Ogród botaniczny jest naprawdę super. Jego wielkość i różnorodność jest niesamowita. Naprawdę wart polecenia. Również dlatego że atrakcja jest darmowa – trzeba tylko dojechać.
Puerto de Mogan to moje ulubione miasteczko na GC, ogród botaniczny, niestety ominąłem, ale tak czasem bywa, niektóre atrakcje trzeba ominąć, prozaicznie brak czasu . Dziewczyny co tam dalej ??
Skoro nalegacie, to następny dzień to dzień typowo plażowy.
Poranki często wyglądały właśnie tak jak na górze, a już koło południa było tak:
Popołudnie spędziliśmy w pobliskim centrum handlowym, gdzie z mamą trochę pochodziłyśmy po sklepach. Następny dzień był już z punktu widzenia relacji dużo ciekawszy.
Postanawiamy w końcu pojechać do Starego Miasta. Szybka kalkulacja kosztów i zamiast komunikacji miejskiej (1,60e za przejazd autobusem) wybieramy samochód i postanawiamy zostawić samochód na parkingu w pobliżu La Vegueta. Koniec końców wyszło nam to taniej, choć w pewnym momencie zaczęliśmy wątpić bo cennik był bardzo dziwny, pokazywał tylko cenę za minutę postoju.
No to zaczynamy od La Vegueta, te napisy pojawiają się w kilku miejscach Las Palmas, np przy Santa Catalina (Parque Santa Catalina). Znajdujemy się koło budynku sądu (Palacio de Justicia) i kościoła św, Augustyna.
Małymi uliczkami kierujemy się do Mercado de Vegueta, który wygląda ciekawiej niż hala targowa w San Mateo.
Na miejscu kuujemy 4 owoce, któe były dość drogie, ale bardzo niespotykane. W trakcie pobytu pytaliśmy się Was, czy znacie nazwy, bo my ne bardzo, ale część już została rozszyfryowana!
Tak więc, to różowe, wręcz fioletowe to jakaś czerwona odmiana dragon fruit, to żółto zielone to kiwano (ogórek afrykański), różowe z żółtą skórką to guayabo a czwarte to najprawdopodobniej inna odmiana marakui. Ona chyba była najsmaczniejsza, choć kwaśna jak cytryna, kiwano totalnie bez smaku, a smoczy owoc farbował wszystko jak burak
Stamtąd przeszliśmy pod Teatro Perez Galdos
A tu lokalny dworzec/pętla autobusowa gdzie się wysiada gdy przyjeżdza się zwiedzić Trianę i Veguetę
Dalej kierujemy się do placu żab z fontanną (Plaza de las Ranas)
Jak zwykle, ja na przodzie wycieczki, prowadzę do kolejnych atrakcji
A stamtąd kierujemy się do Plaza de Caraisco, gdzie znajduje się np Gabinete Literario, a także kościół Św. Franciszka z Asyżu.
To właśnie budynek Gabinetu Literackiego
Stąd kierujemy się do Katedry św. Anny, której zarys widywaliśmy z autostrady
Przed wejściem stoi 8 psów, na pamiątkę tego, skąd może pochodzić nazwa wyspy (Isla de Canis)
W środku odbywa się msza, więc zajrzeliśmy do środka, ale naszym głównym celem jest wjazd na wieżę, za jakieś 1.5 e od osoby. Zdecydowanie, zdecydowanie warto!
Najpierw krótka podróż windą, na poziom dachu świątyni, a później schodami na samą wieże.
Po drugiej stronie placu przed katedrą znajduje się Casa Consistoriales, co było kiedyś siedzibą rządu wyspy
Tu już jesteśmy na wieży
Stąd idziemy do Plaza de Espiritu Santo z nietypową fontanną
Z kaplicą Ducha Św.
Stąd idziemy w stronę muzeum Kanaryjskiego, w którym byółam rok temu. Nic specjalnie ciekawego, trochę skamieniałości, prehistoria, i tak dalej. Osobiście nie jestem fanką muzeów, zwłaszcza tych, gdzie wszystko jest w niezrozumiałym dla mnie języku A to jest właściwie jedyne zdjęcie, które mam z muzeum
Dalej idziemy do niewielkiego placu, przy którym znajduje się kościół św. Franciszka de Borja
Po drodze spotykamy uliczkę, gdzie po prostu musiałam zrobić zdjęcie
Sam kościół ejst malutki... bardzo
Stąd idziemy znów do Sądu, gdzie zaczeliśmy wycieczkę i wracamy do domu. Po drodze wchodzimy jeszcze do knajpki, która znajduje się dosłownie drzwi obok naszego mieszkania na churros, któe bardzo nam smakują. Zwłaszcza w towarzystwie czekolady, którą tym razem wzięłam tylko ja, a rodzice kawę.
Nie wiem, u mnie coś już niewidać.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Może to wina mojego komputera była, ale obrazki znowu widzę.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Asiu, ja wszystkie zdjecia widze
No trip no life
Skoro zdjęcia są widoczne to dalej pochodzimy po ogrodzie.
I wychodzimy z ogrodu.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
ogród botaniczny miodzio ,chętnie pochodziłem z wami
Ogród botaniczny jest naprawdę super. Jego wielkość i różnorodność jest niesamowita. Naprawdę wart polecenia. Również dlatego że atrakcja jest darmowa – trzeba tylko dojechać.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
No taki ogród to ja rozumiem-pieknie tam z ochotą bym tam pospacerowała.
Puerto de Mogan to moje ulubione miasteczko na GC, ogród botaniczny, niestety ominąłem, ale tak czasem bywa, niektóre atrakcje trzeba ominąć, prozaicznie brak czasu . Dziewczyny co tam dalej ??
Skoro nalegacie, to następny dzień to dzień typowo plażowy.
Poranki często wyglądały właśnie tak jak na górze, a już koło południa było tak:
Popołudnie spędziliśmy w pobliskim centrum handlowym, gdzie z mamą trochę pochodziłyśmy po sklepach. Następny dzień był już z punktu widzenia relacji dużo ciekawszy.
Stay tuned!
No to lecimy dalej.
Postanawiamy w końcu pojechać do Starego Miasta. Szybka kalkulacja kosztów i zamiast komunikacji miejskiej (1,60e za przejazd autobusem) wybieramy samochód i postanawiamy zostawić samochód na parkingu w pobliżu La Vegueta. Koniec końców wyszło nam to taniej, choć w pewnym momencie zaczęliśmy wątpić bo cennik był bardzo dziwny, pokazywał tylko cenę za minutę postoju.
No to zaczynamy od La Vegueta, te napisy pojawiają się w kilku miejscach Las Palmas, np przy Santa Catalina (Parque Santa Catalina). Znajdujemy się koło budynku sądu (Palacio de Justicia) i kościoła św, Augustyna.
Małymi uliczkami kierujemy się do Mercado de Vegueta, który wygląda ciekawiej niż hala targowa w San Mateo.
Na miejscu kuujemy 4 owoce, któe były dość drogie, ale bardzo niespotykane. W trakcie pobytu pytaliśmy się Was, czy znacie nazwy, bo my ne bardzo, ale część już została rozszyfryowana!
Tak więc, to różowe, wręcz fioletowe to jakaś czerwona odmiana dragon fruit, to żółto zielone to kiwano (ogórek afrykański), różowe z żółtą skórką to guayabo a czwarte to najprawdopodobniej inna odmiana marakui. Ona chyba była najsmaczniejsza, choć kwaśna jak cytryna, kiwano totalnie bez smaku, a smoczy owoc farbował wszystko jak burak
Stamtąd przeszliśmy pod Teatro Perez Galdos
A tu lokalny dworzec/pętla autobusowa gdzie się wysiada gdy przyjeżdza się zwiedzić Trianę i Veguetę
Dalej kierujemy się do placu żab z fontanną (Plaza de las Ranas)
Jak zwykle, ja na przodzie wycieczki, prowadzę do kolejnych atrakcji
A stamtąd kierujemy się do Plaza de Caraisco, gdzie znajduje się np Gabinete Literario, a także kościół Św. Franciszka z Asyżu.
To właśnie budynek Gabinetu Literackiego
Stąd kierujemy się do Katedry św. Anny, której zarys widywaliśmy z autostrady
Przed wejściem stoi 8 psów, na pamiątkę tego, skąd może pochodzić nazwa wyspy (Isla de Canis)
W środku odbywa się msza, więc zajrzeliśmy do środka, ale naszym głównym celem jest wjazd na wieżę, za jakieś 1.5 e od osoby. Zdecydowanie, zdecydowanie warto!
Najpierw krótka podróż windą, na poziom dachu świątyni, a później schodami na samą wieże.
Po drugiej stronie placu przed katedrą znajduje się Casa Consistoriales, co było kiedyś siedzibą rządu wyspy
Tu już jesteśmy na wieży
Stąd idziemy do Plaza de Espiritu Santo z nietypową fontanną
Z kaplicą Ducha Św.
Stąd idziemy w stronę muzeum Kanaryjskiego, w którym byółam rok temu. Nic specjalnie ciekawego, trochę skamieniałości, prehistoria, i tak dalej. Osobiście nie jestem fanką muzeów, zwłaszcza tych, gdzie wszystko jest w niezrozumiałym dla mnie języku A to jest właściwie jedyne zdjęcie, które mam z muzeum
Dalej idziemy do niewielkiego placu, przy którym znajduje się kościół św. Franciszka de Borja
Po drodze spotykamy uliczkę, gdzie po prostu musiałam zrobić zdjęcie
Sam kościół ejst malutki... bardzo
Stąd idziemy znów do Sądu, gdzie zaczeliśmy wycieczkę i wracamy do domu. Po drodze wchodzimy jeszcze do knajpki, która znajduje się dosłownie drzwi obok naszego mieszkania na churros, któe bardzo nam smakują. Zwłaszcza w towarzystwie czekolady, którą tym razem wzięłam tylko ja, a rodzice kawę.