--------------------

____________________

 

 

 



Wyspy Morza Jońskiego: Zakynthos, Kefalonia, Ithaka - dlaczego warto tam jechać ? (Grecja)

228 posts / 0 nowych
Ostatni wpis
Strony
Madziarra-M1 (nieaktywny)
Obrazek użytkownika Madziarra-M1

A myślałam że tylko ja tak wszędzie widzę krzywdę zwierząt. Gwarantuję Wam że większość społeczeństwa nawet by nie zrozumiała o co nam chodzi Diablo

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 7 miesięcy 1 tydzień temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Witaj Momi i Madziara w klubie.... Idę spać, bo się rozstroiłam tymi żółwiami.

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 7 miesięcy 1 tydzień temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Z półwyspu Vassilikos wracamy tą samą drogą, bo innej i tak nie ma. Praktycznie to trzeba wrócić prawie na przedmiescia stolicy i tam złapać główna drogę zmierzającą na zachód. Ja kombinuję, żeby przebić się jakąś wcześniejszą dróżką skręcającą w lewo. Z tego mojego kombinowania to tylko więcej problemów wynika: kluczenia, zawracania i przejeżdżania przez jakieś poletka - niż pożytku. Czsowo, to na to samo wyszło, ale cośmy zobaczyli wieś jońską - to nasze. I jeszcze zagrodzone lotnisko nam weszło na koniec w paradę. Tu już niestety na przełaj nie dało rady płotu sforsować!

Ale za to jedziemy w pobliżu morza, a nie główną szosą przecinającą w głębi lądu wyspę. Mijamy niewielki kurorcik Kalimaki i dojeżdżamy do słynnego z bogatego życia nocnego - jedynego zresztą na wyspie takiego miejsca - Laganas.

Już w okolicy ruch quadowo - motorowy niebezpiecznie wzrasta. Trzeba wziąć pod uwagę, że %%% z główek rajdowców jeszcze mogły do końca nie wyparować - bo tu zabawa trwa do rana...

Gęsta, choć niska zabudowa, jakoś mało zieleni - jak na mój gust. Być może, że na obrzeżach miejscowości jest o wiele fajniej. Wjeżdżamy w główną arterię prowadzącą do morza, ale nie ma mowy o zaparkowaniu. W końcu skręcamy w jakąś boczną uliczkę i stajemy na zapleczu jakiejś knajpki.

Już wiem, że długo tu z pewnością nie zabawimy. Nie ta atmosfera, więc chyba nikt nie zdąży mieć do nas pretensji o niezbyt fortunne zaparkowanie.

Dochodzimy do głównej ulicy, a tam Sodoma z Gomorią - no może nie dosłownie....Wzniecając kurz przemykają na pełnym gazie quady z pasażerami dzierżącymi w dłoniach butelki. Wzdłuż ulicy ciągną się knajpy, ale raczej fast - fudowe, a nie klimatyczne tawerny. Jakieś podejrzane lokaliki, z których bucha  techno - muza. Duze sale z ogromnymi ekranami - chyba jakieś sprawozdanie sportowe leci - bo słychac co chwilę głośne ryki męskiej publiki.

Wśród przemieszczajacych sie ulicą sama nastoletnia młodzież obu płci.  Starsi chyba gdzieś bokami się przemykają nie to co my - leśne dziadki - kroczące śmiało z młodymi.

Oczywiście zdecydowana przewaga języka angielskiego, chyba angielskiego, bo porozumiewają sie dziwnym slangiem. Tu mają swobodę - nie ma takich restrykcyjnych ograniczeń alkoholowych, jak w ich kraju.

 Plaża gęsto zastawiona łóżkami i parasolami, zatłoczona, tętniaca muzyką, z knajpami tuż nad głowami opalających się.

MAKABRA - jak dla mnie!!!!

A oto kilka fotek - dla niedowiarków, że może być aż tak źle. Albo, że się czepiam i wymyślam...

I żeby nie było, że nie ostrzegałam...

Koniec relacji z tego interesujacego miejsca, szybkim krokiem - choć pod prąd  - zmierzamy do autka. No...15 minut wystarczyło aż nadto. Ale wierzę i rozumiem, że niektórym może się tu podobać.

Jedziemy kawałek dalej do Aghios Sostis. Miejscowość ładna na zielonym cypelku z małą wysepką połączoną mostkiem. Całkiem malowniczo, ale ...z widokiem na Laganas.

Krętą szosą wspinamy się na wysoko położony punkt widokowy w pobliżu miejscowosci Limni Keriou. Rozciaga się stąd piękny widok na całą zatokę z wysepką Żółwią - Marathonisi w tle.

Teraz z kolei ostrymi serpentynami zjeżdżamy w dół ku morzu.

Mariola

momita
Obrazek użytkownika momita
Offline
Ostatnio: 4 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 03 wrz 2013

Apisku tez dziwny angielski to jak nic szkocka gwara - ze szkockim językiem nie mająca nic wspólnego - to raczej taki niechlujny slang. Ze Szkocji w sezonie na Zante codziennie lataja 4-5 samolotó pełne wygłodniałęj młodzieży Blush Ktos konczy szkołe leci to opijac na Zante lub Ibize, panienskie Ibiza lub Zanta, rozstanie z chłopakiem Ibiza lub Zante .....i jeszcze Corfu - a taki tygodniowy pobyt kosztuje ich z przelotem 1500 zl więc szaleją ile dusza zapragnie. 

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 7 miesięcy 1 tydzień temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Dlatego właśnie myślę, że normalny turysta takich miejsc powinien się wystrzegać.
Jeszcze ruskie panienki tam były ładne i zgrabne i chyba na tych Angoli polowały....

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 7 miesięcy 1 tydzień temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Dojeżdżamy do drugiego półwyspu o nazwie Marathias - ograniczajacego tym razem Zatokę Laganas od zachodu - bo ten poprzedni o nazwie Vassilikos ograniczał zatokę od wschodu.

I już wkrótce znajdujemy się w uroczej małej miejscowosci - Keri Beach, otoczonej zielonymi górskimi zboczami. Wszystko tu jest w takiej mini skali. Mały porcik i bulwarek, a przy nim kilka tawern i plażyczka przy błękitnej zatoce.

W porcie kołysze się sporo łódek, i to zarówno rybackich, jak i wycieczkowych. Można stąd się udać  na pobliską wysepkę Marathonisi za 5 E, bądź popłynąć w pogoń za żółwiami.

Na stromych zboczach porośniętych piniami i oliwkami widać kilka prześlicznych willi wśród kolorowych bugenwilli i oleandrów.

Pomimo, że nie jest tu zupełnie pusto, to po rozwrzeszczanym i zasmrodzonym spalinami Laganas, kurorcik wydaje się być oazą ciszy i spokoju.

Z przyjemnością zjemy tu lancz. Zbliżamy się do tawerny, przed którą stoi lada z wyłożonymi na lodzie rybami, krabami, ośmiornicami i krewetkami, jest też niewielki homar. Już widzę jak mężowi leci na sam ten widok ślinka.....Kelner zachęca do zajęcia stolika, ale my najpierw chcemy te stwory pooglądać. Mąż wskazuje jakąś rybę, pada nic nie mówiąca nam nazwa, a kelner w międzyczasie kładzie tego olbrzyma na wagę. Pada krótkie: 80 E. Przez moment sadzimy, żeśmy się przesłyszeli i że padło 18 E, ale nie, kelner powtarza  80, no i oczywiście plus dodatki. No, nieeeee, bez przesady.... choć ryba jest wielka i starczyłaby w zupełności na cztery osoby. A wtedy to przelicznik byłby całkiem OK.

Rezygnujemy z tej tawerny i już po chwili w pobliżu znajdujemy kolejną. na którą się decydujemy. Tawerna nazywa się Spitiko ma dwa poziomy do dyspozycji gości  i jest urocza. Na górnym, czyli na dachu  jest taras pod pergolą z winorośli - co przypomina mi Lindos na Rodos - gdzie prawie wszystkie tawerny mają na dachu tarasy ze stolikami, skąd roztacza się cudowny widok. Można też usiąść na parterze, skąd widok nie jest tak spektakularny, ale za to jest klima. A że żar się leje z nieba okrutny zwycięża wersja parterowa.

Kelner poleca szaszłyki jagnięce - jako specjalność kuchni, ale mąż oczywiście chce coś z morza. Ostatecznie ja biorę moje ukochane tyropity lub tyropitakie ( funkconują różne nazwy) czyli feta w cieście filo, grecką sałatkę, tzatziki i małe gołąbki w liściach winogronowych czyli  dolmades. Mąż podbiera mi trochę przystawek i bierze szaszłyki z ogromnych krewetek. Wszystko bardzo smaczne, szkoda tylko, że do tego winka nie mozemy sobie strzelić. Ale ja solidarnie też nie piję alkoholu.

Po lanczu idziemy na plażową siestę. Kładziemy sie w cieniu rosnących tuż przy morzu tamaryszków.

Na plaży kreci się trochę ludzi, ale jest spokojnie. Jak przyjemnie patrzeć na kipiącą zieleń wzgórz i przycupnięte na nich domki w otoczeniu kwiatów, no i na te wysepki tonące w lazurach. Potem długa, długa kąpiel i czas wracac do hotelu.

Rano, w czasie śniadania Jannis poinformował nas, że dziś odbędzie się  " Wieczór Grecki ", więc musimy się zbierać, by na niego zdążyć....

Mariola

Plumeria
Obrazek użytkownika Plumeria
Offline
Ostatnio: 2 lata 4 miesiące temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Ale urocz ta mieścinka, bardzo mi się podoba. 

Mi ślinka poleciała jak zobaczyłam Twoją sałatkę grecką...

janjus
Obrazek użytkownika janjus
Offline
Ostatnio: 2 lata 4 miesiące temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Apisku ,

  Troche czasu znajduję i zaczyna mi jednak brakowac cierpliwości i zaglądam tu by nacieszyć duszę.

A jest czym.Smile

Żeglarstwo – najdroższy sposób najmniej wygodnego spędzania czasu.

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 7 miesięcy 1 tydzień temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Janusz, dzięki - to się jeszcze pociąąąąągnie....

Plumeria, mi to miejsce bardzo przypadło do gustu. Jakiś spokój z niego emanował, te nieliczne domeczki przyczepione do góry..... Teraz, jak pisałam o tej miejscowości , żałuję, że nie wpadliśmy na pomysł, żeby pojechać jak najwyżej się da, do najwyższego domku - i stamtąd popatrzeć na okolicę. Myślę, że widoczek byłby bombowy!

Jak tam poszukiwania?

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 7 miesięcy 1 tydzień temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Gdy wracamy do hotelu od razu uderza w nozdrza apetyczny zapach grilowanego mięska. Okazuje się, że przygotowania do  Wieczoru Greckiego idą pełną parą. W pobliżu basemu rozstawione są ogromne grile. przy których uwija się cały personel kuchenny pod dyrekcją Jannisa.

Przyda nam się chwila wytchnienia w chłodnym pokoju.

O godzinie ósmej - początek imprezy. Już z daleka słychać greckie melodyjki ( o dziwo!!!!!! ), nawet chłopcy z MDM założyli na dzisiejszą kolację T-shirty.

Pachnie smakowicie, trzeba spróbować....

Każdy dostaje ( czy chce czy nie chce ) potężną porcję grilowanego mięsiwa. Czego tu nie ma???? Jagnięcina, wieprzowe szaszłyki, udka kurczaka, wątróbki, miejscowe kiełbaski. Niesposób to wszystko zjeść, tym bardziej, że wcale nie jesteśmy głodni po dzisiejszym lanczu. No, ale próbujemy kolejnych potraw, bo oprócz mięsa jest dużo tradycyjnych przekąsek i warzyw.

Naprawde kuchnia się postarała! Nie żałujemy sobie też wina, degustujemy i białe i różowe i czerwone. Trzeba nadrobić trzy dni o suchym pysku - kiedy to mogliśmy pić tylko do kolacji....

Jak już towarzystwo się posiliło i napiło rozpoczęły się przy basenie występy. Choć własciwie trudno nazwać występami kilka tańców wykonanych przez dwie panienki w strojach ludowych. Na koniec panienki próbowały rozruszać publiczność, ale raczej ta ostatnia była dość oporna.

No, ale Wieczór Grecki się odbył....

Dzisiaj kolejny, czwarty i ostatni, dzień zwiedzania. Dokąd na koniec pojedziemy??? Podejmujemy wyjątkowo zgodną decyzję: góry i zachodnie wybrzeże. A oto konkretny plan.

Pewien odcinek zachodniego wybrzeża mamy jeszcze do zobaczenia, chcemy zjeść lancz w naszym miejscu numer 1, czyli nad zatoką Kampi, no i powłóczyć sie bez celu i pośpiechu po górskich wioskach i dolinkach.

A zatem przecinamy wyspę ze wschodu na zachód. Jedziemy głównymi drogami, by mieć jak najwięcej czasu na górskie pustkowia, senne wioseczki, nadmorskie klify i zatoczki - bo takie miejsca lubimy najbardziej.

Dopiero wjeżdżając w pasmo górskie Megano Vouno porzucamy szosę i mało uczęszczaną dróżką pniemy się w góry. Otacza nas piniowy las, rozpoczyna się koncert cykad. Za każdym zakrętem inne krajobrazy. Tu też niestety widujemy spore obszary wypalonego niegdyś lasu. Od czasu do czasu pomiędzy górami przebłyskuje błękitne morze.

Zajeżdżamy do cichych, jakby wymarłych napotykanych po drodze wiosek. Nazw nie pamiętam dość skomplikowane, ale w sumie było ich z pięć, sześć.

Nie mam pojęcia, gdzie sie podziewają mieszkańcy. Jeszcze za wcześnie na sjestę, a w pobliżu nie ma żadnych pól, na których mogliby pracować. A może większość z nich związana jest sezonowo z branżą turystyczną, by przez te kilka miesięcy zarobić na całoroczne utrzymanie? Jak wielu ludzi potrzeba przecież do obsługi ruchu turystycznego?  Moje przypuszczenia mogą być prawdziwe, bo nieliczne osoby, które widzimy, to starsze kobiety krzątające się na podwórkach swych domostw lub staruszkowie siedzący w kafejkach, bądź sprzedający na prowizorycznie skleconych straganach własne produkty, takie jak: oliwa, miód, domowe wino.

Wioski są podobne do siebie. W każdej jest kościół z oddzielną dzwonnicą, w większości nowe domy, rzadko widuje się te piekne stare kamienne chaty, w których jeszcze ktoś mieszka.. Zdarzają się, owszem, takie które uciepiały w czasie trzęsienia ziemi i wprawdzie do końca się nie rozsypały, lecz nikt nie jest zainteresowany ich odbudowaniem. Myślę, że ich rekonstrukcja drożej by kosztowała niż wybodowanie nowego domu od podstaw. Coś o tym wiem, bo sama mieszkam w starym domu, który przez wiele lat doprowadzałam do stanu początkowego sprzed ponad stu lat.

Tym bardziej żal mi patrzeć, jak niszczeją takie zabytkowe budyneczki . Spacerujemy po uśpoinych uliczkach, zaglądamy w podwórka.. W donicach stoją kwiaty i zioła, w ogródkach dojrzewają brzoskwinie, po scianach domów pnie się winorośl z dojrzałymi już owocami. Wspaniała atmosfera....

Robi się gorąco, a zatem kierunek - nad morze.

Najpierw udajemy się do nadmorskiej miejscowosci Porto Roxa, ale za bardzo nam się tam nie podoba - zbyt trudne zejście po skałach do morza, jakoś łyso, kamieniście.

Drugie podejście to - Porto Limnionas i tu już jest super. Głęboko w dole widzimy wąski fiordzik wrzynający się w góry. Zjazd do tej zatoczki jest bardzo stromy i kręty. Na niedużym parkingu brak już miejsc, więc samochody ustawiają się wzdłuż wąskiej drogi tak, że te nadjeżdżające wymijają je dosłownie na centymetry. A tuż obok głęboka przepaść - brrrrr.

Nie ma tu nawet malutkiej plaży, jak to było w Porto Vromi. Łóżka do opalania ustawione są na tarasach wyciętych w skałach opadających stromo do zatoki. Schodzimy wąską kamienistą dróżką do niewielkiej skalnej platformy - jedynego miejsca, z którego można się dostać do morza. Na tej naturalnej platformie - ślisko jak diabli, trzeba uważać. Widzimy kilka osób z pokiereszowanymi łokciami lub kolanami. Mogliby chociaż jakąś drabinkę do schodzenia i wychodzenia z wody zrobić.

Ale tak w ogóle to jest tu fantastucznie. Kąpiel w krystalicznie czystej wodzie obłędna, nie chce się wychodzić.....  Jest też grota, do której mozna wpłynąć. Siedzimy jeszcze długo i podziwiamy widoki.

Jest też fajna tawerna, w której można coś zjeść lub napić się, a roztacza sie z niej panorama, że hej...

Mariola

Strony

Wyszukaj w trip4cheap