Jardines de Pedro Luis Alonso to ogród botaniczny.Znajduje się w nim wiele odmian róż.Niestety dla nas pozostają wyłącznie tabliczki po różach ze wzglądu na porę roku.
Za to humory jak widać niektórym baaaardzo dopisują i ćwiczą wygibasy pod rzeźbą Biznaguero.
Udajemy się do drugiego ogrodu botanicznego słynnego Ogrodu Alameda .Znajduje się on w samym centrum miasta i jest w nim naprawdę co podziwiać.
Cudem wyrwano mnie z tego ogrodu ale argumnent ,,obiecałaś nam dzisiaj plażę '' był kubłem zimnej wody i skutecznie ściągnął mnie na ziemię . Jak obiecałam ,to nie ma rady ....kusi już z oddali promenada portowa
i to jaka a w dodatku robi się coraz cieplej
Wpadamy jeszcze na uliczki miasta chcąc przejść na plażę .Ale jakie skróty potrafią być złośliwe,każdy wie i tym sposobem chyba sobie nadrzuciliśmy trochę drogi
Chyba tylko perspektywa plażingu trzyma większość przy życiu
Ile luda -tyle koncepcji
Tadaaaaammmmm
Jako że plaża wypaśna ,z palmami i parasolkami baaaa nawet wielkie muszle znaleźliśmy to postanowiłam zagonić ekipę na majaczący do mnie w oddali ten dzyndzel poniżej
Panowie zwietrzyli mój podstęp i rozkminiają jak szybko skierować się w powrotną drogę na statek,który nie jest wcale tak blisko jak by się wydawać mogło .
Siły witalne w części ekipy powróciły ze zdwojoną siłą więc nie z nami te numery Brunery idziemy dalej
Nawet delikatnie mówiąc część ekipy postanowiła pójść na całość i się wykąpać
a łatwo nie było ale się dało
Następnie zmierzamy podglądnąć rybaków na wale .
Chyba wzbudziliśmy małe zdziwienie wśród miejscowych,zdarzały się oklaski wsród biegaczy .Nie takie rzeczy my ze szwagrem.... w końcu w Bałtyku to w sezonie 17 st nieraz nie ma
a przy tej nadmorskiej promenadzie ,My też z laskami "poległyśmy",ale z.....nadmiaru sangrii - ojjjj błogo nam TAM było,ino,że smaliło niemiłosiernie,bo to końcówka maj była
Mijamy Plaza de toros de La Malagueta czyli najsłynniejszą w Hiszpanii arenę walki byków .Prawdobodobnie zdobycie biletów wstępu na cykliczne pokazy corridy w Maladze jest bardzo trudne.Znajduje się tam Museo Taurino "Antonio Ordóñez", a w nim rozmaite eksponaty towarzyszące torreadorom, gromadzone przez pasjonatów od XVIII wieku (m.in. stroje “traje de luces”, kapy, mulety, szable, archiwalne plakaty.Nie podchodzimy nawet bliżej aby się z tym zapaznać dlatego,że jesteśmy przeciwni męczeniu zwierząt i nie popieramy tego rodzaju praktyk.Kategorycznie mówimy NIE *nea*
Podziwiamy kolorową elewację Uniwersytetu i namawiam Młodego na studia w Maladze *crazy*.Bał się że miałby matkę co tydzień na wizytacji
i skończyło się na UMK w Toruniu .Cóż powiedzieć ...szkoda
Papugi wrzeszczą pochowane w palmach nam nad głowami,żyć nie umierać
Preferencje wsród mieszkańców rózne...z jednej strony kwitną kwiaty a z drugiej kurteczki puchowe albo krótkie rękawki
Dochodzimy do portu jachtowego a tam ..... takie łódeczki
Jardines de Pedro Luis Alonso to ogród botaniczny.Znajduje się w nim wiele odmian róż.Niestety dla nas pozostają wyłącznie tabliczki po różach ze wzglądu na porę roku.
Za to humory jak widać niektórym baaaardzo dopisują i ćwiczą wygibasy pod rzeźbą Biznaguero.
- Kocham ptaszki i podróże, te małe i duże ...
Udajemy się do drugiego ogrodu botanicznego słynnego Ogrodu Alameda .Znajduje się on w samym centrum miasta i jest w nim naprawdę co podziwiać.
Cudem wyrwano mnie z tego ogrodu ale argumnent ,,obiecałaś nam dzisiaj plażę '' był kubłem zimnej wody i skutecznie ściągnął mnie na ziemię . Jak obiecałam ,to nie ma rady ....kusi już z oddali promenada portowa
i to jaka a w dodatku robi się coraz cieplej
Wpadamy jeszcze na uliczki miasta chcąc przejść na plażę .Ale jakie skróty potrafią być złośliwe,każdy wie i tym sposobem chyba sobie nadrzuciliśmy trochę drogi
Chyba tylko perspektywa plażingu trzyma większość przy życiu
Ile luda -tyle koncepcji
Tadaaaaammmmm
Jako że plaża wypaśna ,z palmami i parasolkami baaaa nawet wielkie muszle znaleźliśmy to postanowiłam zagonić ekipę na majaczący do mnie w oddali ten dzyndzel poniżej
Panowie zwietrzyli mój podstęp i rozkminiają jak szybko skierować się w powrotną drogę na statek,który nie jest wcale tak blisko jak by się wydawać mogło .
Siły witalne w części ekipy powróciły ze zdwojoną siłą więc nie z nami te numery Brunery idziemy dalej
Nawet delikatnie mówiąc część ekipy postanowiła pójść na całość i się wykąpać
a łatwo nie było ale się dało
Następnie zmierzamy podglądnąć rybaków na wale .
Chyba wzbudziliśmy małe zdziwienie wśród miejscowych,zdarzały się oklaski wsród biegaczy .Nie takie rzeczy my ze szwagrem.... w końcu w Bałtyku to w sezonie 17 st nieraz nie ma
Powoli kierujemy się w drogę powrotną na statek .
- Kocham ptaszki i podróże, te małe i duże ...
Kiwi to i ja oklaski za tą kapiel he he
No trip no life
Hardkorowiec z Ciebie
a przy tej nadmorskiej promenadzie ,My też z laskami "poległyśmy",ale z.....nadmiaru sangrii - ojjjj błogo nam TAM było,ino,że smaliło niemiłosiernie,bo to końcówka maj była
...oby mi się chciało,tak jak mi się nie chce...
Mijamy Plaza de toros de La Malagueta czyli najsłynniejszą w Hiszpanii arenę walki byków .Prawdobodobnie zdobycie biletów wstępu na cykliczne pokazy corridy w Maladze jest bardzo trudne.Znajduje się tam Museo Taurino "Antonio Ordóñez", a w nim rozmaite eksponaty towarzyszące torreadorom, gromadzone przez pasjonatów od XVIII wieku (m.in. stroje “traje de luces”, kapy, mulety, szable, archiwalne plakaty.Nie podchodzimy nawet bliżej aby się z tym zapaznać dlatego,że jesteśmy przeciwni męczeniu zwierząt i nie popieramy tego rodzaju praktyk.Kategorycznie mówimy NIE *nea*
Podziwiamy kolorową elewację Uniwersytetu i namawiam Młodego na studia w Maladze *crazy*.Bał się że miałby matkę co tydzień na wizytacji
i skończyło się na UMK w Toruniu .Cóż powiedzieć ...szkoda
Papugi wrzeszczą pochowane w palmach nam nad głowami,żyć nie umierać
Preferencje wsród mieszkańców rózne...z jednej strony kwitną kwiaty a z drugiej kurteczki puchowe albo krótkie rękawki
Dochodzimy do portu jachtowego a tam ..... takie łódeczki
- Kocham ptaszki i podróże, te małe i duże ...
Kiwi, ale wy odważni, kąpać się w morzu, zimą!!!
- Kocham ptaszki i podróże, te małe i duże ...
Ciekawe po kim ma takie samozaparcie i determinację synuś ? Po mamie, czy po tacie ?
Bez podróży się duszę....
http://kolekcjonujacchwile.blogspot.com/
- Kocham ptaszki i podróże, te małe i duże ...
Biegniemy jeszcze w porcie Malagii szybciutko cosik przekąsić i siup na pokładowe opalanie i pluskanie .
A preferencje według uznania i zainteresowania ...... jedni się opalali....
drudzy na czas w zawodach z nurkowania udział brali
trzeci na jaszczura na kamieniach wygrzewali
i z Hiszpanią powoli żegnali
Jednym słowem chillout na maxa trwa
Na dobitkę wieczorkiem na basenach krytych szaleli ci co się jeszcze nie wyszleli
Jak widzicie do najłatwiejszych los człowieka okrętowego nie należy.Jeszcze trzeba było zmierzyć się z kolacją
Zrobić fotkę pożegnalną z Budiartą
Podejście drugie do stwora i poskromienie go
Potem pokonać kilkadziesiąt tortów płonących które na raz wniesiono ....od samego patrzenia już się przesłodziłam
Na wieczorny melanż też trzreba było pójść .Nikt mi nie powie ,że wakacje nie umęczą
A od rana od początku ....... i jak tu żyć i przeżyć .
Potem się dziwią,że człowiek taki wymemłany na zdjęciach
A tu jeszcze VIVA ITALIA Port Civitavecchia wita nas z samiutkiego rana
- Kocham ptaszki i podróże, te małe i duże ...