matko ja się chyba poplacze!....ja to bym nawet pokoju nie potrzebowała, walizke bym koło lezaczka postawila i chlup do wody...:) Bepi długo sie tak moczyłas, nie pogonili Was?
Momi byliśmy tam w Komaneka at Bisma ze 30-40 minut , pokąpałam się , nacieszyłam oczy widoczkami,po czym chciałam iść ko kolejnej perełki ...do Royal Pita Maha, ale mojemu się już nie chciało,( zresztą Roberto nawet nie miał odwagi wejść do tego pięknego basenu bo się stresował hehe...ja wyszłam z założenia raz się żyje... może nigdy już nie będzie okazji okąpać się w takim cudeńku z takim widoczkiem..dobrze że miałam strój kąpielowy, hehe.. Potem poszliśmy po rum do sklepu i resztę dnia spędziliśmy w naszym hotelowym skromnym basenie lub w spa z kubeczkami, czuję niedosyt że nie widziałam tego dnia Royal Pita Maha
tutaj kilka filmików, może komuś się przyda i się pokusi na pobyt w tym cudnym hotelu Royal Pita Maha, można na tym pierwszym filmiku zerknąć na teren hotelu, coś niesamowitego, ale podobnie jak w naszym Tjampuhan trzeba się tam naczłapać po różnych poziomach i schodach , dla mnie te hotele w Ubud z wyższej półki to najpiękniejsze i najbardziej egzotyczne hotele jakie widziałam w życiu, takiego egzotycznego wystroju i widoków i atmosfery nie spotkałam nigdzie
Royal Pita Maha sporo ma elementów wystroju podobnych do naszego Tjampuhan bo to ten sam właściciel hotelu , tylko jest bardziej luksusowy i dopieszczony,jeszcze obok naszego był 3 hotel tego właściciela tj Pita Maha, tam też nie zdążyłam doczłapać..Mnie na filmikach bardziej się podoba nawet ten Royal Pita Maha niż ten Komaneka, bo jest taki bardziej magiczny, balijski..
Po nacieszeniu się widoczkami w Komaneka postanowiliśmy wrócić do naszego hotelu i resztę dnia spędzić na basenie, bo do Royal Pita Maha nam się średnio już chciało iść w tym popołudniowym upale, więc z Komaneki poszliśmy do centrum Ubud na przystanek pod muzeum skąd nam odjeżdżał darmowy busik do naszego hotelu. Po drodze wysłaliśmy też sms do naszego kierowcy iż nie chcemy następnego dnia jechać do pura Besakih i Kerta Gosa tak jak umawialiśmy się wcześniej...bo niby ja się źle czuję i jestem zatruta i choruję…ponieważ Roberto już raniutko następnego dnia chciał wracać do Nusa Dua ,On już miał dość tego tłocznego Ubud, świątyń i ciężkiego i parnego klimatu, marzyło mu się morze ,plaża, spacerki deptakiem i wiatr we włosach ..Po drodze oczywiście na każdym kroku słyszymy oferty transportu ,więc tym razem podpytujemy o cenę transportu z Ubud do Nusa Dua, i proponują nam z reguły ceny po 30-35 $ za ten kurs, dla nas ta cena jest zbyt wysoka za tą krótką trasę, tym bardziej że Norman miał cenę podobną tj. 40$ ale za cała dobę jeżdżenia po wyspie i w tej cenie parkingi itp, a tutaj przecież jest trasa max półtora godzinki.. hm..idziemy i trafiamy na kolejnego kierowcę który proponuje nam cenę 25$ , po czym ja proponuję cenę 20$ i kierowca się od razu zgadza, trochę jesteśmy zdziwieni że tak szybko się zgodził..bo poprzednicy to nawet nie chcieli słyszeć o 20 $ bardziej na rękę było im stać cały dzień i nic nie robić ..niż opuścić cenę..
Ustalamy że ma przyjechać do nas do lobby następnego dnia wcześnie rano przed godziną 8.00 , bo chcemy być już po 9.00 na plaży w Melia Bali Villas ..-) Zadowoleni idziemy do marketu po browarki i inne trunki, i nagle spotykamy brata naszego kierowcy..ups… ale wpadka … zaraz nam mina zrzedła ..a my niby chorzy..i zatruci ….a w rękach mamy browary i uśmiechy od ucha do ucha..mój mnie od razu szczypie znacząco i mówi że mam udawać ból brzucha i niestrawność …Ło mamunciu..jakoś wybrneliśmy z tej głupiej sytuacji..bo w tym momencie przyjechał po nas busik i pojechaliśmy do hotelu , gdzie po szybkim zrzuceniu ciuchów, wskoczyłam prosto w bikini i do basenu juhuu..i termosy w dłoń
Bepi no nie mogę jaxy ściemniacze....hehehe...:-D....I taka wpadka
ale super Bepi , najważniejsze to się nie zmuszać i na siłe latac po wszytkich światyniach i atrakcjach, które czasem okazuja się "takie sobie" - czasami takie chwile w basenie z piwkiem i ciszy są zbawienne dla naszej "duszy" i cycków oczywiscie
Tego dnia po kolacji postanowiliśmy jeszcze pojechać do centrum Ubud na zakupy, bo w ciągu dnia w tym upale nie chciało mi się chodzić po sklepikach, szkoda dnia i pogody, i w sumie nic sobie nie kupiłam , jak tylko wyjechaliśmy z hotelu to zaczęło mocna padać że nawet nie wysiadaliśmy z busika jak dojechaliśmy do centrum, tylko od razu jechaliśmy spowrotem do hotelu, pytamy kierowcy czy długo będzie tak padać, mówi że co najmniej godzinę…ehh ..odpuszczamy shoping, nic sobie w Ubud nie kupiłam..buu. Jak się później okazało to lało calutką noc ! Po dotarciu do lobby poprosiłam o jakiś parasol bo takiej ulewy to ja jeszcze nie widziałam, ale niestety nie mieli parasola więc dostałam dziwne nakrycia głowy.. hehe..ale grunt że skuteczne..doczłapalismy się do pokoju, z tym ze po drodze trzeba było uważać na śliskie mokre schodki , kamienie i setki przebrzydłych żab brr… które w trakcie deszczu pojawiały się na każdym kroku.
Tej nocy nie zmrużyłam oka z powodu tej ulewy, całą noc było słychać jak waliło dużymi kroplami po naszym tarasie . Na śniadanie poszliśmy o 7.00 raniutko , byliśmy tam jako pierwsi , cały ogród otaczała niesamowita mgła i wszystko parowało w porannym słoneczku , ciepłota ogromna i po deszczu śladu nie ma
, niesamowita wilgotność, aż współczułam obsłudze jak musiała w takiej parnocie wnosić nasze ciężkie walizy po tylu schodach do góry. Na śniadanie tutaj jak zwykle omlet, tost, naleśniki, owoce, mój psioczy na skromny wybór potraw w tym hotelu, i już nie może się doczekać śniadanka w Melii-) Nasz kierowca przyjechał po nas punktualnie przed godziną 8.00 i ruszyliśmy w kierunku Nusa Dua, po drodze zrozumiałam dlaczego nam zaproponował dobrą cenę transportu..hehe liczył że sobie dorobi…jak nas zawiezie do sklepików znajomych aby zakupić kawę, masaże, rzeźby, obrazy..eh przez 15 minut podpytywał nas co lubimy a co nie..hehe.. po czym dal sobie spokój jak zauważył że nigdzie nie chcemy jechać, nic kupować, nam tylko w głowie Busa Dua Beach, leżaczek i piękne ogrody Melii.
Około godziny 9.00 dotarliśmy do Nusa Dua,, minęliśmy bramki wjazdowe gdzie nam strażnicy zerkali jak zwykle do bagażnika , czy czasem nie chcemy przemycić jakiejś bomby..hehe i już jedziemy zadbanymi pięknymi uliczkami , wszędzie czysto, mnóstwo kwiatów, zieleni, ronda zadbane, idealnie przystrzyżone, na których można podziwiać również świątynie..hehe zero spalin, smrodu, korków, i tego całego zgiełku miasta ! Jupiii to jest to, nareszcie uwielbiam to „sztuczne” getto turystyczne…Przy wjeździe do Melia oczywiście kolejna kontrola bagażnika i już jedziemy piękną alejką wjazdową otoczoną zielenią, palmami, kwiatami , tak jak lubi Roberto-) Podjeżdżamy pod lobby mijając cudne fontanny, pnącza, kwiaty ehh to jest to ! już mi się tu podoba ! Rozliczamy się z kierowcą , płacimy 20$ , tak jak była umowa! I już obsługa hotelowa zabiera nasze walizy i przemiła obsługa recepcji wita nas i zakłada mi w ucho kwiat frangipani.
Lobby robi niesamowite wrażenie, jest ogromne, wszystko tutaj błyszczy czystością, mebelki , tapicerki ,komplety wypoczynkowe bardzo eleganckie i czyściutkie ! na każdym stoliku mamy kwiaty fragipani moje ulubione, sufit w lobby robi niesamowite wrażenie ! Idziemy się zameldować, choć nie liczymy na pokój o tej porze dnia , bo doba hotelowa zaczyna się przecież o godzinie 15.00. Pokój nie jest jeszcze gotowy , ale już dostajemy karty na ręczniki więc obsługa mówi że mamy przyjść po klucze o godzinie 14.00 , chowają nasze walizy do przechowalni ,a my w tym czasie idziemy się przebrać w bikini, bo do plecaka wrzuciłam bikini, pareo, japonki, napoje, olejki czyli wszystko co mi będzie potrzebne w ciągu dnia na plaży. Jeżeli ktoś będąc w Melia Bali Villas ma późno wylot, lub wczesny przylot to nie stanowi to żadnego problemu ponieważ na terenie hotelu jest specjalne pomieszczenie klimatyzowane z prysznicami, kosmetykami, wygodnymi kompletami wypoczynkowymi, TV gdzie można spędzić czas do wylotu. Zatem hop siup i już jesteśmy gotowi na plażing ! Juhuu..to co tygryski lubią najbardziej ! Idziemy przepięknymi i egzotycznymi ogrodami hotelowymi w kierunku plaży, wszystko wokoło jest tak piękne i zadbane, ogród jest MEGA piękny i takiego cudeńka jeszcze nigdzie nie widziałam, jestem zachwycona ! idąc mam szczękę do ziemi, tym bardziej że ja to uwielbiam kwiaty zieleń i takie zadbane ogrody , obsługa, ogrodnicy , przemiła na każdym kroku nas witają i życzą miłego dnia.
Oj Bepi, mi też ten hotel baaaaaaardzo się podoba
...nieważne gdzie, ważne z kim...
matko ja się chyba poplacze!....ja to bym nawet pokoju nie potrzebowała, walizke bym koło lezaczka postawila i chlup do wody...:) Bepi długo sie tak moczyłas, nie pogonili Was?
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/
Momi byliśmy tam w Komaneka at Bisma ze 30-40 minut , pokąpałam się , nacieszyłam oczy widoczkami,po czym chciałam iść ko kolejnej perełki ...do Royal Pita Maha, ale mojemu się już nie chciało,( zresztą Roberto nawet nie miał odwagi wejść do tego pięknego basenu bo się stresował hehe...ja wyszłam z założenia raz się żyje... może nigdy już nie będzie okazji okąpać się w takim cudeńku z takim widoczkiem..dobrze że miałam strój kąpielowy, hehe.. Potem poszliśmy po rum do sklepu i resztę dnia spędziliśmy w naszym hotelowym skromnym basenie lub w spa z kubeczkami, czuję niedosyt że nie widziałam tego dnia Royal Pita Maha
tutaj kilka filmików, może komuś się przyda i się pokusi na pobyt w tym cudnym hotelu Royal Pita Maha, można na tym pierwszym filmiku zerknąć na teren hotelu, coś niesamowitego, ale podobnie jak w naszym Tjampuhan trzeba się tam naczłapać po różnych poziomach i schodach , dla mnie te hotele w Ubud z wyższej półki to najpiękniejsze i najbardziej egzotyczne hotele jakie widziałam w życiu, takiego egzotycznego wystroju i widoków i atmosfery nie spotkałam nigdzie
https://www.youtube.com/watch?v=sG2GvFgp1aY
https://www.youtube.com/watch?v=iXwehOqOSC8
https://www.youtube.com/watch?v=WBvKsH0fkaA
https://www.youtube.com/watch?v=sXHezeyEiS0
Royal Pita Maha sporo ma elementów wystroju podobnych do naszego Tjampuhan bo to ten sam właściciel hotelu , tylko jest bardziej luksusowy i dopieszczony,jeszcze obok naszego był 3 hotel tego właściciela tj Pita Maha, tam też nie zdążyłam doczłapać..Mnie na filmikach bardziej się podoba nawet ten Royal Pita Maha niż ten Komaneka, bo jest taki bardziej magiczny, balijski..
Po nacieszeniu się widoczkami w Komaneka postanowiliśmy wrócić do naszego hotelu i resztę dnia spędzić na basenie, bo do Royal Pita Maha nam się średnio już chciało iść w tym popołudniowym upale, więc z Komaneki poszliśmy do centrum Ubud na przystanek pod muzeum skąd nam odjeżdżał darmowy busik do naszego hotelu. Po drodze wysłaliśmy też sms do naszego kierowcy iż nie chcemy następnego dnia jechać do pura Besakih i Kerta Gosa tak jak umawialiśmy się wcześniej...bo niby ja się źle czuję i jestem zatruta i choruję…ponieważ Roberto już raniutko następnego dnia chciał wracać do Nusa Dua ,On już miał dość tego tłocznego Ubud, świątyń i ciężkiego i parnego klimatu, marzyło mu się morze ,plaża, spacerki deptakiem i wiatr we włosach ..Po drodze oczywiście na każdym kroku słyszymy oferty transportu ,więc tym razem podpytujemy o cenę transportu z Ubud do Nusa Dua, i proponują nam z reguły ceny po 30-35 $ za ten kurs, dla nas ta cena jest zbyt wysoka za tą krótką trasę, tym bardziej że Norman miał cenę podobną tj. 40$ ale za cała dobę jeżdżenia po wyspie i w tej cenie parkingi itp, a tutaj przecież jest trasa max półtora godzinki.. hm..idziemy i trafiamy na kolejnego kierowcę który proponuje nam cenę 25$ , po czym ja proponuję cenę 20$ i kierowca się od razu zgadza, trochę jesteśmy zdziwieni że tak szybko się zgodził..bo poprzednicy to nawet nie chcieli słyszeć o 20 $ bardziej na rękę było im stać cały dzień i nic nie robić ..niż opuścić cenę..
Ustalamy że ma przyjechać do nas do lobby następnego dnia wcześnie rano przed godziną 8.00 , bo chcemy być już po 9.00 na plaży w Melia Bali Villas ..-) Zadowoleni idziemy do marketu po browarki i inne trunki, i nagle spotykamy brata naszego kierowcy..ups… ale wpadka … zaraz nam mina zrzedła ..a my niby chorzy..i zatruci ….a w rękach mamy browary i uśmiechy od ucha do ucha..mój mnie od razu szczypie znacząco i mówi że mam udawać ból brzucha i niestrawność …Ło mamunciu..jakoś wybrneliśmy z tej głupiej sytuacji..bo w tym momencie przyjechał po nas busik i pojechaliśmy do hotelu , gdzie po szybkim zrzuceniu ciuchów, wskoczyłam prosto w bikini i do basenu juhuu..i termosy w dłoń
Komaneka cacuszko taki wymuskany
super fotki z Ubud a MF z jego mieszkańcami jest niesamowity
Bepi no nie mogę jaxy ściemniacze....hehehe...:-D....I taka wpadka
ale super Bepi , najważniejsze to się nie zmuszać i na siłe latac po wszytkich światyniach i atrakcjach, które czasem okazuja się "takie sobie" - czasami takie chwile w basenie z piwkiem i ciszy są zbawienne dla naszej "duszy" i cycków oczywiscie
http://sznupkowiewpodrozyzycia.blogspot.co.uk/
Bepi...cudowne te zdjęcia a Ty w Tym basenie-rózowe bikini i ten błekit wody -cudenko....
Tego dnia po kolacji postanowiliśmy jeszcze pojechać do centrum Ubud na zakupy, bo w ciągu dnia w tym upale nie chciało mi się chodzić po sklepikach, szkoda dnia i pogody, i w sumie nic sobie nie kupiłam , jak tylko wyjechaliśmy z hotelu to zaczęło mocna padać że nawet nie wysiadaliśmy z busika jak dojechaliśmy do centrum, tylko od razu jechaliśmy spowrotem do hotelu, pytamy kierowcy czy długo będzie tak padać, mówi że co najmniej godzinę…ehh ..odpuszczamy shoping, nic sobie w Ubud nie kupiłam..buu. Jak się później okazało to lało calutką noc ! Po dotarciu do lobby poprosiłam o jakiś parasol bo takiej ulewy to ja jeszcze nie widziałam, ale niestety nie mieli parasola więc dostałam dziwne nakrycia głowy.. hehe..ale grunt że skuteczne..doczłapalismy się do pokoju, z tym ze po drodze trzeba było uważać na śliskie mokre schodki , kamienie i setki przebrzydłych żab brr… które w trakcie deszczu pojawiały się na każdym kroku.
Tej nocy nie zmrużyłam oka z powodu tej ulewy, całą noc było słychać jak waliło dużymi kroplami po naszym tarasie . Na śniadanie poszliśmy o 7.00 raniutko , byliśmy tam jako pierwsi , cały ogród otaczała niesamowita mgła i wszystko parowało w porannym słoneczku , ciepłota ogromna i po deszczu śladu nie ma
, niesamowita wilgotność, aż współczułam obsłudze jak musiała w takiej parnocie wnosić nasze ciężkie walizy po tylu schodach do góry. Na śniadanie tutaj jak zwykle omlet, tost, naleśniki, owoce, mój psioczy na skromny wybór potraw w tym hotelu, i już nie może się doczekać śniadanka w Melii-) Nasz kierowca przyjechał po nas punktualnie przed godziną 8.00 i ruszyliśmy w kierunku Nusa Dua, po drodze zrozumiałam dlaczego nam zaproponował dobrą cenę transportu..hehe liczył że sobie dorobi…jak nas zawiezie do sklepików znajomych aby zakupić kawę, masaże, rzeźby, obrazy..eh przez 15 minut podpytywał nas co lubimy a co nie..hehe.. po czym dal sobie spokój jak zauważył że nigdzie nie chcemy jechać, nic kupować, nam tylko w głowie Busa Dua Beach, leżaczek i piękne ogrody Melii.
Około godziny 9.00 dotarliśmy do Nusa Dua,, minęliśmy bramki wjazdowe gdzie nam strażnicy zerkali jak zwykle do bagażnika , czy czasem nie chcemy przemycić jakiejś bomby..hehe i już jedziemy zadbanymi pięknymi uliczkami , wszędzie czysto, mnóstwo kwiatów, zieleni, ronda zadbane, idealnie przystrzyżone, na których można podziwiać również świątynie..hehe zero spalin, smrodu, korków, i tego całego zgiełku miasta ! Jupiii to jest to, nareszcie uwielbiam to „sztuczne” getto turystyczne…Przy wjeździe do Melia oczywiście kolejna kontrola bagażnika i już jedziemy piękną alejką wjazdową otoczoną zielenią, palmami, kwiatami , tak jak lubi Roberto-) Podjeżdżamy pod lobby mijając cudne fontanny, pnącza, kwiaty ehh to jest to ! już mi się tu podoba ! Rozliczamy się z kierowcą , płacimy 20$ , tak jak była umowa! I już obsługa hotelowa zabiera nasze walizy i przemiła obsługa recepcji wita nas i zakłada mi w ucho kwiat frangipani.
Lobby robi niesamowite wrażenie, jest ogromne, wszystko tutaj błyszczy czystością, mebelki , tapicerki ,komplety wypoczynkowe bardzo eleganckie i czyściutkie ! na każdym stoliku mamy kwiaty fragipani moje ulubione, sufit w lobby robi niesamowite wrażenie ! Idziemy się zameldować, choć nie liczymy na pokój o tej porze dnia , bo doba hotelowa zaczyna się przecież o godzinie 15.00. Pokój nie jest jeszcze gotowy , ale już dostajemy karty na ręczniki więc obsługa mówi że mamy przyjść po klucze o godzinie 14.00 , chowają nasze walizy do przechowalni ,a my w tym czasie idziemy się przebrać w bikini, bo do plecaka wrzuciłam bikini, pareo, japonki, napoje, olejki czyli wszystko co mi będzie potrzebne w ciągu dnia na plaży. Jeżeli ktoś będąc w Melia Bali Villas ma późno wylot, lub wczesny przylot to nie stanowi to żadnego problemu ponieważ na terenie hotelu jest specjalne pomieszczenie klimatyzowane z prysznicami, kosmetykami, wygodnymi kompletami wypoczynkowymi, TV gdzie można spędzić czas do wylotu. Zatem hop siup i już jesteśmy gotowi na plażing ! Juhuu..to co tygryski lubią najbardziej ! Idziemy przepięknymi i egzotycznymi ogrodami hotelowymi w kierunku plaży, wszystko wokoło jest tak piękne i zadbane, ogród jest MEGA piękny i takiego cudeńka jeszcze nigdzie nie widziałam, jestem zachwycona ! idąc mam szczękę do ziemi, tym bardziej że ja to uwielbiam kwiaty zieleń i takie zadbane ogrody , obsługa, ogrodnicy , przemiła na każdym kroku nas witają i życzą miłego dnia.
Widok z lobby
powyżej widok na lobby od strony ogrodu
i jeszcze trochę ujęć, oszalałam na pukcie tego ogrodu i hotelu