Rozładunek z promu szybciutki,nie ma żadnego tłoku i zamieszania ,o którym tez wczesniej czytałam szybko odbieramy walizki ,niecałe 6 km drogi i juz za około 10 minut nasz Creolski busik wjeżdza w wąską uliczke i staje przed Berjayą
Droga z Cat Cocos do naszego hotelu nie była jakas bardzo kręta czy górzysta i chyba był to nałagodniejszy kawałek trasy jąką często przerabialiśmy na Praslinie .Większość trasy przebiegała wzdłuż zatoczek plażowych bardzo często ukrytych za krzakami albo długaśnymi palmami chylacymi się do oceanu.Juz podczas pierwszej jazdy nie mogłam oderwac oczu od szyby tak cieszyły mnie wszystkie widoczki juz wtedy układałam sobie w myślach plan ,w którm miejscu trzeba bedzie zrobić zdjęcia oczywiście z połowy tego planu nic nie wyszło po prostu zabrakło nam czasu
Do hotelu dojechaliśmy kiedy zaczął zapadać zmrok .Hotel przyjemnie oświetlony wydałą sie bardzo przytulny ale zdawalismy sobie sprawe,że w takim swietle to wszystko wyglada ładnie i bylismy bardzo ciekawi co zobaczymy rano.
W hotelu na powitanie jakiś soczek z dużą ilością wody,świerzutkie wilgotne ręczniczki i za chwile jeteśmy już w naszym Deluxe nr 104 ,z którego mamy 20 metrów na śniadanko.piekny widok na basen i góry i ze 150 metrów do plazy )))
Nastała chwila prawdy....opinie o pokojach (wolałam ich nie czytać) ale byliśmy bardzo pozytywnie zaskoczeni
Tarasik świeżo odmalowany,żadnych zacieków,popękań w tynku,popękanych kafli...spędzalismy na nim połowe nocy sącząc przepyszną takamake....pokój -wielkoś idealna ,świeżutki,pachnący,czyściutki Duze łóżko-pościel bardzo często zmieniana,mebli z półkami i wieszakmi wystarczajaca ilość,lodówka fakt ,że malutka ale czysta i zamrażalniczkiem ,który dawał rady z mrozeniem woreczków z lodem.W pokoju nowiutki telewizor,sejf,którego miało nie byc tak jak telewizora,czajnik do kawy,filizanki,lampki do drinków,kawa ,herbata,śmietanka,cukier po dwie butelki wody-codziennie uzupełniane jakis spryskiwacz na komary i spiralki od komarów,świeczki,zapałki i przyszykowane informacje turystyczne popakowane w ładne etui.Klimatyzacja umieszczona w idealnym miejscu ,cicha i działająca tak jak trzeba .Łazienka z oknem....bez szyby ale z drewnianymi roletami uchylonymi delikatnie na stałe co było idealna wentylacją i co dziwne nie dostawały się przez te tolety żadne insekty.....kabina prysznicowa tak jak lubię,umywalka -jedna ale z ciepłą wodą nigdy nie było problemu,kibelek,suszarka do włosów nie jakaś tam z wicherkeim tyllko z pożądnym podmuchem ,codziennie zmieniany komplet bielutkich ręczników duzych i małych oraz ręcznika pod stopy i wszystkie przybory kapielowe wraz ze szczoteczkami do zębów.Kosmetyki -szampon,żel ,balsam do ciala i odżywka do włosów gatunkowo i zapachowe super...chyba takie same mielismy potem w pojemniczkach w Constancji Lemuri.Łazienka bez pleśni ,bez zacieków bez jakiegokolwiek śladu grzyba No taki delux trzeba było czym prędzej opić przywiezionymi z Polski browarkami...fakt,ze troszkę sie zagrzały ale w recepcju bez problemu dostalismy duzy pojemnik lodu a przy okazji spacerku po lód podeszlismy do pobliskiego sklepu po zapasik lodówkaowy Takamaki
Nim zaczne opisywac dalej hotel....bo będę go jeszcze opisywać szybciutko ceny produktów podstawowych...dla nas %%% ceny takamaki na lotnisku po przylocie juz znacie..... przy odlocie po odprawie ceny malinowe....litrowa 250 rupi-na całych Seszelach za tyle sie nie kupi.
W sklepie...cocosoawa 23 % i wszystkie inne 40% 325 ml-135 rupi ,700 ml 265 rupi ,litowej nigdzie nie spotkalismy ale była jeszcze taka 61 % 700 ml 320 rupi...dawała kopa na maxa my najczesciej kupowaliśmy Dark...z cola i lodem znakomita...ta kokosową trzeba było pic z sokiem mango albo ananasowym ale słodycz wtedy nie do zniesienia wiec rozrabialismy ten sok z wodą.Był jeszcze taki wynalazek takamaki...najtańszy bo za 106 rupi 41 % o smakach owocowych-raz wyprobowalismy ,piło sie spoko ale to nie nasze smaki.Woda....0,5 litra 13 rupi,1,5 litra 15 rupi-oczywiscie póki co wszystkie ceny to są ceny sklepowe ))) soki...kupowaliśmy zawsze najtańsze litr w karonie 28-36 rupi.
Piwo....hmm...z lokalnym sey brew były w sąsiednich sklepikach nagminne problemy ale to było najtansze i butelkowe -26 rupi 275 ml.Chodziliśmy po nie na koniec drogi drogi dojazdowej hotelu,która ciagnęła sie do połaczenia z droga głowną....jakieś 300 m wzdłóż oceanu.Przy kupowaniu piwa w butelkach warto pamieta ,ze jest za nie pobierana kaucja 2 rupie....z naszych butelek na koniec wyjazdu mielismy jeszcze 6 piwek .Drugie lokalne piwo to Eku...cena podobna ale niestety puszkowe to piwko najczęsciej było dostepne w restauracjach.Heinekem,guinness oczywiscie puszki...0,5 lita około 50 rupi...malutka puszeczka Heinekena 38 rupi....nie kupowalismy )))
Żelus idealnie opisane wszystkie ceny rumu, wody i soków odrazu wszystko sobie przeliczyłam co ile na nasze, hahaha- ceny wody oraz soków identyczne jak na Filipinach- oprócz rumu oczywiście :), ale Takamaka napewno nieporównywalna w smaku do filipińskiego sikacza . Podstawowe info zatem zakreslam i wrzucam do swoich notatek
...witam,czytam i ogladam z nieukrywanym zainteresowaniem. mielismy w planach "pobyt leżakowy" bądz na Mauritius,ie badz własnie na Seszelach. odradzono nam ...obie lokacje...ale,zawsze mozna zmienic zdanie ; )))
pozdro
—
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Ssstu ,Aga...witam i zapraszam na poki co na Praslin a właściwie to głównie na Praslin
Ssstu....pobyt leżakowy na Seszelach to nie jest chyba dobry pomysł ale może się mylę-ocenisz sam
Agus -no to mnie troszke zmartwiło ,ze ceny soków i wody na Filipinach porównywalne ale chodziaz rum piszesz ,ze tańszy-to może tam majątku na napoje nie wydamy na Seszelkach na "różnego" radzaju picie poszło nam ponad 700 euro
Kasia-chętnie się poszwędam z wami po tych wszystkich Anse
Fajnie ,że jesteście
Rozładunek z promu szybciutki,nie ma żadnego tłoku i zamieszania ,o którym tez wczesniej czytałam szybko odbieramy walizki ,niecałe 6 km drogi i juz za około 10 minut nasz Creolski busik wjeżdza w wąską uliczke i staje przed Berjayą
Droga z Cat Cocos do naszego hotelu nie była jakas bardzo kręta czy górzysta i chyba był to nałagodniejszy kawałek trasy jąką często przerabialiśmy na Praslinie .Większość trasy przebiegała wzdłuż zatoczek plażowych bardzo często ukrytych za krzakami albo długaśnymi palmami chylacymi się do oceanu.Juz podczas pierwszej jazdy nie mogłam oderwac oczu od szyby tak cieszyły mnie wszystkie widoczki juz wtedy układałam sobie w myślach plan ,w którm miejscu trzeba bedzie zrobić zdjęcia oczywiście z połowy tego planu nic nie wyszło po prostu zabrakło nam czasu
Do hotelu dojechaliśmy kiedy zaczął zapadać zmrok .Hotel przyjemnie oświetlony wydałą sie bardzo przytulny ale zdawalismy sobie sprawe,że w takim swietle to wszystko wyglada ładnie i bylismy bardzo ciekawi co zobaczymy rano.
W hotelu na powitanie jakiś soczek z dużą ilością wody,świerzutkie wilgotne ręczniczki i za chwile jeteśmy już w naszym Deluxe nr 104 ,z którego mamy 20 metrów na śniadanko.piekny widok na basen i góry i ze 150 metrów do plazy )))
Nastała chwila prawdy....opinie o pokojach (wolałam ich nie czytać) ale byliśmy bardzo pozytywnie zaskoczeni
Tarasik świeżo odmalowany,żadnych zacieków,popękań w tynku,popękanych kafli...spędzalismy na nim połowe nocy sącząc przepyszną takamake....pokój -wielkoś idealna ,świeżutki,pachnący,czyściutki Duze łóżko-pościel bardzo często zmieniana,mebli z półkami i wieszakmi wystarczajaca ilość,lodówka fakt ,że malutka ale czysta i zamrażalniczkiem ,który dawał rady z mrozeniem woreczków z lodem.W pokoju nowiutki telewizor,sejf,którego miało nie byc tak jak telewizora,czajnik do kawy,filizanki,lampki do drinków,kawa ,herbata,śmietanka,cukier po dwie butelki wody-codziennie uzupełniane jakis spryskiwacz na komary i spiralki od komarów,świeczki,zapałki i przyszykowane informacje turystyczne popakowane w ładne etui.Klimatyzacja umieszczona w idealnym miejscu ,cicha i działająca tak jak trzeba .Łazienka z oknem....bez szyby ale z drewnianymi roletami uchylonymi delikatnie na stałe co było idealna wentylacją i co dziwne nie dostawały się przez te tolety żadne insekty.....kabina prysznicowa tak jak lubię,umywalka -jedna ale z ciepłą wodą nigdy nie było problemu,kibelek,suszarka do włosów nie jakaś tam z wicherkeim tyllko z pożądnym podmuchem ,codziennie zmieniany komplet bielutkich ręczników duzych i małych oraz ręcznika pod stopy i wszystkie przybory kapielowe wraz ze szczoteczkami do zębów.Kosmetyki -szampon,żel ,balsam do ciala i odżywka do włosów gatunkowo i zapachowe super...chyba takie same mielismy potem w pojemniczkach w Constancji Lemuri.Łazienka bez pleśni ,bez zacieków bez jakiegokolwiek śladu grzyba No taki delux trzeba było czym prędzej opić przywiezionymi z Polski browarkami...fakt,ze troszkę sie zagrzały ale w recepcju bez problemu dostalismy duzy pojemnik lodu a przy okazji spacerku po lód podeszlismy do pobliskiego sklepu po zapasik lodówkaowy Takamaki
Nasz delux...warto było chyba zrobić dopłate
Zestaw przewodników...
I zestaw takamaki na dobry początek wyjazdu)))
Żeluś, piękna Ty, piękny wyjazd
Nim zaczne opisywac dalej hotel....bo będę go jeszcze opisywać szybciutko ceny produktów podstawowych...dla nas %%% ceny takamaki na lotnisku po przylocie juz znacie..... przy odlocie po odprawie ceny malinowe....litrowa 250 rupi-na całych Seszelach za tyle sie nie kupi.
W sklepie...cocosoawa 23 % i wszystkie inne 40% 325 ml-135 rupi ,700 ml 265 rupi ,litowej nigdzie nie spotkalismy ale była jeszcze taka 61 % 700 ml 320 rupi...dawała kopa na maxa my najczesciej kupowaliśmy Dark...z cola i lodem znakomita...ta kokosową trzeba było pic z sokiem mango albo ananasowym ale słodycz wtedy nie do zniesienia wiec rozrabialismy ten sok z wodą.Był jeszcze taki wynalazek takamaki...najtańszy bo za 106 rupi 41 % o smakach owocowych-raz wyprobowalismy ,piło sie spoko ale to nie nasze smaki.Woda....0,5 litra 13 rupi,1,5 litra 15 rupi-oczywiscie póki co wszystkie ceny to są ceny sklepowe ))) soki...kupowaliśmy zawsze najtańsze litr w karonie 28-36 rupi.
Piwo....hmm...z lokalnym sey brew były w sąsiednich sklepikach nagminne problemy ale to było najtansze i butelkowe -26 rupi 275 ml.Chodziliśmy po nie na koniec drogi drogi dojazdowej hotelu,która ciagnęła sie do połaczenia z droga głowną....jakieś 300 m wzdłóż oceanu.Przy kupowaniu piwa w butelkach warto pamieta ,ze jest za nie pobierana kaucja 2 rupie....z naszych butelek na koniec wyjazdu mielismy jeszcze 6 piwek .Drugie lokalne piwo to Eku...cena podobna ale niestety puszkowe to piwko najczęsciej było dostepne w restauracjach.Heinekem,guinness oczywiscie puszki...0,5 lita około 50 rupi...malutka puszeczka Heinekena 38 rupi....nie kupowalismy )))
Pozostałe ceny przy okazji......
Beretku...witaj Kochana i zapraszam nami na Seszelki
Żelus idealnie opisane wszystkie ceny rumu, wody i soków odrazu wszystko sobie przeliczyłam co ile na nasze, hahaha- ceny wody oraz soków identyczne jak na Filipinach- oprócz rumu oczywiście :), ale Takamaka napewno nieporównywalna w smaku do filipińskiego sikacza . Podstawowe info zatem zakreslam i wrzucam do swoich notatek
życie to nieustająca podróż
...witam,czytam i ogladam z nieukrywanym zainteresowaniem. mielismy w planach "pobyt leżakowy" bądz na Mauritius,ie badz własnie na Seszelach. odradzono nam ...obie lokacje...ale,zawsze mozna zmienic zdanie ; )))
pozdro
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Kasiu, czytam, bo na Seszele wróciłabym natychmiast, a nie ukrywam, że Praslin mam najmniej "oblatany" , bo spędziłyśmy tam raptem 1 dzień
Ssstu ,Aga...witam i zapraszam na poki co na Praslin a właściwie to głównie na Praslin
Ssstu....pobyt leżakowy na Seszelach to nie jest chyba dobry pomysł ale może się mylę-ocenisz sam
Agus -no to mnie troszke zmartwiło ,ze ceny soków i wody na Filipinach porównywalne ale chodziaz rum piszesz ,ze tańszy-to może tam majątku na napoje nie wydamy na Seszelkach na "różnego" radzaju picie poszło nam ponad 700 euro