Bagaż główny odbieramy całkiem szybko , czekamy na narty . Niestety czekanie sie przedłuża a nart nie ma, żadnych , ani jednej pary
Nie wierzę, po prostu nie wierzę.. znowu powtarza sie sytuacja sprzed paru lat , kiedy leciałam na narty do Hiszpanii. Chyba jakiegoś narciarskiego pecha mam.
Okazuje się ,że oczywiscie narty nie zostały załadowane na lotnisku w Warszawie Wszyscy są oburzeni, wyjazd narciarski bez nart, to raczej słabo.. Idziemy do punktu rzeczy zaginionych, aby złozyć reklamacje. Trwa to mega długo, bo nas jest dużo a pracownik tylko jeden. W końcu gościu spisuje nas nie indywidualnie tylko hotelami, idzie więc sprawniej, Suma sumarum trwa to jednak ponad 2 godziny..
W końcu idziemy do busa. Już nawet deszcz nam nie przeszkadza. Przed nami jeszcze kawał drogi i 3 godzinna podróz, mocno opózniona przez perypetie z bagażem.
Pilotka w busie zapewnia nas, że narty przylecą następnego dnia. Ja bardzo w to watpię, bo już niestety ten temat przerabiałam w Sierra Nevada
Jedziemy do Andory przez Katalonię już po ciemku . Dziwią mnie słabo oświetlone miasteczka,wszedzie zaciągnięte rolety w oknach i ..zupełna pustka na ulicach. Jak by te miasta były wymarłe ?
Do hotelu docieramy bardzo póżno, już po północy. O dziwo jednak, czeka na nas kolacja na zimno i nawet butelka wina.Trunku jednak nie tykamy,ale kolacje i owszem z apetytem wcinamy.
I tak właśnie ciekawie i zprzygodami rozpoczyna się nasz narciarski wyjazd
Nel, ja naprawdę przepraszam za żarcik przed Twoim wylotem coś w stylu "czy narty lecą z wami" - właśnie pamiętam twój poprzedni zagraniczno - samolotowy wypad na narty> Nie życzyłam Ci źle, raczej uważałam, że nic dwa razy się nie zdarzy...
Wysypiamy sie i rano idziemy na śniadanko. Nie jest to może hiltonowska wersja porannego posiłku, ale można się spokojnie najeść. Mąz chwali lokalne wędliny, ja nie jadam takich rzeczy więc się nie wypowiem. Za to raczę się przepysznymi jajkami i różnymi żółtymi serkami.
Na sali poznajemy innych Polaków, jest tu nas kilka stolików. Fajnie , można sie powymieniać uwagami czy atrakcjami okolicy.
Decydujemy ,że skoro nie ma naszych nart, to idziemy sobie na trek po Pirenejach do zamarżnietego jeziorka.
Bierzemy z recepcji mapkę i wio..
Na początek spacer jest spoko ulicą,czyli szeroko i po płaskim. Potem jednak droga skręca ostro w górę. Pnie się wąsko coraz wyżej i zamienia w leśną, mega kamienną i korzenną drózkę . Ale za to bardzo urokliwą
Im wyżej tym pojawia się wiecej śniegu. Niby ładniej ale i bardziej ślisko.
zaraz taaa "dróżka - łaminóżka" - normalny szlak turystyczny, ale zimą bym się bał; widać, że wysoko strasznie jestem ciekaw wodospadu a może lodospadu??
Wracamy inną drogą. Nie decydujemy się ze względu na to , iż dróżka łaminózka jest zbyt pionowa i w śniegu więc łatwiej wejść niż zejść. Można jeszcze zjechąc na 4 literach he he,ale na to też nie mamy za bardzo ochoty.
Idziemy więc mocno na około,ale za to bardziej płasko. Poza tym może będą inne , też ciekawe widoczki ?
Z daleka widać drogę i tunel, do których zmierzamy
Niestety pogoda się nieco zmienia. Słońca już nie ma, same chmurzyska. Poza tym ok.
Wieczorem dowiadujemy sie ,że na stoku w tym czasie rozszałala się burza śnieżna, na szczęście do nas śnieg nie dociera
Papuas, wywołałeś wilka z lasu
Jest i lodospad he he
Słoneczko próbuje sie przebić ,ale nie daje rady
Widok na Encamp-miasteczko w którym mieszkamy i skąd będziemy wjeżdzać kolejką na szczyty
Tu na górze też widać wiosnę
Droga w dół nie jest pionowa,ale za to pełna śniegu . Wcale nie idzie się łatwo
Mój mąż zachowuje się jak przystaje na "dżentelmana" , pomaga naszej przyjaciólce przejść przez strumyk
Bagaż główny odbieramy całkiem szybko , czekamy na narty . Niestety czekanie sie przedłuża a nart nie ma, żadnych , ani jednej pary
Nie wierzę, po prostu nie wierzę.. znowu powtarza sie sytuacja sprzed paru lat , kiedy leciałam na narty do Hiszpanii. Chyba jakiegoś narciarskiego pecha mam.
Okazuje się ,że oczywiscie narty nie zostały załadowane na lotnisku w Warszawie Wszyscy są oburzeni, wyjazd narciarski bez nart, to raczej słabo.. Idziemy do punktu rzeczy zaginionych, aby złozyć reklamacje. Trwa to mega długo, bo nas jest dużo a pracownik tylko jeden. W końcu gościu spisuje nas nie indywidualnie tylko hotelami, idzie więc sprawniej, Suma sumarum trwa to jednak ponad 2 godziny..
W końcu idziemy do busa. Już nawet deszcz nam nie przeszkadza. Przed nami jeszcze kawał drogi i 3 godzinna podróz, mocno opózniona przez perypetie z bagażem.
Pilotka w busie zapewnia nas, że narty przylecą następnego dnia. Ja bardzo w to watpię, bo już niestety ten temat przerabiałam w Sierra Nevada
Jedziemy do Andory przez Katalonię już po ciemku . Dziwią mnie słabo oświetlone miasteczka,wszedzie zaciągnięte rolety w oknach i ..zupełna pustka na ulicach. Jak by te miasta były wymarłe ?
Do hotelu docieramy bardzo póżno, już po północy. O dziwo jednak, czeka na nas kolacja na zimno i nawet butelka wina.Trunku jednak nie tykamy,ale kolacje i owszem z apetytem wcinamy.
I tak właśnie ciekawie i zprzygodami rozpoczyna się nasz narciarski wyjazd
No trip no life
Nel, ja naprawdę przepraszam za żarcik przed Twoim wylotem coś w stylu "czy narty lecą z wami" - właśnie pamiętam twój poprzedni zagraniczno - samolotowy wypad na narty> Nie życzyłam Ci źle, raczej uważałam, że nic dwa razy się nie zdarzy...
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
oj, to faktycznie nie fajna przygoda z tymi nartkami!
i dotarły na drugi dzień? czy jednak tak jak przewidziałaś?
Piea
Wszystko opowiem ,ale po koleii..
Wysypiamy sie i rano idziemy na śniadanko. Nie jest to może hiltonowska wersja porannego posiłku, ale można się spokojnie najeść. Mąz chwali lokalne wędliny, ja nie jadam takich rzeczy więc się nie wypowiem. Za to raczę się przepysznymi jajkami i różnymi żółtymi serkami.
Na sali poznajemy innych Polaków, jest tu nas kilka stolików. Fajnie , można sie powymieniać uwagami czy atrakcjami okolicy.
Decydujemy ,że skoro nie ma naszych nart, to idziemy sobie na trek po Pirenejach do zamarżnietego jeziorka.
Bierzemy z recepcji mapkę i wio..
Na początek spacer jest spoko ulicą,czyli szeroko i po płaskim. Potem jednak droga skręca ostro w górę. Pnie się wąsko coraz wyżej i zamienia w leśną, mega kamienną i korzenną drózkę . Ale za to bardzo urokliwą
Im wyżej tym pojawia się wiecej śniegu. Niby ładniej ale i bardziej ślisko.
Widoczki miodzio
No trip no life
Dochodzimy do jeziorka, jest oczywiście zamarżnięte. Ale i tak ładnie wygląda
To jedna z dwóch knajpek, które są przy jeziorze
lodowe esy floresy
Idziemy do knajpki na wzniesieniu. Oczywiście siadamy w środku , a nie pośród sopli na zewnątrz
Nawet jest kominek.
Dowiadujemy się ,że niestety herbatki nie będzie, bo nie ma wody Okazuje się ,że jednak będzie tyle,że z wody butelkowanej
No trip no life
...heee, widzę że..."dróżka-łaminóżka" ; )
ale wygląda COOL !!!
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Są plusy braku nart taki treking tez bym sobie zrobiła
zaraz taaa "dróżka - łaminóżka" - normalny szlak turystyczny, ale zimą bym się bał; widać, że wysoko strasznie jestem ciekaw wodospadu a może lodospadu??
papuas
określenie dróżka-łaminóżka strasznie mi się podoba
Wracamy inną drogą. Nie decydujemy się ze względu na to , iż dróżka łaminózka jest zbyt pionowa i w śniegu więc łatwiej wejść niż zejść. Można jeszcze zjechąc na 4 literach he he,ale na to też nie mamy za bardzo ochoty.
Idziemy więc mocno na około,ale za to bardziej płasko. Poza tym może będą inne , też ciekawe widoczki ?
Z daleka widać drogę i tunel, do których zmierzamy
Niestety pogoda się nieco zmienia. Słońca już nie ma, same chmurzyska. Poza tym ok.
Wieczorem dowiadujemy sie ,że na stoku w tym czasie rozszałala się burza śnieżna, na szczęście do nas śnieg nie dociera
Papuas, wywołałeś wilka z lasu
Jest i lodospad he he
Słoneczko próbuje sie przebić ,ale nie daje rady
Widok na Encamp-miasteczko w którym mieszkamy i skąd będziemy wjeżdzać kolejką na szczyty
Tu na górze też widać wiosnę
Droga w dół nie jest pionowa,ale za to pełna śniegu . Wcale nie idzie się łatwo
Mój mąż zachowuje się jak przystaje na "dżentelmana" , pomaga naszej przyjaciólce przejść przez strumyk
Ja daje sobie radę bez męskiej pomocy
No trip no life