no wodospadziki na potoczku też były teraz jeszcze raz sprawdzałem tekst i nigdzie nie ma - idziemy do wodospadu zupełnie nie wiem skąd u mnie to przekonanie o trekingu do wodospadu a widoczki cudne
Huragan, gdzieś tam pisałam,że widok z góry jest na miasteczko w którym mieszkamy czyli Encamp. Takich miasteczek jest w Andorze kilka, a Encamp jest trzecie co do wielkości. Oczywiście stolica Andorra la Vella jest największa,ale to wciąż nieduże miasto
Dochodzimy do przedmieść miasta . Dominują tu budynki z kamienia, widać ,że bardzo taki styl lubią.
Kamień używany jest taż do schodów, kominów czy ogrodzeń
W takich warunkach pewnie nie jest łatwo budować,ale ma to swoj urok
ta zabudowa tak fenomenalnie tam współgra z otoczeniem, że nic- tylko jakieś bajki kręcić... śliczna ta Andora! dotąd kojarzyła mi się z zakupami i wolnocłówkami - a tu takie cuda!
Wieczorem atakujemy na WhatsAppie rezydentkę o nasze narty. Cisza co oznacza tylko tyle,że na pewno ich nie dotarły.
Podobnie robimy rano i dociera do na info,że nart wciąż nie ma. Nie jest to dla mnie niespodzianka, wiem z "bogatego " doświadczenia ,że to trwa. Dziwi mnie jednak postawa rezydentki , która nie pojawia się ,nie szuka nas choćby przy posiłkach ( śpimy w tym samym hotelu, więc nie jest to zby trudne, gdyby tylko chciała ).
Od rana jest piękna "lampa" , pomimo braku nart chcemy pojeżdzić . To znaczy ja i Ela , bo mój mąż tradycyjnie czeka na swoje więc mamy dzień w podgrupach.Mąż idzie na spacer a my na narciochy.
Ski bus mamy dosłownie po drugiej stronie ulicy, można więc spokojnie jechać w sprzęcie, bo buty mamy swoje . Skibus jest za free i kursuje co jakies 10-15 minut. Jesteśmy pierwsi od pętli , więc busik podjeżdza pusty. Jedziemy przez miasto może 10 minut, może krócej. Zatrzymujemy się przy kilku hotelach po drodze i dojeżdzamy do gondolki.
My zaliczamy jeszcze najwiekszy sklep/ wypożyczalnię. Bierzemy nartki, ja na jeden dzień, Ela na kilka dni , bo nie ma swoich.
Okazuje się,że za nieduża opłatą można też sobie wykupić szafkę na trzymanie sprzętu. Wygodna rzecz, więc bierzemy. Wiem z doswiadczenia ,że buty po nartach najlepiej jest zdjąc tak szybko jak to możliwe. Poza tym w ciężkich buciorach ciężko sie chodzi he he . Nie są to pantofelki
Wykupujemy jeszcze karnet na 5 dni , niestety drogi. Do gondolki nie ma tłumów, jest zaledwie kilka osób. Kolejką Funitel jedziemy 6 km i docieramy to terebów narciarskich Grandvalira .
no wodospadziki na potoczku też były
teraz jeszcze raz sprawdzałem tekst i nigdzie nie ma - idziemy do wodospadu zupełnie nie wiem skąd u mnie to przekonanie o trekingu do wodospadu
a widoczki cudne
papuas
Te widoczki rekompensują brak nart. Świetna wycieczka, więc jakiś plus tego, że narty nie odrazu dolecialy.
Czy bede bardzo zlosliwy jak zapytam czy na tym zdjeciu widzimy juz cala Andore?
https://marzycielskapoczta.pl/
Napisz pocztowke ze swoich podrozy do chorych dzieci
Ależ widoki
Huragan, gdzieś tam pisałam,że widok z góry jest na miasteczko w którym mieszkamy czyli Encamp. Takich miasteczek jest w Andorze kilka, a Encamp jest trzecie co do wielkości. Oczywiście stolica Andorra la Vella jest największa,ale to wciąż nieduże miasto
Dochodzimy do przedmieść miasta . Dominują tu budynki z kamienia, widać ,że bardzo taki styl lubią.
Kamień używany jest taż do schodów, kominów czy ogrodzeń
W takich warunkach pewnie nie jest łatwo budować,ale ma to swoj urok
F
Fajne te połączenie kamienia i drewna
No trip no life
Kamienne domki (piękne
) świetnie się wpisują w otoczenie.
ta zabudowa tak fenomenalnie tam współgra z otoczeniem, że nic- tylko jakieś bajki kręcić...
śliczna ta Andora! dotąd kojarzyła mi się z zakupami i wolnocłówkami - a tu takie cuda! 
Piea
Wieczorem atakujemy na WhatsAppie rezydentkę o nasze narty. Cisza
co oznacza tylko tyle,że na pewno ich nie dotarły.
Podobnie robimy rano i dociera do na info,że nart wciąż nie ma. Nie jest to dla mnie niespodzianka, wiem z "bogatego " doświadczenia ,że to trwa. Dziwi mnie jednak postawa rezydentki , która nie pojawia się ,nie szuka nas choćby przy posiłkach ( śpimy w tym samym hotelu, więc nie jest to zby trudne, gdyby tylko chciała ).
Od rana jest piękna "lampa" , pomimo braku nart chcemy pojeżdzić
. To znaczy ja i Ela , bo mój mąż tradycyjnie czeka na swoje więc mamy dzień w podgrupach.Mąż idzie na spacer a my na narciochy.
Ski bus mamy dosłownie po drugiej stronie ulicy, można więc spokojnie jechać w sprzęcie, bo buty mamy swoje .
Skibus jest za free i kursuje co jakies 10-15 minut. Jesteśmy pierwsi od pętli , więc busik podjeżdza pusty. Jedziemy przez miasto może 10 minut, może krócej. Zatrzymujemy się przy kilku hotelach po drodze i dojeżdzamy do gondolki.
My zaliczamy jeszcze najwiekszy sklep/ wypożyczalnię. Bierzemy nartki, ja na jeden dzień, Ela na kilka dni , bo nie ma swoich.
Okazuje się,że za nieduża opłatą można też sobie wykupić szafkę na trzymanie sprzętu. Wygodna rzecz, więc bierzemy. Wiem z doswiadczenia ,że buty po nartach najlepiej jest zdjąc tak szybko jak to możliwe. Poza tym w ciężkich buciorach ciężko sie chodzi he he . Nie są to pantofelki
Wykupujemy jeszcze karnet na 5 dni , niestety drogi. Do gondolki nie ma tłumów, jest zaledwie kilka osób. Kolejką Funitel jedziemy 6 km i docieramy to terebów narciarskich Grandvalira .
Szaleństwo czas start
No trip no life
no ślicznie góry, słoneczko ja nie jeżdżę, ale fajnie ta trasa wygląda - jest gdzie poszaleć
papuas