- w trzy minuty spakować graty do auta i wyruszyć do stolicy
- zwiedzać stolice i po lunchu popłynąć na pobliską Prison Island
----
Co faktycznie się wydarzyło:
Budziki dzwoniły jak szalone, pierwsza, druga, trzecia drzemka. Zwlekłyśmy się z łoża o 7.45. Wystarczająco czasu by ubrać się w byle co i doczłapać do recepcji. Tam oczywiście nikt na nas nie czekał. Po kwadransie poprosiłam panią w recepcji by nas zawołała jak auto nadjedzie bo my idziemy na kawe. Pani leniwie zagadała na którą jesteśmy umówione, więc mówie, że na 8. I padło pytanie, które zwaliło mnie z nóg: Hmmm, a która jest teraz godzina? To było jak zaklęcie bo od tego momentu czas przestał istnieć, a właściwie stał się gumowaty.
W tym samym momencie pan od samochodu napisał do mnie na whats app'a, że stoi przed bramą i nie chcą go wpuścić. No to idziemy do niego. Przy samochodzie pan/pani (ani na oko ani na ucho nie było pewne czy to pan czy pani) wypisał nam miejscowe permity na prowadzenie pojazdów, przypieczętował na czerwono i wytłumaczył, że międzynarodowe prawo jazdy nam się nie przyda, bo nikt tego nie respektuje, jedynie miejscowe permity, które zawsze są sprawdzane przy kontroli. No i oczywiście własne prawo jazdy. Permit kosztuje $10 od kierowcy. Potem zaczął się horror związany z płaceniem. W portfelu tylko stówy, pan/pani chce mniej, ale wydać nie ma. Bez ceregieli podszedl do grupki turystów z naszego hotelu oczekującej na transport zbiorowy i wypytywał po kolei kto ma rozmienić. Ale wszyscy ze stówami w portfelach, też wczoraj przylecieli. Trudno. Ide do recepcji, niech rozmieniają. Pani w recepcji, przerzuciła sprawe na pana z recepcji, pan powoli mi wyjaśnił, że tylko księgowy ma klucz do kasy. Popatrzyliśmy sobie głęboko w oczy i ..... nic się nie dzieje. No to pytam gdzie ten księgowy, pan mówi, że pójdzie po niego, Wyrwał stówe z mojej dłoni i zniknął za węgłem. Minuty mijały. Ja już byłam pewna, że jak tylko wróci to wyrywam stówe spowrotem i lece do pokoju zbierać wszystkie drobne jakie mamy. Pan wrócił, bez stóki i bez księgowego. No i ?........... Księgowy zaraz przyjdzie. Minuty mijał. Przyszedł. Z uśmiechem, spacerem. I zniknął za recepcyjnymi drzwami. Ciśnienie rosło bez porannej kawy. Wyszedł. Jest!!! Są pieniądze!! Złapałam szybko przeliczając i wracam do bramy. Tam Siostra już po mnie idzie, bo co długo to trwało. No trwało. Pan/pani otrzymał co jego/jej. Pytam jeszcze jak to jest z alkoholem i prowadzeniem. Lament prawie się rozległ, że nie wolno, oj nie wolno!!! Możemy sobie zapylić maryhe, ale alkoholu nie wolno! No to pytam jeszcze tak niby żartem, że nawet jednego piwka nie? NIE NIE NIE, ale oni i tak nie mają czym sprawdzić. No, i na taką odpowiedź czekałam. Pan/pani jeszcze zażartował, że chce sprawdzić umiejętności kierowcy, ale tak na prawde chciał podwózke na pobliski przystanek autobusowy.
Auto załatwione, więc na śniadanie. Dobre było, wybór może nie powalający, ale każdy coś znalazł dla siebie. Jedynie pieczywo troche rozczarowało, bo wszystko było słodkawe lub całkiem słodkie.
Po śniadaniu jeden rzut oka na naszą hotelową plaże
No daje rade.
Szybko pozbierałyśmy manatki i do auta. Foto by mieć po czym szukać auta gdzieś tam na jakimś parkingu.
I w droge!!! Lewą stroną (trzeba to sobie było powtarzać dla przypomnienia). Droga piękna, pięknie zielono wszędzie, asfalt jest. Czego chcieć więcej. Z małą mapą udawało się dojechać prawie wszędzie. Tylko kilka razy odpaliłyśmy nawigacje, bardziej żeby sprawdzić gdzie dokładnie jesteśmy.
Jest nawet most nad rzeczką widmo ze ścieżką rowerową
Droga nie okazała się być aż takim dramatem jakby się wydawało. Poza stolicą ruch był mały. Nawet był czas na zastanawianie się jaką trajektorie obrać na skrzyżowaniach.
Kochana...pierwsze pytanie-czy ten przystanek autobusowy był daleko od waszego hotelu? no i drugie...możesz dac maniamy na wypozyczalnie-no i ile płaciliscie za wypozyczenie autka?
Przystanek był jakieś 600m od hotelu. Ogólnie przystanki dość często bywały, ale nie często były oznaczone, więc jak ktoś już stał przy drodze to chyba tam był przystanek. A oto przeciętny autobus:
Wziełyśmy raz na stopa pare Niemców. Mówili, że jeżdżą tylko tymi autobusami, zwanymi dala dala, taniocha straszna, ale rozkład jazdy w zasadzie nie istnieje, jak przyjedzie to przyjedzie, za to są różne linie raczej oznaczone. No i podróż trwa baaardzo długo, bo cały czas sie zatrzymuje. I nieraz jest bardzo tłoczno, albo nie wsiadasz albo wieszasz się na zderzaku.
Tutaj link do wypożyczalni samochodów http://www.zanzibarcarhire.com/ . Ja wziełam najtańszą opcję, przyjechał i tak inny samochód. Stary i zmarnowany troche, ale nie było żal wpadać w dziury w asfalcie czy zawadzić o krzaczory. Ale był automat i była klima. Płaciłam online przy rezerwacji. Na miejscu dopłacałam za te permity i za dowóz do hotelu, $10 za dowóz i $10 za odbiór. Ich siedziba jest w stolicy i można tam sobie samemu odebrać auto. Dobry kontakt z wypożyczalnią. Zaraz po rezerwacji dostałam od nich maila potwierdzającego i z prośbą by dograć szczegóły odbioru auta.
...heee,perejra i ja lubię Twoje teksty
do tego masz kobieto,za przeproszeniem jaja, aby latać czymś gdzie "coś kapało z sufitu" ; )))
niecierpliwie czekam na CD !!!
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Lordziu, a jak się będze czytało Twoją Birmę
NO nie miałam wyjścia. No chyba, że ewakuacyjne
Pereira ? jedziemy dalej ?
Puk puk. Jestes tam? Ale stopniujesz napięcie
staję w kolejke po wizy)) hakuma matata
DZIEŃ 1
----
Co było w grafiku:
- wstać wcześnie na śniadanie
- o 8.00 odebrać dostarczony do hotelu samochód
- w trzy minuty spakować graty do auta i wyruszyć do stolicy
- zwiedzać stolice i po lunchu popłynąć na pobliską Prison Island
----
Co faktycznie się wydarzyło:
Budziki dzwoniły jak szalone, pierwsza, druga, trzecia drzemka. Zwlekłyśmy się z łoża o 7.45. Wystarczająco czasu by ubrać się w byle co i doczłapać do recepcji. Tam oczywiście nikt na nas nie czekał. Po kwadransie poprosiłam panią w recepcji by nas zawołała jak auto nadjedzie bo my idziemy na kawe. Pani leniwie zagadała na którą jesteśmy umówione, więc mówie, że na 8. I padło pytanie, które zwaliło mnie z nóg: Hmmm, a która jest teraz godzina? To było jak zaklęcie bo od tego momentu czas przestał istnieć, a właściwie stał się gumowaty.
W tym samym momencie pan od samochodu napisał do mnie na whats app'a, że stoi przed bramą i nie chcą go wpuścić. No to idziemy do niego. Przy samochodzie pan/pani (ani na oko ani na ucho nie było pewne czy to pan czy pani) wypisał nam miejscowe permity na prowadzenie pojazdów, przypieczętował na czerwono i wytłumaczył, że międzynarodowe prawo jazdy nam się nie przyda, bo nikt tego nie respektuje, jedynie miejscowe permity, które zawsze są sprawdzane przy kontroli. No i oczywiście własne prawo jazdy. Permit kosztuje $10 od kierowcy. Potem zaczął się horror związany z płaceniem. W portfelu tylko stówy, pan/pani chce mniej, ale wydać nie ma. Bez ceregieli podszedl do grupki turystów z naszego hotelu oczekującej na transport zbiorowy i wypytywał po kolei kto ma rozmienić. Ale wszyscy ze stówami w portfelach, też wczoraj przylecieli. Trudno. Ide do recepcji, niech rozmieniają. Pani w recepcji, przerzuciła sprawe na pana z recepcji, pan powoli mi wyjaśnił, że tylko księgowy ma klucz do kasy. Popatrzyliśmy sobie głęboko w oczy i ..... nic się nie dzieje. No to pytam gdzie ten księgowy, pan mówi, że pójdzie po niego, Wyrwał stówe z mojej dłoni i zniknął za węgłem. Minuty mijały. Ja już byłam pewna, że jak tylko wróci to wyrywam stówe spowrotem i lece do pokoju zbierać wszystkie drobne jakie mamy. Pan wrócił, bez stóki i bez księgowego. No i ?........... Księgowy zaraz przyjdzie. Minuty mijał. Przyszedł. Z uśmiechem, spacerem. I zniknął za recepcyjnymi drzwami. Ciśnienie rosło bez porannej kawy. Wyszedł. Jest!!! Są pieniądze!! Złapałam szybko przeliczając i wracam do bramy. Tam Siostra już po mnie idzie, bo co długo to trwało. No trwało. Pan/pani otrzymał co jego/jej. Pytam jeszcze jak to jest z alkoholem i prowadzeniem. Lament prawie się rozległ, że nie wolno, oj nie wolno!!! Możemy sobie zapylić maryhe, ale alkoholu nie wolno! No to pytam jeszcze tak niby żartem, że nawet jednego piwka nie? NIE NIE NIE, ale oni i tak nie mają czym sprawdzić. No, i na taką odpowiedź czekałam. Pan/pani jeszcze zażartował, że chce sprawdzić umiejętności kierowcy, ale tak na prawde chciał podwózke na pobliski przystanek autobusowy.
Auto załatwione, więc na śniadanie. Dobre było, wybór może nie powalający, ale każdy coś znalazł dla siebie. Jedynie pieczywo troche rozczarowało, bo wszystko było słodkawe lub całkiem słodkie.
Po śniadaniu jeden rzut oka na naszą hotelową plaże
No daje rade.
Szybko pozbierałyśmy manatki i do auta. Foto by mieć po czym szukać auta gdzieś tam na jakimś parkingu.
I w droge!!! Lewą stroną (trzeba to sobie było powtarzać dla przypomnienia). Droga piękna, pięknie zielono wszędzie, asfalt jest. Czego chcieć więcej. Z małą mapą udawało się dojechać prawie wszędzie. Tylko kilka razy odpaliłyśmy nawigacje, bardziej żeby sprawdzić gdzie dokładnie jesteśmy.
Jest nawet most nad rzeczką widmo ze ścieżką rowerową
Droga nie okazała się być aż takim dramatem jakby się wydawało. Poza stolicą ruch był mały. Nawet był czas na zastanawianie się jaką trajektorie obrać na skrzyżowaniach.
Kochana...pierwsze pytanie-czy ten przystanek autobusowy był daleko od waszego hotelu? no i drugie...możesz dac maniamy na wypozyczalnie-no i ile płaciliscie za wypozyczenie autka?
Czekam na ciag dalszy?
Żeluś, już wszystko opowiadam.
Przystanek był jakieś 600m od hotelu. Ogólnie przystanki dość często bywały, ale nie często były oznaczone, więc jak ktoś już stał przy drodze to chyba tam był przystanek. A oto przeciętny autobus:
Wziełyśmy raz na stopa pare Niemców. Mówili, że jeżdżą tylko tymi autobusami, zwanymi dala dala, taniocha straszna, ale rozkład jazdy w zasadzie nie istnieje, jak przyjedzie to przyjedzie, za to są różne linie raczej oznaczone. No i podróż trwa baaardzo długo, bo cały czas sie zatrzymuje. I nieraz jest bardzo tłoczno, albo nie wsiadasz albo wieszasz się na zderzaku.
Tutaj link do wypożyczalni samochodów http://www.zanzibarcarhire.com/ . Ja wziełam najtańszą opcję, przyjechał i tak inny samochód. Stary i zmarnowany troche, ale nie było żal wpadać w dziury w asfalcie czy zawadzić o krzaczory. Ale był automat i była klima. Płaciłam online przy rezerwacji. Na miejscu dopłacałam za te permity i za dowóz do hotelu, $10 za dowóz i $10 za odbiór. Ich siedziba jest w stolicy i można tam sobie samemu odebrać auto. Dobry kontakt z wypożyczalnią. Zaraz po rezerwacji dostałam od nich maila potwierdzającego i z prośbą by dograć szczegóły odbioru auta.
Dobre . Można maryche a alko nie