Pola, który już na nas czekał. Pełni wrażeń prosimy , aby zawiózł nas w takie miejsce , które nie jest dla turystów tylko dla Kambodżan, najbardziej chcieliśmy na jakiś bazar i tak też zrobił, zawiózł nas na największy bazar w Siem Reap i tam szoking, ryby mięso, ciuchy, przyprawy zabawki i dentysta w tym wszystkim razem. Jak tylko ogarnę wstawianie fotek to parę wstawię. Na razie pozdrawiam, nie wiem tylko czy moja opowieść jest czytelna ? :S
J&S napisała:
No i jest Monia
monica33 napisała:
Monia jest cały czas tylko z depresji wyjść nie możetomek-gdynia napisał:
małe wtrącenie
Kompong Pleuk znacznie lepsze, dalej położone, aczkolwiek podejście do zwiedzania identyczne.
Chodzi mi o podejście firmy "tzrymającej pieczę" nad tym biznesem.
Boat-tour mieliśmy identyczny. Nie skorzystaliśmy z kajaków i kąpieli w Tonle, nie skorzystaliśmy również z knajpki na wodzie mimo sporego ciśnienia przewodnika-motorniczego.
Żałuję , że tak jest , że nie można było zwiedzić tych miejs na 100 % indywidualnie , ale mam świadomość , że wszystko w promieniu 100 km od Siem Reap jest już opanaowane i kontrolowane.
Za 2 tyg. będę w Birmie. Już czytam o wycieczkach łodziami po Inle Lake śladami wytwórni i sklepików.
Mam nadzieję znaleźć jakiegoś samotnego , acz wesołego rybaka i pływać po Inle tak jak chcę , inaczej mnie szlag trafi . Za dużo skansenów i sklepów już widziałem.
Opowieść czytelna
Targ lokalny z mięchem fajna sprawa. Ten w centrum Siem (z zegarkami) mnie dobijał.
Algida, nie widac zdjec , tylko linki ..
No trip no life
monica33 napisała:
Jestem tego samego zdania, komercja dobijała nas na każdym kroku. To co dzieje się na granicy to też istna mafia Napiszcie mi proszę jak się te fotki wstawia, wstawiałam jakis rok temu i gdzies instrukcja mi zginela a w necie nie moge cos wyszukacJ&S napisała:
Poniżej obiecane wczoraj przepisy kuchni kmerskiej z naszego kursu gotowania
Amok No1! X(