Jesteś tutaj
Jesteś tutaj
" Jest taki kraj na południu
gdzie wyspy toną w błękitach
gdzie Bóg zapomniał o grudniu
gdzie cykady grają do świtu.....".
Nie wiem, kto napisał te słowa, ale bardzo mi się podobają, a zatem wykorzystuję je jako motto mojej relacji z pobytu na wyspach Morza Jońskiego.
A tak w skrócie: dlaczego warto tam jechać, bo.....
- lazurki biją po oczach nie gorzej niż na Karaibach, Malediwach czy Seszelach
- przynajmniej w miesiącach letnich jest murowana pogoda i cieplutkie, czyste morze
- można się delektować pyszną grecką kuchnią, wspaniałymi owocami i warzywami
- jest mnóstwo klimatycznych - stosunkowo niedrogich - tawern i knajpek
- są mocno zróżnicowane plaże: i piaszczyste zatłoczone w kurortach i kameralne żwirkowo - kamieniste w małych, cichych zatoczkach
- wyspy są naprawdę zielone, nawet w środku gorącego lata - nie tak jak inne greckie wysepki na których byłam (Kreta, Rodos, Santorini), gdzie o tej porze roku jest już mało naturalnej zieleni
- są tu niezwykle urozmaicone krajobrazy od wysokich białych klifów na zachodzie wysp, poprzez malownicze góry w centrum, małe wioski przycupnięte w dolinach, , poprzez gaje oliwne, strzeliste cyprysy, skończywszy na nizinnych terenach na wschodnich i południowych wybrzeżach, gdzie ulokowały się miejscowości wypoczynkowe
- jest też lokalne wino, może niezbyt wysokich lotów, ale pite w klimatycznych tawernach do pysznego jedzonka - smakuje wyśmienicie
- zewsząd rozlega sięnastrojowa grecka muzyka wygrywana na tradycyjnych instrumentach typu bouzuki
- z poszczególnych wysp mozna robić wyprawy na sasiednie wysepki, gdyż jest dobrze rozwinieta sieć połączeń promowych oraz mnóstwo agencji turystycznych oferujących różne wycieczki stateczkami i motorówkami
- spotkać tu można wyjątkowo życzliwych, beziteresownych mieszkańców sympatycznie odnoszących się do turystów
- jeśli ktoś chce rzeczywiście odpocząć na łonie pięknej przyrody, popływać w krystalicznie czystych lazurkach, spróbować smacznej, nierzadko domowej kuchni, nacieszyć oczy niesamowitymi krajobrazami - będzie zadowolony. Gorzej będą mieć wielbiciele życia nocnego - które oprócz zyjącego 24 godziny na dobę hałaśliwego Laganas - jest raczej szczątkowe
Mariola
Apisku...jupiiii....dotarłaś
...oby mi się chciało,tak jak mi się nie chce...
jak ja lubię te tytuły "... dlaczego warto tam jechać"
Czekam cierpliwie
Żeglarstwo – najdroższy sposób najmniej wygodnego spędzania czasu.
ooo ale super z tego co pamiętam,to apisek łączyła Kefalonię z Lefkadą
Dziękuję za zainteresowanie.Niestety nie mogę na razie wstawić zdjęć, ale mam nadzieję, że wkrótce moje "siły techniczne" się zmobilizują Karsiss, byłam na Zakynthos i na Kefalonii z jednodniowym wypadem na Ithakę. A teraz kontynuuję ..... Uwielbiam wyspy i wysepki. Tak że i tym razem planując letni wypoczynek brałam je oczywiście pod uwagę. No i padło na niezbyt odległe wyspy Morza Jońskiego.... Nasi znajomi z Anglii upodobali sobie te wysepki - Korfu, Zakynthos, Kefalonię, Lefkadę i Ithakę do tego stopnia, że jeżdżą wyłącznie tam już od kilkunastu lat. A ponieważ już kiedyś byliśmy na Korfu w przepięknej Paleokastricy, która przypadła nam bardzo do serca - decyzja była szybka. Jedziemy na Kefalonię, gdyż to miejsce najbardziej nam polecano. Niestety wybranie się tam z Polski na własną rękę nie jest najłatwiejsze....W Anglii z wielu miast są bezpośrednie tanie loty na Kefalonię, a od nas z Gdańska trzeba by lecieć przez Londyn. No i mąż się "postawił" ( bo on bardzo dużo lata służbowo) że przynajmniej na urlop chce lecieć bez żadnych przesiadek, oczekiwań na samolot na lotniskach tranzytowych i tp przyjemności. I co tu robić, jak się chłop uparł??? Pozostaje skorzystanie z usług BP. Tak się akurat dobrze złożyło, że BP Grecos lata w tym sezonie z Gdańska na Zakynthos, a w dodatku jest możliwość wykupienia opcji jeden tydzień na Z, a drugi na Kefalonii. My wprawdzie wolelibyśmy dwa tygodnie na K, ale cóż...mówi się trudno. Dobra i taka wersja...
. Jeżdżąc do Grecji zawsze wybieramy małe rodzinne pensjonaty z samymi śniadaniami, by móc być niezależnym czasowo, no i nacieszyć się pysznym jedzeniem w tawernach. Niestety w ofercie Grecosa są prawie wyłącznie hotele z ALL. Uważam to za kompletne nieporozumienie. Oczywiście w Kenii czy na Sri Lance to zdaje doskonale egzamin, ale w takiej Grecji?????? No, ale jest, jak jest. Decydujemy się na hotelik Sunny Garden w Tsilivi na wschodnim wybrzeżu Z - niestety z All. Drugi tydzień spędzimy na Kefalonii w hotelu Tara Beach w miejscowości Skala na południowym - wschodzie wyspy. Na szczęście tym razem tylko ze śniadaniami. I stąd zamierzamy odbyć jednodniowy rejs na Ithakę.
Mariola
Nadchodzi w końcu dzień wyjazdu. Samolot startuje punktualnie i po niespełna trzech godzinach lotu siadamy na wyspie Zakynthos. Słońce chyli się już ku zachodowi, gdy ładujemy się do małego busika, który po 20 minutach jazdy dowozi nas do Tsilivi, a konkretnie do hotelu Sunny Garden.
Jest to skromny, kameralny rodzinny hotelik składający się z czterech jednopiętrowych budyneczków rozrzuconych w niezbyt okazałym ogrodzie. W sumie są tu 33 pokoje, spory czysty basen oraz niezbyt stylowa odkryta jadłodajnia z barkiem. Na terenie jest nawet mała kapliczka - jakby ktoś mocno nagrzeszył, to sę nie musi daleko fatygować....Pokoje są nieduże i takież łazienki, jest jeszcze aneks kuchenny oraz umeblowany spory taras. Wyposażenie pokoju dość spartańskie, ale jest lodówka i klima - a to ważne w tym klimacie. Dużym plusem jest to, że wszędzie, zarówno w pokojach, jak i w stołówce oraz na całym terenie - jest bardzo czysto. Zjadamy kolację - bez fajerwerków, ale dość smaczna - i rozpoczynamy zwiedzanie okolicy..... W międzyczasie zrobiło się ciemno i niewiele widać, ale plażę odnajdujemy. Jest długa, piaszczysta, brodzimy w cieplutkim morzu. Ponieważ nasz hotel jest na przedmieściach Tsilivi jest tu cicho i spokojnie. W dali widać jednak liczne światła, dochodzą też dźwięki muzyki - tam znajduje się serce kurortu z licznymi hotelami, tawernami i sklepami. Ale dzisiaj już nam się nie chce tam iść. Wolimy przysiąść na plażowych leżakach, słuchać cichego szumu fal, wdychać zapach morskiej wody i patrzeć na migające w dali światełka Peloponezu.
Mariola
Apiskuciesze się że jesteś i juz sie nie mogę doczekać dalszych zdjęc i opowieści, bo chyba te wyspy w Grecji mi najbardziej się podobają i jak kiedyś się zdecyduję to właśnie tam, więc tym bardziej wyczekuje Twoich wrażen
Apisku....Ciebie czytać....to miód dla oczu,spokój dla duszy a dla wyobrażni.........idealne pole dla popisu - Ciebie kiedyś trzeba koniecznie "zbałamucić",abyś wszystkie swoje opisy wojazowe w formie książki wydała
...oby mi się chciało,tak jak mi się nie chce...
Bepi, jak dla mnie też one są najładniejsze, głównie przez tą bogatą roślinność. Wieczorem wrzucę fotki, a teraz jeszcze popiszę..... Następnego dnia budzą nas pierwsze promienie słoneczne. Naszym rytuałem są poranne kąpiele w morzu. Jest cicho, zaledwie parę osób na plaży. Woda ciepła, z chęcią się w niej zanurzamy.
Idziemy na śniadanie. Kolejna pozytywna niespodzianka! Jak na greckie warunki i niedrogi 3 gwiazdkowy hotelik - wybór jedzenia jest całkiem spory. Są jajka na twardo lub sadzone, szynka, żółty ser, pomidory, ogórki, feta. Na ciepło fasolka, pieczone pomidory, jakieś zapiekanki z makaronem, kiełbaski. kilka rodzajów płatków, bagietki, chleb tostowy i francuskie tosty. Jakieś suche ciastka i babka, owoce - arbuz, melon, dwa rodzaje niezbyt dobrych soków, kawa, mleko, woda mineralna. Najbardziej mnie jednak cieszy gęsty jogurt z miodem, własnoręcznie przygotowana grecka sałatka i lukamedes - czyli mało słodkie ni to racuchy ni to pączki drożdżowe. Po śniadaniu idziemy do centrum załatwić wypożyczenie samochodu. Gdy przed wyjazdem mejlowaliśmy do wypożyczalni, z czterech czy pięciu otrzymaliśmy odpowiedź, że nie mają już dostępnych aut. Mam nadzieję, że teraz coś załatwimy, tym bardziej, że mamy poleconą wypożyczalnię, do której Jannis - menedżer hotelu dzwonił w naszej sprawie. No i faktycznie znajdują nam jakieś auto na cztery dni od poniedziałku, a dziś jest sobota - może być.... Kręcimy się trochę po kurorcie. Spory ruch w sklepikach, knajpkach - niektórzy jedzą dopiero śniadanie.. Ale główna fala ludzka płynie wąskimi uliczkami w dół ku plaży. Tsilivi leży w zatoce pomiędzy dwoma malowniczymi klifami. Plaża jest mniej więcej 3-4 kilometrowej długości na ogół piaszczysta, ale bliżej centrum pojawia się trochę kamieni. W większości zastawiona parasolami i łóżkami do opalania - ale niezbyt gęsto. Taki komplet kosztuje 5 E na cały dzień. Do centrum szliśmy uliczką wśród hotelików, willi i pensjonatów, nie ma tu na szczęście dużych betonowych piętrowych hoteli.
Uliczki toną w zieleni i kwiatach.. Jednak w samym centrum zabudowa jest zbyt ciasna jak na mój gust. Wracamy plażą, morze cudowne, przezroczyste, ciepłe. Długo jest płytko, więc to dobre miejsce na wakacje z dziećmi. Po morzu pływa trochę sprzętu zmotoryzowanego, czyniąc nieco hałasu, ale można wytrzymać. Przy klifie ograniczającym z jednej strony zatokę znajduje się nieduży porcik. Z drugiej strony zatoki na wysokim wzgórzu, tuż nad morzem, wznosi się bardzo fajny hotel Balcony z przepięknym widokiem na całą okolice i dalekie góry. Przy naszym hotelu plaża jest luźniejsza, są odcinki niezastawione płatnymi leżakami. Na zapleczu jest kilka knajpek, barów i tawern. Można się zatem czegoś napić lub przekąsić. Wracamy do hotelu na lancz. Jak ALL to trzeba korzystać, no nie??? Jedzenie przeciętne, ale jest z czego wybrać. Nie jest to jednak ta prawdziwa grecka kuchnia, która mi się marzy.....
Mariola
Daga, dzięki, miód dla oczu to dopiero - mam nadzieje - będzie jak fotki wrzucę
Mariola