no witam wszystkich Jorguś jakbyś miał przerywać Kolumbię to natychmiast zawieszam pisanie a z tymi skarpetkami w Birmie to horror; stopy europejczyka nie są przygotowane na wielokrotny kontakt z gorącym betonem czy kamieniem Indie są zdecydowanie bardziej tolerancyjne i przyjazne to nie tak Mabro - każda relacja jest inna, bo każdy patrzy po swojemu; może być krótsza, ale foty muszą być
No to ostatnia już świątynia odwiedzona w tym mieście pochodzi z wieku VIII i została zbudowana z bloków granitu. To ta znajdująca się przy plaży, po której wcześniej chodziliśmy. Świątynia Shore albo Brzegowa.
Na tarasie świątynnym wzniesiono momolityczną rzeźbę lwa z dziurą w tułowiu; w otworze wyrzeźbiony jest miniaturowy wizerunek Durgi.
Przy tej świątyni spotykamy jakiegoś jaszczura i ptaszki, a na trawniku coś się dzieje lub będzie się działo - pojęcia nie mam co?? Czapla złotawa, dudek i majna brunatna.
Acha, jeszcze przed rozpoczęciem zwiedzania do hotelu przyjeżdża kantor i wymieniamy dolary na rupie; aktualny kurs to 80 rupii za dolara, a orientacyjne ceny to 200 za piwo 0,65l, a w lokalu i hotelu ok 300, mocniejszy alkohol ok 1300 w wydzielonych sklepach (kilka razy podjeżdżamy), kawa 20 - 50 w zależności od miejsca i wielkości; lunchów nie jadam, więc nie wiem. Raz próbowaliśmy polecanych przekąsek - jakieś pieczone pierożki to za 2 porcje (każda inna) zapłaciłem coś 80 rupii. Butelkowana woda wydawana codziennie w autokarze niejako w miarę potrzeb (nie brałem za każdym rozdawaniem), a i w hotelach zawsze przydział wody w pokoju. Jedzenie dość pikantne, ale to akurat lubię i chyba zawsze w postaci szwedzkigo stołu. Tak - krojonych wędlin i serów TU nie uświadczysz, ale nawet gdyby ktoś się starał - z głodu nie umrze. Hindusi piją swoistą herbatę - masalę, więc na stołówce szukamy black tea. Masali próbowałem, ale dla mnie nie do wypicia. Herbata z mlekiem i rozlicznymi przyprawami m.in. z kardamonem.
Acha, jeszcze przed rozpoczęciem zwiedzania do hotelu przyjeżdża kantor i wymieniamy dolary na rupie; aktualny kurs to 80 rupii za dolara, a orientacyjne ceny to 200 za piwo 0,65l, a w lokalu i hotelu ok 300, mocniejszy alkohol ok 1300 w wydzielonych sklepach (kilka razy podjeżdżamy), kawa 20 - 50 w zależności od miejsca i wielkości; lunchów nie jadam, więc nie wiem. Raz próbowaliśmy polecanych przekąsek - jakieś pieczone pierożki to za 2 porcje (każda inna) zapłaciłem coś 80 rupii. Butelkowana woda wydawana codziennie w autokarze niejako w miarę potrzeb (nie brałem za każdym rozdawaniem), a i w hotelach zawsze przydział wody w pokoju. Jedzenie dość pikantne, ale to akurat lubię i chyba zawsze w postaci szwedzkigo stołu. Tak - krojonych wędlin i serów TU nie uświadczysz, ale nawet gdyby ktoś się starał - z głodu nie umrze. Hindusi piją swoistą herbatę - masalę, więc na stołówce szukamy black tea. Masali próbowałem, ale dla mnie nie do wypicia. Herbata z mlekiem i rozlicznymi przyprawami m.in. z kardamonem.
Do nas kantor przyjeżdżał do autokaru.
Sklepy z alkoholem (poza Jaipurem) tak były poukrywane, że kupowała nam Pani Pilot. Do dzisiaj mam zawsze w barku litr Old Monka (oczywiście kupowany przez internet).
O jedzenie bałem się najbardziej, a było jak piszesz. Mozna sie najeść.
Tak - kontakt z kantorem był w miarę potrzeb i również przyjeżdżał do autokaru. Czytając Wiki dowiedziałem się, że czasem funkcjonują dwie nazwy tego samego miasta i tak Mahalipuram nazywane jest Mamallapuram (a może to nowa nazwa starego dawnego miasta??). Nieistotne. Następnego dnia ruszamy do Kanchipuram, wg Hindusów jednego z siedmiu najświętszych miast Indii zapewniających duchowe wyzwolenie. Pielgrzymują tu zarówno wyznawcy Wisznu jak i Śiwy. My odwiedzamy dwie świątynie poświęcone Śiwie - Ekambareswarar z monumentalnymi gopurami, z których najwyższa sięga 58,5m. Gopura to bogato zdobiona wieża bramna. Świątynia ta istnieje co najmniej od 600r jednak budowle obecne datowane są na wiek IX, a w XV została rozbudowana ponoć i powiększona o "salę o 1000 kolumn". To foto gopury płd i świątyni.
Wizerunek króla - budowniczego i groźny świątynny strażnik z wystającymi kłami i sala tysiąca kolumn.
no to juz wiem (bo doczytałam) skąd te skarpetki w tytule; no taki "koloryt" i co zrobić? chce sie zobaczyc to trza wyskakiwac z butów:) ; jeszcze te skarpetki jakoś ujdzie, ale tak zasuwac na bosaka, to juz gorzej... taa, stopy białego człowieka nie są przystosowane do biegania boso; zatem Jorgus, do Birmy nie pojadę
Papuas, a ostatnia światynia magiczna....; jessssuuu, ile tam tych kolumn!
Gdzieś w niszy "tysiąca kolumn" eksponowane są fragmenty świętego drzewa mango (z legendy o Śiwie i jego małżonce); dziś na dziedzińcu świątyni rośnie inne drzewo mango pochodzące z nasion tego legendarnego. Na końcu ciągu kaplica z posągiem Śiwy mającym trzecie oko. Na foto inna gopura, drzewo mango, posążek Śiwy i wracamy.
Wychodzimy. Foto dodawane są w kolejności wykonania obrazując przebytą drogę. Każde z bóstw ma swego osobistego wierzchowca; dla Śiwy jest to byk, który musi pojawiać się w świątynnych motywach.
Kanchipuram to także jakiś ośrodek tradycyjnego tkactwa jedwabiu - panie mają szansę na zakupy. Po przymierzaniach i ocenach jak w tym wyglądam?? jedziemy do następnej świątyni Śiwy - Kajlasanatha. Jest mniejsza i bardziej kameralna od poprzedniej i pochodzi z wieku VIII. Wśród zdobień dominują wyprostowane lwy; a może to nie lwy?? Na niektórych foto widać stare, pochodzące z czasu budowy inskrypcje.
Zapowiada się bardzo ciekawie. A ta skała trzymająca się "na słowo honoru" robi faktycznie wrażenie...
no witam wszystkich Jorguś jakbyś miał przerywać Kolumbię to natychmiast zawieszam pisanie a z tymi skarpetkami w Birmie to horror; stopy europejczyka nie są przygotowane na wielokrotny kontakt z gorącym betonem czy kamieniem Indie są zdecydowanie bardziej tolerancyjne i przyjazne to nie tak Mabro - każda relacja jest inna, bo każdy patrzy po swojemu; może być krótsza, ale foty muszą być
No to ostatnia już świątynia odwiedzona w tym mieście pochodzi z wieku VIII i została zbudowana z bloków granitu. To ta znajdująca się przy plaży, po której wcześniej chodziliśmy. Świątynia Shore albo Brzegowa.
Na tarasie świątynnym wzniesiono momolityczną rzeźbę lwa z dziurą w tułowiu; w otworze wyrzeźbiony jest miniaturowy wizerunek Durgi.
papuas
Przy tej świątyni spotykamy jakiegoś jaszczura i ptaszki, a na trawniku coś się dzieje lub będzie się działo - pojęcia nie mam co?? Czapla złotawa, dudek i majna brunatna.
papuas
Acha, jeszcze przed rozpoczęciem zwiedzania do hotelu przyjeżdża kantor i wymieniamy dolary na rupie; aktualny kurs to 80 rupii za dolara, a orientacyjne ceny to 200 za piwo 0,65l, a w lokalu i hotelu ok 300, mocniejszy alkohol ok 1300 w wydzielonych sklepach (kilka razy podjeżdżamy), kawa 20 - 50 w zależności od miejsca i wielkości; lunchów nie jadam, więc nie wiem. Raz próbowaliśmy polecanych przekąsek - jakieś pieczone pierożki to za 2 porcje (każda inna) zapłaciłem coś 80 rupii. Butelkowana woda wydawana codziennie w autokarze niejako w miarę potrzeb (nie brałem za każdym rozdawaniem), a i w hotelach zawsze przydział wody w pokoju. Jedzenie dość pikantne, ale to akurat lubię i chyba zawsze w postaci szwedzkigo stołu. Tak - krojonych wędlin i serów TU nie uświadczysz, ale nawet gdyby ktoś się starał - z głodu nie umrze. Hindusi piją swoistą herbatę - masalę, więc na stołówce szukamy black tea. Masali próbowałem, ale dla mnie nie do wypicia. Herbata z mlekiem i rozlicznymi przyprawami m.in. z kardamonem.
papuas
Herbata z mlekiem, jedna z pozostałości po brytyjskich kolonizatorach. Ja też nie lubię i pomimo kilkuletniego pobytu w Uk nie polubiłam.
No trip no life
Do nas kantor przyjeżdżał do autokaru.
Sklepy z alkoholem (poza Jaipurem) tak były poukrywane, że kupowała nam Pani Pilot. Do dzisiaj mam zawsze w barku litr Old Monka (oczywiście kupowany przez internet).
O jedzenie bałem się najbardziej, a było jak piszesz. Mozna sie najeść.
Jorguś
Tak - kontakt z kantorem był w miarę potrzeb i również przyjeżdżał do autokaru. Czytając Wiki dowiedziałem się, że czasem funkcjonują dwie nazwy tego samego miasta i tak Mahalipuram nazywane jest Mamallapuram (a może to nowa nazwa starego dawnego miasta??). Nieistotne. Następnego dnia ruszamy do Kanchipuram, wg Hindusów jednego z siedmiu najświętszych miast Indii zapewniających duchowe wyzwolenie. Pielgrzymują tu zarówno wyznawcy Wisznu jak i Śiwy. My odwiedzamy dwie świątynie poświęcone Śiwie - Ekambareswarar z monumentalnymi gopurami, z których najwyższa sięga 58,5m. Gopura to bogato zdobiona wieża bramna. Świątynia ta istnieje co najmniej od 600r jednak budowle obecne datowane są na wiek IX, a w XV została rozbudowana ponoć i powiększona o "salę o 1000 kolumn". To foto gopury płd i świątyni.
Wizerunek króla - budowniczego i groźny świątynny strażnik z wystającymi kłami i sala tysiąca kolumn.
papuas
no to juz wiem (bo doczytałam) skąd te skarpetki w tytule; no taki "koloryt" i co zrobić? chce sie zobaczyc to trza wyskakiwac z butów:) ; jeszcze te skarpetki jakoś ujdzie, ale tak zasuwac na bosaka, to juz gorzej... taa, stopy białego człowieka nie są przystosowane do biegania boso; zatem Jorgus, do Birmy nie pojadę
Papuas, a ostatnia światynia magiczna....; jessssuuu, ile tam tych kolumn!
Piea
Gdzieś w niszy "tysiąca kolumn" eksponowane są fragmenty świętego drzewa mango (z legendy o Śiwie i jego małżonce); dziś na dziedzińcu świątyni rośnie inne drzewo mango pochodzące z nasion tego legendarnego. Na końcu ciągu kaplica z posągiem Śiwy mającym trzecie oko. Na foto inna gopura, drzewo mango, posążek Śiwy i wracamy.
Wychodzimy. Foto dodawane są w kolejności wykonania obrazując przebytą drogę. Każde z bóstw ma swego osobistego wierzchowca; dla Śiwy jest to byk, który musi pojawiać się w świątynnych motywach.
papuas
Kanchipuram to także jakiś ośrodek tradycyjnego tkactwa jedwabiu - panie mają szansę na zakupy. Po przymierzaniach i ocenach jak w tym wyglądam?? jedziemy do następnej świątyni Śiwy - Kajlasanatha. Jest mniejsza i bardziej kameralna od poprzedniej i pochodzi z wieku VIII. Wśród zdobień dominują wyprostowane lwy; a może to nie lwy?? Na niektórych foto widać stare, pochodzące z czasu budowy inskrypcje.
papuas