Ta przerwa świąteczna mi się troszeczke przeciągneła Ale wszystkiemu winna mała metamofroza mojego salonu, jak mi się zachce ściany malować to potem nie mogę przestać. Salon jeszcze nie skończony, ale za to kuchnia rozgrzebana. Ech, szkoda gadać.
Ale siadam do Malty, bo zaraz następny wyjazd, to wypada skończyć jedno zanim zaczne drugie.
Wsiadam w autobus i jadę do Mdiny. Oczywiście nie jest daleko, nigdzie nie jest daleko.
Mdina to kamienne miasto ciszy. Pierwsza osada powstała tu już w IV wieku przed Chrystusem. Potem miasto rosło, ewoluowało, przechodziło spod panowania pod panowanie, przez chwile było stolicą Malty, zniszczone przez ogromne trzesienie ziemi i ponownie odbudowane, całe otoczone murami obronnymi i fosą, położone na niezłym pagórku z jeszcze lepszymi widokami. Obecnie Mdina ma kilkuset mieszkańców i właściwie tylko oni (no i służby i dostawcy) mogą poruszać się samochodami po mieście. Dla reszty zakaz wjazdu.
Miasteczko ma fajny klimat, faktycznie jest cicho, pomimo tabunów turystów.
Troche sztuki nowoczesnej też się znalazło
Ostatnie zdjęcie to bok Katedry Św. Pawła. Do środka nie dało się wejść, bo była msza i ceremonia awansu na kardynała (kurcze, nie wiem co się robi w kościele, awansuje???). W środku było tak napchane ludźmi, że tylko przedsionek wzrokiem ogarnełam. Przed kościołem też był dość tłoczno.
A tu już widoki z murów. To białe osiedle nad wodą to moja Qawra.
Przy głównej bramie do miasta (są tylko dwie bramy w murach) jest dość duży sklep ze szkłem maltańskim. Oczopląsu można było dostać od kolorów, ale piękne to szkło.
Opuszczają Mdine natychmiast znajduję się w Rabacie. Miasta przylegają do siebie. W Rabacie wita mnie perwersja i pornografia niegodna tego bardzo katolickiego kraju (jedyny w Europie z całkowitym zakazem aborcji).
Spaceruje przez miasto, kolorowe wykusze przyciągają wzrok.
Z wielkiego zwiedzania zrezygnowałam, bo było upalnie. Dotarłam jedynie do groty św. Pawła i katakumb. W grocie sam św. Paweł kiedys przebywał i nauczał. A katakumby jak katakumby, kiedyś groby, w czasie wojny schrony, teraz ciekawostka turystyczna.
W środku jest gorąco i parno. Polowa korytarzy jest dość wąska i niska, rosły facet już pewnie przechodzi boczkiem.
Ściany robiły wrażenie jakby były wyryte dłutami, choć pewnie tak było
To był ostatni punk wycieczki na dzień dzisiejszy. Powlokłam się na przystanek i czekając na autobus cieszyłam się, że Maltańczycy mają takie tanie paliwo
Wróciłam do siebie, zamieniłam sprzet do zwiedzania na sprzęt plażowy i zalgłam na popołudniową sjeste na miejskiej plaży. Niestety nie dane mi było spiec się na skwareczke
Dzień zakończył się smażoną rybką i zimnym piwkiem.
OT: Byłam w niedziele na koncercie Perfectu. Przyznaje się szczerze, że nie jestem największym fanem, nie znam wszystkich płyt i piosenek, ale lubię ich. I skoro przyjechali do mnie zagrać to ja wybrałam się na koncert. No i bardzo mi się podobało. Chłopaki wciąż dają radę. Choć z bliska i na żywo to już takie dziadki... Obym i ja była takim dziarskim dziadkiem kiedyś
A na Malcie słońce znowu wstało w piątkowy poranek. Ostatni dzień wakacji. Ech.
W planie zwiedzanie drugiej wyspy Gozo. Wstałam skoro świt, pierwsza na śniadaniu, dziarskim krokiem na autobus, autobusem do portu w Cirkewwie i na prom o punkt 9. Dużo ludzi już było w kolejce. Ciekawostka: na Gozo płynie się za darmo! Dopiero powrót trzeba opłacić (€4,65 za człowieka bez pojazdu).
W planie znowu skuter. Zamówiony wcześniej u przemiłych ludzi z Hammerhead Projects (wynajem skuterów, motocykli, oraz motocyklowy serwis i maly komis). Kilka punktów na mapie zaznaczonych, ale dojechałam i tak gdzie indziej. A oto mała mapka odwiedzonych ciekawostek:
Zapakowali nas na prom i odpływamy. Ja na pokładzie, wiatr we włosach, gesia skórka wszędzie.
20 minut i po krzyku. Pyrzbijamy do portu w Mgarr. Prom wypluwa samochody, ludzie powoli wychodzą.
Przed terminalem spotykam się z ludźmi od skutera. Przemiła para, ona Francuzka, on Amerykanin, spotkali się gdzieś w świecie i zamieszkali na Gozo. Skuter dowieźli ze swojej bazy, umawiamy się również, że odbiorą go po południu. Znowu historia z brakiem pinu do karty kredytowej, tym razem już świadomie udaje idiotke. Ale oni poradzili sobie bez pinu i bez maszynki z zeszłego wieku. Zapytali gdzie chce jechać, poradzili by do największej atrakcji Azure Window jechać cały czas prosto główną drogą, nawet obok tego big-ass church też prosto. W sumie nie dotarłam do tego big-ass church który mieli na myśli, bo po trzech minutach jazdy po lewej stronie kawałek dalej zamajaczył jakiś inny big-ass church, więc skręciłam by go zobaczyć.
Tu punkt nr 2: Xewkija Rotunda Church w Xewkija
Podoba mi się, jest jasno i skromnie w wystroju, bo rozmiary są imponujące. Trzecia co do wielkości na świecie niepodparta kopuła wysoka na 75m. Kościół został wybudowany względnie niedawno, prace trwały od 1952 do 1970, zastąpił stojący tam wcześniej 18sto wieczny mniejszy kościół.
Jest też taras widokowy, chyba na dzwonnicy, ale akurat z niewyjaśnionych przyczyn był zamknięty. Jaka wielka szkoda.
Jakoś nie przyszło mi do głowy odjeżdzając stamtąd by się odwrócić i zobaczyć cała budowle w pełnej okazałości, więc pożyczam zdjęcie z netu bo jest imponująca:
No i jadę sobie dalej w nieznane, byle bliżej wody. No i dotarłam pod taki znak:
No to ide
No WOW!!!
I pełno tego kopru wszędzie rosło. Choć po bliższej inspekcji okazało się, że to anyż. Inspekcje przeprowadziłąm metodą: zmacaj i powąchaj.
I pojechałam dalej. Drogą polną, wciąż z asfaltem. Choć im dalej w pola tym tego asfaltu było coraz mniej. Czasem udawało mi się złapać jakąś główniejszą drogę.
Natrafiłam na niezłą nieruchomość.
z wyposażoną kuchnią
i widokiem za milion dolców
I śmigam dalej w stronę tej największej atrakcji wyspy.
Pereira, chyba nie skończyłas jeszcze opisu podróży z Malty ? pokaż kolejne zakątki wyspy
Ta przerwa świąteczna mi się troszeczke przeciągneła Ale wszystkiemu winna mała metamofroza mojego salonu, jak mi się zachce ściany malować to potem nie mogę przestać. Salon jeszcze nie skończony, ale za to kuchnia rozgrzebana. Ech, szkoda gadać.
Ale siadam do Malty, bo zaraz następny wyjazd, to wypada skończyć jedno zanim zaczne drugie.
Wsiadam w autobus i jadę do Mdiny. Oczywiście nie jest daleko, nigdzie nie jest daleko.
Mdina to kamienne miasto ciszy. Pierwsza osada powstała tu już w IV wieku przed Chrystusem. Potem miasto rosło, ewoluowało, przechodziło spod panowania pod panowanie, przez chwile było stolicą Malty, zniszczone przez ogromne trzesienie ziemi i ponownie odbudowane, całe otoczone murami obronnymi i fosą, położone na niezłym pagórku z jeszcze lepszymi widokami. Obecnie Mdina ma kilkuset mieszkańców i właściwie tylko oni (no i służby i dostawcy) mogą poruszać się samochodami po mieście. Dla reszty zakaz wjazdu.
Miasteczko ma fajny klimat, faktycznie jest cicho, pomimo tabunów turystów.
Troche sztuki nowoczesnej też się znalazło
Ostatnie zdjęcie to bok Katedry Św. Pawła. Do środka nie dało się wejść, bo była msza i ceremonia awansu na kardynała (kurcze, nie wiem co się robi w kościele, awansuje???). W środku było tak napchane ludźmi, że tylko przedsionek wzrokiem ogarnełam. Przed kościołem też był dość tłoczno.
A tu już widoki z murów. To białe osiedle nad wodą to moja Qawra.
Przy głównej bramie do miasta (są tylko dwie bramy w murach) jest dość duży sklep ze szkłem maltańskim. Oczopląsu można było dostać od kolorów, ale piękne to szkło.
Opuszczają Mdine natychmiast znajduję się w Rabacie. Miasta przylegają do siebie. W Rabacie wita mnie perwersja i pornografia niegodna tego bardzo katolickiego kraju (jedyny w Europie z całkowitym zakazem aborcji).
Spaceruje przez miasto, kolorowe wykusze przyciągają wzrok.
Z wielkiego zwiedzania zrezygnowałam, bo było upalnie. Dotarłam jedynie do groty św. Pawła i katakumb. W grocie sam św. Paweł kiedys przebywał i nauczał. A katakumby jak katakumby, kiedyś groby, w czasie wojny schrony, teraz ciekawostka turystyczna.
W środku jest gorąco i parno. Polowa korytarzy jest dość wąska i niska, rosły facet już pewnie przechodzi boczkiem.
Ściany robiły wrażenie jakby były wyryte dłutami, choć pewnie tak było
To był ostatni punk wycieczki na dzień dzisiejszy. Powlokłam się na przystanek i czekając na autobus cieszyłam się, że Maltańczycy mają takie tanie paliwo
Wróciłam do siebie, zamieniłam sprzet do zwiedzania na sprzęt plażowy i zalgłam na popołudniową sjeste na miejskiej plaży. Niestety nie dane mi było spiec się na skwareczke
Dzień zakończył się smażoną rybką i zimnym piwkiem.
Mdina ma fajny klimacik
wyroby ze szkła piękne. Fajnie,że wróćiłaś do pisania.
aaaa i jeszcze ta ostatnia fotka ..wygląda jakby ogień był na niebie
No trip no life
Czytamy i oglądam. Spodobała mi się Malta. Chętnie bym ja odwiedziła.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
i ja bym tez odwiedził wyspę. Jest ciekawa z bardzo interesującą historią.
Czekam na CD
OT: Byłam w niedziele na koncercie Perfectu. Przyznaje się szczerze, że nie jestem największym fanem, nie znam wszystkich płyt i piosenek, ale lubię ich. I skoro przyjechali do mnie zagrać to ja wybrałam się na koncert. No i bardzo mi się podobało. Chłopaki wciąż dają radę. Choć z bliska i na żywo to już takie dziadki... Obym i ja była takim dziarskim dziadkiem kiedyś
A na Malcie słońce znowu wstało w piątkowy poranek. Ostatni dzień wakacji. Ech.
W planie zwiedzanie drugiej wyspy Gozo. Wstałam skoro świt, pierwsza na śniadaniu, dziarskim krokiem na autobus, autobusem do portu w Cirkewwie i na prom o punkt 9. Dużo ludzi już było w kolejce. Ciekawostka: na Gozo płynie się za darmo! Dopiero powrót trzeba opłacić (€4,65 za człowieka bez pojazdu).
W planie znowu skuter. Zamówiony wcześniej u przemiłych ludzi z Hammerhead Projects (wynajem skuterów, motocykli, oraz motocyklowy serwis i maly komis). Kilka punktów na mapie zaznaczonych, ale dojechałam i tak gdzie indziej. A oto mała mapka odwiedzonych ciekawostek:
Zapakowali nas na prom i odpływamy. Ja na pokładzie, wiatr we włosach, gesia skórka wszędzie.
20 minut i po krzyku. Pyrzbijamy do portu w Mgarr. Prom wypluwa samochody, ludzie powoli wychodzą.
Przed terminalem spotykam się z ludźmi od skutera. Przemiła para, ona Francuzka, on Amerykanin, spotkali się gdzieś w świecie i zamieszkali na Gozo. Skuter dowieźli ze swojej bazy, umawiamy się również, że odbiorą go po południu. Znowu historia z brakiem pinu do karty kredytowej, tym razem już świadomie udaje idiotke. Ale oni poradzili sobie bez pinu i bez maszynki z zeszłego wieku. Zapytali gdzie chce jechać, poradzili by do największej atrakcji Azure Window jechać cały czas prosto główną drogą, nawet obok tego big-ass church też prosto. W sumie nie dotarłam do tego big-ass church który mieli na myśli, bo po trzech minutach jazdy po lewej stronie kawałek dalej zamajaczył jakiś inny big-ass church, więc skręciłam by go zobaczyć.
Tu punkt nr 2: Xewkija Rotunda Church w Xewkija
Podoba mi się, jest jasno i skromnie w wystroju, bo rozmiary są imponujące. Trzecia co do wielkości na świecie niepodparta kopuła wysoka na 75m. Kościół został wybudowany względnie niedawno, prace trwały od 1952 do 1970, zastąpił stojący tam wcześniej 18sto wieczny mniejszy kościół.
Jest też taras widokowy, chyba na dzwonnicy, ale akurat z niewyjaśnionych przyczyn był zamknięty. Jaka wielka szkoda.
Jakoś nie przyszło mi do głowy odjeżdzając stamtąd by się odwrócić i zobaczyć cała budowle w pełnej okazałości, więc pożyczam zdjęcie z netu bo jest imponująca:
No i jadę sobie dalej w nieznane, byle bliżej wody. No i dotarłam pod taki znak:
No to ide
No WOW!!!
I pełno tego kopru wszędzie rosło. Choć po bliższej inspekcji okazało się, że to anyż. Inspekcje przeprowadziłąm metodą: zmacaj i powąchaj.
I pojechałam dalej. Drogą polną, wciąż z asfaltem. Choć im dalej w pola tym tego asfaltu było coraz mniej. Czasem udawało mi się złapać jakąś główniejszą drogę.
Natrafiłam na niezłą nieruchomość.
z wyposażoną kuchnią
i widokiem za milion dolców
I śmigam dalej w stronę tej największej atrakcji wyspy.
Azure Window
Ale to cudo zostawiam sobie i Wam na jutro.
cudownych Walnetynek i wiele miłości
...heh, "w posiadłości" superowskie schodki na dach !!! : )
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Fajne klimaty na Gozo a bogato wyposażona nieruchomość niezła he he
Na koncercie byli sami Polacy?
dzieki za życzenia
No trip no life