--------------------

____________________

 

 

 



Hongkong - dlaczego warto tam jechać?

286 posts / 0 nowych
Ostatni wpis
Strony
KIWI
Obrazek użytkownika KIWI
Offline
Ostatnio: 8 lat 8 miesięcy temu
Rejestracja: 05 wrz 2013

Panorama faktycznie świetna z tyloma drapaczami u dołu Smile

- Kocham ptaszki i podróże, te małe i duże ...

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 7 miesięcy 2 tygodnie temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Kiwi, to jedna z najpiękniejszych panoram, jakie w życiu widziałam.....

Za ruchomym chodnikiem zmienia się charakter miasta. Domy są starsze, niższe, zabudowa nieregularna, uliczki wąskie, sklepiki skromne – dla innej klienteli...

 

W okolicy wszystkie boczne uliczki obstawione są straganami z dobrem wszelakim, przy czym przeważa żywność. Wszystkie owoce, warzywa, mięsa i ryby wyglądają bardzo świeżo. Kózce – a może to baranek - chyba dopiero co gardło poderżnęli, bo jeszcze z niej krew spływa.....

Oj, starczy już tych dalekowschodnich widoczków, chcę do cywilizacji!!!!!

Wsiadam w piętrowy tramwaj ding dong i jadę kilka przystanków w kierunku tych szklanych wysokościowców. Gdy wysiadam, nie mogę uwierzyć własnym oczom, jak przez te parę minut zmieniło się miasto.

Wokół lśniące fasady banków i międzynarodowych instytucji finansowych, znane nazwy korporacji, luksusowe sklepy i galerie handlowe.

Drogie hotele, a w nich restauracje i kawiarnie w zachodnim stylu.

Na ulicy też tłoczno, ale inaczej....

Otacza mnie elegancki tłumek składający się z płci obojga.

Dziewczyny i nieco bardziej leciwe panie z nienagannym makijażem i fryzurą, suną ulicami w obłokach dobrych perfum, ubrane w markowe kostiumiki i wysokie szpile. Obok nich śpieszą panowie w garniturach z laptopami, tabletami i tym podobnymi nowinkami w garści. Łapią świeży oddech po kilku godzinach spędzonych w klimatyzowanych klatkach....

Wszyscy się śpieszą na lunch, by zdążyć przed innymi zająć stolik.

Tu właśnie znajduje się jedno z największych na świecie skupisk bankowo – biznesowo – finansowych. Tu pracują ekspaci, czyli cudzoziemscy specjaliści wysokiej klasy głównie z USA, Australii czy Europy Zachodniej, którzy zdecydowali się tu robić karierę.

I rzeczywiście jak ktoś jest zdolny i pracowity łatwo tu zajść wysoko. Ja znam tylko mały wycinek tutejszego świata naukowców , więc trudno mi się wypowiadać o innych środowiskach. Tym niemniej w nauce są tu nieprawdopodobne możliwości. Wspaniale wyposażone laboratoria, dostęp do literatury fachowej, wyjazdy do wiodących uniwersytetów światowych, udział w konferencjach.

Na te sprawy nie brakuje tu pieniędzy, a i zarobki naukowców też nie są nawet porównywalne z zachodnioeuropejskimi – nie mówiąc o naszych.

No ale wracamy do ulic centrum. Po kilku kwadransach ulice pustoszeją, urzędnicy wracają do swych biurek, a ja muszę wracać do hotelu.

Trasa powrotna szybko mija. Łapię prom Star Ferry z Centralu do Tsin Sha Tsui, a potem czekam chwilkę na hotelowy shuttle pod najsłynniejszym hotelem Peninsula.

I już chwilę później jestem w pokoju.

Mogę trochę odpocząć, ale niezbyt długo....

Dziś wieczorem mąż ma wykład na politechnice, a potem dziekan zaprasza na kolację. Muszę iść również na ten wykład, bo potem trudno byłoby się spotkać. Nie wiadomo gdzie się odbędzie, ani jak długo będzie trwał.

Po wykładzie idziemy większą grupką do studenckiej stołówki. Mają tu na zapleczu bardziej reprezentacyjną salkę przeznaczoną do tego typu spotkań.

Stół oczywiście okrągły – takie tu dominują – żeby się te kręciołki, na których ustawiają półmiski , zmieściły.

Wyżerka potężna, choć stereotypowa. Ryże, makarony, ryba, jakieś kulki z czymś tam???,dużo potraw z grzybami. Bardzo mi te ichnie grzybki smakują, a u nich są ogromnie popularne. Jest i gęś, jak pan dziekan dumnie anonsuje. Cieszę się na nią, bo lubię te ptaszki , a rzadko je jadam. No i czytałam, że tu są często podawane i wspaniale przyrządzane, bo mają taką rumianą, chrupiącą skórkę.

Tylko gdzie ta gęś, na kręciołku jakoś jej nie widzę. Ale nie podaruję, pytam o nią. No to mi podają półmisek z czymś faktycznie brązowym, apetycznie wyglądającym. I już mam to coś na talerzu. Trochę niedowidzę w tym nastrojowym półmroku.....ale to dziwnie wygląda. Przypatruję się podejrzliwie, a usłużny sąsiad wyjaśnia, że to super delikates w postaci łapki gęsiej. O rany!!!!! teraz to mi się zrobiło głupio, że się na tę gęś połakomiłam. A nich się gniewają, nie tknę tej nieszczęsnej łapki z płetwami między paluszkami i pazurkami, co po ziemi tuptała!!!!

Próbuję za to jajeczek kolorowych, w marmurkowy rzucik. Sąsiad – widać biegły w sztuce kulinarnej, ale o imieniu nie do wymówienia – objaśnia, że jajko trzeba gotować 3 godziny w sosie sojowym i zielonej herbacie z dodatkiem jeszcze czegoś, by uzyskać ten wybitny aromat. Jajko, jak jajko słonawo – słodkawe....ale zjadliwe.

Na deser owoce. Ale kolacyjka smakowita, gdyby nie te łapki....

Mariola

KIWI
Obrazek użytkownika KIWI
Offline
Ostatnio: 8 lat 8 miesięcy temu
Rejestracja: 05 wrz 2013

,, Przypatruję się podejrzliwie, a usłużny sąsiad wyjaśnia, że to super delikates w postaci łapki gęsiej. O rany!!!!! teraz to mi się zrobiło głupio, że się na tę gęś połakomiłam. A nich się gniewają, nie tknę tej nieszczęsnej łapki z płetwami między paluszkami i pazurkami, co po ziemi tuptała!!!!"

Apisku ....Shok strach się bać w tamtejszych restauracjach Crazy

- Kocham ptaszki i podróże, te małe i duże ...

Makono
Obrazek użytkownika Makono
Offline
Ostatnio: 3 lata 8 miesięcy temu
Rejestracja: 11 gru 2013

Piękna panorama i jak zielono Smile

Bez podróży się duszę....
http://kolekcjonujacchwile.blogspot.com/

olla123
Obrazek użytkownika olla123
Offline
Ostatnio: 1 rok 11 miesięcy temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

"Tylko gdzie ta gęś, na kręciołku jakoś jej nie widzę. Ale nie podaruję, pytam o nią. No to mi podają półmisek z czymś faktycznie brązowym, apetycznie wyglądającym. I już mam to coś na talerzu. Trochę niedowidzę w tym nastrojowym półmroku.....ale to dziwnie wygląda. Przypatruję się podejrzliwie, a usłużny sąsiad wyjaśnia, że to super delikates w postaci łapki gęsiej. O rany!!!!! teraz to mi się zrobiło głupio, że się na tę gęś połakomiłam. A nich się gniewają, nie tknę tej nieszczęsnej łapki z płetwami między paluszkami i pazurkami, co po ziemi tuptała!!!!"

Apisku moglabys prosze tak z pol swiata objechac albo i caly, i ciagle tak opisywac? Jakbys mogla to ja bym byla Ci wdzieczna bardzo Biggrin bede sobie tak siedziec i czytac ....

KIWI
Obrazek użytkownika KIWI
Offline
Ostatnio: 8 lat 8 miesięcy temu
Rejestracja: 05 wrz 2013

I jak w obliczu takiej gąski fason dyplomatyczny zachować ROFL

- Kocham ptaszki i podróże, te małe i duże ...

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 7 miesięcy 2 tygodnie temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Kiwi, Makono - dzięki. Fakt, że tam nigdy nie wiadomo co się je. Opowiadano mi, że od zawsze było tam mnóstwo mieszkańców, okresowo bywał wielki głód, a zatem jedzono wszystko, co nie jest trujące. Jakoś nigdy w czasie pobytu nie mieliśmy problemów żołądkowych, choć nie zawsze, to co jedliśmy było smaczne i ładnie wyglądało. Chyba jednak przez wieki mieli czas doświadczyć na własnej skórze, co się nadaje do jedzenia, a co nie....

Jeszcze mi się przypomniało , że precyzyjnie wypreparowanych skrzeli rybnych też nie zdegustowałam, ale tego nawet mąż nie ruszył....

Olla, uwielbiam podróże i zwiedziłam już kawałek świata. Nie wiem, czy znasz moje poprzednie relacje, jest ich kilka. Na tym forum pisałam o Bali, Maderze i Wyspach Jońskich, a na starym też jest trochę.... dzięki za miłe słowa.

Mariola

olla123
Obrazek użytkownika olla123
Offline
Ostatnio: 1 rok 11 miesięcy temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Znam Apisku, znam i ze starego forum Biggrin Masz bardzo "lekkie pioro", cos co bardzo lubie Biggrin i zazdroszcze ...

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 7 miesięcy 2 tygodnie temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Kolejny dzień przed nami. Dzisiaj mąż też ma wykład, ale na City University of HK. Nie zna tam nikogo, więc jedziemy trochę w ciemno. Ale jedzie z nami nasz profesor, bo po wykładzie zabiera nas do miejscowości Sai Kung na Nowych Terytoriach.

Przemierzamy cały Kowloon z południa na północ. Na szczęście jest już po porannych godzinach szczytu i jakoś posuwamy się do przodu. Wspaniałe drogi, estakady, zjazdy, wielopoziomowe skrzyżowania. O kurczę, ile lat my jesteśmy do tyłu w stosunku do nich?????

Przejeżdżamy też tunelami wykutymi w skalistych górach, tutaj są bramki i trzeba płacić za przejazd.

City University jest nowocześniejszy niż politechnika, która liczy sobie 76 lat.

Zajmuje duży teren u podnóża gór.

Znów muszę wysłuchać wykładu, a potem wspólny lunch. Po wykładzie wywiązuje się żywa dyskusja.

A ja wściekła, że coraz bardziej skraca się nasz czas, który spędzimy w okolicach Sai Kung. No, ale nie mogę mieć pretensji i robić fochów.....

Po wykładzie podchodzi do nas dwójka studentów z Polski, którzy są tutaj na studium doktoranckim, w ramach wymiany międzynarodowej. Mąż dyskutuje z pracownikami uniwersytetu, a ja z chęcią rozmawiam z rodakami. Są już tutaj prawie dwa lata, a będą jeszcze przez rok. Mają fajne spostrzeżenia odnośnie życia w HK, różnic kulturowych, stosunków na uczelni. Potwierdzają moje bardzo powierzchowne opinie, że ludzie są tutaj dość sztywni, nieprzystępni, mało bezpośredni, dopóki bliżej nie poznają człowieka. Każde z nich mieszka w akademiku we wspólnym pokoju, chłopak z Chińczykim, dziewczyna z Chinką.

Po przyjeździe byli przerażeni – zero kontaktu ze współlokatorami, pomimo ich usilnych prób zaprzyjaźnienia się. Jakby tutejszych kompletnie nie interesowali inni, prawie w ogóle nie odzywali się, albo odpowiadali mono sylabami na pytania. Potem stosunki poprawiły się, ale o głębokiej przyjaźni, czy szczerych rozmowach nie ma mowy.

Od dziecka są przyzwyczajeni, że każdy musi zadbać o siebie, inni są konkurencją i zdobyte informacje mogą wykorzystać przeciwko nim. Straszna rywalizacja....Nie ma też zwyczaju zapraszania do domu. Może dlatego, że mieszkania z reguły są bardzo małe.

W czasie pracy nie rozmawia się również z kolegami z pokoju. Tu się przychodzi pracować, a nie na pogaduszki. Do domu się nie wychodzi, póki szef nie wyjdzie...bo przecież w każdej chwili może się być potrzebnym.

Takie różne – obce nam zwyczaje.

W końcu idziemy na lunch. Już jestem cała nerwowa, że nie zdążymy zrealizować w pełni moich planów. Nawet nie mam specjalnego apetytu, byle prędzej się stąd wydostać.

W końcu lunch zjedzony i możemy jechać......

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 7 miesięcy 2 tygodnie temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

No to w drogę....

Autostrada pnie się w górę, są jeszcze blokowiska, ale ich miejsce wkrótce zajmie dżungla. Bramka, trzeba wnieść opłatę i dłuuuuuugi przejazd tunelem.

Wypadamy już na Nowych Terytoriach – to ziemie zdobyte przez Brytyjczyków pod koniec 19 wieku, a zatem pół wieku później niż okolice HK – dlatego w nazwie jest „ Nowe „.

Tu już jest zupełnie inny świat, choć od czasu do czasu są zjazdy z autostrady prowadzące do zwartych skupisk wysokościowców, to jednak przeważa zieleń. To właśnie tu – w bujnym podzwrotnikowym lesie znajduje się kilka rezerwatów przyrody, tzw Country Parks oraz wiele szlaków turystycznych prowadzących przez dzikie niezamieszkałe tereny.

Miejscami skaliste zbocza porośnięte pnączami dochodzą do samej szosy.

W pewnym momencie odwracam się do tyłu i widzę poszarpane skaliste szczyty gór o wysokości ponad 900 metrów, pod którymi przed chwilą przejechaliśmy wykutym tunelem.

Co chwilkę wpadamy w szklane tunele, no to pytam profesora po co też one są????

Odpowiedź oczywista, bo w pobliżu autostrady stoi kilka domów. Ale po co od razu tunele, zamiast ekranów akustycznych – jak na całym świecie???? A po to, żeby lepiej wygłuszyć i nie zanieczyszczać spalinami powietrza....bo w tunelach są jakieś wyciągi i filtry....No, no, fanaberie jakieś, czy co????

I tak sobie jedziemy pomiędzy tymi górami i dolinami z 40 kilometrów, dyskutując na różne tematy. Profesor Z (imię trudne do napisania i wymówienia ) wskazuje na jadący przed nami samochód, a właściwie na jego tablicę rejestracyjną. Same ósemki!!!!!!! No i co z tego? Okazuje się, że Chińczycy bardzo dużą wagę przywiązują do liczb. Właśnie ósemka jest najszczęśliwsza, bo po chińsku osiem to „baat”, a zatem wymowa podobna jest do „faat” czyli słowa pomyślność. I dlatego każdy chce tę cyfrę mieć w numerze telefonu lub na tablicy rejestracyjnej. Podobno taka tablica z czterema ósemkami na aukcji może kosztować kupę forsy, nierzadko drożej niż luksusowy samochód. Z tym, że tę samą tablicę ma się do końca życia, jak się już raz zainwestuje.

Wróżbici określają dla człowieka szczęśliwe cyfry i daty, i właśnie wtedy trzeba wziąć ślub, założyć biznes czy zmienić mieszkanie.

Ciekawe jest również to, że przechodząc na emeryturę – na ogół w wieku 60 lat zarówno kobiety, jak i mężczyźni – otrzymuje się od razu jednorazowo zgromadzone przez wszystkie lata pieniądze z funduszu emerytalnego. Nierzadko są to ogromne kwoty!!!! Każdy może z tą forsą zrobić co chce, jeden zainwestuje mądrze, a inny przegra w kasynie lub obstawiając konie, co jest tu ulubioną rozrywką. Ale potem nie ma zmiłuj, państwo już nie pomoże. No i nie trzeba utrzymywać tej całej rzeszy urzędasów wyliczających co miesiąc emeryturki, przelewających na konto czy rewaloryzujących je....

Mariola

Strony

Wyszukaj w trip4cheap