Tego wieczoru bardzo wcześnie zaczyna padac, ba dosłownie lać. Noc spędzamy w tej samej Rimba Lodge na palach. Na jutro mamy zaplanowaną wczesną pobudkę - będziemy uganiać się za ptakami.
Ranek wita nas ulewnym deszczem - i co - nie będzie ptaszków???? Wsiadamy na łodź, nadal leje, bierzemy na przeczekanie i płyniemy w górę rzeki. Ale ile można pływać bez celu? Należy podjąć decyzję co robimy - idziemy w deszczowy las czy płyniemy do hotelu? No jak, do hotelu???? Ja jeszcze nie chcę opuszczać Tanjung Puting i jego dzikiej przyrody.
Nie może być inaczej - idziemy. Nieprzemakalne okrycia wierzchnie mamy, obuwie także, a niech se pada. Dodi patrzy na nas z powątpiewaniem - tam są PIJAWKI - oznajmia nam z rozbrajającą szczerością. Ale jak to - przecież do wody nie będziemy wchodzić? Te pijawki są inne - straszy - często spadają z liści na człowieka. No nie żarty sobie robi???? Buty mamy krótkie, co z resztą ciała?
- Załóżcie skarpety - jeśli nie macie wysokich kaloszy skarpety będą najlepsze. - twierdzi Dodi
Jaja chyba sobie z nas robi. Ale nie - minę ma bardzo poważną. W dżunglę w sandałach i skarpetach????? Kurcze, jak Janusz i Halyna??????
Efekt jest taki, że dwoje z naszej 6-osobowej grupki rezygnuje z trekingu a my .... w skarpetach ... udajemy się w dzicz do Pesalat Na szczęście już nie leje a tylko delikatnie siąpi.
Niestety, w taką pogodę nie ma szans na zobaczenie jakichkolwiek ptaków. Las jest za to niesamowity, pełny lokalnych endemitów.
Za cale 50000 rupii (jakieś 4 dolary) możemy dołożyć swoją cegiełkę do ochrony i odnowy lasu deszczowego i posadzić swoje drzewo w dżungli. Wow, coś niesamowitego, uwielbiam sadzić rośliny, ale nigdy nie przypuszczałam, że będę to robić na Borneo w lesie deszczowym.
Sadzonki są już przygotowane - dobrze ukorzenione i posadzone w foliowych pojemnikach. Mamy do wyboru parę odmian drzew - wybieramy takie, które będzie pokarmem orangutanów - Nyatuh.
Wypisujemy tabliczę z datą sadzenie i naszymi imionami i idziemy sadzić roślinę.
Gotowe
Z poczuciem przysłużenia się dzikiej naturze idzemy dalej w las. Wokól nas jest pełno drzew znanych nam z ... mebli czy podlóg itp. Jest naprawdę mokro. Nasz rangers strząsa pijawkę z góry kalosza, a te sięgają mu aż pod kolano.... Latające pijawki, czy co?
Parę stworzonek w rekompensacie braku ptactwa:
Docieramy do łodzi i stwierdzamy, że skarpety były świetnym pomysłem - do jednej z nich mam przyssane 3 potwory, do drugiej 4 a w zakamarkach butów, na podeszwie, pod paskami skryło się ich chyba z 20 sztuk!!!! Moje nogi ocałaly, ale kolega wrócił z drakulą uczepioną do łydki... naprawdę nie było łatwo ją oderwać, jeszcze trudniej zatamować krwawienie z ranki pozostawionej przez szczęki tego krwiopijcy...
Ostatnią noc na Borneo spędzamy w Pangkalan Bum w hotelu Arsela. Jutro ciężki dzień - najpierw przelot do Surabaja na Jawie, 6 godzin przerwy i kolejny lot do Denpasar (Bali) na nocleg.
—
Podróż to jedyny zakup, który czyni Cię bogatszym.
Tego wieczoru bardzo wcześnie zaczyna padac, ba dosłownie lać. Noc spędzamy w tej samej Rimba Lodge na palach. Na jutro mamy zaplanowaną wczesną pobudkę - będziemy uganiać się za ptakami.
Ranek wita nas ulewnym deszczem - i co - nie będzie ptaszków???? Wsiadamy na łodź, nadal leje, bierzemy na przeczekanie i płyniemy w górę rzeki. Ale ile można pływać bez celu? Należy podjąć decyzję co robimy - idziemy w deszczowy las czy płyniemy do hotelu? No jak, do hotelu???? Ja jeszcze nie chcę opuszczać Tanjung Puting i jego dzikiej przyrody.
Nie może być inaczej - idziemy. Nieprzemakalne okrycia wierzchnie mamy, obuwie także, a niech se pada. Dodi patrzy na nas z powątpiewaniem - tam są PIJAWKI - oznajmia nam z rozbrajającą szczerością. Ale jak to - przecież do wody nie będziemy wchodzić? Te pijawki są inne - straszy - często spadają z liści na człowieka. No nie żarty sobie robi???? Buty mamy krótkie, co z resztą ciała?
- Załóżcie skarpety - jeśli nie macie wysokich kaloszy skarpety będą najlepsze. - twierdzi Dodi
Jaja chyba sobie z nas robi. Ale nie - minę ma bardzo poważną. W dżunglę w sandałach i skarpetach????? Kurcze, jak Janusz i Halyna??????
Efekt jest taki, że dwoje z naszej 6-osobowej grupki rezygnuje z trekingu a my .... w skarpetach ... udajemy się w dzicz do Pesalat Na szczęście już nie leje a tylko delikatnie siąpi.
Niestety, w taką pogodę nie ma szans na zobaczenie jakichkolwiek ptaków. Las jest za to niesamowity, pełny lokalnych endemitów.
Za cale 50000 rupii (jakieś 4 dolary) możemy dołożyć swoją cegiełkę do ochrony i odnowy lasu deszczowego i posadzić swoje drzewo w dżungli. Wow, coś niesamowitego, uwielbiam sadzić rośliny, ale nigdy nie przypuszczałam, że będę to robić na Borneo w lesie deszczowym.
Sadzonki są już przygotowane - dobrze ukorzenione i posadzone w foliowych pojemnikach. Mamy do wyboru parę odmian drzew - wybieramy takie, które będzie pokarmem orangutanów - Nyatuh.
Wypisujemy tabliczę z datą sadzenie i naszymi imionami i idziemy sadzić roślinę.
Gotowe
Z poczuciem przysłużenia się dzikiej naturze idzemy dalej w las. Wokól nas jest pełno drzew znanych nam z ... mebli czy podlóg itp. Jest naprawdę mokro. Nasz rangers strząsa pijawkę z góry kalosza, a te sięgają mu aż pod kolano.... Latające pijawki, czy co?
Parę stworzonek w rekompensacie braku ptactwa:
Docieramy do łodzi i stwierdzamy, że skarpety były świetnym pomysłem - do jednej z nich mam przyssane 3 potwory, do drugiej 4 a w zakamarkach butów, na podeszwie, pod paskami skryło się ich chyba z 20 sztuk!!!! Moje nogi ocałaly, ale kolega wrócił z drakulą uczepioną do łydki... naprawdę nie było łatwo ją oderwać, jeszcze trudniej zatamować krwawienie z ranki pozostawionej przez szczęki tego krwiopijcy...
Ostatnią noc na Borneo spędzamy w Pangkalan Bum w hotelu Arsela. Jutro ciężki dzień - najpierw przelot do Surabaja na Jawie, 6 godzin przerwy i kolejny lot do Denpasar (Bali) na nocleg.
Podróż to jedyny zakup, który czyni Cię bogatszym.
Pijawek nie zazdraszczam ale posadzenia drzewa w lesie deszczowym już tak Super :super:
Lamia, ile przygód na wycieczce .. tyle fajnych zwierzaków,ale i zmiana pogody a nawet pijawki brrr . dobrze ,że tobie sie nie przykleiły do skóry
Będziesz miała wspomnienia na długo he he
No trip no life
Super świetna podróż rudasy boskie
ten jak wcina banany z apetytem
A gdzie ciąg dalszy?????????????????????
życie to nieustająca podróż
Hop, hop, hop Lamia
Czekam z utęsknieniem na dalsze opowieści z tej super wycieczki.