Pod hotelem mieliście motory jakoś zabezpieczone, żeby Wam coś nie zwinęli?
Asiu motocykle były za taką bramką, akurat wszystkie się zmieściły, także były bezpieczne. Co do drogi to zerwany tutaj był stary asfalt, i chyba poszerzali drogę.
Kurzu wszędzie na maksa. Ciężko się jechało bo były koleiny i było niebezpiecznie, a oni tam jeżdżą jak chcą.
Rozpoczynamy kolejny dzień. W nocy było dość chłodno, pewnie gdzieś około 10 stopni, a może nawet mniej. Zwijamy obozowisko, oczywiście my mamy najgorzej
bo tylko jako jedyni musimy rozbijać namiot. Inni śpią w samochodach lub namiotach na autach. Zatem szybko się rozkładają i zbierają. Nam to wszystko schodzi
zdecydowanie dłużej. Po śniadaniu ruszamy na przełęcz. Ubieramy się ciepło, na cebulkę.
Jedziemy luźną grupą, spotykając się co kilka, kilkanaście kilometrów w punktach widokowych.
Co poniektórzy mieli nawet prysznic, czasem udało się z niego skorzystać, jak był dostęp do wody i była ona czysta. Zazwyczaj są to rzeki polodowcowe,
czyli brudne i bardzo zimne.
Pogoda dopisuje, z rana zimno, w dzień upalnie. Jedziemy na przełęcz, Töö Ashuu (inna nazwa Tüz) na wysokość 3586 m n.p.m. gdzie znajduje się tunel o długości
około 3 km. Przełęcz leży w górach kirgiskich pomiędzy dolinami Czuj, Koczkor, Suusamyr i Talas w malowniczym wąwozie Karabalta. Serpentynami pniemy się do góry,
krajobraz zmienia się z każdym zakrętem, po drodze mijamy przydrożne jurty, a droga jest w całkiem niezłej kondycji.
Przed nami tysiące cudownych zakrętów i zapierajacych dech w piersiach widoków.
Droga M41 jest kluczową częścią drogi Biszkek-Osz, która łączy północ i południe kraju. W czasach starożytnych droga ta, była najważniejszą przepustką Wielkiego
Jedwabnego Szlaku. To tędy wyruszały na zachód karawany wielbłądów, obładowane wszelakimi dobrami.
Górskie powietrze przełęczy ma korzystny wpływ na organizm, dlatego na stokach w pobliżu przełęczy znajduje się szpital dla chorych na astmę, a na południowym
zboczu znajduje się baza narciarska.
Wyobraźcie sobie, że jesteście wyżej niż Rysy.
Ktoś kto kocha góry tak jak ja, bardzo emocjonująco przeżywa każdą chwilę i nie wiem czy jestem nawet wstanie ją opisać
co wtedy czuję. Dodatkowo jadąc na motocyklu, zupełnie inaczej postrzegam to co mnie otacza dookoła. Słyszę tylko szum wiatru, delikatny głos motocykla, powiew
wiatru i niesamowitą adrenaline. Zapamietuję każdy zakręt, każdą dziurę w drodze, każdy kamień to coś niesamowitego.
Tak Nelciu to prysznic, całkiem fajna rzecz. Pobiera się wodę z rzeki i przez prądnicę od auta się ją podgrzewa i tym sposobem leci ciepła woda. Fajny patent.
Dojeżdżamy do przełęczy, przed nami tunel, ale za nim pojedziemy dalej, udajemy się na polanę, gdzie rozbiła się pozostała część ekipy.
Widokowo jest tutaj obłędnie. Droga nad przełęczą to stara droga łącząca pólnoc z południem za nim powstał tunel. Jest żwirowa i bardzo wyboista. Po drodze dopadają nas psy. Najwyraźniej głos motocykla jest im zupełnie obcy. Wtedy tylko pozostaje nogi w górę i rura.....
Zatrzymujemy się w tym pięknym miejscu na około 2 godziny. Robi się coraz cieplej, zaczynam zrzucać z siebie wewnętrzne warstwy. Jest bosko.
Zobaczyć taką ilość wolno biegających koni, to najwspanialsze przeżycie jakiego można doznać. Kirgizi uwielbiają konie. Właściwie nie ma Kirgiza czy Kirgizki,
nawet w miastach, którzy by nie potrafili jeździć konno. Legenda jest taka, że Kirgiz rodzi się na koniu i na koniu umiera.
W drodze powrotnej ten sam zwykły rudy kundel znowu nas atakuje, pies jakich tutaj w Kirgistanie jest tysiące. Nie sądzę, aby były one groźne, myślę, że tak reagują
na ryk silnika. Najpierw z daleka, spokojnie obserwuje, następnie robi przyczajkę, by w ostatniej chwili zerwać się do szaleńczej pogoni.
Kirgistan to kraj górzysty, w większej części nietknięty jeszcze ludzką stopą. Latem jedynie Kirgizi przenoszą się na wyżej położone tereny by wypasać stada owiec i koni,
dlatego widok motocykla w takim miejscu to zupełnie obce zjawisko dla nich.
Pies dla Kirgiza to najlepszy przyjaciel, dzieli z nimi tutaj wszelkie niewygody, jak brak pożywienia, oraz niebezpieczeństwa grożące ze strony drapieżników.
Kurzu wszędzie na maksa. Ciężko się jechało bo były koleiny i było niebezpiecznie, a oni tam jeżdżą jak chcą.
megi zakopane
Super interesujacy kierunek.Prawdziwa wyprawa.bede napewno sedzil
https://marzycielskapoczta.pl/
Napisz pocztowke ze swoich podrozy do chorych dzieci
Dzień 4
Rozpoczynamy kolejny dzień. W nocy było dość chłodno, pewnie gdzieś około 10 stopni, a może nawet mniej. Zwijamy obozowisko, oczywiście my mamy najgorzej
bo tylko jako jedyni musimy rozbijać namiot. Inni śpią w samochodach lub namiotach na autach. Zatem szybko się rozkładają i zbierają. Nam to wszystko schodzi
zdecydowanie dłużej. Po śniadaniu ruszamy na przełęcz. Ubieramy się ciepło, na cebulkę.
Jedziemy luźną grupą, spotykając się co kilka, kilkanaście kilometrów w punktach widokowych.
Co poniektórzy mieli nawet prysznic, czasem udało się z niego skorzystać, jak był dostęp do wody i była ona czysta. Zazwyczaj są to rzeki polodowcowe,
czyli brudne i bardzo zimne.
Pogoda dopisuje, z rana zimno, w dzień upalnie. Jedziemy na przełęcz, Töö Ashuu (inna nazwa Tüz) na wysokość 3586 m n.p.m. gdzie znajduje się tunel o długości
około 3 km. Przełęcz leży w górach kirgiskich pomiędzy dolinami Czuj, Koczkor, Suusamyr i Talas w malowniczym wąwozie Karabalta. Serpentynami pniemy się do góry,
krajobraz zmienia się z każdym zakrętem, po drodze mijamy przydrożne jurty, a droga jest w całkiem niezłej kondycji.
Przed nami tysiące cudownych zakrętów i zapierajacych dech w piersiach widoków.
Droga M41 jest kluczową częścią drogi Biszkek-Osz, która łączy północ i południe kraju. W czasach starożytnych droga ta, była najważniejszą przepustką Wielkiego
Jedwabnego Szlaku. To tędy wyruszały na zachód karawany wielbłądów, obładowane wszelakimi dobrami.
Górskie powietrze przełęczy ma korzystny wpływ na organizm, dlatego na stokach w pobliżu przełęczy znajduje się szpital dla chorych na astmę, a na południowym
zboczu znajduje się baza narciarska.
Wyobraźcie sobie, że jesteście wyżej niż Rysy.
Ktoś kto kocha góry tak jak ja, bardzo emocjonująco przeżywa każdą chwilę i nie wiem czy jestem nawet wstanie ją opisać
co wtedy czuję. Dodatkowo jadąc na motocyklu, zupełnie inaczej postrzegam to co mnie otacza dookoła. Słyszę tylko szum wiatru, delikatny głos motocykla, powiew
wiatru i niesamowitą adrenaline. Zapamietuję każdy zakręt, każdą dziurę w drodze, każdy kamień to coś niesamowitego.
megi zakopane
Chyba nie wyobrażam sobie siebie na takim motocyklowym wyjeżdzie...ale z przyjemnoscią poczytam o Waszych przygodach
...heee, megizak tę Twoja relację lubię szczególnie ; )
jest jak DOBRY film przygodowy,niby wiadomo co sie dalej wydarzy ale...może być "cuś innego" niż się spodziewamy !!! : )
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
megi zakopane
Widoki zaperają dech w piersiach !
Megi powiedz czy ten namiocik przed autem to właśnie prysznic ?
No trip no life
Tak Nelciu to prysznic, całkiem fajna rzecz. Pobiera się wodę z rzeki i przez prądnicę od auta się ją podgrzewa i tym sposobem leci ciepła woda. Fajny patent.
megi zakopane
Dojeżdżamy do przełęczy, przed nami tunel, ale za nim pojedziemy dalej, udajemy się na polanę, gdzie rozbiła się pozostała część ekipy.
Widokowo jest tutaj obłędnie. Droga nad przełęczą to stara droga łącząca pólnoc z południem za nim powstał tunel. Jest żwirowa i bardzo wyboista. Po drodze dopadają nas psy. Najwyraźniej głos motocykla jest im zupełnie obcy. Wtedy tylko pozostaje nogi w górę i rura.....
Zatrzymujemy się w tym pięknym miejscu na około 2 godziny. Robi się coraz cieplej, zaczynam zrzucać z siebie wewnętrzne warstwy. Jest bosko.
Zobaczyć taką ilość wolno biegających koni, to najwspanialsze przeżycie jakiego można doznać. Kirgizi uwielbiają konie. Właściwie nie ma Kirgiza czy Kirgizki,
nawet w miastach, którzy by nie potrafili jeździć konno. Legenda jest taka, że Kirgiz rodzi się na koniu i na koniu umiera.
W drodze powrotnej ten sam zwykły rudy kundel znowu nas atakuje, pies jakich tutaj w Kirgistanie jest tysiące. Nie sądzę, aby były one groźne, myślę, że tak reagują
na ryk silnika. Najpierw z daleka, spokojnie obserwuje, następnie robi przyczajkę, by w ostatniej chwili zerwać się do szaleńczej pogoni.
Kirgistan to kraj górzysty, w większej części nietknięty jeszcze ludzką stopą. Latem jedynie Kirgizi przenoszą się na wyżej położone tereny by wypasać stada owiec i koni,
dlatego widok motocykla w takim miejscu to zupełnie obce zjawisko dla nich.
Pies dla Kirgiza to najlepszy przyjaciel, dzieli z nimi tutaj wszelkie niewygody, jak brak pożywienia, oraz niebezpieczeństwa grożące ze strony drapieżników.
Miłość jest tutaj obopólna.
megi zakopane
Piekne dzikie widoki.
https://marzycielskapoczta.pl/
Napisz pocztowke ze swoich podrozy do chorych dzieci