Nadrabiałam relację i gdy zobaczyłam te pastelowe foteliki na plaży - od razu wiedziałam, że jesteśmy w Belize. Cudne są i bardzo fotogeniczne! Ale od cholery niewygodne!
A Tikal bajeczny, zwłaszcza widziany z wysokości jednej z piramid, naprawdę robi wrażenie potęga byłych majańskich miast.
Fajnie tez, że zostawiono kilka tylko częściowo odkrytych piramid. Można sobie uzmysłowić jak szybko i dokładnie Matka Natura rozprawiła się z potegą Majów...
Czekam na resztę Gwatemali, bo przeczytałam program i ten kraj wydał mi się najlepiej opracowany w ofercie
Jeszcze przed śniadaniem w hotelu (zaplanowanym na 6:45) wybrałem się na krótki spacer po miasteczku, aby zrobić trochę zdjęć przy świetle dziennym. Po śniadaniu i wykwaterowaniu z hotelu o 7:30 ruszyliśmy pieszo z bagażami podręcznymi do naszego autokaru. Dotarliśmy do niego po kilkunastu minutach, a po ledwie kilku następnych dojechaliśmy autokarem do ruin Copan (wpisanych na listę UNESCO) i po załatwieniu formalności zaczęliśmy wspólne zwiedzanie. Copan uważane jest za jedno z najbardziej mistycznych miast Majów. Położone na terenie 30 tys. ha mogło liczyć nawet 200 tys. mieszkańców. Tereny te były zamieszkiwane od ok. 1000 r. p.n.e. Największy rozkwit miasta przypada na okres klasyczny rozwoju sztuki Majów, od V do VIII w., w którym to miasto stanowiło stolicę Państwa Majów. Miastem władała w tym okresie dynastia 17 królów, której założycielem był K'inich Yax K'uk' Mo'. Miasto zostało opuszczone po 9000 r. Było to jedno z największych i najważniejszych miast Majów. Centrum ceremonialne otoczone było dzielnicami mieszkalnymi, których liczba określana jest na 16. W centrum znajdowały się świątynie zbudowane na piramidach schodkowych, zespoły pałacowe, pięć wielkich dziedzińców oraz boisko do gry w pelotę. Najokazalsze schody prowadzące do centrum, zwane Schodami Hieroglifów, zbudowane zostały z 63 stopni o wysokości 45 cm i 16 m szerokości, na których wyryto 2500 znaków (część schodów zapadła się w XIX wieku, są odtwarzane). Jest to najdłuższy zabytek piśmiennictwa Majów i zarazem najbardziej znany zabytek Copán. Reliefy wyryte na podstopnicach przedstawiają sceny z życia kolejnych władców. W północnej części Copán można podziwiać 20 stel (w mieście zachowało się 38 stel wykonanych z tufu wulkanicznego), wśród nich m.in. stele Dymiącej Muszli i Boga Pauhatun. Widzieliśmy również boisko do gry w pelotę. Po wspólnym zwiedzaniu mieliśmy tam jeszcze trochę czasu wolnego. Poza atrakcjami związanymi z zabytkami Majów można tam było zobaczyć różne ssaki (np. aguti) i piękne kolorowe papugi. Po 10-tej ruszyliśmy autokarem w dalszą drogę. Niecałe pół godziny zajęło nam dojechanie do granicy Hondurasu z Gwatemalą, którą pokonaliśmy szybko i sprawnie bez żadnej kontroli (tylko pilot musiał wręczyć jakiś kwitek urzędnikom). Podczas przejazdu przez Gwatemalę mieliśmy jeden postój przy stacji benzynowej. Przed 13-stą dojechaliśmy do granicy Gwatemali z Salwadorem. Tym razem musieliśmy wysiadać z autokaru, w części gwatemalskiej trzeba było wypełnić kartę wyjazdową i samodzielnie uzyskać stempel w paszporcie. Potem pieszo przeszliśmy do części salwadorskiej, gdzie kontrolowano paszporty, ale już bez wstawiania do nich stempli. Ok. 13:30 ruszyliśmy w dalszą drogę drogami Salwadoru. Po drodze zatrzymaliśmy się na ok. godzinny postój w Metapan, gdzie była okazja do spożycia posiłku. Po 17-stej dojechaliśmy do hotelu „Capital” na przedmieściach San Salvador (czyli stolicy Salwadoru położonej u stóp wulkanu San Salvador)). O 19-stej mieliśmy w hotelu kolację, która zakończyła wspólny program dnia.
Nadrabiałam relację i gdy zobaczyłam te pastelowe foteliki na plaży - od razu wiedziałam, że jesteśmy w Belize. Cudne są i bardzo fotogeniczne! Ale od cholery niewygodne!
A Tikal bajeczny, zwłaszcza widziany z wysokości jednej z piramid, naprawdę robi wrażenie potęga byłych majańskich miast.
Fajnie tez, że zostawiono kilka tylko częściowo odkrytych piramid. Można sobie uzmysłowić jak szybko i dokładnie Matka Natura rozprawiła się z potegą Majów...
Czekam na resztę Gwatemali, bo przeczytałam program i ten kraj wydał mi się najlepiej opracowany w ofercie
Faktycznie pozwiedzamy jeszcze ciekawe miejsca w Gwatemali, ale wcześniej zajrzymy do Hondurasu i Salwadoru.
Dzień 7 28.01.2016 (czwartek)
Jeszcze przed śniadaniem w hotelu (zaplanowanym na 6:45) wybrałem się na krótki spacer po miasteczku, aby zrobić trochę zdjęć przy świetle dziennym. Po śniadaniu i wykwaterowaniu z hotelu o 7:30 ruszyliśmy pieszo z bagażami podręcznymi do naszego autokaru. Dotarliśmy do niego po kilkunastu minutach, a po ledwie kilku następnych dojechaliśmy autokarem do ruin Copan (wpisanych na listę UNESCO) i po załatwieniu formalności zaczęliśmy wspólne zwiedzanie. Copan uważane jest za jedno z najbardziej mistycznych miast Majów. Położone na terenie 30 tys. ha mogło liczyć nawet 200 tys. mieszkańców. Tereny te były zamieszkiwane od ok. 1000 r. p.n.e. Największy rozkwit miasta przypada na okres klasyczny rozwoju sztuki Majów, od V do VIII w., w którym to miasto stanowiło stolicę Państwa Majów. Miastem władała w tym okresie dynastia 17 królów, której założycielem był K'inich Yax K'uk' Mo'. Miasto zostało opuszczone po 9000 r. Było to jedno z największych i najważniejszych miast Majów. Centrum ceremonialne otoczone było dzielnicami mieszkalnymi, których liczba określana jest na 16. W centrum znajdowały się świątynie zbudowane na piramidach schodkowych, zespoły pałacowe, pięć wielkich dziedzińców oraz boisko do gry w pelotę. Najokazalsze schody prowadzące do centrum, zwane Schodami Hieroglifów, zbudowane zostały z 63 stopni o wysokości 45 cm i 16 m szerokości, na których wyryto 2500 znaków (część schodów zapadła się w XIX wieku, są odtwarzane). Jest to najdłuższy zabytek piśmiennictwa Majów i zarazem najbardziej znany zabytek Copán. Reliefy wyryte na podstopnicach przedstawiają sceny z życia kolejnych władców. W północnej części Copán można podziwiać 20 stel (w mieście zachowało się 38 stel wykonanych z tufu wulkanicznego), wśród nich m.in. stele Dymiącej Muszli i Boga Pauhatun. Widzieliśmy również boisko do gry w pelotę. Po wspólnym zwiedzaniu mieliśmy tam jeszcze trochę czasu wolnego. Poza atrakcjami związanymi z zabytkami Majów można tam było zobaczyć różne ssaki (np. aguti) i piękne kolorowe papugi. Po 10-tej ruszyliśmy autokarem w dalszą drogę. Niecałe pół godziny zajęło nam dojechanie do granicy Hondurasu z Gwatemalą, którą pokonaliśmy szybko i sprawnie bez żadnej kontroli (tylko pilot musiał wręczyć jakiś kwitek urzędnikom). Podczas przejazdu przez Gwatemalę mieliśmy jeden postój przy stacji benzynowej. Przed 13-stą dojechaliśmy do granicy Gwatemali z Salwadorem. Tym razem musieliśmy wysiadać z autokaru, w części gwatemalskiej trzeba było wypełnić kartę wyjazdową i samodzielnie uzyskać stempel w paszporcie. Potem pieszo przeszliśmy do części salwadorskiej, gdzie kontrolowano paszporty, ale już bez wstawiania do nich stempli. Ok. 13:30 ruszyliśmy w dalszą drogę drogami Salwadoru. Po drodze zatrzymaliśmy się na ok. godzinny postój w Metapan, gdzie była okazja do spożycia posiłku. Po 17-stej dojechaliśmy do hotelu „Capital” na przedmieściach San Salvador (czyli stolicy Salwadoru położonej u stóp wulkanu San Salvador)). O 19-stej mieliśmy w hotelu kolację, która zakończyła wspólny program dnia.
Dokumentację fotograficzną zacznę od zdjęć z hotelu i porannej eksploracji miasteczka Copan Ruinas
Zaczynamy zwiedzanie parku archeologicznego Copan