Ufff...hotelik opisany no to zaczynamy nasz "prawdziwy " pobyt w Raju postaram sie w miare pamięci opisać dzień po dniu *smile*.
Na początek mapa Praslinu i moje prowizoryczne notatki odnośnie Anse ,które planowaliśmy spenetrowac do cna
Nasz hotelik znajdowal sie przy Anse Volbert niedaleko cafe de Arts i ma idealne położenie...
Po pierwsze przy najdłuzszej plaży na wyspie
Po drugie jest przy nim duzo sklepow,restauracji,lodziarnia,bank,kantor,pełno bankomatów
Po trzecia ma idealne połączenie z każdym miejscem na wyspie
Po czwarte przystanek autobusowy jest przy samiutkim hotelu
Na wyspie jezdzi autobus o jednym numerze...chyba 61 i w zaleznosci gdzie jedzie jest to 61 A,B........ Generalnie jezdzi od Mont Plair (jest to jeden przystanek za Constancja Lemurią skąd można dotrzec do Anse Georgetty) do Anse Boudin(skad mamy juz tylko 1 km pieszo na Anse Lazio i dwa kilometry na Grand Fond i mount Zimbabwe) różnica jest taka,ze jedna trasa prowadzi przez Valle DE Mai....i jest to trasa mozna powiedzieć przyjazna dla turysty a druga nieco dłuższa przez Anse Consolation -tą trasą bym już nigdy nie chciala jechać......zakrety masakryczne o 180 stoni pod góre prawie pionowo albo w dół jeden za drugim
Jest jeszcze jedna trasa autobusowa od Anse Magde do Anse La blague ale utobus jedzie tutaj tylko dwa razy dziennie o 12-tej...i o 17-tej wiec lepiej na niego nie liczyć
Pozostałe trasy sa obsługiwane często i jeśli nie zdaży sie żaden wypadek to przyjezdzaja zgodnie z rozkładem jazdy o ile taki gdzieś widnieje.
Nam udało sie zalesc dwa....jeden włąsnie przy naszym hotelu
Drugi wisiał na pierwszym przystanku za naszym hotelem-na końcu ulicy ze skepami.....
Tak czy siak do końca pobytu na Praslin nie rozgryzliśmy o co chodziło na tym rozkładzie
HEHEHEHE....Lordziu....obiadu nie jedliśmy ale może i były
Jeszcze tylko sprawa internetu po potem zapomne Internet na wyspach DROGI....
1 godzina 100 rupi do wykorzystania w ciagu 24 h
24 h 500 rupi do wykorzystania w ciągu 72 h
50 h 900 rupi do wykorzystania w ciagu 14 dni drogi tym bardziej,ze niekeidy złapanie zasięgu graniczyło z cudem a nie można było sie wylogować Nawet nie zaryzykowaliśmy z kupnem karty mielismy lepszy sposób na WiFi.....niedalego naszego hotelu był Hotel Paradise Sun,w którym było wifi za free i tam wieczorkiem zalegiwalismy na leżaczkach ,wypryskani detem,bo komary rypały jak najęte i na sępa ciągneliśmy słabiutki zasięg powiem od razu,że nie byliśmy w "sępowaniu" odosobnieni-nawet miejscowi tam w ciemnościach zasiadywali
Pierwsza noc zleciała szybko....6,30 słoneczko wstaje a my razem z nim...nie ma spania na Seszelach-szkoda dnia
Sniadanko i pierwsze kroki na naszą Anse Volbert Przez wyjazdem znalazłam fotke na holiday-śiweża fotke jakąs z kwietnia i sie przeraziłam-Anse Volbert zawalona glonami balam sie ze taki widok zastaniemy.Nie wiedziałam czy oby tam nie iśc z zamknietymi oczyma ale na całe szczęście plaża jak marzenie....bielutki oslepiający piaseczek i cudna woda...nie taka jak na MALEDIWACH ...ale kolorku takim jak lubie
W kanciapie obok pizzeri meldujemy nie po lezaczki ( są tam zawsze składowane na noc ) i za moment rozkładamy sie na nich ....reczniki odbiera sie w recepcji po wczesniej wpłaconej kaucji 10 euro za recznik
Dziś mamy dzien lenia -długa podróż dala nam w kosć chcemy troszkę odpocząć.....
Ludzi na plazy jak na lekarswo.....nasze termosiki z takamaka szybko sie oprózniają...jednym słowem nudy
Ile mozna patrzec na prawo ,na lewo przed siebie
Ile można patrzec na podparta od kilku lat dyzurna palmę,która ze zdjec znamy juz na pamieć
NUDY ODLEZYN MOZNA DOSTAĆ
TRZEBA SIE GDZIEŚ JEDNAK RUSZYĆ......idziemy wiec w strone Paradise Sun sprawdzić czy Wi Fi tam faktycznie odbiera
Teraz jest odpływ wiec plaża jest szeroka,piękna z mięciutkim piaseczkiem ...po drodze kilka palemek chylacych sie do oceanu-najładniejsze w okolicach Cafe De Arts,gdzie czesto zatrzymujemy sie na piwko
Po plazy biegaja rasta z drinkami w kokosach ...takimi bez rumu....100 rupi wołają raz sie skusilismy -miały byś do zdjecia ale gdzies sie zapodziały
Kasia fajnutki rozkład i jaki czytelny - w koncu widze, zrobili cos pod turystów hmm czuje w tym robote obsługi hotelu, bo te orginalne rozkłady PKS seszelskiego były duzo mniej czytelne.
Docieramy do Paradisise Sun i leżaczków na nasze wypatrzonych na nasze wieczorne czatowanie *biggrin*....Artunio foci ja łapie zasięg ja łapie zasięg a Artunio sie wkurza ,ze naczytalam sie głupot a zasiegu i tak nie złapie
Dzisiaj jest tu łądny kawałek plazy ale niekiedy woda siegala do tych kołków zaleznie od pływów i niezaleznie od pory dnia (faza ksiezyca wiadomo dyktuje te cykle) wieczorami przychodzilismy tu dróżka ,która szla góra miedzy GH a malutkimi hotelikami i restauracjami .....
Tu restauracja hotelowa z Paradise Sun....piwko tu było drogie ale fajnie wieczorami grali,muzyka na żywo wiec niekiedy tu przyszliśmy
Poki co Artunio dalej foci a ja dalej łapie zasięg
Własciwie to ładnie tutaj...całkiem przyjemny kawałek plaży ,który konczy sie dosyc wysokimi skałkami a zaraz za nimi jest Anse Possession
Yes,,,yes...zasieg złapany,muli -to Artunio teraz ma duzo czasu do focenia
Do końca dnia jednak mieliśmy lenia...plaza ,basen-basen ,plaża-nawet nie chciało nam sie iść po soki do sklepu Kolacje zjedlismy w Pizza Restaurant i szybko poszlismy spać ))) bez plaznu na nastepny dzień.
Budzimy sie rano....słońce-trzeba to wykorzystać wspólnie jednogłośnie stwierdzamy ,ze dzis Anse Lazio i siedzimy tam do upadłego
Raniutko na śniadanie i o 9-tej czekamy juz na autobus .
Autobusy...to raczej takie busiki w w kolorze wyblakłego granatu w masakrycznym stanie .Bilet kosztuje 10 rupi ,płaci każdy -w autobusie jest kasa z drukarka do biletów i trzeba pamietac ,ze bilet to rzecz ,której nie można zgubić.....zdazało sie ,ze niekeidy podczas dłuzszej jazdy było kilka kontroli kanarów zawsze wsiadali w parach i powiem wam ,ze nie widzialam miejscowe,który by wsiadł bez biletu-no chyba ,ze miał cos w rodzaju naszej wrocławkiej urban card Autobusów musza miec sporo bo często jechaliśmy innym.....dzis jedziemy takim z rozpierdzielona przednia szybą
Jedziemy do Anse Boudin-widoczki po drodze malinowe,juz wiem ,ze musimy tutaj dotrzec jeszcze nie wiem ,ze to bedzie własnie dzisiaj Droga na Anse Boudin wydawała sie okropna ale jak sie potem okazało to tylko zalążek praslinskich dróg.
No leniuszki, ruszyliscie pupki z miejsca , pora ruszać w drogę. Przecież plaż do zobaczenia na Praslinie jest bez liku, i trzeba trochę podreptac, a po piasku nie taka prosta sprawa, przed Wami Anse Lacio, Anse Takamaka, Boudin, Constalation i inne zwłaszcza od rankka d
www.foto-tarkowski.com
a robota to prymitywny sposób spędzania wolnego czasu...
Ufff...hotelik opisany no to zaczynamy nasz "prawdziwy " pobyt w Raju postaram sie w miare pamięci opisać dzień po dniu *smile*.
Na początek mapa Praslinu i moje prowizoryczne notatki odnośnie Anse ,które planowaliśmy spenetrowac do cna
Nasz hotelik znajdowal sie przy Anse Volbert niedaleko cafe de Arts i ma idealne położenie...
Po pierwsze przy najdłuzszej plaży na wyspie
Po drugie jest przy nim duzo sklepow,restauracji,lodziarnia,bank,kantor,pełno bankomatów
Po trzecia ma idealne połączenie z każdym miejscem na wyspie
Po czwarte przystanek autobusowy jest przy samiutkim hotelu
Na wyspie jezdzi autobus o jednym numerze...chyba 61 i w zaleznosci gdzie jedzie jest to 61 A,B........ Generalnie jezdzi od Mont Plair (jest to jeden przystanek za Constancja Lemurią skąd można dotrzec do Anse Georgetty) do Anse Boudin(skad mamy juz tylko 1 km pieszo na Anse Lazio i dwa kilometry na Grand Fond i mount Zimbabwe) różnica jest taka,ze jedna trasa prowadzi przez Valle DE Mai....i jest to trasa mozna powiedzieć przyjazna dla turysty a druga nieco dłuższa przez Anse Consolation -tą trasą bym już nigdy nie chciala jechać......zakrety masakryczne o 180 stoni pod góre prawie pionowo albo w dół jeden za drugim
Jest jeszcze jedna trasa autobusowa od Anse Magde do Anse La blague ale utobus jedzie tutaj tylko dwa razy dziennie o 12-tej...i o 17-tej wiec lepiej na niego nie liczyć
Pozostałe trasy sa obsługiwane często i jeśli nie zdaży sie żaden wypadek to przyjezdzaja zgodnie z rozkładem jazdy o ile taki gdzieś widnieje.
Nam udało sie zalesc dwa....jeden włąsnie przy naszym hotelu
Drugi wisiał na pierwszym przystanku za naszym hotelem-na końcu ulicy ze skepami.....
Tak czy siak do końca pobytu na Praslin nie rozgryzliśmy o co chodziło na tym rozkładzie
HEHEHEHE....Lordziu....obiadu nie jedliśmy ale może i były
Jeszcze tylko sprawa internetu po potem zapomne Internet na wyspach DROGI....
1 godzina 100 rupi do wykorzystania w ciagu 24 h
24 h 500 rupi do wykorzystania w ciągu 72 h
50 h 900 rupi do wykorzystania w ciagu 14 dni drogi tym bardziej,ze niekeidy złapanie zasięgu graniczyło z cudem a nie można było sie wylogować Nawet nie zaryzykowaliśmy z kupnem karty mielismy lepszy sposób na WiFi.....niedalego naszego hotelu był Hotel Paradise Sun,w którym było wifi za free i tam wieczorkiem zalegiwalismy na leżaczkach ,wypryskani detem,bo komary rypały jak najęte i na sępa ciągneliśmy słabiutki zasięg powiem od razu,że nie byliśmy w "sępowaniu" odosobnieni-nawet miejscowi tam w ciemnościach zasiadywali
...taaa, jak jest fasolka,bekon,grillowany pomidor i sausage, Radzio ma co jeść na sniadanko ; )
a rozkład jazdy...czytelniejszego dawno nie widziałem,mówie powaznie !!!
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Pierwsza noc zleciała szybko....6,30 słoneczko wstaje a my razem z nim...nie ma spania na Seszelach-szkoda dnia
Sniadanko i pierwsze kroki na naszą Anse Volbert Przez wyjazdem znalazłam fotke na holiday-śiweża fotke jakąs z kwietnia i sie przeraziłam-Anse Volbert zawalona glonami balam sie ze taki widok zastaniemy.Nie wiedziałam czy oby tam nie iśc z zamknietymi oczyma ale na całe szczęście plaża jak marzenie....bielutki oslepiający piaseczek i cudna woda...nie taka jak na MALEDIWACH ...ale kolorku takim jak lubie
W kanciapie obok pizzeri meldujemy nie po lezaczki ( są tam zawsze składowane na noc ) i za moment rozkładamy sie na nich ....reczniki odbiera sie w recepcji po wczesniej wpłaconej kaucji 10 euro za recznik
Dziś mamy dzien lenia -długa podróż dala nam w kosć chcemy troszkę odpocząć.....
Ludzi na plazy jak na lekarswo.....nasze termosiki z takamaka szybko sie oprózniają...jednym słowem nudy
Ile mozna patrzec na prawo ,na lewo przed siebie
Ile można patrzec na podparta od kilku lat dyzurna palmę,która ze zdjec znamy juz na pamieć
NUDY ODLEZYN MOZNA DOSTAĆ
TRZEBA SIE GDZIEŚ JEDNAK RUSZYĆ......idziemy wiec w strone Paradise Sun sprawdzić czy Wi Fi tam faktycznie odbiera
Teraz jest odpływ wiec plaża jest szeroka,piękna z mięciutkim piaseczkiem ...po drodze kilka palemek chylacych sie do oceanu-najładniejsze w okolicach Cafe De Arts,gdzie czesto zatrzymujemy sie na piwko
Po plazy biegaja rasta z drinkami w kokosach ...takimi bez rumu....100 rupi wołają raz sie skusilismy -miały byś do zdjecia ale gdzies sie zapodziały
Kasia fajnutki rozkład i jaki czytelny - w koncu widze, zrobili cos pod turystów hmm czuje w tym robote obsługi hotelu, bo te orginalne rozkłady PKS seszelskiego były duzo mniej czytelne.
www. Podróże z globusem w torebce, gdzie skrobię swe relacje od czasu do czasu
Docieramy do Paradisise Sun i leżaczków na nasze wypatrzonych na nasze wieczorne czatowanie *biggrin*....Artunio foci ja łapie zasięg ja łapie zasięg a Artunio sie wkurza ,ze naczytalam sie głupot a zasiegu i tak nie złapie
Dzisiaj jest tu łądny kawałek plazy ale niekiedy woda siegala do tych kołków zaleznie od pływów i niezaleznie od pory dnia (faza ksiezyca wiadomo dyktuje te cykle) wieczorami przychodzilismy tu dróżka ,która szla góra miedzy GH a malutkimi hotelikami i restauracjami .....
Tu restauracja hotelowa z Paradise Sun....piwko tu było drogie ale fajnie wieczorami grali,muzyka na żywo wiec niekiedy tu przyszliśmy
Poki co Artunio dalej foci a ja dalej łapie zasięg
Własciwie to ładnie tutaj...całkiem przyjemny kawałek plaży ,który konczy sie dosyc wysokimi skałkami a zaraz za nimi jest Anse Possession
Yes,,,yes...zasieg złapany,muli -to Artunio teraz ma duzo czasu do focenia
Do końca dnia jednak mieliśmy lenia...plaza ,basen-basen ,plaża-nawet nie chciało nam sie iść po soki do sklepu Kolacje zjedlismy w Pizza Restaurant i szybko poszlismy spać ))) bez plaznu na nastepny dzień.
Budzimy sie rano....słońce-trzeba to wykorzystać wspólnie jednogłośnie stwierdzamy ,ze dzis Anse Lazio i siedzimy tam do upadłego
Raniutko na śniadanie i o 9-tej czekamy juz na autobus .
Autobusy...to raczej takie busiki w w kolorze wyblakłego granatu w masakrycznym stanie .Bilet kosztuje 10 rupi ,płaci każdy -w autobusie jest kasa z drukarka do biletów i trzeba pamietac ,ze bilet to rzecz ,której nie można zgubić.....zdazało sie ,ze niekeidy podczas dłuzszej jazdy było kilka kontroli kanarów zawsze wsiadali w parach i powiem wam ,ze nie widzialam miejscowe,który by wsiadł bez biletu-no chyba ,ze miał cos w rodzaju naszej wrocławkiej urban card Autobusów musza miec sporo bo często jechaliśmy innym.....dzis jedziemy takim z rozpierdzielona przednia szybą
Jedziemy do Anse Boudin-widoczki po drodze malinowe,juz wiem ,ze musimy tutaj dotrzec jeszcze nie wiem ,ze to bedzie własnie dzisiaj Droga na Anse Boudin wydawała sie okropna ale jak sie potem okazało to tylko zalążek praslinskich dróg.
No leniuszki, ruszyliscie pupki z miejsca , pora ruszać w drogę. Przecież plaż do zobaczenia na Praslinie jest bez liku, i trzeba trochę podreptac, a po piasku nie taka prosta sprawa, przed Wami Anse Lacio, Anse Takamaka, Boudin, Constalation i inne zwłaszcza od rankka d
o późnego popołudnia.
Żelku bardzo dokładnie opisujesz