może przejdę do temtu ....drinków i jedzonka w końcu to podstawa "wegetacji " każdego turysty
%%% oooo zaskoczyły nas bardzooooooooooo pozytywnie,pod względem jakości i ilości podawanego alkoholu(tu).NIe było nigdzie tzw.dystrybutorów znanych nam wcześniej z kurortów typu all in,wszystkie specyfikaty były sporządzane na świeżo i na bierząco(tu).Obsługa musiała się niestety nauwijać....ale smak był przedni(tu).Przekrój i wybór ogromny,raczej nie było problemu z dostaniem najbardziej wymyślnego "skałdu".( tyczy się to i hotelu i konsumpcji na "zewnątrz" ).Większość podawana na kruszonym ( a raczej zmiksowanym ) lodzie,przynosiła błoga ulgę w te wyjątkowo słoneczne dni.My gustowałyśmy w tradycyjnych Karaibskich specyfikach,które poniekąd udało mi się troszkę uwiecznić
pierwsze mojito
pinacolada ....od Elvisa
pinacolada z BlueCuracao
nie pamiętam....ale dobre było ( każda miała cosik innego )
u Pirata tym bardziej nie pamiętam
no i oczywiście "nieśmiertelny"...Blue Lagun....kwintesencja C.(tu)
no i oczywiście nie śmiertelne "kubeczki" tudzież zwane "termosikami" na tzw.produkcję własną najdziwniejsze co w nich piłam to......gin z......aloe Verą .....bo tonik nam się skończył:P....ale widać,że "zjadliwe",bo przeżyłam,bez żadnych skutków ubocznych
aaa no i maszyna do lodu ,dostępna 24 h,bardzooooooooooooo pomocna rzecz,stojąca tuż za rogiem naszego pokoju(tu) a w samym pokoju lodóweczka wraz z dużymmmmm pojemniczkiem na ....łód(tu) ( od razu widać,że w tym "namiocie" wiedzą co turyście potrzeba do szczęścia )
Na żarełko też nie mogłyśmy absolutnie narzekać. O śniadankach pisałam wcześniej - pierwsza klasa(tu),kuchnia hotelowa też bez zarzutu ( no może jedynie......cenka : ),dotyczyło się to lunchów na basenie,czy też kolacyjek na tarasie lub w Lounge Bar. Na mieście zazwyczaj "rzucałyśmy " się na owoce morza w każdej postaci .....i muszę powiedzieć,że tak dobrych krewet to nie jadłam nawet w Tajsku,były super mięsiste,świeże,po prostu idealne . Co do typowych dań ,to niestety ciężko coś mi specjalnie wyodrębnić, z uwagi na typowy mix kuchni amerykańskiej,kreolskiej i .....holenderskiej ( szczególnie tej w wydaniu fast-foodowym ).
Największy "orgazm" gastronomiczny ( i to potrójny ) doznałyśmy przy muszelkach,czyli specjalnego dnia małży - było to GENIALNE (tu)(tu)(tu),w olbrzymi garnku , uduszone, na winie z wyczuwalną nutą chilli,limonki i imbiru oraz ......podpiekanym drożdżowym pieczywem ( na samą myśl się ślinię ) - po prostu odlot dzikich gęsi(tu)(tu)
Jeżeli nie udało mi się wyodrębnić specyficznej kuchni na C.to zapewne nie da się nie zauważyć bardzooooo charakterystycznego tam typu kobiecej urody(:P). Panie mają bardzo mocny "przysadzisty" profil,począwszy od ramion a skończywszy na "odcinku lędżwiowo-krzyżowym". Właśnie takie "kształtne i mocno rubensowskie" są szczególnie porządane przez tamtejszych mężczyzn,więc myślę,że "cherchlawe blondynki" są raczej bez szans na zainteresowanie. ( a my czułyśmy się tam jak "kruszynki" >< )
M.in ku czci takich Pań powstały rzeżby lalek Chichi,których historia mówi,że takowe imiona mogły nosić tylko "godne"matki,żony,córki i siostry i ich wygląd gwarantował szczęście
Tydzień zleciał "jak z bicza" strzelił,a my .....poplażowałyśmy, podrinkowałyśmy, poplotkowałyśmy nocami w jacckuzi, zwiedziłyśmy co nieco, zawarłyśmy nowe znajomości......... i ....................... potulnie po 8 dniowej eskapadzie powróciłyśmy na .....łono rodzin,mężów,dzieci,szefów i....kochanków
Oby za jakiś czas ,ponownie udało się nam ,nie gorszą IV Babską wyprawę wysmyczyć
"Para Polaków,którą poznaliśmy w samolocie tak właśnie "wakacjowała",mieli app w Lagun ,do tego wynajęty samochód ( Kia picato )" czuję się jakby to o mnie mowa była słowo w słowo playa lagun ja ją kocham , Grande Kenepa -kolor blu na niej powalał na maxa ! ale za to widze ,że nie doceniłyście Klein kenepy,a my ją bardzo lubiliśmy,pojechalismy dwukrotnie, z tego względu,że za 1 razem byliśmy tam zupełnie sami ,godzina 12-13 lazur j.... po oczach i za to ją polubiliśmy
może przejdę do temtu ....drinków i jedzonka
w końcu to podstawa "wegetacji " każdego turysty
%%% oooo zaskoczyły nas bardzooooooooooo pozytywnie,pod względem jakości i ilości podawanego alkoholu(tu).NIe było nigdzie tzw.dystrybutorów znanych nam wcześniej z kurortów typu all in,wszystkie specyfikaty były sporządzane na świeżo i na bierząco(tu).Obsługa musiała się niestety nauwijać....ale smak był przedni(tu).Przekrój i wybór ogromny,raczej nie było problemu z dostaniem najbardziej wymyślnego "skałdu".( tyczy się to i hotelu i konsumpcji na "zewnątrz" ).Większość podawana na kruszonym ( a raczej zmiksowanym ) lodzie,przynosiła błoga ulgę w te wyjątkowo słoneczne dni.My gustowałyśmy w tradycyjnych Karaibskich specyfikach,które poniekąd udało mi się troszkę uwiecznić
pierwsze mojito
pinacolada ....od Elvisa
pinacolada z BlueCuracao
nie pamiętam....ale dobre było ( każda miała cosik innego )
u Pirata tym bardziej nie pamiętam
no i oczywiście "nieśmiertelny"...Blue Lagun....kwintesencja C.(tu)
...oby mi się chciało,tak jak mi się nie chce...
no i oczywiście nie śmiertelne "kubeczki" tudzież zwane "termosikami" na tzw.produkcję własną
najdziwniejsze co w nich piłam to......gin z......aloe Verą .....bo tonik nam się skończył:P....ale widać,że "zjadliwe",bo przeżyłam,bez żadnych skutków ubocznych
aaa no i maszyna do lodu ,dostępna 24 h,bardzooooooooooooo pomocna rzecz,stojąca tuż za rogiem naszego pokoju(tu) a w samym pokoju lodóweczka wraz z dużymmmmm pojemniczkiem na ....łód(tu)
( od razu widać,że w tym "namiocie" wiedzą co turyście potrzeba do szczęścia )
...oby mi się chciało,tak jak mi się nie chce...
Na żarełko też nie mogłyśmy absolutnie narzekać.
O śniadankach pisałam wcześniej - pierwsza klasa(tu),kuchnia hotelowa też bez zarzutu ( no może jedynie......cenka : ),dotyczyło się to lunchów na basenie,czy też kolacyjek na tarasie lub w Lounge Bar.
Na mieście zazwyczaj "rzucałyśmy " się na owoce morza w każdej postaci .....i muszę powiedzieć,że tak dobrych krewet to nie jadłam nawet w Tajsku,były super mięsiste,świeże,po prostu idealne .
Co do typowych dań ,to niestety ciężko coś mi specjalnie wyodrębnić, z uwagi na typowy mix kuchni amerykańskiej,kreolskiej i .....holenderskiej ( szczególnie tej w wydaniu fast-foodowym ).
Największy "orgazm" gastronomiczny ( i to potrójny ) doznałyśmy przy muszelkach,czyli specjalnego dnia małży - było to GENIALNE (tu)(tu)(tu),w olbrzymi garnku , uduszone, na winie z wyczuwalną nutą chilli,limonki i imbiru oraz ......podpiekanym drożdżowym pieczywem ( na samą myśl się ślinię ) - po prostu odlot dzikich gęsi(tu)(tu)
oraz inne przysmaki......napotkane po drodze....
...oby mi się chciało,tak jak mi się nie chce...
Jeżeli nie udało mi się wyodrębnić specyficznej kuchni na C.to zapewne nie da się nie zauważyć bardzooooo charakterystycznego tam typu kobiecej urody(:P).
Panie mają bardzo mocny "przysadzisty" profil,począwszy od ramion a skończywszy na "odcinku lędżwiowo-krzyżowym".
Właśnie takie "kształtne i mocno rubensowskie" są szczególnie porządane przez tamtejszych mężczyzn,więc myślę,że "cherchlawe blondynki" są raczej bez szans na zainteresowanie.
( a my czułyśmy się tam jak "kruszynki" >< )
M.in ku czci takich Pań powstały rzeżby lalek Chichi,których historia mówi,że takowe imiona mogły nosić tylko "godne"matki,żony,córki i siostry i ich wygląd gwarantował szczęście
...oby mi się chciało,tak jak mi się nie chce...
Tydzień zleciał "jak z bicza" strzelił,a my .....poplażowałyśmy,
podrinkowałyśmy,
poplotkowałyśmy nocami w jacckuzi,
zwiedziłyśmy co nieco,
zawarłyśmy nowe znajomości.........
i .......................
potulnie po 8 dniowej eskapadzie powróciłyśmy na .....łono rodzin,mężów,dzieci,szefów i....kochanków
Oby za jakiś czas ,ponownie udało się nam ,nie gorszą IV Babską wyprawę wysmyczyć
THE END(:P)
...oby mi się chciało,tak jak mi się nie chce...
Dagus....dziekuje Ci za te przenosiny......dziekuje....mam tu teraz wszysko jak na dłoni
Żelku,...flaszkę postawisz i będziemy kwita
...oby mi się chciało,tak jak mi się nie chce...
no ba-mówisz i masz ....nawet Ci poleje
tylko mi jeszcze ciutke coli dolej i ...limonke poproszę *drinks*
...oby mi się chciało,tak jak mi się nie chce...
"Para Polaków,którą poznaliśmy w samolocie tak właśnie "wakacjowała",mieli app w Lagun ,do tego wynajęty samochód ( Kia picato )" czuję się jakby to o mnie mowa była słowo w słowo playa lagun ja ją kocham , Grande Kenepa -kolor blu na niej powalał na maxa ! ale za to widze ,że nie doceniłyście Klein kenepy,a my ją bardzo lubiliśmy,pojechalismy dwukrotnie, z tego względu,że za 1 razem byliśmy tam zupełnie sami ,godzina 12-13 lazur j.... po oczach i za to ją polubiliśmy