...napisałem wcześniej że Singapur jest "czytelny dla kierowców". Podobnie rzecz ma się dla pieszych. Wszędzie chodniki,kładki ,przejścia podziemne. Doskonale oznakowane i...często wystepujace. Są oczywiście i tradycyjne przejścia przez jezdnię ("zebry") zawsze z sygnalizacją świetlną. Oraz,co nioezwykle pomocne, niemal nieograniczony dostęp do internetu. Wystarczy "przybliżyć się" do JAKIEGOKOLWIEK budynku aby pojawił się nie blokowany sygnał W-Fi !!! Mozna wtedy sprawdzić swoja pozycje na "Google-map". Gdyby udało sie zabładzić ; )
Singapur jest niezwykle zielonym miastem. Niemal każda,wolna przestrzeń jest obsadzona roslinnością. Tak ta dużą jak i ..."przyziemną" .
wzdłuż głównych ulic miasta,w tej jego części,ciągna sie równoległe chodniki otulone zielenią. Znacznie łatwiej pokonywać dystanse "z buta" w zbawczym cieniu...
Gdyby nie oznakowania i...latarnie można by poczuć się..."jak w lesie" ; )
ta tropikalna "siła życia" zawsze mnie zdumiewa. Wystarczy odrobina miejsca na gałezi drzew aby zadomowiły sie tam paprocie...
Sporo roślin kwitnie. Tych małych i tych większych...
Są takie które i kwitną i owocują. Jakieś..."orzechy" ???
w jednym miejscu napotykamy grupkę maluchów w..."zielonej szkole"...
jak to mówią "czym skorupka....." Nic dziwnego że mieszkańcy "Sin" sa tak bardzo "EKO"...
Finałowo dochodzimy do brzegu morza. Właściwie to nie jestesmy rozczarowani. Jest tak jak widzieliśmy na netowych fotkach i jak wyobrażaliśmy sobie miejskie wybrzeże patrząc nań z samolotu. Wazne jest to że jeśli zabieracie ze sobą kostiumy lecąc do Singapuru to pamietajcie że wykorzystacie je..."na basenie". Chyba że ktos lubi "kapiele słoneczne" w klimatach...portowych ; )
wracamy do hotelu.Jesteśmy nałażeni tego dnia "na maxa". Popołudniem chcemy pobuszować po...sklepowych półkach. Co na nich było...w kolejnej odsłonie .
—
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Singapur ma na szczęście swoją Sentose a tam można się pokąpać juz nie tylko w basenie )) no i nawet całkiem przyjemnie tam plaże "tropikalne "mają zrobione-wszak to sztuczny twór ale to tak jak cały Singapur.Tą zielenią tropikalną w Singapurze tez bardzo się zachwycaliśmy bo chyba nigdzie indziej nie widzieliśmy takich blokowisk zatopionych w zieleni-roślinność dosłownie na każdym miejscu-balkony,tarasy,dachy wieżowców,parkingi -pięknie to wszystko wyglądało a tropikalna wilgoć temu służy ))
..."był wśród Nas" pomysł aby odwiedzic wspomnianą przez Żelka wyspę-Sentosa,ę. Ostatecznie umarł po pierwszym z singapurskim wybrzeża spotkaniu. Wszechobecnośc statków totalnie nie nastrajała nas do plażowania.To trochę tak jak..."piknik na skraju autostrady" ; ) Może powinniśmy żałować decyzji a może nie !??? Jesli kiedyś jeszcze odwiedzimy "te strony" to kto wie ?!!! ; ))
Natomiast nie mogliśmy odmówić sobie zobaczenia okolic "Marina Barrage". W ostatni dzień pobytu postanawiamy "wykonać plan"...
Nawet te zwykłe bloki w pobliżu hotelu na tle błekitnego nieba,okraszone zielenią, wygladają teraz znacznie fajniej niż przy pierwszym spotkaniu ; )
był pomysł aby spróbować dojśc pieszo ale...umarł pod wpływem ciepła ; ) Doszliśmy jedynie do "ostrzegacza" i machnelismy na taksówkę...
taksówkarz nas zadziwił ponieważ stwierdził iż w miejscu do którego nas zawiózł bedzie trudno o powrót !!! Myślimy..."strachy na lachy",z pewnościa damy rade ; )
Zapora wyglada...jak zapora. Długa,bez zadaszenia, absolutnie nie kusi aby po niej połazić...
no i te "wszechobecne statki". Można mieć dość...
robimy "zobowiązkowe fotki" okolicy.
idziemy po "spiralnym chodniku" z którego w najwyższym jego punkcie rozciaga sie widok na Marine...
hotel naprawde "przyciaga wzrok". Jest taki jakiego widzielismy...w wyobraźni ; ))
teraz pozostaje już tylko przekonać się czy równie fajny jest wewnątrz. Ale...to dopiero za dwa tygodnie ; )
A teraz kierujemy sie do "Gardens by the Bay". kilka fotek "z zieleniny" w kolejnej odsłonie...
—
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
...ogrody a dokładniej "druciane drzewa" to kolejna z ikonek miasta. Chcemy zobaczyc je "z bliska". Wejście do części ogólnodostępnej jest "za free".
alejki zadbane,z ławeczkami i ,co najważniejsze...ZACIENIONE !!!!! ; )
można przysiąść i,ukradkiem,napić się wody z plastikowej butelki ; )))
sa też "starzy znajomi" ; )
dochodzimy do "ogrodowego środka"...
ludzi jest "pare sztuk" ale myslałem że będziewieksza ciżba. Jak to fajn ie sie czasem pomylić ; ))
"Drzewa" śą naprawdę spore. Najlepiej ocenić ich wielkość w "konfrontacji z człowiekiem"...
Darowaliśmy sobie wizytę tak w "ogrodach tematycznych" jak i w "Flower Dome". Po prostu niebawem mieliśmy zobaczyć "dżunglę na żywo" i szkoda nam było tak czasu jak i kaski na "syntetyk" ; )))
okazło sie że zaraz przy "centrum informacji turystycznej" jest postój taksówek. Nie czekalismy długo. Za "kilkanaście dolców" byliśmy w hotelowym zaciszu a dokładnie...na leżakach przy baseniku ; ))
—
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Mnie ten klimat i ta wilgotnosc tez napewno by dobily szybko,a zycie tylko od klimy do klimy to dla mnie tez nie jakos wymarzony sposob egzystencji;)
Dodatkowo jak byly pozary lasow w Malezji i Indonezji to sie tam tez dusili prawie od smogu.Wiec to miasto ma napewno duzo zalet(mi akurat drakonskie kary za handel narkotykami i czy dewastacje mienia publicznego sie nawet podobaja),ale ma tez napewno spore wady.Panstwo tam jednak bardzo duzo kontroluje w sferze osobistej.
—
https://marzycielskapoczta.pl/
Napisz pocztowke ze swoich podrozy do chorych dzieci
...ostatnie popołudnie z "pierwszej fazy" pobytu w "Sin" spędziliśmy na...oglądaniu sklepowych półek ; ) ZSupermarket był "pod nosem" więc źle by było nie oglądnąc "czym handlują" ; ))
Zaferowało nas "zielsko". Tak "kwitnaca kapusta" jak i rodzaj "trawy" która doidana do ryżu nadaje mu..."vaniliowo-kokosowy" posmak...
"smoczy owoc" wydał sie nam bardzo tani !!!
natomiast wybór sosów przyprawiał o "zawrót głowy" !!!
podobny "zawrót" powodowały...ceny alkoholu ; ))
na pozostałych półkach kolorowy "misz-masz"...
okazuje sie że i tutaj...znaja miód i...masło orzechowe ; ))))
wśród piw,marki znajome...
niektóre z owoców zdaja sie być..."niezrozumiale drogie" ???
po zakupach,zgłodnieliśmy. Tym razem wybieramy "japońska knajpkę". Jedzenie wybrane "z przypadku" ; ) Nielitościwy personel podał nam tylko pałeczki. Było więc i troszke gimnastyki ; )))
kolejne wrażenia dostarczyło nam singapurskie lotnisko. Konkretnie "Terminal 4". O tym,jutro ; ))
—
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
no to wstałbym od stołu głodny, bo pałeczki to przekleństwo i pomimo iż się starałem, nie złapię nimi nic zawsze, mimo przyzwyczajeń, próbuję miejscowego piwa no ceny owoców dla mnie czarna magia i ocenić nie umiem, ale widzę promocje za kupno więcej niż 1 sztuki fajne te druciane baobaby, jednak stawiam na naturę ale oczywiście ciekawostki trza oglądać
...podczas pierwszego w "Sin" pobytu kupowaliśmy jedynie to co nadawało sie do "konsumpcji wieczorkowej". Przeróżne snack,i o mnogości smaków jakich nie uświadczysz w Irlandii były naszymi "towarami No1" ; ) Rzecz jasna kupowaliśmy "piwencjo" aby było na hotelowe wieczory ; ) Nie kupowaliśmy pamiątek itp. ponieważ wracaliśmy do Singapuru po dwutygodniowym pobycie na Bali. Zostawilismy więc "grubsze zakupy" na później.
Ciekawostka jest fakt,że bardzo wiele sklepów nie honoruje...gotówki. Lepiej więc zapytać "na wstępie" jaki rodzaj płatności akceptowany jest w danym sklepie...
To ostatnie jedzonko (japońskie) bardzo smaczne. Generalnie to lubimy azjatyckie smaki stąd wybory potraw egzotycznych zamiast...pizza,y ; )
Czas zająć sie przelotem na Bali ale wpierw parę uwag o "procedurach". Do Singapuru nie potrzeba wizy. Należy jedynie wypełnić "elektroniczny dokument"-SG Arival Card. Należy zrobić to NIE WCZEŚNIEJ niz na TRZY DNI przed przybyciem. Na lotnisku będziemy o to zapytani i pracownik sprawdzi nasza "obecność w systemie". Jesli jest OK,cała reszta to "bułka z masłem"...
Troszke inaczej rzecz ma sie w Indonezji. Polacy potrzebuja wizy nawet przy pobycie turystycznym. Można ją w(wizę) wykupić na lotnisku. Trzeba odstać w kolejce i zapłacić (35 USD p/p). Chyba że dokonamy opłaty elektronicznej. My nie mieliśmy zaufania "do systemu" i wybralismy wariant lotniskowy. Niestety,popełniliśmy błąd nie wypełniajac "deklaracji celnej". Musieliśmy więc pójśc do stanoowisk z komputerami i dokonać "wypełnienie owej deklaracji" czego dowodem był wydrukowany kod,który sprawdzano na oddzielnym stanowisku. Oczywiście odprawa paszportowa tez zajęła sporo czasu o oczekiwaniach na bagaż nie wspomnę. Reasumując, formalności wjazdowe na lotnisku (Bali) dały nam nieźle popalić ; )))
Wrócmy jeszcze na chwilke do Singapuru. Tutejsze lotniskoma opinię jednego z najlepszych na świecie. Mielismy sposobność poznać dwa terminale. Jedynkę oraz czwórkę. O ile terminal 1 to...po prostu terminal jakich wiele. Widać że jest najstarszy. "Niski sufi", pomrocznośc i "stopień zużycia" raczej nie zachwyca. Bylismy zdziwieni że przez wiele osób jest tak pozytywnie postrzegany...
Natomiast "Terminal 4" to zupełnie inna bajka. Ładny i pomysłowy. A najwiekszą atrakcją,jak dla nas,jest fragment hali stylizowany na "singapurski Chinatown". Na górze oryginalnie odworowane kamieniczki,na dole sklepiki z jedzeniem. "Wisienką na torcie" jest to że dwie z kamieniczek to...wielki ekran na który rzucany jest obraz !!! Z pewnością domyślicie się które to z domków są "nieprawdziwe" ; ))
Sam lot "bez historii". Jedynie fajne widoczki malezyjskich i indonezyjskich wysepek "okraszały" trzygodzinny lot...
niektóre z wysp w całości pokryte dżunglą...
gdy widzimy "długo rozkładajace sie fale",wiemy że Bali "pod nami. Teraz rozumiem dlaczego wyspa tak bardzo ceniona jest przez "amatorów surfingu"...
w nastepnej odsłonie...pierwsze ,balijskie ,wrażenia ; )
—
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Ojej blokowisko faktycznie niezbyt przyjemne za to jedzonko już wygląda super a brzmi bardziej japońsko he he
No trip no life
...napisałem wcześniej że Singapur jest "czytelny dla kierowców". Podobnie rzecz ma się dla pieszych. Wszędzie chodniki,kładki ,przejścia podziemne. Doskonale oznakowane i...często wystepujace. Są oczywiście i tradycyjne przejścia przez jezdnię ("zebry") zawsze z sygnalizacją świetlną. Oraz,co nioezwykle pomocne, niemal nieograniczony dostęp do internetu. Wystarczy "przybliżyć się" do JAKIEGOKOLWIEK budynku aby pojawił się nie blokowany sygnał W-Fi !!! Mozna wtedy sprawdzić swoja pozycje na "Google-map". Gdyby udało sie zabładzić ; )
Singapur jest niezwykle zielonym miastem. Niemal każda,wolna przestrzeń jest obsadzona roslinnością. Tak ta dużą jak i ..."przyziemną" .
wzdłuż głównych ulic miasta,w tej jego części,ciągna sie równoległe chodniki otulone zielenią. Znacznie łatwiej pokonywać dystanse "z buta" w zbawczym cieniu...
Gdyby nie oznakowania i...latarnie można by poczuć się..."jak w lesie" ; )
ta tropikalna "siła życia" zawsze mnie zdumiewa. Wystarczy odrobina miejsca na gałezi drzew aby zadomowiły sie tam paprocie...
Sporo roślin kwitnie. Tych małych i tych większych...
Są takie które i kwitną i owocują. Jakieś..."orzechy" ???
w jednym miejscu napotykamy grupkę maluchów w..."zielonej szkole"...
jak to mówią "czym skorupka....." Nic dziwnego że mieszkańcy "Sin" sa tak bardzo "EKO"...
Finałowo dochodzimy do brzegu morza. Właściwie to nie jestesmy rozczarowani. Jest tak jak widzieliśmy na netowych fotkach i jak wyobrażaliśmy sobie miejskie wybrzeże patrząc nań z samolotu. Wazne jest to że jeśli zabieracie ze sobą kostiumy lecąc do Singapuru to pamietajcie że wykorzystacie je..."na basenie". Chyba że ktos lubi "kapiele słoneczne" w klimatach...portowych ; )
wracamy do hotelu.Jesteśmy nałażeni tego dnia "na maxa". Popołudniem chcemy pobuszować po...sklepowych półkach. Co na nich było...w kolejnej odsłonie .
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Singapur ma na szczęście swoją Sentose a tam można się pokąpać juz nie tylko w basenie )) no i nawet całkiem przyjemnie tam plaże "tropikalne "mają zrobione-wszak to sztuczny twór ale to tak jak cały Singapur.Tą zielenią tropikalną w Singapurze tez bardzo się zachwycaliśmy bo chyba nigdzie indziej nie widzieliśmy takich blokowisk zatopionych w zieleni-roślinność dosłownie na każdym miejscu-balkony,tarasy,dachy wieżowców,parkingi -pięknie to wszystko wyglądało a tropikalna wilgoć temu służy ))
..."był wśród Nas" pomysł aby odwiedzic wspomnianą przez Żelka wyspę-Sentosa,ę. Ostatecznie umarł po pierwszym z singapurskim wybrzeża spotkaniu. Wszechobecnośc statków totalnie nie nastrajała nas do plażowania.To trochę tak jak..."piknik na skraju autostrady" ; ) Może powinniśmy żałować decyzji a może nie !??? Jesli kiedyś jeszcze odwiedzimy "te strony" to kto wie ?!!! ; ))
Natomiast nie mogliśmy odmówić sobie zobaczenia okolic "Marina Barrage". W ostatni dzień pobytu postanawiamy "wykonać plan"...
Nawet te zwykłe bloki w pobliżu hotelu na tle błekitnego nieba,okraszone zielenią, wygladają teraz znacznie fajniej niż przy pierwszym spotkaniu ; )
był pomysł aby spróbować dojśc pieszo ale...umarł pod wpływem ciepła ; ) Doszliśmy jedynie do "ostrzegacza" i machnelismy na taksówkę...
taksówkarz nas zadziwił ponieważ stwierdził iż w miejscu do którego nas zawiózł bedzie trudno o powrót !!! Myślimy..."strachy na lachy",z pewnościa damy rade ; )
Zapora wyglada...jak zapora. Długa,bez zadaszenia, absolutnie nie kusi aby po niej połazić...
no i te "wszechobecne statki". Można mieć dość...
robimy "zobowiązkowe fotki" okolicy.
idziemy po "spiralnym chodniku" z którego w najwyższym jego punkcie rozciaga sie widok na Marine...
hotel naprawde "przyciaga wzrok". Jest taki jakiego widzielismy...w wyobraźni ; ))
teraz pozostaje już tylko przekonać się czy równie fajny jest wewnątrz. Ale...to dopiero za dwa tygodnie ; )
A teraz kierujemy sie do "Gardens by the Bay". kilka fotek "z zieleniny" w kolejnej odsłonie...
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
...ogrody a dokładniej "druciane drzewa" to kolejna z ikonek miasta. Chcemy zobaczyc je "z bliska". Wejście do części ogólnodostępnej jest "za free".
alejki zadbane,z ławeczkami i ,co najważniejsze...ZACIENIONE !!!!! ; )
można przysiąść i,ukradkiem,napić się wody z plastikowej butelki ; )))
sa też "starzy znajomi" ; )
dochodzimy do "ogrodowego środka"...
ludzi jest "pare sztuk" ale myslałem że będziewieksza ciżba. Jak to fajn ie sie czasem pomylić ; ))
"Drzewa" śą naprawdę spore. Najlepiej ocenić ich wielkość w "konfrontacji z człowiekiem"...
Darowaliśmy sobie wizytę tak w "ogrodach tematycznych" jak i w "Flower Dome". Po prostu niebawem mieliśmy zobaczyć "dżunglę na żywo" i szkoda nam było tak czasu jak i kaski na "syntetyk" ; )))
okazło sie że zaraz przy "centrum informacji turystycznej" jest postój taksówek. Nie czekalismy długo. Za "kilkanaście dolców" byliśmy w hotelowym zaciszu a dokładnie...na leżakach przy baseniku ; ))
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Mnie ten klimat i ta wilgotnosc tez napewno by dobily szybko,a zycie tylko od klimy do klimy to dla mnie tez nie jakos wymarzony sposob egzystencji;)
Dodatkowo jak byly pozary lasow w Malezji i Indonezji to sie tam tez dusili prawie od smogu.Wiec to miasto ma napewno duzo zalet(mi akurat drakonskie kary za handel narkotykami i czy dewastacje mienia publicznego sie nawet podobaja),ale ma tez napewno spore wady.Panstwo tam jednak bardzo duzo kontroluje w sferze osobistej.
https://marzycielskapoczta.pl/
Napisz pocztowke ze swoich podrozy do chorych dzieci
...ostatnie popołudnie z "pierwszej fazy" pobytu w "Sin" spędziliśmy na...oglądaniu sklepowych półek ; ) ZSupermarket był "pod nosem" więc źle by było nie oglądnąc "czym handlują" ; ))
Zaferowało nas "zielsko". Tak "kwitnaca kapusta" jak i rodzaj "trawy" która doidana do ryżu nadaje mu..."vaniliowo-kokosowy" posmak...
"smoczy owoc" wydał sie nam bardzo tani !!!
natomiast wybór sosów przyprawiał o "zawrót głowy" !!!
podobny "zawrót" powodowały...ceny alkoholu ; ))
na pozostałych półkach kolorowy "misz-masz"...
okazuje sie że i tutaj...znaja miód i...masło orzechowe ; ))))
wśród piw,marki znajome...
niektóre z owoców zdaja sie być..."niezrozumiale drogie" ???
po zakupach,zgłodnieliśmy. Tym razem wybieramy "japońska knajpkę". Jedzenie wybrane "z przypadku" ; ) Nielitościwy personel podał nam tylko pałeczki. Było więc i troszke gimnastyki ; )))
kolejne wrażenia dostarczyło nam singapurskie lotnisko. Konkretnie "Terminal 4". O tym,jutro ; ))
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Część towarów jak w wielu krajach, powtarza się. Coś ciekawego (oprócz zielska) wypatrzyliście i zakupiliście? A jak jedzonko, smaczne?
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
no to wstałbym od stołu głodny, bo pałeczki to przekleństwo i pomimo iż się starałem, nie złapię nimi nic zawsze, mimo przyzwyczajeń, próbuję miejscowego piwa no ceny owoców dla mnie czarna magia i ocenić nie umiem, ale widzę promocje za kupno więcej niż 1 sztuki fajne te druciane baobaby, jednak stawiam na naturę ale oczywiście ciekawostki trza oglądać
papuas
...podczas pierwszego w "Sin" pobytu kupowaliśmy jedynie to co nadawało sie do "konsumpcji wieczorkowej". Przeróżne snack,i o mnogości smaków jakich nie uświadczysz w Irlandii były naszymi "towarami No1" ; ) Rzecz jasna kupowaliśmy "piwencjo" aby było na hotelowe wieczory ; ) Nie kupowaliśmy pamiątek itp. ponieważ wracaliśmy do Singapuru po dwutygodniowym pobycie na Bali. Zostawilismy więc "grubsze zakupy" na później.
Ciekawostka jest fakt,że bardzo wiele sklepów nie honoruje...gotówki. Lepiej więc zapytać "na wstępie" jaki rodzaj płatności akceptowany jest w danym sklepie...
To ostatnie jedzonko (japońskie) bardzo smaczne. Generalnie to lubimy azjatyckie smaki stąd wybory potraw egzotycznych zamiast...pizza,y ; )
Czas zająć sie przelotem na Bali ale wpierw parę uwag o "procedurach". Do Singapuru nie potrzeba wizy. Należy jedynie wypełnić "elektroniczny dokument"-SG Arival Card. Należy zrobić to NIE WCZEŚNIEJ niz na TRZY DNI przed przybyciem. Na lotnisku będziemy o to zapytani i pracownik sprawdzi nasza "obecność w systemie". Jesli jest OK,cała reszta to "bułka z masłem"...
Troszke inaczej rzecz ma sie w Indonezji. Polacy potrzebuja wizy nawet przy pobycie turystycznym. Można ją w(wizę) wykupić na lotnisku. Trzeba odstać w kolejce i zapłacić (35 USD p/p). Chyba że dokonamy opłaty elektronicznej. My nie mieliśmy zaufania "do systemu" i wybralismy wariant lotniskowy. Niestety,popełniliśmy błąd nie wypełniajac "deklaracji celnej". Musieliśmy więc pójśc do stanoowisk z komputerami i dokonać "wypełnienie owej deklaracji" czego dowodem był wydrukowany kod,który sprawdzano na oddzielnym stanowisku. Oczywiście odprawa paszportowa tez zajęła sporo czasu o oczekiwaniach na bagaż nie wspomnę. Reasumując, formalności wjazdowe na lotnisku (Bali) dały nam nieźle popalić ; )))
Wrócmy jeszcze na chwilke do Singapuru. Tutejsze lotniskoma opinię jednego z najlepszych na świecie. Mielismy sposobność poznać dwa terminale. Jedynkę oraz czwórkę. O ile terminal 1 to...po prostu terminal jakich wiele. Widać że jest najstarszy. "Niski sufi", pomrocznośc i "stopień zużycia" raczej nie zachwyca. Bylismy zdziwieni że przez wiele osób jest tak pozytywnie postrzegany...
Natomiast "Terminal 4" to zupełnie inna bajka. Ładny i pomysłowy. A najwiekszą atrakcją,jak dla nas,jest fragment hali stylizowany na "singapurski Chinatown". Na górze oryginalnie odworowane kamieniczki,na dole sklepiki z jedzeniem. "Wisienką na torcie" jest to że dwie z kamieniczek to...wielki ekran na który rzucany jest obraz !!! Z pewnością domyślicie się które to z domków są "nieprawdziwe" ; ))
Sam lot "bez historii". Jedynie fajne widoczki malezyjskich i indonezyjskich wysepek "okraszały" trzygodzinny lot...
niektóre z wysp w całości pokryte dżunglą...
gdy widzimy "długo rozkładajace sie fale",wiemy że Bali "pod nami. Teraz rozumiem dlaczego wyspa tak bardzo ceniona jest przez "amatorów surfingu"...
w nastepnej odsłonie...pierwsze ,balijskie ,wrażenia ; )
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav