Ostatnim miejscem, które zobaczyliśmy w Singapurze było prestiżowe i ekskluzywne osiedle mieszkaniowe w Singapurze „Sentosa Cove” znajdujące się na wyspie Sentosa, kilka minut jazdy Taxi od parku Universal.
Zawitaliśmy tu „na kawkę” u koleżanki ze szkolnej ławki naszego przyjaciela z którym podróżowaliśmy.
Losy zawodowe rzuciły ją tu, ale można chyba gorzej trafić
Miejsce strzeżone, nawet taksówki maja problem by tu wjechać. Są tu nowoczesne apartamentowce i wille z basenami. Osiedle z własną mariną. Wille o współczesnej architekturze przed każdym domem widok Lamborghini czy Porsche to norma dodatkowo na podjazdach obok najnowszych, najdroższych samochodów stoi samochodzik golfowy, bo przecież pole golfowe jest obok Cena willi sięga tu 25 milionów SGD, a z widokiem na morze są jeszcze droższe
Poszliśmy na spacer, a oczy latały nam dookoła głowy i tylko wzdychaliśmy z zachwytu nad luksusami.
Tutaj willa z widokiem na morze z dwoma basenami, drugi na dachu- świadczy o tym niebieski prostokącik na górze
Spacerowalismy sobie promenadą nad brzegiem morza, mieszkańcy wyprowadzali pieski lub uprawiali jogging. Sielsko, anielsko
Apartamentowce zbudowane tak by z każdego balkonu był widok na morze
A jeśli dla kogoś mało to jeszcze osiedle ma do zaproponowania marinę, gdzie można "zaparkować" swój jacht
Nie mogliśmy sobie wymarzyć doskonalszego zakończenia naszej podróży, a na lotnisko zostaliśmy odwiezieni służbowym samochodem z prywatnym kierowcą
Noemi, mam takie pytanie - jak kupowaliście bilety na metro w Singapurze (maszyna, okienko), jakie one w ogóle są i w jakiej cenie (pojedyncze, karnety, dzienne) ?
Dominik, bilety na metro kupowaliśmy w automacie, koszt np. dojazdu z lotniska do naszego hotelu przy stacji Clarke Quey to ok. 4-5SGD/os. (16 stacji, 4 przesiadki). W automacie wpisujesz stację końcową i bilet obowiązuje na całym odcinku, można go chyba też doładować, nam to nie wychodziło
Przy każdym przejeździe kupowaliśmy bilety, karnety chyba też są, ale sie nie wypowiem bo nie korzystałam
Ciekawostką jest, że podobna cena wyszła nam korzystając z taxi przy 4 os. koszt przejazdu z hotelu na lotnisko to też ok. 20-24 SGD, więc akurat w Singapurze Taxi nie należy się bać
Bilet kupowany na kolejkę Sentosa Expres, koszt 4 SGD/os w jedną stronę, kupowany w okienku, wszystko ładnie oznaczone na stacji Harbourt Front
Wybraliśmy apartament z dwiema sypialniami. Było losowanie bo jedna sypialnia ogromna z oknami, druga malutka bez okna. Przypadło nam ta mniejsza, ale wcale nie narzekamy tam tylko spaliśmy, a wolny czas spędzaliśmy w pokoju dziennym z aneksem kuchennym. Super warunki, sauna, basen na dachu, smaczne śniadania w cenie. Koszt za trzy noce dla jednej pary to ok.800zł. Od Petronas Tower oddalony o 5 min. na piechotkę, naprzeciwko hotelu sklep 7eleven
ABSOLUTNIE POLECAM!!
Oooo tak bliziutko mamy do wież Zdjęcie robione przy naszym hotelu
Recepcja
Zapraszam na salony
baseny obok sauny
basen odkryty i widoczki w dzień i w nocy
Wychylając się troszkę na basenie to taki mamy widok
Momitko pochwała z Twoich ust dziękuję, mam nadzieję, że nie obniżę poziomu
Lordowski powolutku pokarzę co widziałam:
W Kuala Lumpur mamy pełne dwa dni do dyspozycji. Mieliśmy fajnie przygotowany plan zwiedzania, który pomogłan nam przygotować osoba mieszkająca w KL. Wszystkich punktów nie udało się zrealizować ale je opiszę może komuś się przyda
Pierwszego dnia odwiedzamy Jaskinie Batu, dostajemy się tam kolejką KTM ze stacji KL Sentral
KL SENTRAL- dworzec kolejowy, główny węzeł przesiadkowy. Tutaj dojeżdżamy w drodze z/na lotnisko i w drodze z/do jaskiń.
Z hotelu do wież Petronas idziemy na piechotkę, w podziemiach jest stacja KLCC, wsiadamy do "czerwonej lini" kolejki dojazd do stacji KL Sentral tutaj kupujemy bilety na kolejkę KTM do Batu Caves (2 RM). Odjazdy co ok. 20-30 min. Dojazd do Batu Caves trwa też. ok.20- 30 minut.
Uwaga – środkowe wagony kolejki a także środkowa część peronu zarezerwowane są wyłącznie dla kobiet i oznaczone na różowo. Nas obowiązuje strefa peronu i pociągu „mieszana”
Jaskinie -zwiedzanie + dojazd to ok. 2-3h.
Batu Caves to położony kilkanaście kilometrów od Kuala Lumpur kompleks jaskiń skalnych. Znajdują się tu hinduskie świątynie. Aby dostać się do środka trzeba pokonać 272 stopnie schodów ale potraktowaliśmy je jako trening przed wulkanami
A na schodach małpi gang
Czułam się trochę nieswojo, małpki odważne, mężowi z kieszenie próbowała wyciągnąć butelkę coli
Już na szczycie
I w samych jaskiniach
W tej "kapliczce" można było za drobną opłatą zostać pobłogosławionymi i mieć narysowana kropkę na czole
W drodze powrotnej w dół można jeszcze wpaść do tzw. Dark Cave (wejście widoczne na dole poniższego zdjęcia) i wykupić wycieczkę po dodatkowej jaskini (35 MR). Dostaje się latarkę i kask na głowę, a przewodnik pokaże jaskiniowe węże, pająki i inne przemiłe stworzonka
W poniedziałek zamknięte, my byliśmy w poniedziałek
Na dole niedaleko jaskini, przed wyjściem z terenu znajdują się też dodatkowe świątynie, mini-zoo oraz stoiska np. z indyjskimi przekąskami.
My tymczasem wracamy z jaskiń do stacji KL Sentral kolejką KTM. I z dworca udajemy się na piechotę do muzeum narodowego, które znajduje się niedaleko – należy jednak trzymać się mapy i pytać o drogę – samo dojście prowadzi przez autostradę i nie jest oczywiste. Należy przejść wiaduktem nad autostradą i już prawie jesteśmy na miejscu. Muzeum otwarte jest codziennie od 6 rano do 9 wieczorem, bilet kosztuje 5 RM. Muzeum jest dość małe (4 główne sale) i pokazuje dzieje Malezji od pierwszych osad w dżungli, przez kolonizację i odzyskanie niepodległości. Są makiety, hologramy i ekrany pokazujące krótkie filmiki, jak i gry – puzzle interaktywne. Na obejrzenie wszystkiego, a także sezonowych wystaw (np. tradycyjne stroje i maski) wystarczy jakieś 0,5h. Mi się najbardziej podobała cena za puszkę coli w automacie ok. 1zł nawet nie mam zdjęć z tego miejsca, ale kolega lubi historię i nalegał by wstąpić
Inną opcją wysiadając na stacji KL Sentral jest odwiedzenie dzielnicy Little India. My nie zdążyliśmy odwiedzić, może ktoś będzie miał czas i sprawdzi. Żałuję, że nie mieliśmy czasu bo brzmi interesująco:
Na zewnątrz stacji kierujemy się strzałkami prowadzącymi do dzielnicy. Znajduje się ona bardzo niedaleko – to około 10-minutowy spacer.
Dzielnicę łatwo rozpoznać po charakterystycznych, dekoracyjnych latarniach, kwiatach wymalowanych na jezdni oraz kolorowych indyjskich łukach ozdobnych przy drodze.
Jest tam mnóstwo sklepów z odzieżą indyjską, przedmiotami do modlitwy, z owocami i warzywami które nie przypominają niczego, co widzieliście wcześniej oraz knajpkami z przepysznym jedzeniem.
Na obiad polecono nam zatrzymać się w jakiejkolwiek knajpce serwującej „banana leaf rice”. Jest to danie serwowane na liściu bananowca, które je się rękami. Po zamówieniu podchodzi kelner i po kolei nakłada po łyżce ryżu, curry, warzyw, słodkiego chutne Po czym przynosi kilka sosów do wyboru i zwykle zostawia je na stole, więc można sobie dokładać do woli. Jedzenie bywa ostre – można zapytać kelnera, który z sosów jest najłagodniejszy. Powinno się spróbować jedzenia rękami – jedzenie smakuje podobno lepiej, a sztućce bardzo niszczą delikatny liść bananowca. Do picia można zamówić masala chai (herbata indyjska z mlekiem i przyprawami: cynamonem, kardamonem) albo mango lassi (napój jogurtowy zmiksowany z mango). Woda jest darmowa, powinna stać w metalowym dzbanku na stole – jest to filtrowana/przegotowana woda z kranu. Woda mineralna jest dodatkowo płatna.
Po jedzeniu należy złożyć liść z resztkami z pół. Zasada: jeśli nam smakowało, składamy liść w kierunku „do siebie”. Jeśli mamy zastrzeżenia co do jedzenia, było za ostre itp – składamy w kierunku „od siebie”. Nie trzeba nic mówić, obsługa zrozumie i być może następnym razem udoskonali przepis na curry
Po obiedzie można przejść się po sklepikach z sari, obejrzeć kosmetyki zrobione z krowiego moczu, figurki bogów (im bardziej świecące i błyszczące, tym lepiej), przejrzeć miliony kolorowych bransoletek, zrobić sobie hennę na rękach, przymierzyć turbany i stroje.
Warto też wpaść na bazar indyjski – znajduje się on na początku dzielnicy, patrząc od strony dojścia z KL Sentral. Zwykle otwiera się on po południu i jest otwarty do późnego wieczora.
My natomiast wybraliśmy zwiedzenie meczetu
Z muzeum podjechalismy taxi do meczetu narodowego „Masjid Negara” <wym. ‚mazdżid negara’>, taxi powinno kosztować 5-8 RM. Inna opcja: powrót na stację KL Sentral, podjechanie kolejką LRT 1 stacji do „Pasar Seni” (token 1 RM, do kupienia w maszynie na dworcu) i dreptanie jakieś 10 minut w kierunku wielkiego meczetu z niebieskim dachem. Do meczetu można wejść poza godzinami modlitw – wystarczy zapytać przy wejściu, wejście za darmo.
Dla kobiet lub mężczyzn w szortach/spódniczkach wypożyczane są też za darmo gustowne "stroje mnicha" , które nas podobnie jak Mike i jej familię prowokowały do wygłupów
Ostatnim miejscem, które zobaczyliśmy w Singapurze było prestiżowe i ekskluzywne osiedle mieszkaniowe w Singapurze „Sentosa Cove” znajdujące się na wyspie Sentosa, kilka minut jazdy Taxi od parku Universal.
Zawitaliśmy tu „na kawkę” u koleżanki ze szkolnej ławki naszego przyjaciela z którym podróżowaliśmy.
Losy zawodowe rzuciły ją tu, ale można chyba gorzej trafić
Miejsce strzeżone, nawet taksówki maja problem by tu wjechać. Są tu nowoczesne apartamentowce i wille z basenami. Osiedle z własną mariną. Wille o współczesnej architekturze przed każdym domem widok Lamborghini czy Porsche to norma dodatkowo na podjazdach obok najnowszych, najdroższych samochodów stoi samochodzik golfowy, bo przecież pole golfowe jest obok Cena willi sięga tu 25 milionów SGD, a z widokiem na morze są jeszcze droższe
Poszliśmy na spacer, a oczy latały nam dookoła głowy i tylko wzdychaliśmy z zachwytu nad luksusami.
Tutaj willa z widokiem na morze z dwoma basenami, drugi na dachu- świadczy o tym niebieski prostokącik na górze
Spacerowalismy sobie promenadą nad brzegiem morza, mieszkańcy wyprowadzali pieski lub uprawiali jogging. Sielsko, anielsko
Apartamentowce zbudowane tak by z każdego balkonu był widok na morze
A jeśli dla kogoś mało to jeszcze osiedle ma do zaproponowania marinę, gdzie można "zaparkować" swój jacht
Nie mogliśmy sobie wymarzyć doskonalszego zakończenia naszej podróży, a na lotnisko zostaliśmy odwiezieni służbowym samochodem z prywatnym kierowcą
A po weekendzie zabiorę Was do Kuala Lumpur
Z każdym dniem bliżej...
Fajnie ma ta koleżanka...
Każdy ma swój kawałek świata, który go woła...
Noemi, mam takie pytanie - jak kupowaliście bilety na metro w Singapurze (maszyna, okienko), jakie one w ogóle są i w jakiej cenie (pojedyncze, karnety, dzienne) ?
WAW-FRA-BKK-SIN-USM-URT-BKK-FRA-KTW
Dominik, bilety na metro kupowaliśmy w automacie, koszt np. dojazdu z lotniska do naszego hotelu przy stacji Clarke Quey to ok. 4-5SGD/os. (16 stacji, 4 przesiadki). W automacie wpisujesz stację końcową i bilet obowiązuje na całym odcinku, można go chyba też doładować, nam to nie wychodziło
Przy każdym przejeździe kupowaliśmy bilety, karnety chyba też są, ale sie nie wypowiem bo nie korzystałam
Ciekawostką jest, że podobna cena wyszła nam korzystając z taxi przy 4 os. koszt przejazdu z hotelu na lotnisko to też ok. 20-24 SGD, więc akurat w Singapurze Taxi nie należy się bać
Bilet kupowany na kolejkę Sentosa Expres, koszt 4 SGD/os w jedną stronę, kupowany w okienku, wszystko ładnie oznaczone na stacji Harbourt Front
Z każdym dniem bliżej...
Zapraszam na odwiedzenie ze mną Kuala Lumpur
Z lotniska dojazd do hotelu mamy w trzech opcjach:
1.taxi ok. 150-170 RM
2.szybki pociąg KLIA (35 RM/os) do stacji KL Sentral potem przesiadka na kolejkę LRT do stacji KLCC w wieżach Petronas + ok. 5min pieszo do hotelu
3. autobusem/autokarem (ok. 20-25RM/os), który dojeżdża do KL Sentral potem przesiadka na kolejkę LRT do stacji KLCC + 5min. na piechotkę do hotelu
Wybrany hotel Fraser Place, kupiony na booking http://www.booking.com/hotel/my/fraser-place-kuala-lumpur.pl.html?sid=5a38416f0af15c3f629de486350c9f88;dcid=4;no_rooms=1;req_adults=2;req_children=0&
Wybraliśmy apartament z dwiema sypialniami. Było losowanie bo jedna sypialnia ogromna z oknami, druga malutka bez okna. Przypadło nam ta mniejsza, ale wcale nie narzekamy tam tylko spaliśmy, a wolny czas spędzaliśmy w pokoju dziennym z aneksem kuchennym. Super warunki, sauna, basen na dachu, smaczne śniadania w cenie. Koszt za trzy noce dla jednej pary to ok.800zł. Od Petronas Tower oddalony o 5 min. na piechotkę, naprzeciwko hotelu sklep 7eleven
ABSOLUTNIE POLECAM!!
Oooo tak bliziutko mamy do wież Zdjęcie robione przy naszym hotelu
Recepcja
Zapraszam na salony
baseny obok sauny
basen odkryty i widoczki w dzień i w nocy
Wychylając się troszkę na basenie to taki mamy widok
Z każdym dniem bliżej...
Noemi.. skoro zapraszasz....
.
Singapur powala za każdym razem!!! Brak słów....
Swietna relacja!!!
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/
Momitko pochwała z Twoich ust dziękuję, mam nadzieję, że nie obniżę poziomu
Lordowski powolutku pokarzę co widziałam:
W Kuala Lumpur mamy pełne dwa dni do dyspozycji. Mieliśmy fajnie przygotowany plan zwiedzania, który pomogłan nam przygotować osoba mieszkająca w KL. Wszystkich punktów nie udało się zrealizować ale je opiszę może komuś się przyda
Na początek przydatna apka ze schematem komunikacji w Kuala Lumpur (KUL) do pobrania na telefon https://play.google.com/store/apps/details?id=com.whalemobile.malaysiasubway
Pierwszego dnia odwiedzamy Jaskinie Batu, dostajemy się tam kolejką KTM ze stacji KL Sentral
KL SENTRAL- dworzec kolejowy, główny węzeł przesiadkowy. Tutaj dojeżdżamy w drodze z/na lotnisko i w drodze z/do jaskiń.
Z hotelu do wież Petronas idziemy na piechotkę, w podziemiach jest stacja KLCC, wsiadamy do "czerwonej lini" kolejki dojazd do stacji KL Sentral tutaj kupujemy bilety na kolejkę KTM do Batu Caves (2 RM). Odjazdy co ok. 20-30 min. Dojazd do Batu Caves trwa też. ok.20- 30 minut.
Uwaga – środkowe wagony kolejki a także środkowa część peronu zarezerwowane są wyłącznie dla kobiet i oznaczone na różowo. Nas obowiązuje strefa peronu i pociągu „mieszana”
Jaskinie -zwiedzanie + dojazd to ok. 2-3h.
Batu Caves to położony kilkanaście kilometrów od Kuala Lumpur kompleks jaskiń skalnych. Znajdują się tu hinduskie świątynie. Aby dostać się do środka trzeba pokonać 272 stopnie schodów ale potraktowaliśmy je jako trening przed wulkanami
A na schodach małpi gang
Czułam się trochę nieswojo, małpki odważne, mężowi z kieszenie próbowała wyciągnąć butelkę coli
Już na szczycie
I w samych jaskiniach
W tej "kapliczce" można było za drobną opłatą zostać pobłogosławionymi i mieć narysowana kropkę na czole
W drodze powrotnej w dół można jeszcze wpaść do tzw. Dark Cave (wejście widoczne na dole poniższego zdjęcia) i wykupić wycieczkę po dodatkowej jaskini (35 MR). Dostaje się latarkę i kask na głowę, a przewodnik pokaże jaskiniowe węże, pająki i inne przemiłe stworzonka
W poniedziałek zamknięte, my byliśmy w poniedziałek
Na dole niedaleko jaskini, przed wyjściem z terenu znajdują się też dodatkowe świątynie, mini-zoo oraz stoiska np. z indyjskimi przekąskami.
W końcu coś ładnego
Z każdym dniem bliżej...
pieknie pokazany Singapur , kolejna Azja koniecznie przez Singa
Algida, dzięki, że zaglądasz
My tymczasem wracamy z jaskiń do stacji KL Sentral kolejką KTM. I z dworca udajemy się na piechotę do muzeum narodowego, które znajduje się niedaleko – należy jednak trzymać się mapy i pytać o drogę – samo dojście prowadzi przez autostradę i nie jest oczywiste. Należy przejść wiaduktem nad autostradą i już prawie jesteśmy na miejscu. Muzeum otwarte jest codziennie od 6 rano do 9 wieczorem, bilet kosztuje 5 RM. Muzeum jest dość małe (4 główne sale) i pokazuje dzieje Malezji od pierwszych osad w dżungli, przez kolonizację i odzyskanie niepodległości. Są makiety, hologramy i ekrany pokazujące krótkie filmiki, jak i gry – puzzle interaktywne. Na obejrzenie wszystkiego, a także sezonowych wystaw (np. tradycyjne stroje i maski) wystarczy jakieś 0,5h. Mi się najbardziej podobała cena za puszkę coli w automacie ok. 1zł nawet nie mam zdjęć z tego miejsca, ale kolega lubi historię i nalegał by wstąpić
Inną opcją wysiadając na stacji KL Sentral jest odwiedzenie dzielnicy Little India. My nie zdążyliśmy odwiedzić, może ktoś będzie miał czas i sprawdzi. Żałuję, że nie mieliśmy czasu bo brzmi interesująco:
Na zewnątrz stacji kierujemy się strzałkami prowadzącymi do dzielnicy. Znajduje się ona bardzo niedaleko – to około 10-minutowy spacer.
Dzielnicę łatwo rozpoznać po charakterystycznych, dekoracyjnych latarniach, kwiatach wymalowanych na jezdni oraz kolorowych indyjskich łukach ozdobnych przy drodze.
Jest tam mnóstwo sklepów z odzieżą indyjską, przedmiotami do modlitwy, z owocami i warzywami które nie przypominają niczego, co widzieliście wcześniej oraz knajpkami z przepysznym jedzeniem.
Na obiad polecono nam zatrzymać się w jakiejkolwiek knajpce serwującej „banana leaf rice”. Jest to danie serwowane na liściu bananowca, które je się rękami. Po zamówieniu podchodzi kelner i po kolei nakłada po łyżce ryżu, curry, warzyw, słodkiego chutne Po czym przynosi kilka sosów do wyboru i zwykle zostawia je na stole, więc można sobie dokładać do woli. Jedzenie bywa ostre – można zapytać kelnera, który z sosów jest najłagodniejszy. Powinno się spróbować jedzenia rękami – jedzenie smakuje podobno lepiej, a sztućce bardzo niszczą delikatny liść bananowca. Do picia można zamówić masala chai (herbata indyjska z mlekiem i przyprawami: cynamonem, kardamonem) albo mango lassi (napój jogurtowy zmiksowany z mango). Woda jest darmowa, powinna stać w metalowym dzbanku na stole – jest to filtrowana/przegotowana woda z kranu. Woda mineralna jest dodatkowo płatna.
Po jedzeniu należy złożyć liść z resztkami z pół. Zasada: jeśli nam smakowało, składamy liść w kierunku „do siebie”. Jeśli mamy zastrzeżenia co do jedzenia, było za ostre itp – składamy w kierunku „od siebie”. Nie trzeba nic mówić, obsługa zrozumie i być może następnym razem udoskonali przepis na curry
Po obiedzie można przejść się po sklepikach z sari, obejrzeć kosmetyki zrobione z krowiego moczu, figurki bogów (im bardziej świecące i błyszczące, tym lepiej), przejrzeć miliony kolorowych bransoletek, zrobić sobie hennę na rękach, przymierzyć turbany i stroje.
Warto też wpaść na bazar indyjski – znajduje się on na początku dzielnicy, patrząc od strony dojścia z KL Sentral. Zwykle otwiera się on po południu i jest otwarty do późnego wieczora.
My natomiast wybraliśmy zwiedzenie meczetu
Z muzeum podjechalismy taxi do meczetu narodowego „Masjid Negara” <wym. ‚mazdżid negara’>, taxi powinno kosztować 5-8 RM. Inna opcja: powrót na stację KL Sentral, podjechanie kolejką LRT 1 stacji do „Pasar Seni” (token 1 RM, do kupienia w maszynie na dworcu) i dreptanie jakieś 10 minut w kierunku wielkiego meczetu z niebieskim dachem. Do meczetu można wejść poza godzinami modlitw – wystarczy zapytać przy wejściu, wejście za darmo.
Dla kobiet lub mężczyzn w szortach/spódniczkach wypożyczane są też za darmo gustowne "stroje mnicha" , które nas podobnie jak Mike i jej familię prowokowały do wygłupów
A to i sam meczet
Z każdym dniem bliżej...