Wieczorem oczywiście wspólna kolacja. Tym razem w innym barze.
Po kolacji tradycyjnie spotkanie w pokoju „przy kielichu” (okazało się że wszyscy zaopatrzyliśmy się na lotnisku w trunki „na wszelki wypadek”). Stało się tradycją, że wieczorem sukcesywnie opróżnialiśmy flaszeczki w miłym towarzystwie przy okazji wspólnie przeglądając zdjęcia.
Następny dzień spędzamy cała ekipą na plażowaniu w upatrzonym poprzedniego dnia miejscu.
W trakcie plażowania łapie nas ulewa. Część osób wraca do hotelu. Zostajemy w czwórkę i postanawiamy przeczekać deszcz w wodzie. Nie dajemy za wygraną i opisanym wcześniej sposobem odpędzamy chmury. Wychodzi słońce.
Wracamy do hotelu.
Dowód na to że jakieś zwierzątka są w tym „lesie”.
Płyniemy na Similany. To wyprawa która jest w cenie „Tygrysa..” Tradycyjnie odbiera nas busik i zawozi do portu, z którego wypłyniemy. Na miejscu śniadanko. Można też zaopatrzyć się w tabletki na chorobę lokomocyjną. Dostajemy też kamizelki, płetwy i maski. Grupa na łodzi nie tylko polska z ITAKI. Towarzyszy nam na lodzi Michal – rezydent (on odpowiada za Phuket i jest ze swoimi klientami – my przy okazji).
Najpierw prelekcja po angielsku gdzie płyniemy. Przewodnik mówi szybko, w tle halas lodzi i niewiele słychać, mam kłopoty ze zrozumieniem. Ale ogólnie wiadomo o co chodzi.
Płyniemy kolo godziny. Na łodzi cały czas napoje zimne , potem owoce. Łodzią trochę buja – teraz wiem po co tabletki, z których nie skorzystałam. Jak dopływamy … uff.
Byliśmy z firmą WOW ADAMAN ( musialam spojrzeć na program wycieczki bo nazwy nie bardzo mi zostały w głowie - bardziej widoki) - organizacyjnie spisali sie bardzo dobrze.
Fajna ta plaża Hotel też ok.
"Trzeba natychmiast żyć. Jest później niż się wydaje" Baptiste Beaulieu
Postanawiamy zmienić miejsce w kierunku „w lewo” czyli z pomocą mapy w telefonie szukamy drogi do hotelu.
I znajdujemy fajne miejsce pod palmą, które w następnych dniach będziemy zajmować.
Zaraz obok pyszne napoje.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
A tak wygląda droga z plaży do hotelu (przez „dzunglę”). Okazuje się, że na piechotę całkiem blisko.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Wieczorem oczywiście wspólna kolacja. Tym razem w innym barze.
Po kolacji tradycyjnie spotkanie w pokoju „przy kielichu” (okazało się że wszyscy zaopatrzyliśmy się na lotnisku w trunki „na wszelki wypadek”). Stało się tradycją, że wieczorem sukcesywnie opróżnialiśmy flaszeczki w miłym towarzystwie przy okazji wspólnie przeglądając zdjęcia.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
ale fajnego kształtu kamienie
No trip no life
Następny dzień spędzamy cała ekipą na plażowaniu w upatrzonym poprzedniego dnia miejscu.
W trakcie plażowania łapie nas ulewa. Część osób wraca do hotelu. Zostajemy w czwórkę i postanawiamy przeczekać deszcz w wodzie. Nie dajemy za wygraną i opisanym wcześniej sposobem odpędzamy chmury. Wychodzi słońce.
Wracamy do hotelu.
Dowód na to że jakieś zwierzątka są w tym „lesie”.
I dochodzimy do hoteliku.
Wieczorem jak zwykle wspólne biesiadowanie.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Płyniemy na Similany. To wyprawa która jest w cenie „Tygrysa..” Tradycyjnie odbiera nas busik i zawozi do portu, z którego wypłyniemy. Na miejscu śniadanko. Można też zaopatrzyć się w tabletki na chorobę lokomocyjną. Dostajemy też kamizelki, płetwy i maski. Grupa na łodzi nie tylko polska z ITAKI. Towarzyszy nam na lodzi Michal – rezydent (on odpowiada za Phuket i jest ze swoimi klientami – my przy okazji).
Najpierw prelekcja po angielsku gdzie płyniemy. Przewodnik mówi szybko, w tle halas lodzi i niewiele słychać, mam kłopoty ze zrozumieniem. Ale ogólnie wiadomo o co chodzi.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Płyniemy kolo godziny. Na łodzi cały czas napoje zimne , potem owoce. Łodzią trochę buja – teraz wiem po co tabletki, z których nie skorzystałam. Jak dopływamy … uff.
A jakie widoki. Miodzio.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Podoba mi się bardzo plaża, do której dopłynęliście, kolorek wody cudny.
Asiu - pamiętasz nazwę tej plaży? I która to z tych wysepek?
Trina to prawdopodobnie Koh Miang (Koh 4).
Byliśmy z firmą WOW ADAMAN ( musialam spojrzeć na program wycieczki bo nazwy nie bardzo mi zostały w głowie - bardziej widoki) - organizacyjnie spisali sie bardzo dobrze.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!