--------------------

____________________

 

 

 



Irlandia

411 posts / 0 nowych
Ostatni wpis
Strony
Nel
Obrazek użytkownika Nel
Offline
Ostatnio: 17 godzin 33 minuty temu
admin
Rejestracja: 04 wrz 2013

Piękne bawełniane pola Preved

Nie miałam pojęcia ,że rosnie w Irlandii.. jakoś mi to klimatycznie zupełnie nie pasowało . Więc niespodzianka ..

No trip no life

ssstu-6
Obrazek użytkownika ssstu-6
Offline
Ostatnio: 16 godzin 33 minuty temu
Rejestracja: 31 maj 2016

...Nel,tak "po prawdzie" to roślina którą nazwliśmy "bawełną" to...wełnianka. Ponoć nie ma nic wspólnego z ..."produktem do wyrobu tkanin" . Ale...nam się bardzo kojarzyła właśnie z bawełną. Na marginesie,nigdy nie widziałem oryginału na żywo ; ))

Ostatnie majowe obrazki to to fotki ze spaceru brzegami River Barrow. Było juz sporo powiedziane o tej rzece i zapewne bedzie jeszcze nie jedno więc teraz tylko fotki," no comments"...

to i tyle z maja 2020,czas na czerwiec...

...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav

ssstu-6
Obrazek użytkownika ssstu-6
Offline
Ostatnio: 16 godzin 33 minuty temu
Rejestracja: 31 maj 2016

...Na przykładzie tegorocznego czerwca fajnie widać "różnorodność pogodową" w czasie irlandzkiego lata. Pierwsza wycieczka w pierwszy czerwcowy weekend. Obowiązuja obostrzenia w przemieszczaniu sie "po wyspie" stąd odwiedzamy lokacje jedynie w "naszym" hrabstwie.

Poczatek miesiąca ciepły i słoneczny,podobnie jak koniec maja. Na trasę spaceru wybieram brzeg "Grand Canal" w pobliżu niewielkiego miasteczka Monasterevin. Znamy te tereny ponieważ w owej mieścinie mieszkalismy przez...cztery pierwsze lata w Irlandii...

a to "jezioro" powstałe w miejscu gdzie wydobywano żwir. Woda zalewała wyrobisko tak szybko,że "na dnie" zbiornika pozostała częśc "ciężkiego sprzętu".

teraz już "kanałkowe klimaty"...

dróżka nad kanałem dostepna jest dla pieszych i roweżystów. Inne pojazdy nie mają tu wstepu. Zabroniona jest także "hippika"...

w Maju,jak to "w Maju",wszędzie "gdzieś coś kwitnie". Newt takie drobinki cieszą oko...

z powodu pandemii, brak pływadełek na kanale. Nie ma tez 'ekip sprzatajacych" i kanał zarasta bez przeszkód...

nenufary jeszcze "w pąkach"...

konie nad brzegiem to częsty widok. Nie na darmo Co.kildare nazywane jest "końskim hrabstwem"...

miejscami jest "tak dziko",że trudno uwierzyc iż "zaraz niedaleko" miasta,autostrada i "reszta cywilizacji"...

mamy "koński akcent" na naszym brzegu.Szkapina podeszła do ogrodzenia zapewne w nadziei na "cos smacznego". Niestety,zawiedlismy ją. Mielismy jedynie "wodę". 

Prywatnie Wam powiem,że gdyby nawet "cos sie znalazło" to nie było by smiałka który podał by jedzenie "z reki". Dla nas obojga,konie sa OK...na odległość ; )))

to juz koniec obrazków z pierwszego w tym roku ,czerwcowego wypadu. Zapraszam na kolejny,pod innym nieba kolorem ; )

...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav

ssstu-6
Obrazek użytkownika ssstu-6
Offline
Ostatnio: 16 godzin 33 minuty temu
Rejestracja: 31 maj 2016

Od poprzednio pokazywanego spaceru minął tylko tydzień a aura pokazała ,że w Irlandii najłatwiejszym zadaniem jest...przepowiadanie pogody. Wystarczy powiedzieć,że w danym miesiącu..."będzie wszystko" i z pewnością trafimy z prognozą ; )

Ograniczenia wciąz aktualne. Jedziemy do Emo Park,który jest "na granicy",więc w razie kontroli powinno "być nam darowane" złamanie zakazu opuszczania hrabstwa...

Tym razem chcemy okrążyc park począwszy od strony której nigdy wczesniej nie odwiedzalismy. Mianowicie od "Sekwojowej Aleji". Widok tych "wyniosłych drzew" zawsze robi na nas wrażenie...

w parku pustawo,cóz "takie czasy". Normalnie aleje zapełnione sa spacerowiczami...

na sasiadujacym z parkiem polu,Basia wypatrzyła maki. "Musiały" zostać uwiecznione ; ))

tym razem przydały sie nam stroje..."marcowe". Początek wycieczki absolutnie nie w majowej aurze...

dochodzimy do Pałacu i obchodzimy go "z prawej strony".

Tutaj zaczyna się "część kwiatowa". Rzecz jasna,trzeba "wszystko" uwiecznić...

są także "chaszcze bezkwiatowe" ale na tyle interesujace ,że..."zasługuja na fotkę"...

pojawiają się pierwsze kwiaty rododendronów...

jest ich coraz więcej...

miejscami to juz prawdziwa,rododendronowa "ciżba"...

zataczamy krąg nad brzegiem jeziora...

właśnie od "tej strony",nałące przed pałacem całe połacie białych kwiatów.

Myśleliśmy że to...rumianek.Ale to "tylko" Jastrun. Szkoda,przy rumianku zapach byłby pewnie powalajacy...

Mimo to miejsce spodobało nam sie...

fajnie było i połazić i przysiąść...

no i na koniec raz jeszcze irlandzka pogoda wykazała sie "fantazją". Dosłownie w kilka chwil"wiatr przywiał fale ciepłego powietrza i trzeba było"wyskakiwac z ciuszków" ; ))

tyle z czerwcowego Emo Park.Z pewnościa zawitamy tam jeszcze nie raz. Nawet w tym roku ; )))

...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav

ssstu-6
Obrazek użytkownika ssstu-6
Offline
Ostatnio: 16 godzin 33 minuty temu
Rejestracja: 31 maj 2016

...Niedaleko od Athy,także w Co.Kildare znajduje się posiadłość która wraz z willą w stylu Gregoriańskim nazywana jest "Domem Qwakrów". Tam właśnie udalismy się w czerwcowy weekend...

 

wstęp jest "za free". Można także po spacerku odsapnąć w małej kafejce. Rzecz jasna z "kawociastkiem" w roli głównej ; ) My wpierw "spożylismy słodycz" a potem ruszylismy ogrodowymi alejkami. W czasie pandemii wszystko podawane "w papierku" i bez blichtru...nam to nie przeszkadzało...

obok kafejki,mały sklepik z dobrami typu"organic". Osobiście nie przepadam za "takimi produktami". Nie przemawia do mnie ich "naturalna zdrowość"...

w "normalnych czasach" mozna skorzystac ze stolików wewnątrz knajpki. Teraz dostepne są jedynie te na zewnatrz...

częśc ogrodowa podzielona jest na "kitchen garden" i..."normalny ogród" ; ) A tak naprawdę to obie częsci "zachodzą na siebie"...

zdecydowanie więcej uwagi poświęcalismy kwiatom niż warzywom ; )

czasem odbywało się..."polowanie na motyla"...

całość nie jest zbyt duża tak więc oglądnięcie "wszystkiego" nie zajeło nam więcej niz poł godziny. Teraz przemieścimy sie do częsci ogrodowo -parkowej...

żwirowa dróżka prowadzi w okolice domostwa. Na jej skraju okazałe "trucicielki"...

ścieżka na przemian "w cieniu" i "w słońcu"...

sam dom ,jako "zamieszkały" nie jest udostepniony do zwiedzania. Obchodzimy go "szerokim łukiem"...

miejscami dróżka "oddala się" aby po chwili "podejść" w pobliże budynku...

część łąkową "wyposażono" w "ławostoły" przy których można spocząć. "Skrytość" w wysokich trawach zapewni nam swego rodzaju "odosobnienie" ; )

na przejśćiu tego odcinka kończymy spacer. I "tutaj" także przyjedziemy jeszcze nie raz. "Bliskość miejsca" oraz sielskość skuszą nas z pewnością...

no to..."czerwiec z głowy". W lipcu,udało się "odjechać od domu" ciutek dalej...

...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav

Asia-A
Obrazek użytkownika Asia-A
Online
Ostatnio: 1 godzina 29 minut temu
Rejestracja: 01 wrz 2015

Są moje ulubione naparstnice, nawet w dwóch wersjach kolorystycznych.  A to żółte to co? Może ktoś wie?

Bye Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach! Yes 3

Nel
Obrazek użytkownika Nel
Offline
Ostatnio: 17 godzin 33 minuty temu
admin
Rejestracja: 04 wrz 2013

Może to trytoma ? widziałam ja w wieluwmiejscach w UK 

No trip no life

ssstu-6
Obrazek użytkownika ssstu-6
Offline
Ostatnio: 16 godzin 33 minuty temu
Rejestracja: 31 maj 2016

Lipiec to,jak do tej pory,miesiąc z "najdalszymi wycieczkami" po Irlandii. Wiadomo,pogoda letnia..."niemal",dzień długi a i restrykcje pandemiczne w wydaniu "soft" ; )

Na pierwszy lipcowy weekned wybraliśmy półwysep Dingle. Dystans "od domu" około 300-stu km. Choć półwysep znajduje się blisko miasta Limerick to administracyjnie należy do hrabstwa Kerry. Takim to sposobem Co.Kerry "zawłaszcza sobie" wiekszość atrakcyjnych miejsc w południowo zachodniej części wyspy ; ))

Chcieliśmy przejechać drogę "z domu na plażę" bez postoju ale...skusiła nas "brązowa tablica" (turystyczna) z info ,że dziesięć kilometrów od miejsca gdzie ją (tablicę) postawiono znajduje się..."Glanteenassig Forest". Nie byliśmy tam nigdy wczesniej a do tego "dziesięć kilosów" to nie jest wielka odległość i "strata czasu" będzie niewielka...

Zjeżdzamy z drogi głównej i...od razu robi się "swojsko". Droga zmienia sie w "asfaltową ścieżkę" Po pięciu minutach jazdy zatrzymujemy się "na mijance" aby rozejrzeć się po okolicy...

Przy okazji. Nie ma drugiego tak źle oznakowanego kraju na świecie jak Irlandia ; ) Tablice turystyczne stawia sie "na głównych skrzyżowaniach" i w miejscach...tuż przy danej lokacji!!! Cały odcinek który trzeba przejechać,jedzie się "na nos" ponieważ nie napotkamy żadnej informacji czy wciąz jedziemy właściwą drogą !!!

 Nie inaczej było tym razem. Na mijanych skrzyżowaniach kierowaliśmy się na widziane w oddali wzgórza...

Były,jakże by inaczej,"wszędobylskie włochynie". Na szczęście ,te "prowincjonalne" wykazywały wiekszy lęk przed samochodem ; )

Gdy jesteśmy "poważnie zaniepokojeni" czy aby nie wybraliśmy złej drogi,pojawia sie tablica.

uff, więc jednaK "udało się". Jeszcze tylko kawałek szutrowej drogi i stajemy na parkingu. Jest...pusto i urokliwie. Wręcz banalnie. Płynie rzeczka,góry "pod bokiem" i...całkowity brak ludzi. Ba,nawt "sladów po ludziach" brak. Siadamy na trochę...

Tu zrodził sie dylemat. "Jechać dalej "w głąb gór", prowadziła tam szutrówka. Czy zostawić to do "nastepnego razu",czekały na nas wszak atlantyckie plaże !???

Zwyciężyła "miłość do solanki" : ) Ale ,po powrocie do domu musiałem sprawdzic w necie co nas omineło. Powiem tyle,gdybyśmy wybrali góry, nie ruszylibysmy się stamtąd z pewnością. Na "netowych fotkach" okolica wyglądała bajecznie. Wrócimy tam ..."next time" ; )

Jestesmy z powrotem na głownej drodze wiodocej na półwysep. Przy pierwszej tabliczce "Castlegregory Beach" zjeżdżamy z trasy.Speszno nam do "zapachu oceanu". Plaża jest długa,pusta i pachnie tak jak uwielbiam. W powietrzu "sól i glony",zaryzykuje twierdzenie ,że tylko "zimy Atlantyk" pachnie w ten sposób...

Można by zostać i urzadzić sobie "długi marsz" zanim ocean zakryje ubity piasek ale...to przecież dopiero pierwsza z plaż. Fajna ale przeciez nie najfajniejsza ; )

Zdążylismy już zgłodniec więc rozgladamy się za knajpką. Dostrzegamy,jak to fajnie ujął jeden z forumowiczów,:"człowieka ubijajacego kapustę...głową" ; )))

Decydujemy sie na "lunch" w tym miejscu...

Karczma jest tak samo "stara" na zewnątrz jak i w środku. Małe okienka,"surowe ławostoły" ,ściany porosniete bluszczem. Zamawiamy  kremowa "zupę dnia". Smakowała...domowo ; )

Zaspokoiwszy "pierwszy głod" jestesmy gotowi na dalsza częśc wycieczki. Teraz czas na jedną z największych plaż na półwyspie,mowa o "Ballinknockane Beach". Plaża ta łaczy sie z "Fermoyle Strand" ale to ta pierwsza uznawana jest za "najdłuższa na Dingle". Niemal w połowie,"przecina ją (plażę) ujście małego strumienia. Na tym odcinku wszyscy parkują samochody. Oczywiście jak najbliżej wjazdu aby móc uciec gdy nadejdzie przypływ ; )

po plaży wolno jeździć pojazdami mechanicznymi. Nikt jednak tego nie robi. Wszyscy wolą pospacerować...

Ta plaża to naprawde "kawał piaskownicy". Tak z lewej jak i z prawej strony wspomnianego strumienia. Dla amatorów "spaceru w samotności" miejsce idealne...

Nawet tak fajne miejsce po czasie..."nuży się" Wracamy na drogę wokól pólwyspu. Jedno ze skrzyzowań kusi nas "przełęczą Conor". Nie mieliśmy jak dotąd przyjemności jechać tamtędy. Szybka decyzja,skręcamy w kierunku gór...

CDN...

...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav

Nel
Obrazek użytkownika Nel
Offline
Ostatnio: 17 godzin 33 minuty temu
admin
Rejestracja: 04 wrz 2013

Plaża wspaniała, idealna do długich spacerów 

No trip no life

ssstu-6
Obrazek użytkownika ssstu-6
Offline
Ostatnio: 16 godzin 33 minuty temu
Rejestracja: 31 maj 2016

Trasa prowadząca do przełeczy jest taka...jakiej się spodziewalismy ; ) Nawierzchnia OK,"szerokość"...nie OK. Na szczęście wiemy,że po drodze nie napotkamy ciężarówek,autokarów czy nawet vanów. Droga dla takich pojazdów jest zamknięta o czym informuja stosowne znaki. No to jedziemy...

ma być...jeszcze węziej...

przed wjazdem na "szczyt przełęczy" przydrożny parking. Okazja do zrobienie pierwszych ,górskich fotek. Napotkani motocyklisci to...polacy. Przyjechali z Limerick. Wykorzystują parking na.."rozprostowanie kości" ; ) Z jedej ze skalnych ścian spływa strumień tworząc "mini wodospadzik". Gdy jest "po deszczu" woda zalewa parking i spływa w dól jezdnią. Wtedy musi "byc jazda" !!! ; ))))

ruszamy "na szczyt". Jak widać,nie tylko my mamy zamiar "zdobyć przełęcz" ; )

kilkanaście minut "wytężonej koncentracji" i...jestesmy "na górze". Czeka tu na zmotoryzowanych "wygodny parking". Zostawiamy aucisko i robimy "turystyczne obejście"...

widoczki dookoła warte były zachodu...

Przełecz Conor jest najwyzsza w Irlandii. Znajduje sie na wysokości 410m.n.p. Wiem,wiem to "żadna wysokość" ale "z samej góry" mozna zobaczyć zarówno północne wybrzeże półwyspu Dingle jak i fragment południowego...

to własnie widoczki od strony południowej

Mimo,że dzień nie był najchłodniejszy,"wywiało nas" solidnie. Z przyjemnościa wracamy do "nagrzanego kota".Teraz już bez zatrzymywań ruszamy na najbardziej zachodni kraniec półwyspu.Tereny wokól drogi "łagonieją"...

W oddali zaczynaja wyłaniać sie skaliste brzegi "Slea Head"

znajdujemy przydrożna "zatoczkę" gdzie mozna zostawic auto. Chcemy posiedzieć dłużej w tym miejscu...

"Slea head" to takie miejsce ,które trzeba zobaczyć objeżdżajac półwysep. 

zaiedzielismy sie tu trochę,wypilismy "wycieczkowe piwko, napatrzylismy i nasłuchaliśmy "do syta"...

w oddali widać najbardziej na zachód wysuniety kawałek Irlandii. To "Devil Horns"...

nie chciało sie nam ruszać ale...był jeszcze jeden punkt który warto było zobaczyć. Zostawiamy,"nie bez żalu" skaliste brzegi Slea head...

Ten odcinek wybrzeża na półwyspie ,zdecydowanie nie należy do nudnych. Praktycznie co krok napotykamy miejsce gdzie mamy ochotę zatrzymac sie i połazić. Mamy ochotę ale...nie mamy czasu. Perspektywa "300km" drogi powrotnej zniecheca nas do "rozdrabniania się"

Coraz większe "obrywy" przy jezdni,zwiastują bliskośc kolejnej i zarazem ostatniej atrakcji jaka chcemy zobaczyc. To wybrzeże w poblizu cypla o nazwie "Waymont"...

Zostawiamy auto,tym razem dosłownie "na drodze" i maszerujemy na wzniesienie. Widok "z górki" wart był zachodu...

To już wszystko z "jednodniówki" po półwyspie Dingle. Dla kogoś,kto pierwszy raz odwiedza to miejsce,jeden dzień to stanowczo za mało. Długi weekend" będzie w sam raz ; )

Droga powrotna odbyła sie bez ekscesów,jesli nie liczyć adrenalinki która przyrasta gdy dozwoloną predkość przekraczamy...dwukrotnie ; )))

Nastepny lipcowy wypad to wizyta w najwiekszej,irlandzkiej warowni,Zamku Trim...

...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav

Strony

Wyszukaj w trip4cheap