Do 3 razy sztuka czyli Edyta w Tajlandii

Nasz przewodnik transwestyta wiedzie nas do świątyni małp. Bardzo duża przestrzeń, ładne posągi, a naturalne oświetlenie dodaje uroku. Igor wskakiwał jak zawsze wszędzie i był pierwszy.

Grota była naturalna, z nietoperzami na sklepieniach  i zapachem małpich sików.

I wreszcie wodospady. Nasz „lasek” daje  nam30min. Ok. Wystarcza. Wskakujemy do rześkiej wody. Bawimy się jak dzieci, co nie pierwszy raz nam się zdarza na tej wycieczce. Miłe zakończenie.

Po powrocie i kolacji odkrywamy sklep z tajskimi winami. Hurra do kolekcji – tylko głupia nie pomyślałam że mam wyłącznie bagaże podręczne.Kupiłam tajskie łyżki – dzieci innymi już nie jadają w domu. Mam zapas trawy cytrynowej  

kolejny dzień to tub island

Początkowo nie było w pełni lazurów ale chmurki przeszły i zrobił się czad

a oto śliczna mierzejka. Raniutko można było przejść na kurczaka