Lotnisko małe, wieć idziemy na piechotkę do sali przylotów. Szybko odbieramy bagaże ( wszystko jest !! ) , bo większośc osób przyleciała tylko z podręcznym , więc tych czejajających jak my nie jest duzo. Kierujemy się do wypozyczalni i odbieramy autko. Małe, ale nam wystarczy.
Z radością dostosowujmy sie do tego co widzimy na tablicach rejestracyjnych :
Koniecznie do zobaczenia ! Wpisuję na listę podróżniczych marzeń ! Czekam na dalszy ciąg opowieści, szczególnie interesują mnie warunki hm... bytowe No i czekam na zdjęcia ! Zapowiadają się magicznie
Tasmanię przed inwazja białego człowieka zamieszkiwali sobie spokojnie Aborygeni. Niestety "odkrycie" wyspy przez Abela Tasmana ( stąd nazwa wyspy ) w 1642 r , badania wyspy przez J. Cooka ,doprowadziły stopniowo do wyginiecie ludności lokalnej. Wpłyneło na to osadnictwo brytyjskie, nowe choroby, ale w najwiekszym stopniu 'czarna wojna" w XIX w . Wtedy Aborygenów wymordowano albo przepędzono . Ostatnia "prawdziwa" Tasmanka umarła pod koniec XIX wieku. Biali przybysze rozprawili sie wiec z ludnościa lokalną dość szybko i okrutnie nie dając im szans..
Taka jest niestety prawda bardzo to smutne ,że taka jest właśnie historia...
Tasmania na poczatku kolonizacji traktowana była jako brytyjska kolonia karna ,ale taka jest właściwie histioria całej Australi..Pozostałości więzień są zresztą do dziś.
Tyle krótkiego ,niezbyt chwalebnego rysu histrorycznego..
Z lotniska przejeżdżamy przez kawałeczek stolicy,ale nie zwiedzamy jej. Miasto może poczekać...choc juz widzimy ,że jest pieknie położone.
My jedziemy w kierunku gór .. o nazwie Cradle Mountains.
Po drodze , jakieś 30 km od Hobart zatrzymujemy sie w Richmond. To malutkie , urokliwe miasteczko, znane przede wszystkim z najstarszego w Australii mostu i kośćioła katolickeigo.
Zaczynamy od mostu, a idąc w strone kościoła odkrywamy jeszcze szkołe katolicką z tego samego okresu. Wciąż dziala !! i most i szkoła
Najstarszy w Australii wciąż działający St. John's kościól katolicki .
Tuz obok cmenatrz, oczywiście musiałam zerknąć .. i od razu rzuca mi się inność tego cmentarza vs to co widziałam na cmenatrzu na klifie w Sydney. Tutaj groby nie sa puste ! Widać na nich kolorowe kwiaty
Australijczycy w skrócie mówią o sobie Aussie..jak sie okazuję mieszkańcy Tasmanii, wcale sie z tym nie utożsamiają .Uważają,że Australia to jedno a Tasmania to drugie więc nazywają się Tassie ..taka ciekawostka..
Po Richmond jedziemy juz prosto w góry.
Podziwiamy więc malownicze, piekne krajobrazy tasmańskie .. zielone pola, pagórki ,lasy, pojedyńcze drzewa,jeziorka , owce, krowy i od czasu do czasu domy. Na drogach pustki, czasem mijamy jakies auta nie za często..
Zdjęcia w większości robione z auta przez szybę więc są jakie są
Ech... Ty Nelcia, jak sobie kierunek wybierzesz to szczena opada i coś jeszcze
Takie cuda ja tylko widziała w TV! Wspaniale podróżować choćby zza ekranu monitora! Zapowiada się bajecznie! Rozdzieram swoją energię z ocząt między Tessie i NZ.
Miękko lądujemy i już jesteśmy na Tasmanii
Lotnisko małe, wieć idziemy na piechotkę do sali przylotów. Szybko odbieramy bagaże ( wszystko jest !! ) , bo większośc osób przyleciała tylko z podręcznym , więc tych czejajających jak my nie jest duzo. Kierujemy się do wypozyczalni i odbieramy autko. Małe, ale nam wystarczy.
Z radością dostosowujmy sie do tego co widzimy na tablicach rejestracyjnych :
TASMANIA EXPORE POSSIBILITIES
no i jest pierwszy diabełek
No trip no life
Koniecznie do zobaczenia ! Wpisuję na listę podróżniczych marzeń ! Czekam na dalszy ciąg opowieści, szczególnie interesują mnie warunki hm... bytowe No i czekam na zdjęcia ! Zapowiadają się magicznie
Jakie cudne widoki
E 08 DW melduje się Czytam
Tasmanię przed inwazja białego człowieka zamieszkiwali sobie spokojnie Aborygeni. Niestety "odkrycie" wyspy przez Abela Tasmana ( stąd nazwa wyspy ) w 1642 r , badania wyspy przez J. Cooka ,doprowadziły stopniowo do wyginiecie ludności lokalnej. Wpłyneło na to osadnictwo brytyjskie, nowe choroby, ale w najwiekszym stopniu 'czarna wojna" w XIX w . Wtedy Aborygenów wymordowano albo przepędzono . Ostatnia "prawdziwa" Tasmanka umarła pod koniec XIX wieku. Biali przybysze rozprawili sie wiec z ludnościa lokalną dość szybko i okrutnie nie dając im szans..
Taka jest niestety prawda bardzo to smutne ,że taka jest właśnie historia...
Tasmania na poczatku kolonizacji traktowana była jako brytyjska kolonia karna ,ale taka jest właściwie histioria całej Australi..Pozostałości więzień są zresztą do dziś.
Tyle krótkiego ,niezbyt chwalebnego rysu histrorycznego..
Z lotniska przejeżdżamy przez kawałeczek stolicy,ale nie zwiedzamy jej. Miasto może poczekać...choc juz widzimy ,że jest pieknie położone.
My jedziemy w kierunku gór .. o nazwie Cradle Mountains.
Po drodze , jakieś 30 km od Hobart zatrzymujemy sie w Richmond. To malutkie , urokliwe miasteczko, znane przede wszystkim z najstarszego w Australii mostu i kośćioła katolickeigo.
Zaczynamy od mostu, a idąc w strone kościoła odkrywamy jeszcze szkołe katolicką z tego samego okresu. Wciąż dziala !! i most i szkoła
No trip no life
Najstarszy w Australii wciąż działający St. John's kościól katolicki .
Tuz obok cmenatrz, oczywiście musiałam zerknąć .. i od razu rzuca mi się inność tego cmentarza vs to co widziałam na cmenatrzu na klifie w Sydney. Tutaj groby nie sa puste ! Widać na nich kolorowe kwiaty
Z góry jest piękna panorama na krajobraz dookoła
No trip no life
Tasmania jako brytyjska kolonia karna. No nieźle. Mógłbym trafić np. jako zaopatrzeniowiec do takiej kolonii
@Nelcia - ślicznie tam jest
Australijczycy w skrócie mówią o sobie Aussie..jak sie okazuję mieszkańcy Tasmanii, wcale sie z tym nie utożsamiają .Uważają,że Australia to jedno a Tasmania to drugie więc nazywają się Tassie ..taka ciekawostka..
Po Richmond jedziemy juz prosto w góry.
Podziwiamy więc malownicze, piekne krajobrazy tasmańskie .. zielone pola, pagórki ,lasy, pojedyńcze drzewa,jeziorka , owce, krowy i od czasu do czasu domy. Na drogach pustki, czasem mijamy jakies auta nie za często..
Zdjęcia w większości robione z auta przez szybę więc są jakie są
No trip no life
Im bliżej gór tym chmur na niebie robi sie coraz wiecej
No trip no life
Ech... Ty Nelcia, jak sobie kierunek wybierzesz to szczena opada i coś jeszcze
Takie cuda ja tylko widziała w TV! Wspaniale podróżować choćby zza ekranu monitora! Zapowiada się bajecznie! Rozdzieram swoją energię z ocząt między Tessie i NZ.
Pozdrawiam wakacyjnie,
Ewelina z EM