Do kolejnego punktu programu mamy godzinę drogi. Sancti Spiritus to miasto zostało założone w 1514 roku przez Diego Velazqueza, zamieszkuje je niecałe 110 tys ludniści. Serce miasta to dzwonnica kościoła Parroquial Mayor de Sancti Spiritus- najlepszy punkt orientacyjny - ciężko ją ująć na jednym zdjęciu.
W mieście są też bloki:
Ciekawy znak drogowy...
Spacerujemy urokliwymi uliczkami:
Wszyscy grzecznie noszą maseczk, zasłaniają usta i NOS.
Cudowny "mural?" ułożony z kamiemi i cegieł:
Szkoła - tutaj jak wszędzie ściany zdobią jedynie słuszne plakaty ojca narodu
Dziewczyny w mudnurkach niechętnie pozują do fotek:
Szwalnia:
W takich lokalach można posłuchać muzyki na żywo i potańczyć gorącą salsę :
Przez miasto płynie rzeka Rio Yayabo, nad nią przerzucony jest stary most , wzdłuż rzeki ciągnie się deptak a przy nim liczne kafejki - szkoda, że w większości nieczynne, oraz sklepiki z kubaskim rękodziełem.
Kubańczycy jak nikt potrafią z niczego zrobić coś.
—
Podróż to jedyny zakup, który czyni Cię bogatszym.
Udajemy się w stronę Trinidadu Po drodze zahaczamy o posiadłość Manaca Iznaga - słynną plantację trzciny cukrowej z najwyższą na Kubie wieżą strażniczą liczącą 44 metry wzniesioną w 1750 roku. Służyła do obserwacji niewolników uprawiających pola trzciny, a umieszczony na jej szczycie dzwon obwieszczał początek i konec pracy.
W okolicy posiadłości spotykany sprzedawców trziny cukrowej, możemy też zakupić piękne, tęcznie haftowane odrusy, pościele czy męskie koszule.
Dziś jest tu restauracja - czynna, ale oczywiści pusta:
—
Podróż to jedyny zakup, który czyni Cię bogatszym.
Docieramy do kolonialnego miasteczka Trinidad. Ulice świecą pustkami - nie ma turystów - nie ma ulicznych spredawców, a co za tym idzie możemy spokojcie powłóczyć się po urokliwych zakątkach.
Centralnym punktem miasta jest plac Plaza Mayor, przy który znajduje się Iglesia Parroquial de la Santisima Trinidad. Urzekają nas przepięne detale ławeczek, posążków i zdobień:
Bar Yesterday - poświęcony zespołowi The Beatles świeci pustkami
Jedyny gość chcący wejść do baru :
Po pysznych paru drinkach z kubańską muzyką wsiadamy do autokaru i wracamy do hotelu.
To był dzień pełen wrażen, zobaczyliśmy bardzo dużo, ale czułam niedosyt. W każdym z tych klimatycznych miasteczek chętnie zostałabym na minimum 2 dni.
—
Podróż to jedyny zakup, który czyni Cię bogatszym.
Ja też miałam 2 dni na jej zwiedzanie ..Widzę, że byłaś w porcie gdzie stał zacumowany mój
Widać różnice... pustki na ulicach, tak wręcz nie ma prawie życia..Foridita - kultowy bar zamkniety, no ale trudno sie dziwić . Jak ja byłam to miasto żyło muzyką, zewsząd było słychac muzę, na ulicach pląsy, ale też i duzo więcej turystów.
Uff, poprawione - Jorguś dzięki - mam nadzieję, że teraz wszystkie fotki są widoczne.
Nelciu, takich pustych pólek jak na tym zdjęciu nawet chyba u nas nie było.
Powiem prawdę, że cieszę się, że podczas moich objazdów było mało turystów - mogłam zobaczyć to co chciałam i porobić fotki bez rzeszy przeciskających się ludzi. Prawdziwego klimatu Kuby pełnej życia z muzyką, tańcami i całym tym zgiełkiem poznałam podczas pobytu w tym kraju 5 lat temu. Szkoda tylko, że przyczyną tego stanu była pandemia nz czym bardzo mocno ucierpieli Kubańczycy.
—
Podróż to jedyny zakup, który czyni Cię bogatszym.
Do kolejnego punktu programu mamy godzinę drogi. Sancti Spiritus to miasto zostało założone w 1514 roku przez Diego Velazqueza, zamieszkuje je niecałe 110 tys ludniści. Serce miasta to dzwonnica kościoła Parroquial Mayor de Sancti Spiritus- najlepszy punkt orientacyjny - ciężko ją ująć na jednym zdjęciu.
W mieście są też bloki:
Ciekawy znak drogowy...
Spacerujemy urokliwymi uliczkami:
Wszyscy grzecznie noszą maseczk, zasłaniają usta i NOS.
Cudowny "mural?" ułożony z kamiemi i cegieł:
Szkoła - tutaj jak wszędzie ściany zdobią jedynie słuszne plakaty ojca narodu
Dziewczyny w mudnurkach niechętnie pozują do fotek:
Szwalnia:
W takich lokalach można posłuchać muzyki na żywo i potańczyć gorącą salsę :
Przez miasto płynie rzeka Rio Yayabo, nad nią przerzucony jest stary most , wzdłuż rzeki ciągnie się deptak a przy nim liczne kafejki - szkoda, że w większości nieczynne, oraz sklepiki z kubaskim rękodziełem.
Kubańczycy jak nikt potrafią z niczego zrobić coś.
Podróż to jedyny zakup, który czyni Cię bogatszym.
Udajemy się w stronę Trinidadu Po drodze zahaczamy o posiadłość Manaca Iznaga - słynną plantację trzciny cukrowej z najwyższą na Kubie wieżą strażniczą liczącą 44 metry wzniesioną w 1750 roku. Służyła do obserwacji niewolników uprawiających pola trzciny, a umieszczony na jej szczycie dzwon obwieszczał początek i konec pracy.
W okolicy posiadłości spotykany sprzedawców trziny cukrowej, możemy też zakupić piękne, tęcznie haftowane odrusy, pościele czy męskie koszule.
Dziś jest tu restauracja - czynna, ale oczywiści pusta:
Podróż to jedyny zakup, który czyni Cię bogatszym.
Docieramy do kolonialnego miasteczka Trinidad. Ulice świecą pustkami - nie ma turystów - nie ma ulicznych spredawców, a co za tym idzie możemy spokojcie powłóczyć się po urokliwych zakątkach.
Centralnym punktem miasta jest plac Plaza Mayor, przy który znajduje się Iglesia Parroquial de la Santisima Trinidad. Urzekają nas przepięne detale ławeczek, posążków i zdobień:
Bar Yesterday - poświęcony zespołowi The Beatles świeci pustkami
Jedyny gość chcący wejść do baru :
Po pysznych paru drinkach z kubańską muzyką wsiadamy do autokaru i wracamy do hotelu.
To był dzień pełen wrażen, zobaczyliśmy bardzo dużo, ale czułam niedosyt. W każdym z tych klimatycznych miasteczek chętnie zostałabym na minimum 2 dni.
Podróż to jedyny zakup, który czyni Cię bogatszym.
5 stycznia - środa - to już nasz ostatni dzień na Kubie - wieczorem wracamy do Polski. Mamy jescze sporo czasu na plażing i drinking.
Plaża jest praktycznie pusta:
Spacerujemy brzegiem morza, sąsiednie hotele są zamknięte i opuszczone - strasznie smutny to widok.
Hala odlotów - w sklepikach dało się kupić w zasadzie tylko rum.
Do widzenia Kubo, lecimu do domku.
Dziękuję wszystkim za śledzenie relacji i podróżowanie ze mną po klimatycznej Kubie.
Podróż to jedyny zakup, który czyni Cię bogatszym.
Lamia, jeszcze nie kończ pls ... nie widać wszystkich fotek, Te z Hawany tak a potem z Remedios i dalej już nie .
Sprawdż pls może album nie jest udostępniony ?
No trip no life
Nelciu, gapa jestem, od Remedes wstawiłam fotki ze zdjęć, nie z albumu, sorki....
Jutro lub w niedzielę poprawię, powiedz mi tylko od którego zdjęcia nie widać - od początku Remedios?
Podróż to jedyny zakup, który czyni Cię bogatszym.
lamia, od #41
Jorguś
Hawanę przejrzałam, powspominałam sobie ..
Ja też miałam 2 dni na jej zwiedzanie ..Widzę, że byłaś w porcie gdzie stał zacumowany mój
Widać różnice... pustki na ulicach, tak wręcz nie ma prawie życia..Foridita - kultowy bar zamkniety, no ale trudno sie dziwić . Jak ja byłam to miasto żyło muzyką, zewsząd było słychac muzę, na ulicach pląsy, ale też i duzo więcej turystów.
Alez to zdjecie robi wrażenie ..
No trip no life
Uff, poprawione - Jorguś dzięki - mam nadzieję, że teraz wszystkie fotki są widoczne.
Nelciu, takich pustych pólek jak na tym zdjęciu nawet chyba u nas nie było.
Powiem prawdę, że cieszę się, że podczas moich objazdów było mało turystów - mogłam zobaczyć to co chciałam i porobić fotki bez rzeszy przeciskających się ludzi. Prawdziwego klimatu Kuby pełnej życia z muzyką, tańcami i całym tym zgiełkiem poznałam podczas pobytu w tym kraju 5 lat temu. Szkoda tylko, że przyczyną tego stanu była pandemia nz czym bardzo mocno ucierpieli Kubańczycy.
Podróż to jedyny zakup, który czyni Cię bogatszym.
Fajne te małe miasteczka, takie kolorowe i klimatyczne . Za to plaża rzeczywiście pusta, choć to chyba akurat duży atut.
Fajnie udało ci się wyskoczyć na ta Kubę, zdążyłaś chyba w ostatniej chwili ?
Dzieki Lamia za podzielenie się z nami "Twoją "Kubą
No trip no life