Już w Khajuraho p. przewodnik zaczęła uprzedzać, że podróż pociągiem może wyglądać inaczej niż to sobie każdy wyobraża. I faktycznie - pełna egzotyka. Nasza wycieczka była rozrzucona chyba po całym pociągu po kilka osób w jednym wagonie. W ”moim” wagonie (B2) były to miejsca 2, 5 i 56. Był to pierwszy pociąg, którym jechałem bez biletu, bo zbiorowy miała przewodniczka. Teoria mówi, że konduktor do przydzielonego miejsca wydaje 2 prześcieradła, jasiek i koc. Po wejściu do wagonu dochodzimy do numeru szwagra - 56 i ktoś na nim śpi. Konduktor chce od szwagra ticket; no fajnie - wytłumacz bez znajomości angielskiego. Zostawiam szwagra na pastwę konduktora i idę na swoje 5; też ktoś leży (nawet młoda i atrakcyjna), ale natychmiast przenosi się na pierwsze wolne łóżko. Pościel też już jest, ale używana; nawet przed chwilą. Bagaż wkłada się pod dolne łóżka, gdzie są łańcuchy i jak masz kłódkę to możesz go zapiąć. Pięknie, ciekawe czy po obudzeniu bagaż jeszcze będzie - bo kłódki nie zabrałem. Nie czekam na konduktora i pościel tylko z plecaka wyciągam polarowy kocyk, aparat przez ramię, plecak pod głowę i natychmiast zasypiam. W podróży nie było żadnych przykrych niespodzianek i o czasie przyjeżdżamy do Varanasi (mimo, że pociąg wyruszył sporo opóźniony).
Chociażby ze względu na podróż pociągiem i mało zdyscyplinowany charakter Hindusów, wycieczkę do Indii w czasie pandemii jednak odradzam. Nie było źle, szwagier spał na swym miejscu, bo zanim przez pociąg przeszła przewodniczka z grupowym biletem, inteligentny konduktor zażądał biletu również od śpiącego i się rozwiązało. Podróż OK i wszyscy wyszli ze swymi bagażami chociaż tylko jedna para miała kłódkę. Podczas zakupu wycieczki można dopłacić do biletu kolejowego I klasy, ale dobrze że żona nie dopłacała. Klasa 1 różni się od 2 bodaj tylko tym, że wnęka z łóżkami ma zasłonkę (żeby światło nie raziło) i jak masz taki traf to śpisz za zasłonką razem z czwórką młodych Hindusów. I to dopiero stres. Kilka pociągowych foto i jesteśmy na miejscu. Zaczynamy jednak od Sarnath - świętego miejsca buddyzmu.
Sarnath jest ważnym miejscem dla buddystów bowiem tu wg tradycji Budda wygłosił swe pierwsze kazanie. Oglądamy świątynię temu poświęconą oraz zgromadzenie medytujących i modlących się pod świętym drzewem. Jest także rząd młynków modlitewnych. Obecny figowiec to szczepka z Cejlonu wg buddystów pochodzący od drzewa pod którym Budda doznał oświecenia - strasznie to skomplikowane. Następnie zwiedzamy dżinijską świątynię gdzie kult skrajnego ascetyzmu (tych bez odzienia). Na końcu wchodzimy na teren ruin klasztoru buddyjskiego zbudowanego przed naszą erą przez Aśokę. Sporo tu turystów z Nepalu, którzy często naklejają na ruinach płatki złota. Nepalczyków dość łatwo rozpoznać, bo zamężne kobiety noszą charakterystyczne fartuszki. Najważniejszym miejscem dla buddystów jest stupa Dhamekh zbudowana 250lat pne właśnie w miejscu wygłoszenia słynnego pierwszego kazania. Modląc się, z czcią ją okrążają, a niektórzy robią okrążenie długością swego ciała. I tutaj z niewiedzy popełniam błąd - nie szukam i nie wchodzę do muzeum w którym oryginalny kapitel kolumny Aśoki, którego podobizna znajduje się na fladze Indii. A czas wolny był. Po zwiedzaniu jedziemy do hotelu w Waranasi.
Dżinijska świątynia z kultem golasów, tfuu, ascetów i wchodzimy na teren dawnego klasztoru buddyjskiego. Trochę się zastanowiałem, bo przyklejanie złotych płatków na zabytkach zakazane, a płatki całkiem spore; może pomóc Hindusom i te płatki zdrapywać ... a jak zdrapywać też nie wolno?? Nie, oglądanie egzotycznego aresztu mnie nie interesuje.
Po zwiedzeniu Sarnath przyjeżdżamy do hotelu w Waranasi. Rozpakowanie, chwila oddechu i ruszamy rikszami nad Ganges. Waranasi - święte miasto dla wyznawców hinduizmu i buddyzmu, miasto religijnych rytuałów, jedno z najstarszych nieprzerwanie zamieszkałych. Miasto znane ze schodzących do Gangesu schodów, ghatów właśnie i kremacji nad brzegiem Gangesu. Ghaty mają swe nazwy i kąpiel na nich w Gangesie w odpowiedniej kolejności oczyszcza również z grzechów. Na wyznaczonych dokonywane są kremacje i bywa, że do Waranasi przybywają pielgrzymi, by tu dokonać żywota.
Jazda rikszami, no wymaga opanowania, ulice totalnie zatłoczone i to nie tylko pojazdami. Jedziemy na codzienną wieczorną ceremonię - ułożenia do snu bogini Gangi. Do samych ghatów dojechać nie można i kawałek pieszego spacerku. Stajemy nad Gangesem, wokół barwny i różnorodny tłum - są turyści i miejscowi czekający na ceremonię, są żebracy i jacyś guru, jest nawet święta krowa. Bramini przygotowują się, ich pomocnicy szykują akcesoria - klimat oczekiwania. Kupujemy ofiary dla Gangi i wsiadamy na łódź. Ofiary to małe pojemniczki z kwiatkami i zniczem, które po zapaleniu znicza puszcza się na wody rzeki. Do zmierzchu jeszcze trochę, więc wypływamy rezygnując z miejsc najbliższych i kierujemy się w stronę terenu kremacji. Stosy płoną. Stosuję się do zakazu - foto wolno robić do wysokości różowych wież. Bezpośrednio za nimi teren kremacji - widać płonące stosy, święte krowy i ciało zawinięte w pomarańczową tkaninę oczekujące na swą kolej. Syci niecodziennych doznań wracamy pod ghaty na obejrzenie ceremonii pożegnania dnia. Bramini ubrani w różowe bluzy rozpoczynają stojąc razem, a potem każdy idzie na swe podwyższenie i modlą się, kadzą, machają świecznikami i naczyniami z ogniem, a na koniec miotełkami z piór. Wracamy naszymi rikszami do hotelu, a jutro znów tu będziemy, tym razem przed świtem. Na foto nasz hotel, pogląd ile można zmieścić na rikszy i przejazd w stronę Gangesu (a może raczej Gangi).
buddyjska tybetanka - ona nie leży, ona chodzi okrążając świętą stupę tzn. kładzie się wyciągając do przodu ręce, wstaje i staje w miejscu gdzie miała dłonie, znów się kładzie itd. okrąża stupę długością ciała; na ostatnim foto z okrążania tybetanka leży już w poprzek - znaczy skończyła okrążanie i pożegnalny pokłon lub modlitwa tak, garb jak najbardziej naturalny - to zebu, indyjskie bydło, byki mają garb znacznie wydatniejszy niż krowy, święte krowy
Gangesu będzie jeszcze do zanudzenia; ino poleku (czytaj - tylko pomału). No to najpierw jeszcze obrazki z dojścia - są slepiki i stragany z dobrem wszelakiem, są przewoźne garkuchnie, są nowoczesne światła uliczne, które pokazują biegnący czas do końca czerwonego, jest uliczny mobilny bank i multum ludzi.
Już w Khajuraho p. przewodnik zaczęła uprzedzać, że podróż pociągiem może wyglądać inaczej niż to sobie każdy wyobraża. I faktycznie - pełna egzotyka. Nasza wycieczka była rozrzucona chyba po całym pociągu po kilka osób w jednym wagonie. W ”moim” wagonie (B2) były to miejsca 2, 5 i 56. Był to pierwszy pociąg, którym jechałem bez biletu, bo zbiorowy miała przewodniczka. Teoria mówi, że konduktor do przydzielonego miejsca wydaje 2 prześcieradła, jasiek i koc. Po wejściu do wagonu dochodzimy do numeru szwagra - 56 i ktoś na nim śpi. Konduktor chce od szwagra ticket; no fajnie - wytłumacz bez znajomości angielskiego. Zostawiam szwagra na pastwę konduktora i idę na swoje 5; też ktoś leży (nawet młoda i atrakcyjna), ale natychmiast przenosi się na pierwsze wolne łóżko. Pościel też już jest, ale używana; nawet przed chwilą. Bagaż wkłada się pod dolne łóżka, gdzie są łańcuchy i jak masz kłódkę to możesz go zapiąć. Pięknie, ciekawe czy po obudzeniu bagaż jeszcze będzie - bo kłódki nie zabrałem. Nie czekam na konduktora i pościel tylko z plecaka wyciągam polarowy kocyk, aparat przez ramię, plecak pod głowę i natychmiast zasypiam. W podróży nie było żadnych przykrych niespodzianek i o czasie przyjeżdżamy do Varanasi (mimo, że pociąg wyruszył sporo opóźniony).
papuas
Faktycznie podróż takim pociagiem to niezła egoztyka chyba bym z wrażenia nie zasnęła jednak
A jak sie skończyla historia ze szwagrem ? spał na swoim miejscu ?
No trip no life
Chociażby ze względu na podróż pociągiem i mało zdyscyplinowany charakter Hindusów, wycieczkę do Indii w czasie pandemii jednak odradzam. Nie było źle, szwagier spał na swym miejscu, bo zanim przez pociąg przeszła przewodniczka z grupowym biletem, inteligentny konduktor zażądał biletu również od śpiącego i się rozwiązało. Podróż OK i wszyscy wyszli ze swymi bagażami chociaż tylko jedna para miała kłódkę. Podczas zakupu wycieczki można dopłacić do biletu kolejowego I klasy, ale dobrze że żona nie dopłacała. Klasa 1 różni się od 2 bodaj tylko tym, że wnęka z łóżkami ma zasłonkę (żeby światło nie raziło) i jak masz taki traf to śpisz za zasłonką razem z czwórką młodych Hindusów. I to dopiero stres. Kilka pociągowych foto i jesteśmy na miejscu. Zaczynamy jednak od Sarnath - świętego miejsca buddyzmu.
Na ostatnim foto widoczne są bagażowe łańcuchy.
papuas
Sarnath jest ważnym miejscem dla buddystów bowiem tu wg tradycji Budda wygłosił swe pierwsze kazanie. Oglądamy świątynię temu poświęconą oraz zgromadzenie medytujących i modlących się pod świętym drzewem. Jest także rząd młynków modlitewnych. Obecny figowiec to szczepka z Cejlonu wg buddystów pochodzący od drzewa pod którym Budda doznał oświecenia - strasznie to skomplikowane. Następnie zwiedzamy dżinijską świątynię gdzie kult skrajnego ascetyzmu (tych bez odzienia). Na końcu wchodzimy na teren ruin klasztoru buddyjskiego zbudowanego przed naszą erą przez Aśokę. Sporo tu turystów z Nepalu, którzy często naklejają na ruinach płatki złota. Nepalczyków dość łatwo rozpoznać, bo zamężne kobiety noszą charakterystyczne fartuszki. Najważniejszym miejscem dla buddystów jest stupa Dhamekh zbudowana 250lat pne właśnie w miejscu wygłoszenia słynnego pierwszego kazania. Modląc się, z czcią ją okrążają, a niektórzy robią okrążenie długością swego ciała. I tutaj z niewiedzy popełniam błąd - nie szukam i nie wchodzę do muzeum w którym oryginalny kapitel kolumny Aśoki, którego podobizna znajduje się na fladze Indii. A czas wolny był. Po zwiedzaniu jedziemy do hotelu w Waranasi.
papuas
Dżinijska świątynia z kultem golasów, tfuu, ascetów i wchodzimy na teren dawnego klasztoru buddyjskiego. Trochę się zastanowiałem, bo przyklejanie złotych płatków na zabytkach zakazane, a płatki całkiem spore; może pomóc Hindusom i te płatki zdrapywać ... a jak zdrapywać też nie wolno?? Nie, oglądanie egzotycznego aresztu mnie nie interesuje.
Tak, to błyszczące to przyklejone płatki złota.
papuas
Dalej foto z Sarnath i uduchowione twarze okrążających starożytną stupę. Na stupie miejscami zachowały się zdobienia.
papuas
Po zwiedzeniu Sarnath przyjeżdżamy do hotelu w Waranasi. Rozpakowanie, chwila oddechu i ruszamy rikszami nad Ganges. Waranasi - święte miasto dla wyznawców hinduizmu i buddyzmu, miasto religijnych rytuałów, jedno z najstarszych nieprzerwanie zamieszkałych. Miasto znane ze schodzących do Gangesu schodów, ghatów właśnie i kremacji nad brzegiem Gangesu. Ghaty mają swe nazwy i kąpiel na nich w Gangesie w odpowiedniej kolejności oczyszcza również z grzechów. Na wyznaczonych dokonywane są kremacje i bywa, że do Waranasi przybywają pielgrzymi, by tu dokonać żywota.
Jazda rikszami, no wymaga opanowania, ulice totalnie zatłoczone i to nie tylko pojazdami. Jedziemy na codzienną wieczorną ceremonię - ułożenia do snu bogini Gangi. Do samych ghatów dojechać nie można i kawałek pieszego spacerku. Stajemy nad Gangesem, wokół barwny i różnorodny tłum - są turyści i miejscowi czekający na ceremonię, są żebracy i jacyś guru, jest nawet święta krowa. Bramini przygotowują się, ich pomocnicy szykują akcesoria - klimat oczekiwania. Kupujemy ofiary dla Gangi i wsiadamy na łódź. Ofiary to małe pojemniczki z kwiatkami i zniczem, które po zapaleniu znicza puszcza się na wody rzeki. Do zmierzchu jeszcze trochę, więc wypływamy rezygnując z miejsc najbliższych i kierujemy się w stronę terenu kremacji. Stosy płoną. Stosuję się do zakazu - foto wolno robić do wysokości różowych wież. Bezpośrednio za nimi teren kremacji - widać płonące stosy, święte krowy i ciało zawinięte w pomarańczową tkaninę oczekujące na swą kolej. Syci niecodziennych doznań wracamy pod ghaty na obejrzenie ceremonii pożegnania dnia. Bramini ubrani w różowe bluzy rozpoczynają stojąc razem, a potem każdy idzie na swe podwyższenie i modlą się, kadzą, machają świecznikami i naczyniami z ogniem, a na koniec miotełkami z piór. Wracamy naszymi rikszami do hotelu, a jutro znów tu będziemy, tym razem przed świtem. Na foto nasz hotel, pogląd ile można zmieścić na rikszy i przejazd w stronę Gangesu (a może raczej Gangi).
papuas
Oco chodzi z tym leżeniem na ziemi i czy ten garb jest naturalny u tego zwierza? A zdjęcia z Gangesu?
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
buddyjska tybetanka - ona nie leży, ona chodzi okrążając świętą stupę tzn. kładzie się wyciągając do przodu ręce, wstaje i staje w miejscu gdzie miała dłonie, znów się kładzie itd. okrąża stupę długością ciała; na ostatnim foto z okrążania tybetanka leży już w poprzek - znaczy skończyła okrążanie i pożegnalny pokłon lub modlitwa tak, garb jak najbardziej naturalny - to zebu, indyjskie bydło, byki mają garb znacznie wydatniejszy niż krowy, święte krowy
papuas
Gangesu będzie jeszcze do zanudzenia; ino poleku (czytaj - tylko pomału). No to najpierw jeszcze obrazki z dojścia - są slepiki i stragany z dobrem wszelakiem, są przewoźne garkuchnie, są nowoczesne światła uliczne, które pokazują biegnący czas do końca czerwonego, jest uliczny mobilny bank i multum ludzi.
papuas