--------------------

____________________

 

 

 



Sardynia i Korsyka - dlaczego warto tam jechać?

163 wpisów / 0 nowych
Ostatni wpis
Strony
apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 7 miesięcy 6 dni temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Plumeria, dzięki

Ten górzysty półwysep jest teraz właśnie naszym celem. To na nim znajduje się Grotto di Nettuno, czyli Grota Neptuna, którą będziemy zwiedzać.

Nasza przewodniczka prowadzi swoje stadko na przystań małych stateczków wycieczkowych. Coś tam dyskutuje z obsługą morskiej flotylli, i.....chyba nie jest zadowolona....

Okazuje się, że tu, w zatoce woda jest spokojna, ale na pełnym morzu są zbyt duże fale, by płynąć do groty stateczkiem i potem z niego przedostać się bezpiecznie na ląd . Wejście do groty jest bowiem tuż nad powierzchnią wody i czasem przy mocno wzburzonym morzu jest ona w ogóle niedostępna.

Do groty można też dojechać autokarem i potem zejść po przeszło 600 schodkach, ale na razie i to jest niemożliwe ze względu na stan morza.

Mamy czekać!!!! No to wszyscy idziemy na pizzę do poleconej przez przewodniczkę pizzerii. Nawet smaczna, bo z tymi polecanymi przez przewodników knajpkami czy sklepami to różnie bywa....

W międzyczasie – jak się już wszyscy najedli, napili, wypalili po papierosku i wysiusiali ( też kolejka – szczególnie w damskim przybytku) to się morze uspokoiło, ale nie na tyle, by płynąć stateczkiem, tylko by podjechać autokarem.

No to jedziemy. Objeżdżamy całą zatokę, opuszczając miasto, mijamy cały kompleks plażowy z dobrą infrastrukturą, laskami, pensjonatami, hotelami i parkami. I już jesteśmy na wysokim skalistym cepelku Cabo Caccia, o który z hukiem uderzają fale. Jest stąd ładny widok na  niezbyt odległe Alghero oraz całą zatokę.

Schodzimy po tych sześciuset schodkach i gęsiego spryskiwani rozbryzgiem fal wchodzimy do groty. Grota jak grota, no może bardziej złocista niż przeciętne, bo znajduje się w rudym piaskowcu. A może ją tylko takim światłem podświetlili?????? Są stalaktyty i stalagmity, ciekawe formacje skalne...

Ale żeby aż dychę brać za takie cudo??????

Mokrzy – częściowo od wody morskiej, częściowo spoceni po wdrapaniu się z powrotem na górę - ładujemy się do autokaru.

W drodze powrotnej przejeżdzamy przez urodzajne doliny – zagłębie rolnicze, głównie sadowniczo – warzywnicze wyspy. Widoki nie są tu zbyt ciekawe, raczej wręcz monotonne. Mijamy większe miasto Sassari, słynne z produkcji lokalnego wina Cannonau i oliwy. Na otaczających miasto pagórkach widać ciągnące się aż po horyzont winnice oraz gaje oliwne.

Skręcamy z głównej drogi i nagle w tym pogórkowatym terenie widzimy bardzo interesujący kościół, a właściwie pochodzącą z początku 12 wieku bazylikę Santissima Trinita di Saccargia. Kompleks świątynny zbudowany jest naprzemian z warstw czarnego bazaltu oraz białego wapienia tworząc kontrastowy wizerunek.

Jest to najstarszy i najpiękniejszy kościół romański na Sardynii, bardzo przypominający niektóre kościoły toskańskie. Wnętrze jest niewielkie, przytulne, są jakieś freski, rzeźby, malowidła. Choć nie przepadam za zwiedzaniem kościołów ten akurat mi się spodobał, jest taki nie do końca odrestaurowany, troszkę zaniedbany, ale dla mnie właśnie w takim naturalnym stanie ma dużo uroku. Nie lubię idealnie wymuskanych, przywróconych do życia staroci oraz przeładowanych, bogatych wnętrz. A już szczytem brzydoty i zeszpecenia zabytkowej budowli jest dla mnie fatalnie zrekonstruowany Pałac Minosa w Knossos pod Heraklionem.

Wracamy po kolejnym dniu pełnym wrażeń do naszego sympatycznego hoteliku.

Mariola

Mara
Obrazek użytkownika Mara
Offline
Ostatnio: 3 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

Jestem i ja poczytam, co mnie ominie, ehhh a już widzę, ze szkoda, wielka szkoda. Alghero ma widze fajny klimat Smile

www. Podróże z globusem w torebce, gdzie skrobię swe relacje od czasu do czasu  Dirol

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 7 miesięcy 6 dni temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Mara, ja jednak jestem zwolenniczką 2-tygodniowych wakacji. Kilka razy po tygodniowym pobycie gdzieś tam – miałam wielki niedosyt. W ciągu tak krótkiego czasu można dobrze poznać małą wysepkę, ale nie drugą w kolejności na M. Śródziemnym. Ja właśnie miałam cholerny niedosyt Korsyki po 3-dniowej objazdówce.

Alghero niewątpliwie sympatyczne nie za duże miasto, ładnie położone. Ale ja do miast nie pałam wielką miłością, na mnie większe wrażenie robią fajne krajobrazy...

Następnego dnia poznamy z kolei centalną, górzystą oraz najbardziej dziką i niedostępną część wyspy, a także liźniemy jej wschodnie wybrzeże.

Po śniadaniu pakujemy się do autokaru i jedziemy na wschód. Po drodze mijamy bardzo charakterystyczne dla Sardynii budowle – nuragi. Są to solidnie zbudowane kamienne wieże, które kiedyś służyły jako miejsce obrzędu religijnego, a później przekształcono je w budowle obronne.

Dzisiaj mamy w programie zwiedzanie całego takiego kompleksu nuragów, a właściwie wsi prehistorycznej.

Ale na razie dojeżdżamy do wschodniego wybrzeża poniżej Olbii. Miasto to - jedno z większych na Sardyni - jest ważnym węzłem komunikacyjnym, znajduje się tu lotnisko, jest port handlowy i duży dworzec autobusowy, a także przypływają tu promy z Włoch kontynentalnych.

Po minięciu Olbii wjeżdżamy na autostradę – wszystkie autostrady są tu bezpłatne – i jedziemy w kierunku pasma najwyższych gór na wyspie.

Wzdłuż całej drogi rosną różowe oleandry, mirty, dzikie rozmaryny, opuncje i inne, bliżej nierozpoznawalne krzaczki, niektóre już wyschnięte. Po lewej stronie co chwilę ukazuje się błękitne morze oraz nadmorskie miejscowości San Teodoro , a póżniej Orosei - jednak przeważnie widok na morze przesłaniają ciągnące się wzdłuż wybrzeża góry.

Szkoda, że nie możemy do tych kurorcików zajrzeć, ale niestety nie ma ich w programie....

Odbijamy w głąb lądu i jedziemy do Nuoro. Jak dla mnie niezbyt ciekawe miasteczko z typowymi uliczkami, kościołami i muzeum etnograficznym. My zamiast do tego muzeum idziemy na degustację lokalnego wina.

Jedynym plusem jest przepiękne położenie w niecce otoczonej górami.

Po zwiedzeniu Nuoro żegnamy autostradę i wspinamy się wąską dróżką w kierunku najwyższej góry Punta La Marmora, której wysokość przekracza 1800 m. Kończy się krzaczkowata makia, a zaczynają sosnowe lasy Parku Narodowego Gennargentu.

Ten rejon jest dziki, niedostępny, przecina go tylko niewiele dróg, raczej marnej jakości, ale widoki są przepiękne.

Zatrzymujemy się na małym parkingu i kamienistą ścieżką schodzimy do krasowych źródełek Gologone wypływających z wapiennych skał. Wokół – oszałamiająca roślinność i cisza....

Mamy tutaj przeszło godzinę wolnego czasu i każdy może robić co chce. Większość wraca na pole piknikowe rozłożone w eukaliptusowym lesie, a my wędrujemy dalej wzdłuż górskiego potoku wijącego się dnem wąwozu. Niestety po kilkuset metrach rzeczka Cedrina dosłownie znika wśród wapiennych skał, zamieniając się w podziemną rzekę. Przez miliony lat stworzyła 18 kilometrowy system podziemnych grot i korytarzy przez które przepływa.

My jednak nie ryzykujemy wejścia w ten podziemny labirynt.....

Jest to bardzo malownicze i urokliwe miejsce, a przede wszystkim nie ma tu w ogóle turystów oprócz naszej grupy.

Na polu piknikowym powiewa flaga Sardynii

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 7 miesięcy 6 dni temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Mara, północ już była w poście nr 40.

A wschód - jako, że mi się tam najbardziej podobało i tam mieszkaliśmy będzie bardzo rozbudowany.

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 7 miesięcy 6 dni temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Mara,  kojarzę, że samo Baunei to trochę dalej od morza jest. Ale okolica cudo - to znaczy w moim stylu (bo może nie dla każdego to jest fajne, co dla mnie). Na północ masz z 20 kilometrów pięknych plażyczek w zatoczkach wśród klifów. Jeden problem, że dostać się tam można od strony morza, albo kilkugodzinny trekking. bardzo fajna całodniowa wycieczka stateczkiem  i widokowo super!

Na południe masz w pobliżu klimatyczne miasteczko Arbatax, a wokół niego plaże pośród czerwonych skałek.

Gdziś tam w pobliżu na pewno są też ogółnodostępne plaże, ale ja ich nie widziałam

Na zachód najwyższe pasmo górskie. fantastyczne widoki...

Lokalizacja - miodzio. Mnie osobiście się tam o wiele bardziej podoba niż w okolicach San Teodoro. Tylko na Costa Smeraldę dalej, ale prawie cały czas, oprócz niewielkiego kawałka jest autostrada bezpłatna.

Mariola

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 7 miesięcy 6 dni temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Teraz jedziemy na wykopaliska archeologiczne znajdujące sie w pobliżu wioski Tiscali. Odkryto tu prehistoryczną osadę z 13 wieku przed naszą erą. Podjeżdżamy na parking – obok znajduje się knajpka, gdzie można się czegoś zimnego napić. Dostajemy lokalnego przewodnika i w drogę....Do zasadniczej osady Sedda Sos Sarros trzeba jeszcze kawałek dojść polną drogą.

Okoliczne drzewka są dość rachityczne, a zatem cienia niewiele, a południowy żar leje się z nieba.

Na pobliskich pagórkach trwają jeszcze wykopaliska, odkryto już kilkadziesiąt okrągłych chat z epoki nuryjskiej, podwórka, miejsce kultu religijnego, ale podobno najcenniejszym znaleziskiem jest głęboka studnia, też okrągła zbudowana z bazaltowych skał, wraz ze zbiornikiem służącym do przechowywania wody. Łapali ją w zimowych miesiącach, kiedy padają deszcze i musiała mieszkańcom wystarczyć na kilka suchych miesięcy.

Chodzę pomiędzy murami i szczątkami domostw liczących ponad 30 wieków, ale w sumie niewiele się one wyodrębniają w okolicznym pejzażu – wokół pełno jest naturalnych wapiennych skałek. A z tych chat, to tylko jakieś fundamenty zostały....czasem trafi się jakiś łuk, czy inny bardziej konkretny detal.

Siadam sobie na jakimś kamulcu w cieniu oliwki i jest mi dobrze. Wokół brzęczą pszczoły, zbierające pyłek z kwitnącego tymianku, grają cykady, biegają przepłoszone przez naszych współtowarzyszy podróży – jaszczurki. A w dali widać majestatyczny szczyt najwyższej góry La Marmora.

Mariola

Mara
Obrazek użytkownika Mara
Offline
Ostatnio: 3 lata 3 miesiące temu
Rejestracja: 04 wrz 2013

o i jest kobierzec ( ostania fota ), o cos takiego mi szło, niektóre dosłownei wpadaja do wody, a dookoła skaliste otoczenie Man in love i jeszcze te szczątki domostw, kurcze nie wiem, ale mi w takich okolicznosciach uruchamia sie wyobraznia  i lekko sie teleprtuję, coś jest w tym takiego na pograniczu niemal fantastyki a nawet basni... 

www. Podróże z globusem w torebce, gdzie skrobię swe relacje od czasu do czasu  Dirol

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 7 miesięcy 6 dni temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Mara, oj wyobrażam sobie jak to wszystko wygląda wiosną. Niestety w sierpniu to juz wiele tych polnych kwiatów i krzaczków było wypalonych słońcem. Kiedyś mi mówili tambylcy na Krecie, że najpiękniej tam jest w marcu, kwietniu kiedy ta makia śródziemnomorska jest w pełnym kwieciu. Tylko że wtedy z kąpieli nici...

Teraz będą fotki z tych rejonów (w pobliżu Baunei) gdzie mi się najbardziej podoba. Bo północne wybrzeże i zachodnie do Alghero (bo dalej nie byłam) tak średnio mi przypadło do gustu....

Po powrocie do autokaru załatwiamy z przewodniczką krótką wizytę na plaży. Szkoda, że organizatorzy tworzący program nie przewidzieli, że będąc w pobliżu pięknych plaż, ludzie tylko marzą o zanurzeniu się w krystalicznie czystej wodzie...Tym bardziej, ci - którzy biorą udział tylko w objazdówce - naprawdę mają mało okazji do nacieszenia się kąpielami morskimi.

Zjeżdżamy na krótką kąpiel na niewielkiej kamienistej plaży. Pejzaże wokół zachwycające!!!!

Robię szybko fotki, póki cała nasza grupa nie wtargnie do wody. Oprócz nas nie ma tu nikogo...bo i droga nieco karkołomna, szczególnie dla autokaru.

 Te skały okalające okoliczne zatoczki, to rzadko występujące czerwone porfiry.

Przewodniczka trochę się denerwuje naszym przedłużającym się postojem, bo mamy jeszcze dziś w planie zwiedzić miejscowość Orgosolo, a potem o konkretnej godzinie mamy zamówioną wizytę u pasterzy wraz z poczęstunkiem.

Ale na szczęście udaje się ją przekonać, że kosztem dłuższego pobytu na plaży możemy najpierw pojechać do pasterzy, a na koniec zobaczyć Orgosolo – miasteczko przecież nie ucieknie....

Tym bardziej, że po morskich kapielach już ździebko zgłodnieliśmy i lepiej będzie zwiedzać miasto z pełnymi brzuszkami.

Wybrzeże w tym miejscu jest widokowo fantastyczne, choć plaża trochę kamienista. Bardzo się cieszymy, że właśnie tę okolicę wybraliśmy na spędzenie dodatkowego relaksowego tygodnia, po dość intensywnej objazdówce.

Mariola

lordowski (nieaktywny)
Obrazek użytkownika lordowski

Apisku... a spotkałaś gdzieś może serek Casa Marzu... w tym roku lazury i robale to myśl przewodnia... wiem, że w sklepach praktycznie niedostęny... trafił do "podziemi" z racji, że to serek "przechodni"

apisek
Obrazek użytkownika apisek
Offline
Ostatnio: 7 miesięcy 6 dni temu
Rejestracja: 08 wrz 2013

Lordziu, nigdzie nie widziałam tego sera, choć o nim czytałam. Podejerzewam, że jest to jakaś niszowa produkcja dla super koneserów....Wprawdzie uwielbiam sery, czegoś takiego nie wzięłabym do ust, chyba po odtrałowaniu robactwa....

Po relaksującej przerwie kąpielowej znów odbijamy od morza wspinając się serpentynami do Orgosolo, niewielkiej miejscowości leżącej wysoko w górach w samym sercu Parku Narodowego Gennargentu.

Jest to nawet obecnie najmniej zaludniony i najbardziej dziki rejon Sardynii. Okolica ta zawsze miała złą sławę. Niegdyś w niedostępnych jaskiniach, grotach i dolinach ukrywali się groźni bandyci.

Rodowici Sardyńczycy od wieków nie chcieli się podporzadkować władzy w Rzymie – byli bardzo niezależni i tak pozostało do dziś, mają swój język, obyczaje, kulturę, a nawet kuchnię. Są też bardzo porywczy i wojowniczy. Jeszcze 50 lat temu często dochodziło do krwawych porachunków pomiędzy poszczególnymi klanami i rodami. Nierzadko też rabowano majątek najbogatszym, który następnie rozdawano ubogim. A zatem ci "kryminaliści" cieszyli się sympatią wśród okolicznej ubogiej ludności. I dlatego wielu bandytów żyło w niedostępnych górach., korzystając nierzadko z ich pomocy. Z czasem część z nich stała się pasterzami, a obecnie podobno najlepszymi przewodnikami dla turystów są właśnie byli kryminaliści. Faktem jest, że właśnie oni najlepiej znają przepiękne górskie rejony, w których żyli przez długie lata. Wielu zapalonych wędrowców chętnie korzysta z ich usług, gdyż szlaki turystyczne są tu bardzo słabo oznaczone, łatwo można się w tym wielkim terenie zagubić, a i o wypadek nietrudno ze względu na liczne przepaście i strome zbocza gór.

Mijamy Orgosolo i pniemy się wąską drogą jeszcze wyżej. Autokar lewo dyszy , aby w końcu wjechać na zalesiony parking.

Tutaj pasterze, a może lokalni biznesmeni , organizują górskie pikniki dla żądnych wrażeń turystów.

Trochę taka Cepelia, ale sympatyczna!!!

Kilka kamiennych zabudowań rozrzuconych na zboczu góry w lesie, przyzwoita toaleta. Z okolic toalety widac taki pejzaż....nic tylko dumać godzinami....

 

Czarne  świnki, których los jest już niestety przesądzony, drepczą w poszukiwaniu naturalnego pożywienia, głównie żołędzi.

Gdy już żeśmy się rozejrzeli po okolicy, zasiadamy na kamiennym murku okręgu w oczekiwaniu na poczęstunek. Gościnni Sardowie uwijają się nalewając z wielkich plastykowych kanistrów wino do glinianych kubów. To na przywitanie!!!!

Potem częstują suchymi kiełbasami, surową wędzoną szynką – to pewnie z tych świnek -, pysznym serem owczym pecorino.

Teraz najważniejszy punkt programu – pieczony prosiak i grillowana jagnięcina, a do tego tutejszy cieńki chlebek – carasau. Wino leje się bez żadnych ograniczeń i naprawdę jest świetne.

 I zżarliśmy nieomal całego prosiaczka....

Na deser podają ciastka z serem – sardyński przysmak.

No i jest występ pasterzy śpiewających tradycyjne pieśni polifoniczne, które są najstarszą formą muzyki religijnej. Całkiem ciekawie one brzmią....

W sumie było bardzo smacznie, niesposób było to wszystko co nam serwowali zjeść, nie mówiąc już o wypiciu. Resztę wina wlewali nam do plastykowych butelek po wodzie mineralnej, jeśli ktoś takowe posiadał, za symboliczną opłatą.

 I to było, wierzcie mi, najlepsze żarcie na Sardynii....

Mariola

Strony

Wyszukaj w trip4cheap