Jako, że powoli nasz pobyt w Kucie się kończy, to trzeba było też zrobić jakieś zakupy. Nie zwiedzaliśmy za dużo miasta, raczej poruszaliśmy się po ulicy, najczęściej starając się nie przechodzić przez nią. Było to dość ekstremalne zadanie, jako że były oficjalnie 2-3 pasma z każdej strony, a nieoficjalnie z 5.
Jeden ze sklepów, który nas zainteresował nazywał się Banana shop i tematem przewodnim było wszystko co związane z ... bananem. Kubki w banany, koszulki z bananem, nawet sarongi/pareo. Były też inne sarongi, w bardzo ciekawych kolorach i wzorach - a kosztowały chyba 24k. Warto zaznaczyć, że na bazarach targowanie zaczynało się od 150-200k, więc nie zawsze dałoby się do takiej ceny zejść. No i komfort kupowania był o wiele lepszy, można było na spokojnie rozłożyć, przyjrzeć się, wybrać. Oprócz dalszego asortymentu bananowego w postaci przekąsek, ciasteczek i tak dalej, był też spory wybór orzeszków w atrakcyjnych cenach. No i po spróbowaniu możemy śmiało powiedzieć, że były one dobre, choć nie zawsze było wiadomo co to jest i w jakim smaku. Jak to często w Azji bywa
Mrówka, nawet jeśli na Bali byłby jeden komar, to na pewno ugryzłby mnie 3 razy. Taki już mój urok
Ha Ha, Basia, ja mam dokładnie tak samo , zawsze mnie wypatrzy sobie jakiś komar, choćby jedyny w jakims miejscu , podobnie mam z innymi tego typu przypadkami
Piea, taka rodzinna anegdotka mówi, że będąc w Egipcie rodzice spać nie mogli bo komary im przeszkadzały, a ja spałam jak zabita, tylko obudziłam się pogryziona od stóp do głów.... A oni ani pół ugryzienia na dwie osoby!
A teraz już ostatni dzień „wycieczkowy”. Rano stawiamy się w recepcji z bagażami, gdyż na koniec dnia jedziemy każdy do swojego hotelu. Trochę ciężko było się spakować bo trochę mamy więcej maneli. Ale nie trzeba wszystkiego wciskać do walizek, Część delikatnych rzeczy mamy w reklamówce w autokarze. Wsiadamy i wyruszamy w trasę.
Dzisiejsza trasa.
Najpierw jedziemy na przedstawienie „Taniec Baronga i mieczy Keris”. Dzisiejszy spektakl jest trochę inny. Wczorajszy po zachodzie słońca był bardziej klimatyczny. Ale ten też ciekawy. Atrakcją była „orkiestra” która na regionalnych instrumentach muzycznych budowała nastrój przedstawienia.
Orkiestra ulokowana była po lewo od sceny.
Opis treści przedstawienia jaki każdy z nas otrzymał,
Zdjęcia przedstawiają co działo się na scenie. Zdjęcia bardziej z oddali, gdyż tym razem siedzimy na widowni wyżej.
Nikt się nie odezwał więc może nikt nie był na tym przedstawieniu.
Czy wybiera się ktoś na dalszą część wycieczki? Jeśli tak, to zapraszam.
Jedziemy do manufaktury w której ręcznie wyrabiane są przedmioty z drewna. Tak jak w poprzednich manufakturach na zewnątrz pokazywane jest jak są tworzone wyroby z drewna.. Pokazane figurki z różnego rodzaju drewna między innymi tekowego, mahoniowego, hebanowego z drzewa sandałowego i z drzewa hibiskusa (które jest naturalnie dwukolorowe).
W środku, w sklepie, naprawdę piękne wyroby. Szkoda że nie mogę ich pokazać. Ceny dość wysokie ale podobno można spróbować utargować około 10-20 %.
Chętnie zabrałabym do domu niektóre rzeczy, szczególnie mebelki. Są cudne. Zobaczcie te odlotowe ławeczki.
Albo ta kobietka,
Tu wyroby z drewna mają naturalny kolor drewna z którego zostały wykonane. Na targu wyroby maja podobne kolory i podobno są barwione, Nie mniej z mojego zakupu z pierwszego dnia wycieczki jestem b. zadowolona . Wpadł mi od razu w oko i już później nie widziałam tak ładnego egzemplarza, Powtarza się to, że jak się coś podoba to trzeba kupować, bo nie wszędzie jest to samo. Moje drzewko mogły przebić jedynie podobne z manufaktury , lecz takiej ceny jaką wytargowałam (trochę przypadkiem, bo nie do końca byłam przekonana, że chcę kupić to tego dnia) nic nie przebije. Drzewko zawiso kolo słonia z zakupionego w Kambodży.
Mrówka, nawet jeśli na Bali byłby jeden komar, to na pewno ugryzłby mnie 3 razy. Taki już mój urok
Na komary kupuje się taki spray . Dostępny w marketach Tajlandii i na Bali też .
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Jako, że powoli nasz pobyt w Kucie się kończy, to trzeba było też zrobić jakieś zakupy. Nie zwiedzaliśmy za dużo miasta, raczej poruszaliśmy się po ulicy, najczęściej starając się nie przechodzić przez nią. Było to dość ekstremalne zadanie, jako że były oficjalnie 2-3 pasma z każdej strony, a nieoficjalnie z 5.
Jeden ze sklepów, który nas zainteresował nazywał się Banana shop i tematem przewodnim było wszystko co związane z ... bananem. Kubki w banany, koszulki z bananem, nawet sarongi/pareo. Były też inne sarongi, w bardzo ciekawych kolorach i wzorach - a kosztowały chyba 24k. Warto zaznaczyć, że na bazarach targowanie zaczynało się od 150-200k, więc nie zawsze dałoby się do takiej ceny zejść. No i komfort kupowania był o wiele lepszy, można było na spokojnie rozłożyć, przyjrzeć się, wybrać. Oprócz dalszego asortymentu bananowego w postaci przekąsek, ciasteczek i tak dalej, był też spory wybór orzeszków w atrakcyjnych cenach. No i po spróbowaniu możemy śmiało powiedzieć, że były one dobre, choć nie zawsze było wiadomo co to jest i w jakim smaku. Jak to często w Azji bywa
Ha Ha, Basia, ja mam dokładnie tak samo , zawsze mnie wypatrzy sobie jakiś komar, choćby jedyny w jakims miejscu , podobnie mam z innymi tego typu przypadkami
Piea
Piea, taka rodzinna anegdotka mówi, że będąc w Egipcie rodzice spać nie mogli bo komary im przeszkadzały, a ja spałam jak zabita, tylko obudziłam się pogryziona od stóp do głów.... A oni ani pół ugryzienia na dwie osoby!
A teraz już ostatni dzień „wycieczkowy”. Rano stawiamy się w recepcji z bagażami, gdyż na koniec dnia jedziemy każdy do swojego hotelu. Trochę ciężko było się spakować bo trochę mamy więcej maneli. Ale nie trzeba wszystkiego wciskać do walizek, Część delikatnych rzeczy mamy w reklamówce w autokarze. Wsiadamy i wyruszamy w trasę.
Dzisiejsza trasa.
Najpierw jedziemy na przedstawienie „Taniec Baronga i mieczy Keris”. Dzisiejszy spektakl jest trochę inny. Wczorajszy po zachodzie słońca był bardziej klimatyczny. Ale ten też ciekawy. Atrakcją była „orkiestra” która na regionalnych instrumentach muzycznych budowała nastrój przedstawienia.
Orkiestra ulokowana była po lewo od sceny.
Opis treści przedstawienia jaki każdy z nas otrzymał,
Zdjęcia przedstawiają co działo się na scenie. Zdjęcia bardziej z oddali, gdyż tym razem siedzimy na widowni wyżej.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Ktoś z Was był na tym przedstawieniu? Może jakieś uzupelniające fotki?
Po południu postaram kontynuować zwiedzanie.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Nikt się nie odezwał więc może nikt nie był na tym przedstawieniu.
Czy wybiera się ktoś na dalszą część wycieczki? Jeśli tak, to zapraszam.
Jedziemy do manufaktury w której ręcznie wyrabiane są przedmioty z drewna. Tak jak w poprzednich manufakturach na zewnątrz pokazywane jest jak są tworzone wyroby z drewna.. Pokazane figurki z różnego rodzaju drewna między innymi tekowego, mahoniowego, hebanowego z drzewa sandałowego i z drzewa hibiskusa (które jest naturalnie dwukolorowe).
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
W środku, w sklepie, naprawdę piękne wyroby. Szkoda że nie mogę ich pokazać. Ceny dość wysokie ale podobno można spróbować utargować około 10-20 %.
Chętnie zabrałabym do domu niektóre rzeczy, szczególnie mebelki. Są cudne. Zobaczcie te odlotowe ławeczki.
Albo ta kobietka,
Tu wyroby z drewna mają naturalny kolor drewna z którego zostały wykonane. Na targu wyroby maja podobne kolory i podobno są barwione, Nie mniej z mojego zakupu z pierwszego dnia wycieczki jestem b. zadowolona . Wpadł mi od razu w oko i już później nie widziałam tak ładnego egzemplarza, Powtarza się to, że jak się coś podoba to trzeba kupować, bo nie wszędzie jest to samo. Moje drzewko mogły przebić jedynie podobne z manufaktury , lecz takiej ceny jaką wytargowałam (trochę przypadkiem, bo nie do końca byłam przekonana, że chcę kupić to tego dnia) nic nie przebije. Drzewko zawiso kolo słonia z zakupionego w Kambodży.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Asiu, ja niestety nie widzialam tego przedstawienia.
Jak je oceniasz w stosunku do Kecak dance ?
No trip no life