Joasiu, z góry dzięki za zestawienie Ja nie potrzebuję luksusów, istotna dla mnie jest czystość i bliskość atrakcji, w końcu kamping służy praktycznie tylko do spania
Asisko - to widzę, że podobnie traktujemy kempingi
Nelcia - a może ich nie było? Nas po prostu bawiły. Były tylko na samym południu i wcale nie było ich jakoś dużo. Jak już się zdecydowałam, że chcę je uwiecznić, to chwilę musiałam czekać aż jakiś sie pojawi
No dobrze, jedziemy dalej?
Tym razem dojeżdżamy do Granady. Bo zobaczyć Alhambrę, poczuć jej atmosferę, to moje marzenie. Choć mam świadomość, że może się nie udać, że nie tym razem, że nie będzie mi dane.
Kemping znajdujemy bez większego problemu. Krótki spacerek dzieli nas od hipermarketu (z jednej strony) i przystanku autobusowego (z drugiej). W recepcji dostajemy informację, którym autobusem dokąd dojedziemy, gdzie się przesiąść i ile nas przyjemność wyniesie. Rozstawiamy namiot, zostawiamy samochód i ruszamy zobaczyć miasto.
Dojeżdżamy pod pomnik Izabeli Katolickiej i postanawiamy, że jednak pojedziemy do Alhambry, zobaczyć co w trawie piszczy i co się uda zdziałać.
Docieramy bez problemu do Alhambry. Popołudnie, kasy zamknięte. Ochroniarze tylko po hiszpańsku, my nie bardzo. Żadnych informacji co i jak, gdzie się można dowiadywać, z kim pogadać, nic. Albo my ślepi. W pewnym momencie przechodzi koło nas babeczka z kilkoma osobami, pyta, o co chodzi. Informuje, że bilety wyprzedane do końca sierpnia. Tak, zdawaliśmy sobie z tego sprawę, że do Alhambry trzeba bilety kupić wcześniej. Trąbią o tym wszystkie przewodniki. Ale jak to zrobić, gdy nie ma się pojęcia, kiedy dotrze się w dane miejsce? Świadomie z tej możliwości więc zrezygnowaliśmy, w pełni zdając sobie sprawę z konsekwencji. Pani dodała jednak, że każdego dnia sprzedają pulę biletów na dany dzień. Tylko trzeba pojawić się rano. Jest, pojawiła się nadzieja. Dziękujemy pani za informację i już się od siebie oddalamy, gdy coś mnie tknęło... Wołam za panią: rano, to znaczy o której? Pada odpowiedź: koło szóstej.
Rezygnujemy. Wszyscy jesteśmy zmęczeni, nikt nie będzie się rano tak wcześnie zrywał. Wracamy do miasta. Idziemy zwiedzać katedrę, potem szwędamy się jeszcze chwilę po wąskich uliczkach.
Bilet na zwiedzanie katedry uwzględnia audioprzewodnik (nie ma polskiej wersji językowej). Jest w dwóch wersjach: dla dorosłych i dla dzieci. Dla dorosłych jest... nudny. Przynajmniej w mojej ocenie. Głos monotonny, strasznie długie opisy, mnóstwo faktów, ale niewiele wnoszących do całego obrazu świątyni. Za to syn chodził oczarowany wersją dla dzieci, co chwile mówiąc "a wiedziałaś, że...?". Żałowaliśmy, że sobie też nie zaserwowaliśmy wersji dla dzieci, skoro taka ciekawa
Wracamy na kemping. Wieczorem mój kochany mąż stwierdza, że wie, że na zwiedzaniu Alhambry mi zależało, że wstanie rano i podjedzie po bilety. Jak powiedział, tak zrobił (nie rzuca słów na wiatr ;)). Opowiadał, że na miejscu zastał już kolejkę, choć ciemno było całkiem (świeciło się tylko kilka przyziemnych lampek). O godzinie 8, gdy otwierali kasy, znajdował się w 1/3 kolejki. Także chętnych było niemało. Gdy był już prawie przy kasie, usłyszał komunikat po hiszpańsku, w którym padło słowo "finito". Już zaczęło się w nim gotować, gdy z komunikatu francuskiego (nadawanego zaraz po hiszpańskim) okazało się, że skończyły się bilety, owszem, ale sesję przedpołudniową. I zaczęli sprzedawać na popołudniową. Koło 9:30 wrócił na kemping z czterema biletami do Alhambry. Radość. Teraz możemy wyruszyć na zwiedzanie
Te dziwne budowle na palach, które widzieliście w Galicji to "horreos" czyli tradycyjne spichlerze do przechowywania żywności i innego dobra.Wysokie 'nogi" mają chronić przed wilgcią z ziemi, szkodnikami oraz zapewnić dobry przepływ powietrza. W Galicji, a podobno również na całym północnym wybrzeżu jest ich mnóstw i używane są do dziś. Szkoda ,że jadac z Santiago na południe nie zajechaliście do małe, ślicznej wioski Combarro, koło Pontevedry. Tam jest ich .....60, z tego 30 stoi nad brzegiem zatoki. W trakcie przypływu stoją "nogami" w wodzie. Widok jedyny w swoim rodzaju. W niedalekim Poio stoi jedno z najwiekszych horreos w Hiszpanii, ma 33,5 metra długości, 3.4 m szerokści i 51 "nóg".
A tak na marginesie to "szacun" za taką trasę z dziećmi.
Szawa - dziękuję za wyjaśnienie. Nie udało mi się nigdzie takowego znaleźć, a próbowałam nawet po grafice szukać w google. Nigdzie więcej na północnym wybrzeżu ich nie spotkaliśmy. I widzisz, gdybym przed wyjazdem wiedziała, że takie cuda istnieją, to i do Combarro byśmy na chwilę zajechali. Tym bardziej, że przez Pontevedra przejeżdżaliśmy, a to już tylko rzut beretem. Właśnie obejrzałam zdjęcia z wioski, wygląda faktycznie super.
Antenka - ostatnio jechaliśmy z dziećmi w trzygodzinną trasę (z noclegiem na miejscu), to mała pytała czy w namiocie może spać i od razu swoje podróżne książeczki z półki zdjęła i uszykowała do zabrania Najtrudniej jest się odważyć, a potem się okazuję, że to wcale nie takie trudne
Jak już wspomniałam, bilety do Alhambry mamy na sesję popołudniową. Więc przed południem wybieramy sie do Albaicin. To dzielnica położona na wzgórzu, pełna wąskich uliczek i zakamarków. Bardzo klimatyczna. U dołu pełna kramików i sklepików. Dojeżdżamy autobusem. Przystanki nie są w żaden sposób czytelnie opisane. Ot, takie małe słupki. Nikt w tym niewielkim busiku, który na tej trasie jeździ, nie informuje również, że to właśnie tu warto wysiąść. A autobus jeździ w kółko, przystankiem początkowym i końcowym zarazem, jest ten przy pomniku Izabeli Katolickiej w centrum. W pewnym momencie po prostu wysiadamy z autobusu. Okazuje się, że wysiedliśmy w miejscu, które nas interesowało, czyli tuż obok placu i kościoła św. Mikołaja. To stąd rozpościera się widok na Alhambrę na tle Sierra Nevada. Wokół nas panuje spokój. Cudny klimat. Mimo turystów, dość niewielkiej, ale jednak grupki. Czujemy się, jakbyśmy tam byli sami...
Widok z placu na Granadę:
Wklejone we wcześniejszym poście zdjęcie Alhambry również zostało zrobione właśnie z tego placu. Postanawiamy wejść na wieżę kościółka:
Joasiu, z góry dzięki za zestawienie Ja nie potrzebuję luksusów, istotna dla mnie jest czystość i bliskość atrakcji, w końcu kamping służy praktycznie tylko do spania
Fajne znaki drogowe wyłapałas he he . Nie widziałam ich jak byłam..a może nie zauważyłam
No trip no life
Asisko - to widzę, że podobnie traktujemy kempingi
Nelcia - a może ich nie było? Nas po prostu bawiły. Były tylko na samym południu i wcale nie było ich jakoś dużo. Jak już się zdecydowałam, że chcę je uwiecznić, to chwilę musiałam czekać aż jakiś sie pojawi
No dobrze, jedziemy dalej?
Tym razem dojeżdżamy do Granady. Bo zobaczyć Alhambrę, poczuć jej atmosferę, to moje marzenie. Choć mam świadomość, że może się nie udać, że nie tym razem, że nie będzie mi dane.
Kemping znajdujemy bez większego problemu. Krótki spacerek dzieli nas od hipermarketu (z jednej strony) i przystanku autobusowego (z drugiej). W recepcji dostajemy informację, którym autobusem dokąd dojedziemy, gdzie się przesiąść i ile nas przyjemność wyniesie. Rozstawiamy namiot, zostawiamy samochód i ruszamy zobaczyć miasto.
Dojeżdżamy pod pomnik Izabeli Katolickiej i postanawiamy, że jednak pojedziemy do Alhambry, zobaczyć co w trawie piszczy i co się uda zdziałać.
Docieramy bez problemu do Alhambry. Popołudnie, kasy zamknięte. Ochroniarze tylko po hiszpańsku, my nie bardzo. Żadnych informacji co i jak, gdzie się można dowiadywać, z kim pogadać, nic. Albo my ślepi. W pewnym momencie przechodzi koło nas babeczka z kilkoma osobami, pyta, o co chodzi. Informuje, że bilety wyprzedane do końca sierpnia. Tak, zdawaliśmy sobie z tego sprawę, że do Alhambry trzeba bilety kupić wcześniej. Trąbią o tym wszystkie przewodniki. Ale jak to zrobić, gdy nie ma się pojęcia, kiedy dotrze się w dane miejsce? Świadomie z tej możliwości więc zrezygnowaliśmy, w pełni zdając sobie sprawę z konsekwencji. Pani dodała jednak, że każdego dnia sprzedają pulę biletów na dany dzień. Tylko trzeba pojawić się rano. Jest, pojawiła się nadzieja. Dziękujemy pani za informację i już się od siebie oddalamy, gdy coś mnie tknęło... Wołam za panią: rano, to znaczy o której? Pada odpowiedź: koło szóstej.
Rezygnujemy. Wszyscy jesteśmy zmęczeni, nikt nie będzie się rano tak wcześnie zrywał. Wracamy do miasta. Idziemy zwiedzać katedrę, potem szwędamy się jeszcze chwilę po wąskich uliczkach.
Bilet na zwiedzanie katedry uwzględnia audioprzewodnik (nie ma polskiej wersji językowej). Jest w dwóch wersjach: dla dorosłych i dla dzieci. Dla dorosłych jest... nudny. Przynajmniej w mojej ocenie. Głos monotonny, strasznie długie opisy, mnóstwo faktów, ale niewiele wnoszących do całego obrazu świątyni. Za to syn chodził oczarowany wersją dla dzieci, co chwile mówiąc "a wiedziałaś, że...?". Żałowaliśmy, że sobie też nie zaserwowaliśmy wersji dla dzieci, skoro taka ciekawa
Wracamy na kemping. Wieczorem mój kochany mąż stwierdza, że wie, że na zwiedzaniu Alhambry mi zależało, że wstanie rano i podjedzie po bilety. Jak powiedział, tak zrobił (nie rzuca słów na wiatr ;)). Opowiadał, że na miejscu zastał już kolejkę, choć ciemno było całkiem (świeciło się tylko kilka przyziemnych lampek). O godzinie 8, gdy otwierali kasy, znajdował się w 1/3 kolejki. Także chętnych było niemało. Gdy był już prawie przy kasie, usłyszał komunikat po hiszpańsku, w którym padło słowo "finito". Już zaczęło się w nim gotować, gdy z komunikatu francuskiego (nadawanego zaraz po hiszpańskim) okazało się, że skończyły się bilety, owszem, ale sesję przedpołudniową. I zaczęli sprzedawać na popołudniową. Koło 9:30 wrócił na kemping z czterema biletami do Alhambry. Radość. Teraz możemy wyruszyć na zwiedzanie
Alhambra podobała mi się. Czuć w tym miejscu historię i to dosyć zagmatwaną historie..
Pokazuj Asia, chetnie tam wrócę
No trip no life
Witaj Powsinogo.
Te dziwne budowle na palach, które widzieliście w Galicji to "horreos" czyli tradycyjne spichlerze do przechowywania żywności i innego dobra.Wysokie 'nogi" mają chronić przed wilgcią z ziemi, szkodnikami oraz zapewnić dobry przepływ powietrza. W Galicji, a podobno również na całym północnym wybrzeżu jest ich mnóstw i używane są do dziś. Szkoda ,że jadac z Santiago na południe nie zajechaliście do małe, ślicznej wioski Combarro, koło Pontevedry. Tam jest ich .....60, z tego 30 stoi nad brzegiem zatoki. W trakcie przypływu stoją "nogami" w wodzie. Widok jedyny w swoim rodzaju. W niedalekim Poio stoi jedno z najwiekszych horreos w Hiszpanii, ma 33,5 metra długości, 3.4 m szerokści i 51 "nóg".
A tak na marginesie to "szacun" za taką trasę z dziećmi.
Szawa.
szawa
Joasia- pochłonęłam obie części za jednym zasiadem Fajna trasa I fajnie,że z dziećmi- od małego połkną podróżniczego bakcyla
Szawa - dziękuję za wyjaśnienie. Nie udało mi się nigdzie takowego znaleźć, a próbowałam nawet po grafice szukać w google. Nigdzie więcej na północnym wybrzeżu ich nie spotkaliśmy. I widzisz, gdybym przed wyjazdem wiedziała, że takie cuda istnieją, to i do Combarro byśmy na chwilę zajechali. Tym bardziej, że przez Pontevedra przejeżdżaliśmy, a to już tylko rzut beretem. Właśnie obejrzałam zdjęcia z wioski, wygląda faktycznie super.
Antenka - ostatnio jechaliśmy z dziećmi w trzygodzinną trasę (z noclegiem na miejscu), to mała pytała czy w namiocie może spać i od razu swoje podróżne książeczki z półki zdjęła i uszykowała do zabrania Najtrudniej jest się odważyć, a potem się okazuję, że to wcale nie takie trudne
Jak już wspomniałam, bilety do Alhambry mamy na sesję popołudniową. Więc przed południem wybieramy sie do Albaicin. To dzielnica położona na wzgórzu, pełna wąskich uliczek i zakamarków. Bardzo klimatyczna. U dołu pełna kramików i sklepików. Dojeżdżamy autobusem. Przystanki nie są w żaden sposób czytelnie opisane. Ot, takie małe słupki. Nikt w tym niewielkim busiku, który na tej trasie jeździ, nie informuje również, że to właśnie tu warto wysiąść. A autobus jeździ w kółko, przystankiem początkowym i końcowym zarazem, jest ten przy pomniku Izabeli Katolickiej w centrum. W pewnym momencie po prostu wysiadamy z autobusu. Okazuje się, że wysiedliśmy w miejscu, które nas interesowało, czyli tuż obok placu i kościoła św. Mikołaja. To stąd rozpościera się widok na Alhambrę na tle Sierra Nevada. Wokół nas panuje spokój. Cudny klimat. Mimo turystów, dość niewielkiej, ale jednak grupki. Czujemy się, jakbyśmy tam byli sami...
Widok z placu na Granadę:
Wklejone we wcześniejszym poście zdjęcie Alhambry również zostało zrobione właśnie z tego placu. Postanawiamy wejść na wieżę kościółka:
Alcazaba:
Pałace: