Ok, ja wiem, ze to całe Orlando to taki trochę kicz, jak i Las Vegas ,ale mi się podoba i chetnie bym tam wróciła . A hotelik i baseny fajne, ale to Mjito za 15USD, to lakka przesada.
To co mi się w USA bardzo podoba, to Ci uśmiechnięci ludzie, z którymi można zawsze pogadać. Wiem, wiem - inni powiedza, że to sztuczne, na pokaz, ale ja jakos to wolę niż takie posępne i poważne twarze. A do tego jak się podróżowało tak, jak ja samemu, to ta ich otwartość była bardzo fajna, bo człowiek nie musiał sam do siebie gadać
—
Bez podróży się duszę....
http://kolekcjonujacchwile.blogspot.com/
No, dobra....nie wszystkie cudeńka były az tak drogie.....bo cóż dla mienja z wyjazdu???? Tłuc sie pół świata żeby pointegrować się ? O nie? To to to nie...;)
Makono, tak jak mówisz!!! Co z tego, że to powierzchowność...wszak na wakacyjach nie chce mi się angażować w problemy, mam odpocząć, uśmiechać się do sera i wszystko ma być super i just rilax! I mi w tym przypadku też pasowało....dzieci bez stresu...starsi tyż...a co! Ma być mega pozytyw, stresy trzeba zostawić w domu.
Ok, więc praca domowa przed wyjazdem odrobiona i naszykowałam się, by sobie wyjazd urozmaicić shoppingiem! ;))))
My, kobity wiemy ile frajdy nam sprawia kilkugodzinne bieganie po sklepach, kupowanie rzeczy, ktorych się zupełnie nie potrzebuje
Ach...więc cwana bestyja ja i zapakowałam nas w 2 walizy, z czego jedna była wielkości podręcznej a druga w połowie pusta - wszak na fashion week tam nie lecę a znając zaangażowanie miejscowych babeczek w kompleksy chyba nie wpadnę biegając w 1 jeansach przez tydzień, hehe....toż to nie Beverly Hills
No więc już dokładnie wiedziałam gdzie mam jechać, iść i czego szukać.
Zapakowałam karty do torebki, w busa i gonię do International Premium Outlets..a co
No i zaczęło się..po kilku godzinach wcale nie byłam zmęczona....a jaka zadowolona trzymając w rękach kilkanaście papierowych, najpiękniejszych na świecie torebek, dla mnie prawie nic nie było, raczej dla moich kochanych, którzy na pewno za mną tęsknią bawiąc się i chichocząc w Wizzarding World of Harry Potter - tego dnia był podział ról.
I od razu byłam zła:" czemuż do diabła my zarabiamy o niebo mniej a mamy płacić takie pieniądze za to co niby lepsze, firmowe, snobowo - kultowe, a tu prawie,że darmo dają, grrr" Ale cóż, trza wykorzystać
Dla potomnych podaję ceny, jakie pamiętam na świeżo:
- bluzy, koszule Guess - od 12-20USD
- koszulki sportowe popularnych marek - od 5-10 USD
- bluzy Michael Kors - od 20-30USD
- koszulki Michael Kors - od 12 USD!!!
- koszule Ralph Laurent - od 15USD
- buty sportowe R. Laurent - od 15-25USD
- japonki/sandały Guess - od 15-30 USD
- spodenki sportowe znanych marek - od 7-12 USD
- stroje kąpielowe Victoria's Secret - od 20USD
- żele, wody toaletowe VS od 5USD
- kurtki Ralph Laurent - od 20USD!!!
Oczywiście jest tam tez outlet Disneya, to co w parku kosztowało z 50 USD, tam wiadomo, po taniości Tu sobie zaszalałam i kupiłam 2 bluzki z Myszką, wszak bez tego nie ma co wracać po 6-10USD/sztuka....
No dobra, kupuję wreszcie 1 extra dużą torbę ze skóry Buffalo na zakupy bo jak się zabrać spowrotem, a taka torba się przyda póniej jako podręczna do samolotu. Jestem happy bo dużo mi się udało zrobić niespodzianek dla rodzinki
Na 2 rzut wymyśliłam sobie TI DŻEJA Czyli nasz Tk Maxx.....Kojarzyłam przy jakiej ulicy jest ale nie wiedziałam dokładnie w którym miejscu, a na Internatinal Drive sklepów i outletów jak grzyby po deszczu
Idę i kombinuję, chyba miałam jakąś niewyraźną minę bo nagle zatrzymuje się aftobus i kierownik pyta się czego szukam (pasażery w środku), więc mówię,że TIDŻEJA a on mówi, że mam wsiadać to razem poszukamy...więc staję koło niego i żółwiowym tempem poruszamy się po głównej ulicy, nagle jest! Mój czerwony znaczek bije po oczach niby lazur na Filipinach Kierownik stop i życzy mi miłego shoppingowania i że jak będe chciała wrócić to tam (pokazuje) jest przystanek i że może się spotkamy łoki doki, bigusiem lecem bo adrenalina coraz wyżej....zaraz palpitacja będzie
Wpełzam i po mnie I znów kupuję kolejną torbę ale już dużą, będzie nadana jako bagaż główny, tym razem Polo Club...cały koszyk cudów: torebki, łachy, buty....
No ale obok kolejny sklep i kolejny...
No kupiłam jeszcze córce kilka figurek do gry Disney Infinity - 5-8 USD/sztuka (u nas ok 50-60zł) i wraz z dużym bananem znów wracam chudsza o kilkased USD...zabawa była przednia
Tu mnóstwo ubran, zapachów, butów, torebek,dodatkow za chyba najmniejsze pieniądze ever! Polecam, już nie będę mówic co i za ile bo ja rzadko tak sobie szaleję..raczej sobie nigdy nic...ale jak małż mówi:"szalej i baw się", to się nie będę wzbraniać
I tak nam mija 8 dni pełnych wrażeń, radości, płaczu (ze strachu..;-), rozmów, ploteczek, spacerów, intergacji......
Niestety ostatnie 3 dni były mega stresujące, gdyż miałam dość duży problem w pracy więc musiałam wisieć na telefonie i emailach ostatnie dni do końca, bez stresu się nie obyło - do tego zmiana czasu więc nocki zarwane, ale nic, nie może być idealnie
Ostatni wieczór leje deszcz mocno i pogoda się psuje tak, że przyjezdni marzną i narzekają straszliwie aczkolwiek myślę sobie, ze w ukropie trudno byłoby się bawić.
Nie chce się wybywać bo klimat odpowiada, córka błysk w oku, małż bogatszy o szafę szmat więc szkoda....dziecko wrzuca do każdej napotkanej fontanny monety, bo chce, bo marzy by znów przybyć, choć może tym razem do Kalifornii...kto wie, kto wie.....na razie kac moralny, bo plastiki trza spłacić
Lecim więc na lotnicho z łezką w oczętach...ach...
Na lotnisku do maszyny się odprawić i zonk, maszyna mówi, że nie moze wydać nam biletu - że mamy się skontaktować z agentem...ok, ok, ok, już lecem...już obsługa podchodzi, sprawdza i rzeczywiście jest problem.....Córka przez wyjca krzyczy:" zostajemy? ale fajnie"
Nie, po prostu Delta miała mnóstwo zmian w przelotach i musieliśmy czekać aż skontaktuje się z KLM i potwierdzi nowe godziny lotów i tak 1,5 godziny stania...wreszcie potwierdzają, że lecimy do Bostonu niestety, potem Asmterdam (no ja przeca wiedziałam o tym, a oni myśleli, że nie) i dopiero Berlin.
Loty mega mega szybko! Zwykle stamtad szybko lecą samoloty, ale żeby aż tak???? Z NY do Orlando lecieliśmy 3 godziny, znów z Orlando do Bostonu tylko 1,5 godziny! Choć czepotało ostro to obsługa super, z humorem, uśmiechem...sama przyjemność.
Boston zasypany śniegiem, pięknie biało, ale dla nas czerwony dywan jest więć lądowanie pikne..i zaraz kolejne taxi, za pół godziny...więc łelegancko..zBostonu do Amsterdamu tylko 6 godzin i 11 minutos...toż to trasa jak od nas na Kanary...super, nie zdążyłam obejrzeć filma, bo tu jedzonko, tam winko, tam ploteczki i już ladujemy....
Delta się spisała na medal! A potem już tylko godzinka do Berlina i kuniec wycieczki, choć prostej, wg planu, w konkretnym celu.....da się odpocząć mimo wszystko, bo przecież nieważne gdzie, ważne z KIM! :-)
Ok, ja wiem, ze to całe Orlando to taki trochę kicz, jak i Las Vegas ,ale mi się podoba i chetnie bym tam wróciła . A hotelik i baseny fajne, ale to Mjito za 15USD, to lakka przesada.
To co mi się w USA bardzo podoba, to Ci uśmiechnięci ludzie, z którymi można zawsze pogadać. Wiem, wiem - inni powiedza, że to sztuczne, na pokaz, ale ja jakos to wolę niż takie posępne i poważne twarze. A do tego jak się podróżowało tak, jak ja samemu, to ta ich otwartość była bardzo fajna, bo człowiek nie musiał sam do siebie gadać
Bez podróży się duszę....
http://kolekcjonujacchwile.blogspot.com/
A mówili, że $ to w Hameryce na ulicy leżą tylko trzeba się schylić!!!
A Ty tu piszesz , że dulary wydawałaś!
Ale fajnie, oj szkoda, że nie jestem Twoją córeczką!
Bea
No, dobra....nie wszystkie cudeńka były az tak drogie.....bo cóż dla mienja z wyjazdu???? Tłuc sie pół świata żeby pointegrować się ? O nie? To to to nie...;)
Pozdrawiam wakacyjnie,
Ewelina z EM
Makono, tak jak mówisz!!! Co z tego, że to powierzchowność...wszak na wakacyjach nie chce mi się angażować w problemy, mam odpocząć, uśmiechać się do sera i wszystko ma być super i just rilax! I mi w tym przypadku też pasowało....dzieci bez stresu...starsi tyż...a co! Ma być mega pozytyw, stresy trzeba zostawić w domu.
Pozdrawiam wakacyjnie,
Ewelina z EM
Ok, więc praca domowa przed wyjazdem odrobiona i naszykowałam się, by sobie wyjazd urozmaicić shoppingiem! ;))))
My, kobity wiemy ile frajdy nam sprawia kilkugodzinne bieganie po sklepach, kupowanie rzeczy, ktorych się zupełnie nie potrzebuje
Ach...więc cwana bestyja ja i zapakowałam nas w 2 walizy, z czego jedna była wielkości podręcznej a druga w połowie pusta - wszak na fashion week tam nie lecę a znając zaangażowanie miejscowych babeczek w kompleksy chyba nie wpadnę biegając w 1 jeansach przez tydzień, hehe....toż to nie Beverly Hills
No więc już dokładnie wiedziałam gdzie mam jechać, iść i czego szukać.
Zapakowałam karty do torebki, w busa i gonię do International Premium Outlets..a co
http://www.premiumoutlets.com/outlet/orlando-international/stores
No i zaczęło się..po kilku godzinach wcale nie byłam zmęczona....a jaka zadowolona trzymając w rękach kilkanaście papierowych, najpiękniejszych na świecie torebek, dla mnie prawie nic nie było, raczej dla moich kochanych, którzy na pewno za mną tęsknią bawiąc się i chichocząc w Wizzarding World of Harry Potter - tego dnia był podział ról.
I od razu byłam zła:" czemuż do diabła my zarabiamy o niebo mniej a mamy płacić takie pieniądze za to co niby lepsze, firmowe, snobowo - kultowe, a tu prawie,że darmo dają, grrr" Ale cóż, trza wykorzystać
Dla potomnych podaję ceny, jakie pamiętam na świeżo:
- bluzy, koszule Guess - od 12-20USD
- koszulki sportowe popularnych marek - od 5-10 USD
- bluzy Michael Kors - od 20-30USD
- koszulki Michael Kors - od 12 USD!!!
- koszule Ralph Laurent - od 15USD
- buty sportowe R. Laurent - od 15-25USD
- japonki/sandały Guess - od 15-30 USD
- spodenki sportowe znanych marek - od 7-12 USD
- stroje kąpielowe Victoria's Secret - od 20USD
- żele, wody toaletowe VS od 5USD
- kurtki Ralph Laurent - od 20USD!!!
Oczywiście jest tam tez outlet Disneya, to co w parku kosztowało z 50 USD, tam wiadomo, po taniości Tu sobie zaszalałam i kupiłam 2 bluzki z Myszką, wszak bez tego nie ma co wracać po 6-10USD/sztuka....
No dobra, kupuję wreszcie 1 extra dużą torbę ze skóry Buffalo na zakupy bo jak się zabrać spowrotem, a taka torba się przyda póniej jako podręczna do samolotu. Jestem happy bo dużo mi się udało zrobić niespodzianek dla rodzinki
Pozdrawiam wakacyjnie,
Ewelina z EM
Na 2 rzut wymyśliłam sobie TI DŻEJA Czyli nasz Tk Maxx.....Kojarzyłam przy jakiej ulicy jest ale nie wiedziałam dokładnie w którym miejscu, a na Internatinal Drive sklepów i outletów jak grzyby po deszczu
Idę i kombinuję, chyba miałam jakąś niewyraźną minę bo nagle zatrzymuje się aftobus i kierownik pyta się czego szukam (pasażery w środku), więc mówię,że TIDŻEJA a on mówi, że mam wsiadać to razem poszukamy...więc staję koło niego i żółwiowym tempem poruszamy się po głównej ulicy, nagle jest! Mój czerwony znaczek bije po oczach niby lazur na Filipinach Kierownik stop i życzy mi miłego shoppingowania i że jak będe chciała wrócić to tam (pokazuje) jest przystanek i że może się spotkamy łoki doki, bigusiem lecem bo adrenalina coraz wyżej....zaraz palpitacja będzie
Wpełzam i po mnie I znów kupuję kolejną torbę ale już dużą, będzie nadana jako bagaż główny, tym razem Polo Club...cały koszyk cudów: torebki, łachy, buty....
No ale obok kolejny sklep i kolejny...
No kupiłam jeszcze córce kilka figurek do gry Disney Infinity - 5-8 USD/sztuka (u nas ok 50-60zł) i wraz z dużym bananem znów wracam chudsza o kilkased USD...zabawa była przednia
Pozdrawiam wakacyjnie,
Ewelina z EM
Kolejne moje odkrycie to sieciówka ROSS http://www.rossstores.com/
Tu mnóstwo ubran, zapachów, butów, torebek,dodatkow za chyba najmniejsze pieniądze ever! Polecam, już nie będę mówic co i za ile bo ja rzadko tak sobie szaleję..raczej sobie nigdy nic...ale jak małż mówi:"szalej i baw się", to się nie będę wzbraniać
Pozdrawiam wakacyjnie,
Ewelina z EM
I tak nam mija 8 dni pełnych wrażeń, radości, płaczu (ze strachu..;-), rozmów, ploteczek, spacerów, intergacji......
Niestety ostatnie 3 dni były mega stresujące, gdyż miałam dość duży problem w pracy więc musiałam wisieć na telefonie i emailach ostatnie dni do końca, bez stresu się nie obyło - do tego zmiana czasu więc nocki zarwane, ale nic, nie może być idealnie
Ostatni wieczór leje deszcz mocno i pogoda się psuje tak, że przyjezdni marzną i narzekają straszliwie aczkolwiek myślę sobie, ze w ukropie trudno byłoby się bawić.
Nie chce się wybywać bo klimat odpowiada, córka błysk w oku, małż bogatszy o szafę szmat więc szkoda....dziecko wrzuca do każdej napotkanej fontanny monety, bo chce, bo marzy by znów przybyć, choć może tym razem do Kalifornii...kto wie, kto wie.....na razie kac moralny, bo plastiki trza spłacić
Lecim więc na lotnicho z łezką w oczętach...ach...
Na lotnisku do maszyny się odprawić i zonk, maszyna mówi, że nie moze wydać nam biletu - że mamy się skontaktować z agentem...ok, ok, ok, już lecem...już obsługa podchodzi, sprawdza i rzeczywiście jest problem.....Córka przez wyjca krzyczy:" zostajemy? ale fajnie"
Nie, po prostu Delta miała mnóstwo zmian w przelotach i musieliśmy czekać aż skontaktuje się z KLM i potwierdzi nowe godziny lotów i tak 1,5 godziny stania...wreszcie potwierdzają, że lecimy do Bostonu niestety, potem Asmterdam (no ja przeca wiedziałam o tym, a oni myśleli, że nie) i dopiero Berlin.
Loty mega mega szybko! Zwykle stamtad szybko lecą samoloty, ale żeby aż tak???? Z NY do Orlando lecieliśmy 3 godziny, znów z Orlando do Bostonu tylko 1,5 godziny! Choć czepotało ostro to obsługa super, z humorem, uśmiechem...sama przyjemność.
Boston zasypany śniegiem, pięknie biało, ale dla nas czerwony dywan jest więć lądowanie pikne..i zaraz kolejne taxi, za pół godziny...więc łelegancko..zBostonu do Amsterdamu tylko 6 godzin i 11 minutos...toż to trasa jak od nas na Kanary...super, nie zdążyłam obejrzeć filma, bo tu jedzonko, tam winko, tam ploteczki i już ladujemy....
Delta się spisała na medal! A potem już tylko godzinka do Berlina i kuniec wycieczki, choć prostej, wg planu, w konkretnym celu.....da się odpocząć mimo wszystko, bo przecież nieważne gdzie, ważne z KIM! :-)
Pozdrawiam wakacyjnie,
Ewelina z EM
Ale miałaś mega shopping- ja niestety nie mialam na to czasu, ale nastepnym razem nie odpuszczę
A mieliście jet lag po powrocie ? bo ja niestety przez ponad tydzien dochodzilam do siebie po powrocie
Bez podróży się duszę....
http://kolekcjonujacchwile.blogspot.com/
Tak, standardowo ale bez szaleństwa Z Azji ostatnio mi trudniej było sie zebrać na ludzia Zresztą to sie wytnie
Pozdrawiam wakacyjnie,
Ewelina z EM