Jesteś tutaj
Jesteś tutaj
Pomysł wyjazdu do Kanady powstał kilka lat temu, ale pandemia przeszkodziła w realizacji.
Kiedy Kanada zaczęła znów zezwalać turystom na przyjazd, podjęłam decyzję, że jadę.
Żeby wjechć trzeba mieć komplet szczepień i eTA, czyli Electronic Travel Authorization, dokument, o który aplikuje się online. Wszystko trwa parę minut, kosztuje 7 kanadyjskich dolarów. Odpowiedź z kanadyjskiego biura imigracyjnego przychodzi zwykle po kilku minutach, ale może się zdarzyć, że rząd Kanady zażąda dodatkowych dokumentów, to wtedy dłużej.
ETA jest wydawana zwykle na 5 lat, albo do terminu ważności paszportu, jeśli to jest czas krótszy niż 5 lat.
W ciągu 72 godzin przed lądowaniem w Kanadzie należy obowiązkowo wypełnić aplikację ArriveCan, gdzie trzeba zamieścić dokumenty potwierdzające szczepienia na covid. Bez tego nie ma opcji, żeby do Kanady wjechać.
Bilety na loty liniami KLM z Warszawy do Toronto i powrotny z Montrealu do Warszawy ( oba z przesiadką w Amsterdamie) kupiłam w lutym 2022 za cenę 2943.77zł, co okazało się dobrym pomysłem, bo w kwietniu kosztowały juz 4353zł.
Ubezpieczenie za cały pobyt wykupiłam w Ergo Hestia (pakiet Ergo Podróż), KL na sumę 1 000 000zł, NNW na 60 000zł i bagaż na 10 000zł. Za całość zapłaciłam 266.50 zł. Na szczęście nie było potrzebne
Do 4 kanadyjskich lotow, w moim przypadku doszły jeszcze połączenia między Londynem i Warszawą. Problemów z lotami obawiałam się najbardziej, bo leciałam w czasie nieporozumień z kontrolerami lotów...i braku pracowników na lotniskach.
Pierwszy lot z Londynu do Warszawy miałam w poniedziałek rano, z lotniska London Luton. Skończyłam pracę o 22.00, o 02.30 wyruszyłam na lotnisko. Spodziewanych tłumów na lotnisku nie było.
Bardzo sprawnie przeszłam przez wszelkie kontrole, samolot czekał na boarding.
Zajęłam miejsce, zamknęłam oczy...i zasnęłąm.
Kiedy sie obudziłam, wyjrzałam przez okno...stoimy. Myślę sobie, super, już wylądowałam Ale nie...spałam tylko godzinę.
Na to odzywa się pilot, że ma dwie wiadomości, jedną dobrą, drugą złą. Ta dobra, to że nasze bagaże w końcu zostały załadowane do samolotu ( wcześniej nie było pracowników na lotnisku, którzy mogliby to zrobić)...a druga, to że przez opóźnienie z bagażami straciliśmy miejsce w kolejce do startu...i wystartujemy za godzinę. Nie było jednak tak źle, wznieśliśmy się w powietrze po 20 minutach.
Lot z Warszawy do Amsterdamu przebiegł bez zakłóceń. Żadnego opóźnienia, a lotnisko Schiphol, o którym czytałam, że zatłoczone do granic możliwosci wyglądało normalnie, jak zwykle. Tulipanów więcej niż ludzi
Przerwa między lotami 2 godziny 50 minut.
Lot z Amsterdamu do Toronto był o czasie, bez niespodzianek. Samolot Boeing 777-200 wystartował punktualnie, posiłek w samolocie smaczny. Niestety musimy lecieć w maseczkach, chociaż w Holandii już takiego nakazu nie ma, ale obsługa tłumaczy, że musimy się stosować do wymogów kraju, do którego lecimy...a w Kanadzie są konieczne.
Nowością dla mnie był komunikat, że zabronione jest robienie zdjęć w samolocie ( załodze i pasażerom). To jedyne zdjęcie jakie zrobiłam zanim o tym powiedziano.
Lot z Warszawy do Toronto trwał 7 i pół godziny, nie był dla mnie meczący.
Z tymi maseczkami w samolocie - tak jeśli samolot był kanadyjski; w innym przypadku powinno być: przygotować się do lądowania, zapiąć pasy, założyć maseczki ...
Melduję się, będę czytał, oglądał i kibicował
papuas
Ja też jestem, zasiadam w pierwszym rzędzie, Papuas mogę koło Ciebie?
Asia-A. papuas - fajnie, że tu jesteście
Z Toronto Pearson International Airport do hotelu pojechałam taksówką za 60 CAD. Pewnie można było taniej, ale nie lubię szukania transportu jak mam ze sobą bagaż.
Nocleg w Toronto ( podobnie jak wszystkie inne) zarezerwowałam z dużym wyprzedzeniem ( luty, marzec) na booking.com, bo tam mam zniżkę Genius 10-15%.
W Toronto zatrzymałam się w The Rex Hotel Jazz and Blues Bar. Hotel bardzo skromny, **, ale przy najciekawszej ulicy Toronto, w pobliżu miejsc, które chciałam zobaczyć i codziennie proponujący muzykę na żywo. Cena za nocleg 200,37 CAD.
Toronto spodobalo mi sie bardzo. Ilość wieżowców robi wrażnie, ale jednoczesnie czuje się klimat "starszego" miasta. Zabudowa jest ciasna, w każdą "dziurę" jest wstawiony drapacz chmur, nie sposób więc zrobić przyzwoite zdjęcie (przynajmniej tym sprzetem, który mam). Jak jeden budynek wyjdzie prosto, to te obok już są krzywo.
Jeszcze nie wierze, że tam jestem...ale już ją widzę
Symbol Toronto CN Tower. Nie mam zamiaru na nią wjeżdżać, interesuje mnie raczej widok na nią, niz z niej.
A na dole, tuż pod wieżą, można podziwiać muzeum kolejnictwa. Eksponaty wystawione na zewnątrz można oglądać bezpłatnie, natomiast część kolekcji i symulator lokomotywy stoją w budynku dawnej lokomotywowni, gdzie wstep jest płatny.
W pobliżu mieści się Ripley's Aquarium of Canada, gdzie znajduje się ponad 20 000 okazów morskich i słodkowodnych z 450 gatunków.
Nieopodal jest też Roger's Centre, jeden z pierwszych stadionów z całkowicie odsłanianym dachem.
Gooderham Building zbudowany w 1892 roku i zaprojektowany przez Davida Robertsa Jr. jest rozpoznawalny dzięki charakterystycznemu kształtowi. Znany jest też pod nazwą "flatiron". Podobny kształtem, ale młodszy o dekadę i bardziej znany "flatiron building" znajduje się w Nowym Jorku.
Z każdej strony wygląda ciekawie, więc trudno się zdecydować na jedno zdjęcie.
Na tyle budynku kanadyjski artysta Derek Michael Besant stworzył mural mający przedstawiać obraz na powiewającym na wietrze płótnie.
Za budynkiem jest Berczy Park z fontanną z psami.
W fontannie jest 27 posągów psów, jeden kota i jedna kośc na szczycie
fajne te fontanny - ryby, psy ... niewątpliwie psia fontanna jest ulubiona przez najmłodszych
papuas
...poczytuję i oglądam z zaciekawieniem !!!
dla mnie ,tak "generalnie",Canada to..."klonowy liść i hokeiści" ; ))))
...nigdy nie widziałem niczego z napisem..."made in Canada" !!!
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Radek, spacjalnie dla Ciebie. Made in Canada
St .Lawrence Market, to nazwa jednej z dzielnic Toronto, a jednoczesnie nazwa targu. National Geographic uznaje go za numer jeden na świecie, spośród tego typu miejsc.
Muszę przyznać, że zgadzam się z tą opinią. Gdybym mieszkała w Toronto, z pewnością byłabym stałym bywalcem na tym rynku.
Spodziewałam się, ze będzie tam mnóstwo ludzi...ale widać na zdjęciach, że było dość pusto. Na straganach panował porzadek, wszystkie produkty pięknie ułożone, wszystko wyglądało bardzo apetycznie.
Te białe kulki na poniższym zdjęciu, to ziemniaki. Obrane
Polski akcent
W Toronto mieszka około 220 tys. Polaków.
Peameal bacon on the bun, to coś, czego w Toronto należy spróbowac, szczególnie właśnie w St.Lawrence Market. Jest to bekon z otoczką z mąki kukurydzianej w słodkawej bułce ( my byśmy powiedzieli w maślanej chyba), z dodatkiem musztardy i czesto sadzonego jajka. Nawet smaczne
Jedzenia tam jest pod dostatkiem, spróbowałam fish and chips po kanadyjsku i niestety z angielskim przegrywa z kretesem. Zdecydowanie bardziej lubię angielską panierkę, ta w kanadzie nie była tak chrupiąca, chociaż halibut był dobry. Cena 27 CAD ( 97zł)za taką porcję wydaje się przesadzona. Jedzenie w Kanadzie ogólnie nie w moim typie, wszystko ciężkie, smażone, mało warzyw. Przynajmniej w tych miejscach gdzie jadłam. Frytek przez 17 dni zjadłam więcej niż przez ostatnie dziesięć lat
Nie widziałam też nigdzie naleśników z syropem klonowym, które wydawały mi się podstawowym kanadyjskim przysmakiem.
Takiego mięsa bym z pewnością nie ruszyła, ale pewnie są amatorzy.
Na rynku jest wszystko czego dusza zapragnie. Borowiki potrzebne? Proszę bardzo.
A może owoce kakaowca?
A tu nie mam pojęcia co to. Z prawej strony chyba owoce opuncji...a z lewej???
Jak Kanada, to syrop klonowy i różne rzeczy o smaku syropu klonowego. Ciastka, herbaty, cukierki...
W tych czerwonych "indiańskich" bucikach zakochałam się od pierwszego wejrzenia, ale wydawały mi się za drogie. Kosztowały 90 CAD. Toronto było pierwszym miastem, w którym byłam i naiwnie wierzyłam, że gdzieś indziej będzie taniej. Duży błąd, ceny w Toronto były najniższe, a tego typu buty, ale już nie takie ładne w innych miejscach kosztowały 130 CAD
W budynku jest też coś w rodzaju niewielkiego muzeum, gdzie można poznać historę tego miejsca.
Z tyłu znajduje się kolejny budynek, gdzie można kupić żywność bezpośrednio od producentów.
Byłam "chwilę" poza zasięgiem, a tu taka niespodzianka
Dana, wspaniale,że piszesz. Nie mogłam się doczekać tej twojej Kanady.
Bileciki faktycznie upolowałaś w super cenie jak na dzisiejsze czasy..
No trip no life