Jesteś tutaj
Jesteś tutaj
Razem z połówką polecieliśmy przez Manilę do Bangkoku na Suvarnabhumi - tam - uberem w okolice Dong Muang - gdzie spaliśmy i rano - 40 minutowy lot do Siem Reap. Wiem, wiem - trasa nieco dziwna jednak z połaczeniami Manila - Siem Reap cieniutko. Myśleliśmy aby drogę do Siem Reap odbyć pociągiem - jednak plan czasowo był napięty no i 40 min w samolocie vs cały dzień (pociąg+taxi) wygrało W Manili - ciekawa przygoda - zmiana terminala. Naczytaliśmy się o shuttle busach - no i takowego szukaliśmy. Nagabywani pracownicy lotniska uświadamiali nas ,że owszem są takie, ale jedynie dla podróżujących Phillipine airlines W końcu jakiś pan zaproponował nam taxi. Nieco zestresowani tykającym zegarkiem (3 godz na przesiadkę) zainteresowalismy się ofertą... Pan zaprowadził nas do biura znajdującego się w budynku terminala i ... pokazał cennik.... 1200 PHP za podróż między terminalami Dzieki tak interesującej ofercie - zyskaliśmy nowe siły i po ok 10 minutach staliśmy na przystanku z którego (co ok 30-40 min) odjeżdżają BEZPŁATNE autobusy.
W Siem Reap byliśmy ok 11 czy 12 , więc po rozpłaszczeniu się w hotelu, postanowiliśmy obejść okolicę i wieczorem podjechać po bilety do Angkoru. Co ciekawe - nasz hotel tutaj okazał się być zdecydowanie najprzyjemniejszym i jednocześnie najtańszym w całej tej podróży (no może nie licząc taniego hoteliku przy lotnisku w Bangkoku). W ogóle Siem Reap w stosunku do El Nido czy czegokolwiek innego jest TANIE
Bilety do Angkoru juz kupione (dzięki zakupowi ich dzień wcześniej - na krótko przed zamknięciem kas - nie stoi sie w długich kolejkach ,a na dodatek można gratisowo wejść na "zachód słońca" w dzień zakupu. Piszę w cudzysłowiu, gdyż w rzeczywistości jeszcze przed zmrokiem strażnicy każą się zwijać i nie wpuszczają wgłąb obiektu.), okolica głównego wejscia do Angkor Wat "obwąchana" - więc na następny dzień - światynie i... o północy - nocny autobus do Shinoukville przez Phnom Penh Wieczór spedzamy na pub street (a w zasadzie w jej okolicy) popijając miejscowe piwo i mohito po 1$
KrzysiekGDA
Jedziemy wiec do Kambo już w nowym wątku..
No trip no life
Krzysiek, super świetnie ze piszesz o Kambodży
Jestem z tobą
O samym Angkorze będzie niewiele.. Nie należymy do fanów zwiedzania świątyń, jednak dla czegoś tak znanego i pobudzającego wyobraźnię zrobiliśmy krótki wyjątek.
Jeszcze przed wyjazdem znajoma "ostrzegała" żeby nie spodziewać się świątyń zarośniętych dżunglą. Raczej wyznaczonych ścieżek, poręczy, równo przystrzyżonych trawników i mnóstwa sprzedawców tandety. Gdzieś wyczytałem, że przez żaden kompleks świątyń na świecie nie przewija się rocznie tylu turystów.. W sercu świątyni Angkor Thom można wejść na wieżę... ok 50 minut oczekiwania w kolejce (a jest tam cholernie gorąco).. Jednak kompleks jest tak duży, że wystarczy kierować się w stronę inną niż większość, aby nieomal w samotności usiąść na wyślizganych stopniach i poczuć trochę klimatu tego miejsca (popijając obleśnie ciepłą wodę z plastikowej butli ) a klimat jest.. piszę to jako osoba która w Bangkoku nie odwiedziła żadnej świątyni.. (no dobra - zaliczyliśmy na szybko Pałac Królewski - ale to nie świątynia).
Po Angkor Thom obeszliśmy jeszcze Ta Prohm - tutaj również dużo ludzi - ale mimo sznurów, poręczy i tym podobnych - można zobaczyć co natura (dżungla) robi z takimi kamiennymi budowlami..
Ok 16-stej zaczęliśmy mieć już dość "klimatu", woda zaczęła się kończyć - więc postanowiliśmy wracać do hotelu i odsapnąć przed nocną przeprawą..
KrzysiekGDA
KrzysiekGDA
KrzysiekGDA
KrzysiekGDA
Zaczłapaliśmy na "przystanek" z którego o północy miał odjechać nasz nocny autobus do Phnom Penh. Autobus pojawił się nawet przed czasem.. można wygooglać w internecie zdjęcia nocnych autobusów Ibisa, jednak wrażenia na żywo - oryginalne Generalnie przypomina to poziomem "obleśności" wagony PKP z początku lat 90 tych. Jednak po zawinięciu się wspólnie w kocyk podróżny połówki, podłożeniu pod głowy jakiejś bluzy- zrobiło się naprawdę spoko i sporą część podróży przespaliśmy w warunkach "kuszetkowych". Ok 3 w nocy połówka postanowiła skorzystać z WC... po rozkminieniu zamknięcia na sznurek i skobel - odkryła ,że w toalecie nie ma światła.. Przyprowadziła pana kierowcę (jakiś krótki postój to był) a on kiedy upewnił się ,że rzeczywiście, światło nie działa - wzruszył ramionami i poszedł usiąść za kierownicą Całe szczęście do kambodży pojechała z nami kieszonkowa latarka..
Jakoś ok 5 czy 6 nad ranem, przesiedliśmy się w Phnom Penh do kilkunasotosobowego busa i ok 11-12 byliśmy w Shikanoukville. (później spróbuję wkleić jakąś fotkę z telefonu - pokazującą przedmieścia Phnom Penh) (w drodze powrotnej zamiast powszechnie polecanego Ibisa - wykupiliśmy miejsca w busie Mekkong Express - i jeżeli ktoś woli porządniejsze, szersze fotele ze skóry, sprawną klimatyzację, kierowcę który nie jedzie jak wariat - a to wszystko za tą samą cenę - polecamy).
W Shikanoukville za "symboliczną opłatą 3$" zostaliśmy zawiezieni na pomost z którego odpływają promy na koh Rong. W trakcie kilkuminutowej - jak się okazało - przejażdżki pan kierowca zdążył zaoferować nam załatwienie marihuany, a kiedy podziękowaliśmy - zapytał czy może wolimy kokainę
Dalej już tylko zakup biletów, pół godzinki oczekiwania i 40 minutowy rejs.. Po czym zostaliśmy "wyładowani" na naszej wymarzonej "prawie" dzikiej Koh Rong
KrzysiekGDA
Zdjecie z mnichami
Andrew - dzięki, też je lubię
KrzysiekGDA
A mi się ta fota podoba ..taka zamyślona fotka
No trip no life