Jak przejazd to jakieś foto z drogi muszą być; będą więc autostradowe bramki - więc słów kilka o transporcie. Osobowe pojazdy często wypełnione ponad miarę, a ciężarówki bardzo kolorowe. całe ostro wymalowane. Dodatkowo przystrojone powiewającymi czarnymi frędzlami, podobno dla odstraszenia złych duchów. Ale na początek kilka foto pięknych pań i ludzkich typów.
Do fortu w Gwaliorze wjeżdżamy autobusem i oglądamy pałac, którego fasadę pokrywają wzory z kolorowych płytek. Piea, prawie azulejos. Oprócz pawilonów z fikuśnie rzeźbionymi fasadami i podporami dachów część pałacu została wykuta w skale. Następnie oglądamy dwie XI-wieczne świątynie (teściowa i synowa) a potem drogą przez wąwóz schodzimy na parking do autokaru. W ścianach wąwozu oglądamy posągi wykute od VII do XIVw. Niektóre mają dorobione niezbyt udane maski, bo na przestrzeni wieków jacyś religijni ekstremiści skuli twarze i genitalia. Najwyższy ma coś ponad 20m. W Gwaliorze odwiedzamy jeszcze muzeum, które w części swego pałacu urządził maharadża - trochę takie pomieszanie z poplątaniem, gdzie rodzinne pamiątki, antyczne indyjskie rzeźby i meble Ludwik XIV. Całość dopełnia kryształowa fontanna, potężne żyrandole i kryształowe tralki w poręczy klatki schodowej. Na nocleg jedziemy do Orchhy, którą następnego dnia zwiedzamy.
wiedziałem, że ktoś się przyhaczykuje we wpisie pierwotnym (poprzedni post - do którego Piea się przyczepiła) jest i typy ludzkie - nie mam wyrzutów sumienia Dalej pałacowe wnętrza, chociaż często to otwarte na dziedziniec sale, bogato zdobione w kamieniu.
Idziemy do starych świątyń - oczywiście "teściowa" znacznie większa i może na "synową" popatrzeć z góry. Zdobienia kamieniu to jakieś powtarzające się geometryczne wzory. W jednym kątku wypoczywają se nietoperki i dla foto muszę im błysnąć po oczach. Żadnej reakcji, pewnie mocno śpią. Zaczynamy od większej - tak wygląda teściowa.
Spojrzenie z "teściowej" na "synową" i wchodzimy do mniejszej świątyni. Z tarasu świątynnego prowadzi bardzo krótka droga do miasta (ani śladu barierki); nasz autokar jednak z innej strony więc wracamy i obok biblioteki zaczynamy zejście wąwozem z posągami.
Solidny budynek "Biblioteki" jeszcze w obrębie murów.
Teraz muzeum u maharadży - biały pałac, dobrze utrzymane zieloności i przed wejściem do części muzealnej aktualnie remontowana kryształowa fontanna. Tak jak wcześniej pisałem takie trochę pomieszanie z poplątaniem, bo i żyrandol z czerwonego weneckiego szkła i sari przetykane złotem; a ci indyjscy bogacze to czasem mocno fiśnięci. Są schody z poręczą z kryształowymi tralkami; dla próby złapałem i strach się bać - wszystko się chwieje. Są dwie sale na przyjęcia - tradycyjne i po europejsku. Wiadomo tradycyjnie siedzi się na ziemi, a po europejsku przy stole. I tu wychodzi znów skrzywienie maharadży. Na stole są tory i kolejka, która rozwoziła trunki. Kolejką kierował gospodarz i jeśli kogoś niezbyt lubił to delikwent wychodził z przyjęcia trzeźwiutki - kolejka nie podjeżdżała.
No to dwie sale na przyjęcia i sala z potężnymi kryształowymi żyrandolami.
Jak przejazd to jakieś foto z drogi muszą być; będą więc autostradowe bramki - więc słów kilka o transporcie. Osobowe pojazdy często wypełnione ponad miarę, a ciężarówki bardzo kolorowe. całe ostro wymalowane. Dodatkowo przystrojone powiewającymi czarnymi frędzlami, podobno dla odstraszenia złych duchów. Ale na początek kilka foto pięknych pań i ludzkich typów.
papuas
no i gdzie te pięknie panie?
Piea
miały być wyżej, ale przerwa obiadowa była No to panie w sari i transportowe - na bramkach autostrady na bank spotkasz święte.
papuas
Papuas, miały być piękne panie a tu taki osobnik...
Do fortu w Gwaliorze wjeżdżamy autobusem i oglądamy pałac, którego fasadę pokrywają wzory z kolorowych płytek. Piea, prawie azulejos. Oprócz pawilonów z fikuśnie rzeźbionymi fasadami i podporami dachów część pałacu została wykuta w skale. Następnie oglądamy dwie XI-wieczne świątynie (teściowa i synowa) a potem drogą przez wąwóz schodzimy na parking do autokaru. W ścianach wąwozu oglądamy posągi wykute od VII do XIVw. Niektóre mają dorobione niezbyt udane maski, bo na przestrzeni wieków jacyś religijni ekstremiści skuli twarze i genitalia. Najwyższy ma coś ponad 20m. W Gwaliorze odwiedzamy jeszcze muzeum, które w części swego pałacu urządził maharadża - trochę takie pomieszanie z poplątaniem, gdzie rodzinne pamiątki, antyczne indyjskie rzeźby i meble Ludwik XIV. Całość dopełnia kryształowa fontanna, potężne żyrandole i kryształowe tralki w poręczy klatki schodowej. Na nocleg jedziemy do Orchhy, którą następnego dnia zwiedzamy.
papuas
wiedziałem, że ktoś się przyhaczykuje we wpisie pierwotnym (poprzedni post - do którego Piea się przyczepiła) jest i typy ludzkie - nie mam wyrzutów sumienia Dalej pałacowe wnętrza, chociaż często to otwarte na dziedziniec sale, bogato zdobione w kamieniu.
I te wykute w litej skale.
papuas
Idziemy do starych świątyń - oczywiście "teściowa" znacznie większa i może na "synową" popatrzeć z góry. Zdobienia kamieniu to jakieś powtarzające się geometryczne wzory. W jednym kątku wypoczywają se nietoperki i dla foto muszę im błysnąć po oczach. Żadnej reakcji, pewnie mocno śpią. Zaczynamy od większej - tak wygląda teściowa.
papuas
Spojrzenie z "teściowej" na "synową" i wchodzimy do mniejszej świątyni. Z tarasu świątynnego prowadzi bardzo krótka droga do miasta (ani śladu barierki); nasz autokar jednak z innej strony więc wracamy i obok biblioteki zaczynamy zejście wąwozem z posągami.
Solidny budynek "Biblioteki" jeszcze w obrębie murów.
papuas
No to rzeźby w wąwozie, ta najwyższa coś 20-22m robiona na 2x bo nie mieściła się cała w kadrze.
papuas
Teraz muzeum u maharadży - biały pałac, dobrze utrzymane zieloności i przed wejściem do części muzealnej aktualnie remontowana kryształowa fontanna. Tak jak wcześniej pisałem takie trochę pomieszanie z poplątaniem, bo i żyrandol z czerwonego weneckiego szkła i sari przetykane złotem; a ci indyjscy bogacze to czasem mocno fiśnięci. Są schody z poręczą z kryształowymi tralkami; dla próby złapałem i strach się bać - wszystko się chwieje. Są dwie sale na przyjęcia - tradycyjne i po europejsku. Wiadomo tradycyjnie siedzi się na ziemi, a po europejsku przy stole. I tu wychodzi znów skrzywienie maharadży. Na stole są tory i kolejka, która rozwoziła trunki. Kolejką kierował gospodarz i jeśli kogoś niezbyt lubił to delikwent wychodził z przyjęcia trzeźwiutki - kolejka nie podjeżdżała.
No to dwie sale na przyjęcia i sala z potężnymi kryształowymi żyrandolami.
papuas