Kuramathi - zaraz po powrocie chcesz tam wrócić :-) (Malediwy)

I wracamy w nasze krzaki

Bociek już czeka

i z rekinkiem tez trzeba się pobawić

straszny potwór

Zachód Słońca

A wieczorem przypływały płaszczki i dostawały papu.

Nasza restauracyjka. Na cały pobyt każdy miał swój stolik

Dzień 5.

Postanowiłyśmy wybrać się na wycieczkę :-). Dwa dni wcześniej trzeba było się zapisać i stawić się na porannej zbiórce.

Wycieczka całodniowa, cena 58 dolarów.

Zwiedzanie tubylczej wyspy - Ukulhahu, sąsiedniego resortu - Velighandu i bezludnej - Madivaru.

Rano obudził nas deszcz, na miejsce zbiórki pojechałyśmy busikiem. Za zrezygnowanie z wycieczki potrącali 50% kosztów, 3/4 ludzi zrezygnowało. A my, ku niezadowoloneiu naszej rezydenti  zdecydowałyśmy się na wycieczkę. Co tam , taki kapuśniaczek. Popłynęło 10 osób: 4 ukraińców, 2 anglików, 2 hindusów i my dwie. Taki folklor. A do obsługi całej eskapady było zaangażowanych z 10 osób

jak się potem okazało pogoda na taką wycieczkę była idealna, przestało padać, niebo było za chmurkami i było bardzo przyjemnie.

Podczas rejsu była okazja przyjżeć się Kuramathi od strony oceanu.

Water Ville

i nasza plaża

W końcu dopływamy do Ukulhahu.

A na wyspie życie codzienne.

Rybacy wyrzucają nieświeże ryby, faktycznie smród był okropny:

"Zakonnice" idą gdzieś ...

w kosza też można pograć, ale tutaj wyższa szkoła jazdy, bo bez tablicy

a dzieci idą na spacerek