Fajne widoczki rozpościerają się także z ogrodów Signiory Marii, która za 1 E udostępnia je zwiedzającym. Można tam także kupić akwarelki z tutejszymi pejzażami, a także wino, oliwę i miód.
Trochę smutno patrzeć na to umierające miasto!
Ale i tak jest pięknie.
Wkrótce zapadnie zmierzch, ale nam się wcale nie chce opuszczać tego miejsca.
Jeszcze na koniec wizyty w tym zaczarowanym miasteczku jemy w malutkiej osterii pieczone na otwartym ogniu bruschetty z jakąś mazią truflową oraz inne skropione oliwą i posypane grubo krojonym czosnkiem i pomidorami, a także miejscowe sery i wędliny.
Z ocalałych jeszcze w pewnych miejscach murów miejskich widać szeroką panoramę na rozległą dolinę, którą rzeka Tybr zmierza do Rzymu.
Jak okiem siegnąć znajdują się tu osuwiska tworzące ciekawe formy geologiczne.
W dali widać inną wioskę, która również wznosi się nad stromą przepaścią - pewnie i tam erozja powoduje szkody.
I czeka nas powrotna wędrówka przez most...
I ostatni rzut oka na skałę z Civitą...
Niestety ostatnie sierpniowe trzęsienie ziemi mające swe epicentrum w nieodległym rejonie mogło spowodować i tutaj znaczne straty...
Naprawdę szkoda by było!!!
A ja namawiam do w miarę szybkiego odwiedzenia tego niesamowitego miejsca w czasie podrózy po Włoszech, bo nie wiadomo, jak długo będzie jeszcze istnieć!!!!
Chyba mam chwilowy przesyt tych wszystkich miasteczek!!!!!
Na szczęście w Umbrii jest mnóstwo dzikich, malowniczych miejsc, które warto także odwiedzić, by na łonie przyrody odpocząć od tych wszystkich średniowiecznych cudów architektury.
Tak więc dzisiaj szlaban na wszelkie zabytki i jedziemy w górskie ostępy, tam gdzie tysiące hektolitrów wody z hukiem spada w dół, czyli do wodospadów Cascata delle Marmore.
Tak naprawdę nie jest to naturalny wodospad, tylko twór ludzki, tyle że sprzed 2300 lat, więc miał sporo czasu by się idealnie wkomopować w otoczenie...
Historia tego miejsca jest interesująca...
Jeszcze trzy wieki przed początkiem naszej ery starożytni Rzymianie postanowili osuszyć podmokłe i bagienne tereny wokół rzeki Velino, głównie z powodu szerzenia się epidemii malarii. Przekopano wówczas kanał do którego spływała woda z podmokłych okolic. A ponieważ są to jednocześnie tereny górskie , kanał prowadził do urwiska wysokiego na 165 metrów, skąd ogromna kaskada wody spadała w dół.
Dzięki budowie kanału skończyły się problemy zdrowotne ludności, jak również zalewanie leżących poniżej pól w czasie dużych opadów deszczu.
Tak że same plusy – mądrzy byli ci starożytni Rzymianie!!!!
Obecnie Wodospady Marmore są także ogromną atrakcją turystyczną.
Z Perugii bądź z Rzymu najszybciej można się tam dostać jadąc wygodną dwupasmówką E45 w kierunku Terni, a następnie trzeba skręcić na wschód zgodnie z kierunkowskazem i po kilkunastu kilometrach jest się na miejscu.
My jednak decydujemy się jechać bocznymi drogami przez góry.
Oczywiście trwa to o wiele dłużej, ale jeśli komuś się nie spieszy – to zdecydowanie warto ze względu na piękne górskie pejzaże.
Nie pamiętam nazw mijanych wiosek, zamków warownych i klasztorów, ale cała ta kompozycja architektoniczna w połączeniu z zalesionymi górami, wąwozami, strumieniami jest bardzo atrakcyjna i warto poświęcić na to trochę czasu i nadrobić kawałek drogi..
Dojeżdżamy do wioski Marmore, w której znajduje się wejście do Parku Krajobrazowego wraz z wodospadem.
Trzeba jednak pamiętać o tym, że woda nie spływa wodospadem cały czas, tylko w określonych godzinach.
W pozostałym czasie kierowana jest do pobliskiej hydroelektrowni Galleto i wówczas nie ma tu takich spektakularnych widoków, gdyż woda ciurka tylko niewielkimi wodospadzikami.
W sezonie trzy razy dziennie “duża” woda puszczana jest obfitymi kaskadami w godzinach 11-13, 15-17 oraz 21-22.
Na szczęście ze szlaku turystycznego zupełnie nie widać zabudowań hydroelekrtowni, gdyż jej widok zdecydowanie zepsułby idylliczny charakter tego miejsca!!!
Wodospad zwiedzać można zarówno z jego górnych tarasów – schodząc w dół, co jest znacznie mniej męczące, jak i rozpoczynając podejście u jego stóp.
My akurat trafiliśmy na dolny parking, bardzo rozległy i w dodatku bezpłatny.
Już z daleka słychać przerażający huk wodospadu.
W pobliżu parkingu znajduje się wejście na tereny parku oraz kasy.
No i tu już nieźle zdzierają z turystów – 10 E od osoby, by na własnych nóżkach dreptać pod górę.
W okolicy wejścia jest kilka sklepików z pamiątkami oraz knajpek.
Trzeba podejść jeszcze kawałek wzdłuż spienionych wód potoku i nagle oczom naszym ukazuje się ogromna kaskada wodospadu otoczona białą mgiełką błyszczących w słońcu kropelek wody.
Widok oszałamiający!!!
Woda spada ze 165 metrów, przy czym główny wodospad ma 83 metry wysokości, a potem rozdziela się na coraz mniejsze, ale równie widowiskowe.
Apisku minąłem Civitę, na swoje usprawidliwienie mam nie wiele ..... byłem pierwszy raz we Wloszech, jechaliśmy na dwa samochody z Rzymu do Toskanii, mój kuzyn brał ślub w Rzymie i wspólnie spędzaliśmy jeszcze kilka dni, przy takich okazjach nie wysuwasz wielu propozycji, druga strona rządzi. Pokazałaś bardzo ładne miejsce, nadrobimy to przy okazji, pewnie jeszcze kilka takich miasteczek cżeka przez nas na odkrycie.
U podnóża wodospadu jest ładny park z ławeczkami, na jednej z nich lubił siadywać angielski poeta epoki romantyzmu John Byron, który potem zachwycał się wodospadem w jednym ze swych dzieł, ale już nie pamiętam jakim...
Na pamiątkę jego pobytu w tej wiosce postawiono ławeczkę.
Przechodzimy przez mostek i mijamy budynek centrum edukacyjnego, gdzie można obejrzeć dokumentalny film oraz małe muzeum. Jest tu sporo włoskiej młodzieży na szkolnej wycieczce.
Stąd też bierze początek kilka szlaków turystycznych o różnym stopniu trudności po okolicznych gęsto zalesionych górkach, bądź w górę wodospadu.
Są zupełnie krótkie i mało męczace, nieco dłuższe, których pokonanie wymaga już pewnego wysiłku oraz najdłuższy szlak prowadzący częściowo wzdłuż wodospadu, a częściowo zalesionym zboczem góry wśród skał, grot, mostków przecinajacych wartko płynące strumienie. Można sobie przy okazji pomyszkować po jaskiniach, jak ktoś lubi...ja nie za bardzo.
Zajączku, dla mnie Civita to był największy hit!!!
Sama nie wiem dlaczego, ale jednak...
Jeśli chodzi o wino, to mąż kupuje w sklepach Kocham Wino, mają ogromny wybór.
Można też zamawiać przez internet, to ich strona - www.centrumwina.com.pl
Mariola
pięknie
Wojtek, byłeś w Orvieto i pominąłeś Civitę?
Szkoda!!!!
Mariola
Fajne widoczki rozpościerają się także z ogrodów Signiory Marii, która za 1 E udostępnia je zwiedzającym. Można tam także kupić akwarelki z tutejszymi pejzażami, a także wino, oliwę i miód.
Trochę smutno patrzeć na to umierające miasto!
Ale i tak jest pięknie.
Wkrótce zapadnie zmierzch, ale nam się wcale nie chce opuszczać tego miejsca.
Jeszcze na koniec wizyty w tym zaczarowanym miasteczku jemy w malutkiej osterii pieczone na otwartym ogniu bruschetty z jakąś mazią truflową oraz inne skropione oliwą i posypane grubo krojonym czosnkiem i pomidorami, a także miejscowe sery i wędliny.
Z ocalałych jeszcze w pewnych miejscach murów miejskich widać szeroką panoramę na rozległą dolinę, którą rzeka Tybr zmierza do Rzymu.
Jak okiem siegnąć znajdują się tu osuwiska tworzące ciekawe formy geologiczne.
W dali widać inną wioskę, która również wznosi się nad stromą przepaścią - pewnie i tam erozja powoduje szkody.
I czeka nas powrotna wędrówka przez most...
I ostatni rzut oka na skałę z Civitą...
Niestety ostatnie sierpniowe trzęsienie ziemi mające swe epicentrum w nieodległym rejonie mogło spowodować i tutaj znaczne straty...
Naprawdę szkoda by było!!!
A ja namawiam do w miarę szybkiego odwiedzenia tego niesamowitego miejsca w czasie podrózy po Włoszech, bo nie wiadomo, jak długo będzie jeszcze istnieć!!!!
Mariola
Bardzo malowicza ta Civita, a i pozostałe miasteczka niczego sobie. Wspaniała podróż, Apisku, taka trochę w przeszłość...
Trina, ja zdecydowanie wolę stare, klimatyczne miasteczka niż nowoczesne!!!!
Mariola
No i nastał dzień dwunasty....
Chyba mam chwilowy przesyt tych wszystkich miasteczek!!!!!
Na szczęście w Umbrii jest mnóstwo dzikich, malowniczych miejsc, które warto także odwiedzić, by na łonie przyrody odpocząć od tych wszystkich średniowiecznych cudów architektury.
Tak więc dzisiaj szlaban na wszelkie zabytki i jedziemy w górskie ostępy, tam gdzie tysiące hektolitrów wody z hukiem spada w dół, czyli do wodospadów Cascata delle Marmore.
Tak naprawdę nie jest to naturalny wodospad, tylko twór ludzki, tyle że sprzed 2300 lat, więc miał sporo czasu by się idealnie wkomopować w otoczenie...
Historia tego miejsca jest interesująca...
Jeszcze trzy wieki przed początkiem naszej ery starożytni Rzymianie postanowili osuszyć podmokłe i bagienne tereny wokół rzeki Velino, głównie z powodu szerzenia się epidemii malarii. Przekopano wówczas kanał do którego spływała woda z podmokłych okolic. A ponieważ są to jednocześnie tereny górskie , kanał prowadził do urwiska wysokiego na 165 metrów, skąd ogromna kaskada wody spadała w dół.
Dzięki budowie kanału skończyły się problemy zdrowotne ludności, jak również zalewanie leżących poniżej pól w czasie dużych opadów deszczu.
Tak że same plusy – mądrzy byli ci starożytni Rzymianie!!!!
Obecnie Wodospady Marmore są także ogromną atrakcją turystyczną.
Z Perugii bądź z Rzymu najszybciej można się tam dostać jadąc wygodną dwupasmówką E45 w kierunku Terni, a następnie trzeba skręcić na wschód zgodnie z kierunkowskazem i po kilkunastu kilometrach jest się na miejscu.
My jednak decydujemy się jechać bocznymi drogami przez góry.
Oczywiście trwa to o wiele dłużej, ale jeśli komuś się nie spieszy – to zdecydowanie warto ze względu na piękne górskie pejzaże.
Nie pamiętam nazw mijanych wiosek, zamków warownych i klasztorów, ale cała ta kompozycja architektoniczna w połączeniu z zalesionymi górami, wąwozami, strumieniami jest bardzo atrakcyjna i warto poświęcić na to trochę czasu i nadrobić kawałek drogi..
Mariola
Dojeżdżamy do wioski Marmore, w której znajduje się wejście do Parku Krajobrazowego wraz z wodospadem.
Trzeba jednak pamiętać o tym, że woda nie spływa wodospadem cały czas, tylko w określonych godzinach.
W pozostałym czasie kierowana jest do pobliskiej hydroelektrowni Galleto i wówczas nie ma tu takich spektakularnych widoków, gdyż woda ciurka tylko niewielkimi wodospadzikami.
W sezonie trzy razy dziennie “duża” woda puszczana jest obfitymi kaskadami w godzinach 11-13, 15-17 oraz 21-22.
Na szczęście ze szlaku turystycznego zupełnie nie widać zabudowań hydroelekrtowni, gdyż jej widok zdecydowanie zepsułby idylliczny charakter tego miejsca!!!
Wodospad zwiedzać można zarówno z jego górnych tarasów – schodząc w dół, co jest znacznie mniej męczące, jak i rozpoczynając podejście u jego stóp.
My akurat trafiliśmy na dolny parking, bardzo rozległy i w dodatku bezpłatny.
Już z daleka słychać przerażający huk wodospadu.
W pobliżu parkingu znajduje się wejście na tereny parku oraz kasy.
No i tu już nieźle zdzierają z turystów – 10 E od osoby, by na własnych nóżkach dreptać pod górę.
W okolicy wejścia jest kilka sklepików z pamiątkami oraz knajpek.
Trzeba podejść jeszcze kawałek wzdłuż spienionych wód potoku i nagle oczom naszym ukazuje się ogromna kaskada wodospadu otoczona białą mgiełką błyszczących w słońcu kropelek wody.
Widok oszałamiający!!!
Woda spada ze 165 metrów, przy czym główny wodospad ma 83 metry wysokości, a potem rozdziela się na coraz mniejsze, ale równie widowiskowe.
Mariola
Apisku minąłem Civitę, na swoje usprawidliwienie mam nie wiele ..... byłem pierwszy raz we Wloszech, jechaliśmy na dwa samochody z Rzymu do Toskanii, mój kuzyn brał ślub w Rzymie i wspólnie spędzaliśmy jeszcze kilka dni, przy takich okazjach nie wysuwasz wielu propozycji, druga strona rządzi. Pokazałaś bardzo ładne miejsce, nadrobimy to przy okazji, pewnie jeszcze kilka takich miasteczek cżeka przez nas na odkrycie.
U podnóża wodospadu jest ładny park z ławeczkami, na jednej z nich lubił siadywać angielski poeta epoki romantyzmu John Byron, który potem zachwycał się wodospadem w jednym ze swych dzieł, ale już nie pamiętam jakim...
Na pamiątkę jego pobytu w tej wiosce postawiono ławeczkę.
Przechodzimy przez mostek i mijamy budynek centrum edukacyjnego, gdzie można obejrzeć dokumentalny film oraz małe muzeum. Jest tu sporo włoskiej młodzieży na szkolnej wycieczce.
Stąd też bierze początek kilka szlaków turystycznych o różnym stopniu trudności po okolicznych gęsto zalesionych górkach, bądź w górę wodospadu.
Są zupełnie krótkie i mało męczace, nieco dłuższe, których pokonanie wymaga już pewnego wysiłku oraz najdłuższy szlak prowadzący częściowo wzdłuż wodospadu, a częściowo zalesionym zboczem góry wśród skał, grot, mostków przecinajacych wartko płynące strumienie. Można sobie przy okazji pomyszkować po jaskiniach, jak ktoś lubi...ja nie za bardzo.
Wybieramy najdłuższą trasę.
Mariola