Mam nadzieje ze juz cos widac. Musze jakos ogarnąc to wklejanie. Przepraszam . ... Wracając do tematu...
Samolot z drugiego lotniska w Bangkoku -Don Muang do Surat Thani o 13.40 loklnego czasu. Dojazd na lotnisko TAXI ok godziny. Troche czasu na odprawę i lecimy dalej liniami Lion Air. Wszystko dobrze, lot nieco ponad godzine ale niezwykle trzęsło w chwili przechodzenia przez chmury. Okolice Sutar Thani to głównie pola i lasy w górzystej okolicy , . przy dobrej pogodzie fajne widoki.
Z lotniska nie mielismy strategii jak dostac sie do naszgo ośrodka w Khao Sok. Mozliwości jak zwykle kilka . Najtaniej - ok 400 BTH środkiem pulicznym - minibus lub autobus . Z tym ze czas dłuzszy, ponieważ dojechac trzeba do Centrum Syrat Thani i tam przesiadka. Cała podróż to około 4 godziny. Zaczepili na taksówkarze oferując przejazd za 1800. poczatkowo odmówilismy, ale jak znależli jeszcze jedna osobe chętną wyszło po 600 batów więc nie było tragedii i czas podróży to ok 1,5 dodziny. Zwykła osobówka. ez problemu ze znalezieniem na lotnisku. w zasadzie to oni nas znaleźli.
Dotarlismy na miejsce i po krótkich formalnościach dostaliśmy nasz domek.
Osrodek Our Jungle House w parku narodowym Khao Sok polecony przez Oletkę okazał sie wspaniałym miejscem nad brzegiem rzeczki tuż przy olbrzymiej skalnej skarpie.
Cisza , spokój po tym jak przegoniliśmy małe jaszczurki z domku. W zasadzie żadnych insektów nie było. Domki rózne, połozone w samej dżungli głównie na drzewach. Nasz bez klimy, z wiatrakiem. W sumie dośc przewiewny gdyż pomiędzy ścianami i dachem była otwarta oprzestrzeń zabezpieczona jedynie kratką.
Na miejscu fajna otwarta knajpka, super miła obsługa i spokój.... aż do wieczora kiedy to koncertowac zaczęły różne nieznane stwory. Po chwili czułem sie jak na parkingu przed galerią handlowa gdzie w jednej chwili właczyły sie wszystkie alarmy samochodowe... Ale generalnie w nocy nie było to zbyt uciążliwe w przeciwieństwie do małp, które całą noc buszowały wokół i skasały po metalowym dachu.
Generalnie polecamy ośrodek. Mozna sie wyłaczyć..Można zamówic dodatkowe atrakcje w recepcji jak i na stronie osrodka. My zdecydowaliśmy sie na całodzienna wycieczke . Łączone pływanie po Khao Lak, treking po zungli, zwiedzanie jaskini . W cenie lunch i kilka godzin wolnego czasu na kapiel w krystalicznej wodzie sztucznego zbiornika Khao Lak.
To poniżej to gniazdo Tarantuli z gospodarzem wielkości naszego chmika.
W tych domkach mozna yło spędzić noc. Innyc rodzaj wycieczki , domki spartańskie - łóżko i wentylator. Ale na pewno możliwośc kapieli w cieplutkiej wodzie zalewu o swicie to kusząca propozycja. Nam jak zwykla rakowało czasu.
Więc Lunch i w drodę powrotną.
Żegnał nas uspokojony wafelkiem przedstawiciel autochtonów.
Wróciliśmy do ośrodka wieczorem zaopatrzeni w lokalny rum z planem opróżnienia go w towarzystwie poznanych Polaków. Pozdrowienia dla Warszawiaków.
Zanim zasiedliśmy do kolacji nalezało zorganizowac transpotr z ośrodka na Phi Phi, co wydawało nam sie najtrudniejszym logistycznie przedsiemwzięciem. I tu moje absolutne zaskoczenie.
Przy głównej uliczce tej malutkiej mieścinki - same restauracyjki, wynajem skuterów, stragany, ciuchy - zasiedlismy na piwo i zapytalismy obsługujacej nas kobiety o mozliwości dotarcia do Krabi skąd mielismy zamiar dostac się na prom i następnie na wyspę.
Przyniosła jakis świstek zapisała soś dając nam kopię , zapłaciliśmy 650 BTH za osobę. Następnego dnia podjechał pod sam ośrodek minivan, dojechaliśmy do Krabi, stamtąd inych vanem do portu skąd promem na Phi Phi. Co więcej na Phi Phi czekała łódka która zawiozła nas do samego ośrodka docelowego. Dla mnie było to fenomenalne. zadnych komputerów, jedna karteczka napisana na kolanie w dzungli i z głowy cala kilkugodzinna podróż z wieloma przesiadkami.
nad samym morzem, domek również w drzewach dosłownie tuż przy brzegu ok 5 metrów powyżej morza. Niewidoczny z wody. Cały ośrodek bardzo fajny. Może bez luksusów typu all exlusive, basenów ze skromnymi sniadaniami. Dla nas ok. Dwie plaze z pieknym widokiem, do centrum ok 10 - 15 min pieszo leśno - plazowa ścieżką.
Taras Naszeko lokalu.
I środek. oraz widok z tarasu.
A to plaża....
Oczywiście mozliwośc masażu. Tutaj w rozsadnych cenach
Oil 300, Thai 400, foot 400.
Nastepny dzień miał być rekalsacyjno - dobóluleniwy. Książka, kąpiel w morzu, opalanko jakieś dobre jedzonko. Niby nie było totalnie bezchmurnie ale po kilku godzinkach poczułem na mojej glacy nieprzyjemne pieczenie ( obłaziłem później ze skóry az do powrotu do Polski ). Zawinęlismy sie więc i poszlismy pozwiedxac wyspę.
W prawo do centrum więc poszlismy w lewo. poprzez Long Beach dotarliśmy na druga strone wyspy na mało skomercjalizowana plaże Loh Moo Dee Beach.
Ludzie byli owszem , ale z speed bootów . Były miejsca gdzie można bylo się oddzielić od tłumów. Na uboczu plazy bezludnie.
Stamtąd postanowilismy wrócic zahaczając o view point - punkt widokowy . Po drodze mijaliśmy zabudowania lokalnych mieszkańców. Jak zwykle tajski rozgardiasz...
Dotarliśmy na miejsce i jak zwykle odpłatnie mogliśmy zerknąc z góry na panoramę wyspy.
Dla porównania fotka z netu sprzed tsunami 2004.
Wczesniej była to podobno mało skomercjalizowana wyspa , choć w trakcie katastrofy zginęło 850 osób a 1300 zagineło.
Wieczorkiem drinki, rybka na plazy i relaksik. Na dzień kolejny wykupilismy wuyciezke Long boatem na okoliczne wyspy....
Lukas,super ten Viking. Bardzo żałuję że się tam nie zatrzymałam. Jęśli chodzi o Viev point to jak byłam w zeszłym roku to widok był bardziej podobny do tego ze zdjęcia "przed tsunami". U Ciebie na zdjęciu jakby odpływ był w jednej z zatok no i słoneczko trochę odmówiło współpracy to i lazurek mniejszy. Jak mi sie uda ogarnąć w końcu tego googla to wstawie zdjęcie ( jeśli nie masz nic przeciwko)- próbuje wklejać z albumu i kurna sie nie da....
Czekam na dalszy ciąg relacji-wycieczki po okolicznych wysepkach!!! Fajnie, że piszesz
—
"Trzeba natychmiast żyć. Jest później niż się wydaje" Baptiste Beaulieu
Mam nadzieje ze juz cos widac. Musze jakos ogarnąc to wklejanie. Przepraszam . ... Wracając do tematu...
Samolot z drugiego lotniska w Bangkoku -Don Muang do Surat Thani o 13.40 loklnego czasu. Dojazd na lotnisko TAXI ok godziny. Troche czasu na odprawę i lecimy dalej liniami Lion Air. Wszystko dobrze, lot nieco ponad godzine ale niezwykle trzęsło w chwili przechodzenia przez chmury. Okolice Sutar Thani to głównie pola i lasy w górzystej okolicy , . przy dobrej pogodzie fajne widoki.
Z lotniska nie mielismy strategii jak dostac sie do naszgo ośrodka w Khao Sok. Mozliwości jak zwykle kilka . Najtaniej - ok 400 BTH środkiem pulicznym - minibus lub autobus . Z tym ze czas dłuzszy, ponieważ dojechac trzeba do Centrum Syrat Thani i tam przesiadka. Cała podróż to około 4 godziny. Zaczepili na taksówkarze oferując przejazd za 1800. poczatkowo odmówilismy, ale jak znależli jeszcze jedna osobe chętną wyszło po 600 batów więc nie było tragedii i czas podróży to ok 1,5 dodziny. Zwykła osobówka. ez problemu ze znalezieniem na lotnisku. w zasadzie to oni nas znaleźli.
Dotarlismy na miejsce i po krótkich formalnościach dostaliśmy nasz domek.
Osrodek Our Jungle House w parku narodowym Khao Sok polecony przez Oletkę okazał sie wspaniałym miejscem nad brzegiem rzeczki tuż przy olbrzymiej skalnej skarpie.
https://www.khaosokaccommodation.com/
Cisza , spokój po tym jak przegoniliśmy małe jaszczurki z domku. W zasadzie żadnych insektów nie było. Domki rózne, połozone w samej dżungli głównie na drzewach. Nasz bez klimy, z wiatrakiem. W sumie dośc przewiewny gdyż pomiędzy ścianami i dachem była otwarta oprzestrzeń zabezpieczona jedynie kratką.
Na miejscu fajna otwarta knajpka, super miła obsługa i spokój.... aż do wieczora kiedy to koncertowac zaczęły różne nieznane stwory. Po chwili czułem sie jak na parkingu przed galerią handlowa gdzie w jednej chwili właczyły sie wszystkie alarmy samochodowe... Ale generalnie w nocy nie było to zbyt uciążliwe w przeciwieństwie do małp, które całą noc buszowały wokół i skasały po metalowym dachu.
Generalnie polecamy ośrodek. Mozna sie wyłaczyć..Można zamówic dodatkowe atrakcje w recepcji jak i na stronie osrodka. My zdecydowaliśmy sie na całodzienna wycieczke . Łączone pływanie po Khao Lak, treking po zungli, zwiedzanie jaskini . W cenie lunch i kilka godzin wolnego czasu na kapiel w krystalicznej wodzie sztucznego zbiornika Khao Lak.
To poniżej to gniazdo Tarantuli z gospodarzem wielkości naszego chmika.
W tych domkach mozna yło spędzić noc. Innyc rodzaj wycieczki , domki spartańskie - łóżko i wentylator. Ale na pewno możliwośc kapieli w cieplutkiej wodzie zalewu o swicie to kusząca propozycja. Nam jak zwykla rakowało czasu.
Więc Lunch i w drodę powrotną.
Żegnał nas uspokojony wafelkiem przedstawiciel autochtonów.
Wróciliśmy do ośrodka wieczorem zaopatrzeni w lokalny rum z planem opróżnienia go w towarzystwie poznanych Polaków. Pozdrowienia dla Warszawiaków.
Zanim zasiedliśmy do kolacji nalezało zorganizowac transpotr z ośrodka na Phi Phi, co wydawało nam sie najtrudniejszym logistycznie przedsiemwzięciem. I tu moje absolutne zaskoczenie.
Przy głównej uliczce tej malutkiej mieścinki - same restauracyjki, wynajem skuterów, stragany, ciuchy - zasiedlismy na piwo i zapytalismy obsługujacej nas kobiety o mozliwości dotarcia do Krabi skąd mielismy zamiar dostac się na prom i następnie na wyspę.
Przyniosła jakis świstek zapisała soś dając nam kopię , zapłaciliśmy 650 BTH za osobę. Następnego dnia podjechał pod sam ośrodek minivan, dojechaliśmy do Krabi, stamtąd inych vanem do portu skąd promem na Phi Phi. Co więcej na Phi Phi czekała łódka która zawiozła nas do samego ośrodka docelowego. Dla mnie było to fenomenalne. zadnych komputerów, jedna karteczka napisana na kolanie w dzungli i z głowy cala kilkugodzinna podróż z wieloma przesiadkami.
Dotarliśmy na wyspe...
Osrodek Viking nature
http://www.vikingnaturesresort.com/
nad samym morzem, domek również w drzewach dosłownie tuż przy brzegu ok 5 metrów powyżej morza. Niewidoczny z wody. Cały ośrodek bardzo fajny. Może bez luksusów typu all exlusive, basenów ze skromnymi sniadaniami. Dla nas ok. Dwie plaze z pieknym widokiem, do centrum ok 10 - 15 min pieszo leśno - plazowa ścieżką.
Taras Naszeko lokalu.
I środek. oraz widok z tarasu.
A to plaża....
Oczywiście mozliwośc masażu. Tutaj w rozsadnych cenach
Oil 300, Thai 400, foot 400.
Nastepny dzień miał być rekalsacyjno - dobóluleniwy. Książka, kąpiel w morzu, opalanko jakieś dobre jedzonko. Niby nie było totalnie bezchmurnie ale po kilku godzinkach poczułem na mojej glacy nieprzyjemne pieczenie ( obłaziłem później ze skóry az do powrotu do Polski ). Zawinęlismy sie więc i poszlismy pozwiedxac wyspę.
W prawo do centrum więc poszlismy w lewo. poprzez Long Beach dotarliśmy na druga strone wyspy na mało skomercjalizowana plaże Loh Moo Dee Beach.
Ludzie byli owszem , ale z speed bootów . Były miejsca gdzie można bylo się oddzielić od tłumów. Na uboczu plazy bezludnie.
Stamtąd postanowilismy wrócic zahaczając o view point - punkt widokowy . Po drodze mijaliśmy zabudowania lokalnych mieszkańców. Jak zwykle tajski rozgardiasz...
Dotarliśmy na miejsce i jak zwykle odpłatnie mogliśmy zerknąc z góry na panoramę wyspy.
Dla porównania fotka z netu sprzed tsunami 2004.
Wczesniej była to podobno mało skomercjalizowana wyspa , choć w trakcie katastrofy zginęło 850 osób a 1300 zagineło.
Wieczorkiem drinki, rybka na plazy i relaksik. Na dzień kolejny wykupilismy wuyciezke Long boatem na okoliczne wyspy....
Lukas, z trzeciej strony wszystkie foty są. Reszta tylko pojedyńcze sztuki. Spróbuje wkleic z albuma GOOGLA raz jeszcze.
Powiedz czy takie śmietniki jak na tych 2 zdjęciach to standard w Taj ???
No trip no life
Lukas,super ten Viking. Bardzo żałuję że się tam nie zatrzymałam. Jęśli chodzi o Viev point to jak byłam w zeszłym roku to widok był bardziej podobny do tego ze zdjęcia "przed tsunami". U Ciebie na zdjęciu jakby odpływ był w jednej z zatok no i słoneczko trochę odmówiło współpracy to i lazurek mniejszy. Jak mi sie uda ogarnąć w końcu tego googla to wstawie zdjęcie ( jeśli nie masz nic przeciwko)- próbuje wklejać z albumu i kurna sie nie da....
Czekam na dalszy ciąg relacji-wycieczki po okolicznych wysepkach!!! Fajnie, że piszesz
"Trzeba natychmiast żyć. Jest później niż się wydaje" Baptiste Beaulieu
Fajna ekipa jesteście. Wszystkim sie mordki śmieją wszyscy zadowoleni