Kupujemy na targu kawałek duriana. Te balijskie są ponoć bardziej delikatne. Basi raczej nie smakował, dla mnie też slaby. Wracając do autobusu złapał nas deszcz i przeczekiwałyśmy pod daszkiem „delektując się durianem”. Przed autobusem (bo do środka wnosić duriana nie wolno) czatowałyśmy na naszych – niech popróbują. Niewielu się skusiło.
Grupa nasza była raczej zdyscyplinowana i wszyscy stawiali się na czas. W Ubud Kinga uczulała nas aby się nie spóźnić bo jedziemy na przedstawienie i lepiej być ciut wcześniej aby zająć dobre miejsca. Ponadto to jest Ubud i są spore korki. Niestety jeden z panów wprawdzie przyszedł ze swoją partnerką na czas, ale postanowił jeszcze polecieć po kartę do Internetu bo bez tego żyć nie może. Kinga go ostrzegała, że zaraz jedziemy. Nie posłuchał. Wybił czas odjazdu, a jego nie ma .Kinga kazała jego kobiecie zadzwonić do niego, ale ona rzekomo nie miała telefonu. To Kinga poprosiła o numer i sama zadzwoniła. Mówil że już wraca, natomiast chyba nie bardzo wiedział gdzie jest i w którą stronę poszedł. Z rozmowy wyszło, że idzie stąd, w którą jedziemy wiec go zbierzemy po drodze. Ale chyba poszedł w inną i go nie spotkaliśmy. Przy drugiej rozmowie telefonicznej tylko Kinga przekazała mu dokąd jedziemy i że może dotrzeć na miejsce taksówką. Na przedstawienie dotarł po nas . My zresztą w ostatniej chwili. Nauczka na przyszłość nie spóźniać się (brawo!)
Jedziemy na przedstawienie taneczne . Witają nas aktorki, z którymi można sobie zrobić zdjęcia.
Udaje nam się usiąść blisko sceny. Dostajemy opis w języku polskim, Niestety kartkę mi gdzieś wcięło.
Przedstawienie Kecak (zwany „małpim tańcem”) z motywami z eposu Ramayana oraz egzorcystycznych rytuałów., Przedstawienie jest specyficzne dla Bali natomiast Ramajana jest opowieścią o przygodach hinduistycznego bóstwa Ramy (który jest wcieleniem Wisznu; jego żony Sity, brata Lakszmany i ich przyjaciela, Hanumana).
Ja podobne przedstawienia oglądałam w zeszłym roku w będąc Bangkoku i w Siem Reab. Tam były dość podobnie przedstawiane. Tu przedstawienie miasto dużo więcej treści i zaskakujących elementów.
Najpierw na scenę wchodzi ponad 100 mężczyzn, ubranych w sarongi, którzy siadają w okręgu i zaczynają powtarzać „kecak, kecak, kecak”, „cak cak cak”. Mężczyźni siedzący w kółku poruszają rytmicznie rękami i torsami, wprowadzając się w trans.
Opowieść zaczyna się kiedy Rama, jego żona Sita oraz brat Ramy udają się do lasu. Tam naszej trójce przypatruje się zły demon Rahwana, który wkrótce porywa piękną Sitę do swojego pałacu na wyspę Lankę, używając przy tym niecnego podstępu i przebierając się za biednego starca.
W międzyczasie na środku pojawia się także Hanuman, czyli bóg o twarzy małpy, który chce pomóc Sicie.
Na koniec fire show! Rozpalone zostaje ognisko. Aktorzy biegają po rozpalonym ognisku. Zapalone elementy fruwają po scenie i trochę strach czy nie spali się cała scena (gdzie zasady bhp?).
Na przedstawieniu nieszczególnie było czuć komary, jak i podczas całego pobytu, Byłam jednak doskonałym przykładem, że komary są. Nie widziałam, nie słyszałam żadnego, ale kilka ugryzień miałam i to mimo pryskania się preparatami i to tamtejszymi!
Na przedstawieniu nieszczególnie było czuć komary, jak i podczas całego pobytu, Byłam jednak doskonałym przykładem, że komary są. Nie widziałam, nie słyszałam żadnego, ale kilka ugryzień miałam i to mimo pryskania się preparatami i to tamtejszymi!
Ojej to zła wiadomość . Zaczynam się bać tych indonezyjskich komarów
Kupujemy na targu kawałek duriana. Te balijskie są ponoć bardziej delikatne. Basi raczej nie smakował, dla mnie też slaby. Wracając do autobusu złapał nas deszcz i przeczekiwałyśmy pod daszkiem „delektując się durianem”. Przed autobusem (bo do środka wnosić duriana nie wolno) czatowałyśmy na naszych – niech popróbują. Niewielu się skusiło.
Grupa nasza była raczej zdyscyplinowana i wszyscy stawiali się na czas. W Ubud Kinga uczulała nas aby się nie spóźnić bo jedziemy na przedstawienie i lepiej być ciut wcześniej aby zająć dobre miejsca. Ponadto to jest Ubud i są spore korki. Niestety jeden z panów wprawdzie przyszedł ze swoją partnerką na czas, ale postanowił jeszcze polecieć po kartę do Internetu bo bez tego żyć nie może. Kinga go ostrzegała, że zaraz jedziemy. Nie posłuchał. Wybił czas odjazdu, a jego nie ma .Kinga kazała jego kobiecie zadzwonić do niego, ale ona rzekomo nie miała telefonu. To Kinga poprosiła o numer i sama zadzwoniła. Mówil że już wraca, natomiast chyba nie bardzo wiedział gdzie jest i w którą stronę poszedł. Z rozmowy wyszło, że idzie stąd, w którą jedziemy wiec go zbierzemy po drodze. Ale chyba poszedł w inną i go nie spotkaliśmy. Przy drugiej rozmowie telefonicznej tylko Kinga przekazała mu dokąd jedziemy i że może dotrzeć na miejsce taksówką. Na przedstawienie dotarł po nas . My zresztą w ostatniej chwili. Nauczka na przyszłość nie spóźniać się (brawo!)
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Jedziemy na przedstawienie taneczne . Witają nas aktorki, z którymi można sobie zrobić zdjęcia.
Udaje nam się usiąść blisko sceny. Dostajemy opis w języku polskim, Niestety kartkę mi gdzieś wcięło.
Przedstawienie Kecak (zwany „małpim tańcem”) z motywami z eposu Ramayana oraz egzorcystycznych rytuałów., Przedstawienie jest specyficzne dla Bali natomiast Ramajana jest opowieścią o przygodach hinduistycznego bóstwa Ramy (który jest wcieleniem Wisznu; jego żony Sity, brata Lakszmany i ich przyjaciela, Hanumana).
Ja podobne przedstawienia oglądałam w zeszłym roku w będąc Bangkoku i w Siem Reab. Tam były dość podobnie przedstawiane. Tu przedstawienie miasto dużo więcej treści i zaskakujących elementów.
Najpierw na scenę wchodzi ponad 100 mężczyzn, ubranych w sarongi, którzy siadają w okręgu i zaczynają powtarzać „kecak, kecak, kecak”, „cak cak cak”. Mężczyźni siedzący w kółku poruszają rytmicznie rękami i torsami, wprowadzając się w trans.
Opowieść zaczyna się kiedy Rama, jego żona Sita oraz brat Ramy udają się do lasu. Tam naszej trójce przypatruje się zły demon Rahwana, który wkrótce porywa piękną Sitę do swojego pałacu na wyspę Lankę, używając przy tym niecnego podstępu i przebierając się za biednego starca.
W międzyczasie na środku pojawia się także Hanuman, czyli bóg o twarzy małpy, który chce pomóc Sicie.
Na koniec fire show! Rozpalone zostaje ognisko. Aktorzy biegają po rozpalonym ognisku. Zapalone elementy fruwają po scenie i trochę strach czy nie spali się cała scena (gdzie zasady bhp?).
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Przyszłość to marzenia, przeszłośc to wspomnienia
Przedstawienie Kecak zrobilo na mnie wrażenie. Było ciemno, tylko tancerze,maski i ognie..
Wiadomo ,że to show pod turystów ,ale było w tym COŚ mistycznego dla mnie przynajmniej
No trip no life
Nelcia , tez byłaś na tym przedstawieniu? Może masz jakieś ciekawe ujecie?
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Asiu, poszukam w swoich zbiorach, może cosik znajde .
Pamietam jeszcze ,że niestety po zmroku mega dokuczały nam komary.. brr . U was nie było ?
No trip no life
Na przedstawieniu nieszczególnie było czuć komary, jak i podczas całego pobytu, Byłam jednak doskonałym przykładem, że komary są. Nie widziałam, nie słyszałam żadnego, ale kilka ugryzień miałam i to mimo pryskania się preparatami i to tamtejszymi!
Asiu, coś znalazłam w zbiorach ,ale takie mocno ruszone te fotki.
No trip no life
Czytam i oglądam z ogromną przyjemnością. Przedstawienie wpisuję na listę must see.
Ojej to zła wiadomość . Zaczynam się bać tych indonezyjskich komarów