Zgadzam się z tobą, mnie też miasteczko totalnie zauroczyło . Koniecznie "must see"
Nelcia
***********
przy okazji Valdemossy- tylko wspomnę jeszcze (główmnie tym, którzy nie wiedzą), że tu w pobliżu ma swoją posiadłość sam Michael Douglas, który nabył tu niesamoitą willę ze 30 lat temu i od kilku próbuje ją sprzedać, póki co bez powodzenia... mimo, że zszedł z ceny z 55 mln EUR tylko do 29 ! he he, może jest ktoś chętny wśród Was?
sama ta posiadłość (S'Estaca) jest zabytkowa , zbudowana przez austiackiego arcyksięcia Ludwiga Salvadora (z toskańskich Habsburgów) , a sam właściciel w dbałości o powodzenie sprzedaży nagrqał nawet taki filmik "promocyjny" :
poza tym sam M.Douglas jest założycielem istniejącej i działającej tu fundacji Sustainable Baleares (powołanej z jego inicjatywy) dzięki której odbywają się tu rózne liczne koncerty, festiwale kulinarne, wystawy, spektakle teatralne, i pomowanie turystki po tutejszych górach Sierra de Tramuntana;
a my już powrócone do hotelu...
odpoczynek, kolacja hotelowa , spacerek wieczorny (mimo maja wieczory bardzo ciepłe i przyjemne) i jakieś winko na hotelowym balkonie , wszak nazajutrz już nasz ostatni pełny dzień na wyspie i nieczego już nie planowałyśmy ....
wczoraj po tym winku padłyśmy jak dzieci i po 22 byłysmy już grzecznie w łóżeczkach tak nas ten dzień w Palmie i Valdemossie jakoś "wymęczył"
co oczywiscie poskutkowało tym, że nazajutrz obie obudziłyśmy się po 5 rano! - w maju na tym południku- to jeszcze egipskie ciemności!
ale cóż począć? jak człek już wyspany? ; no to kawka , gatka szmatka co tu dziś robić? żadnego pomysłu nie mamy (???).....; wygrzebałysmy się w końcu i jak zaczął się brzask postanowiłyśmy iść sobie na plażę zobaczyć świt nad morzem (zachodów tu nie było widać nad morzem, bo słońce chowało się gdzieś za miastem i drzewami , no to może chociaż wschód będzie?
jest dobrze... bo juz widać, że będzie!
te dziwaczne rzeźby o świecie wyglądały magicznie....
no i wschody nad morzem nie zawiodły.... są! szkoda tylko że ten jeden raz nam się chciało , a przecież w połowie maja wschód na Majorce zaczyna sie o 6,30 a nie o 4 nad ranem! więc spora szansa na zobaczenie nawet dla śpiochów
przybiegła za nami jakaś kicia , która usiadła sobie na plazowych skałkach i razem z nami czekała na ten wschód...
do towarzystwa dołaczyła też jakaś mewa (Aaaa! to chyba stąd to zainteresowanie kici )
no i spektakl się zaczął!
magia chwili ...
chwila moment- i już lampa wzeszła na nieboskłon!
byłyśmy tu tylko i my i jakaś parka z dzieckiem ... ludziska wolą jednak żar południa
i kicia też czekała... nawet podbiegła do nas bliżej
... jak dobrze wcześnie wstać - skoro świt ... czasem się i zdarzy spotkać Pieę na plaży i niby zachody są bardziej odpowiednie do focenia to jednak wschód potrafi być i ładniejszy już wcześniej miałem napisać, pomimo iż szwendactwa nieee .... powiedzmy nie uwielbiam, to tutaj w tych klimatach doniczkowo uliczkowych spokojnie bym mógł ta ścianka z wmurowanymi malowanymi skorupami też jest rewelacyjna trzeba przyznać klimaty na Balearach wspaniałe
Papuas, ano nawet ja czasami chadzam na plażę i nieważne że po 6 rano
Nelcia, prawda, że cudna ta S’Estaca Douglasa? , ma niesamowity "klimacik" no ale Michael już stary, chory i chciałby się pozbyć tej willi... bo chyba jego Caterina nie ma "serca" do tej posiadłości ot, takie fanaberie bogaczy...
**********
na ten ostatni dzień nie miałyśmy juz kompletnie żadnych planów (???) ale po śniadanku przekartkowałam mój przewodnik na stronie "Atrakcje wokół Alcudii" najbardziej polecają tu (oprócz samej Alcudii) słynną Playa de Muro, piękne, długie i piaszczyste plaże z jasnym piaseczkiem..., ; wpadła mi też w oko niewielka miejscowość Pollença, i wystarczył krótki opis, że to stara (baaaardzo stara) osada z XIII w p.n.e! z zachowaną zabudową z XVII i XVIII wieku, i sprawdzenie, że dojazd tam nie jest skomplikowany i jest to całkiem blisko nas - i już nasze dusze travelholiczek mają plan na dziś no. powiedzmy na pół dnia, zatem jedziemy do starej jak świat Pollençy
Pollença położnona jest już w górach Sierra de Tramuntana, zatem plenery wokół już z racji samej "górzystości" położenia zachwycają...
Pollenca to takie urocze, senne miasteczko malowniczo położone w górach i dosłownie kilka kilometrów od wybrzeża morskiego; Było nawet inspiracją dla mrożących krew w żyłach opowieści Agaty Christi (m.in "Problems at Pollenca Bay"). Obecnie są tu labirynty średniowiecznych uliczek i kamiennych domów z mnóstwem knajpek, galeryjek, małych zakładzików ceramicznych i masy innych urokliwych miejsc
wysiadamy w samym miasteczku; kilka kroków dalej mamy stary dominikański Klasztor Santo Domingo
na terenie tego Klasztoru jest Muzeum, niestety zamknięte jeszcze
obok mały park, czy raczej skwerek ze starymi oliwkami ...
główną ulicą miasteczka idziemy dalej... nurkując w te wąskie uliczki i przyglądając się detalom
Uliczki tworzą labirynt nieregularnych ulic przypominających nieco mauretańskie medyny; większość tych kamiennych domów pochodzi z XVII wieku robiąc wrażenie nieprzystępnych....
na placykach wśród kawiarnianych stoliczków- wielkie stare amfory i inne stągwie pamiętające z pewnością czasy bardzo zaszłe....
Na Plaça d`Almoina stoi symbol miasta: El Gallo - Kogut usytuowany na fontannie o tej samej nazwie
Kogut - to taki nieco symbol tego miasteczka (he he nie mylić z portugalskim kogutem z Barcelos )
tymi wąskimi zaułkami dochodzimy do serca miasta Placa Major z katedrą
ale jest jeszcze na tyle wcześnie (coś po 10 rano) , że katedra też jest jeszcze zamknięta , ale nic to... przyjdziemy tu sobie później.... (wierzac przewodnikowi warto ją zobaczyc w środku- to stary kościół wybudowany przez Templariuszy!) ;
a teraz zmierzamy w stronę najważniejszej atrakcji Pollensy, ale o tym juz w następny,m odcinku...
ano niestety.... z tymi autami to teraz tak jest, że gdzie tylko mogą się wcisnąć - to są! i psują widok!
************
Naszym głównym celem w Pollensie jest osławiona tu Kalwaria , nie... nie żeby mi brakowało świętych miejsc , ale jak są szanse na jakieś widoki (nawet okupione wysiłkiem fizycznym) to ja zawsze chętna
Majorkę można zwiedzać na wiele różnych sposobów – w zależności od upodobań i możliwości - podróżując autem, autobusem, motorem czy rowerem, albo wybierając się na jakiś rejs turystyczną łodzią, ale zawsze najwięcej emocji dostarczają wszelkie piesze wędrówki (przynajmniej ja tam mam) , zatem dziś zabiorę Was w jedną taką fajną wędrówkę... pieszą rzecz jasna
jest w Pollensie wzgórze Kalwarii na szczycie którego mieści się malutki i skromny kosciółek; ale żeby sie tam dostać, trzeba pokonac pod górkę pewne urokliwe dość schodki a tych schodków jest 365 czyli tyle ile dni w roku ; nie jest to wprawdzie jakieś mega-ekwilibrystyczne wejście, bo schodki są niskie i szerokie, więc idzie się po nich dość wygodnie, ale jednak w tym słońcu można się ciutek zasapać...
no to zaczynamy....
trochę tych schodeczków jest... zwłaszcza, jak odwrócimy się za siebie i spojrzymy w dół
ale im wyżej - tym ciekawiej...
zwłaszcza, że nic nas nie goni.... a czas mamy nieograniczony wg chęci i uznania, zatem zgodnie z tymi chęciami co i raz skręcamy w prawo z tych schodków- gdzie usytuowane są różne mniejsze i większe urokliwe wille, niektóre jak wprost wyjęte z jakiejś bajki...
kawał drogi juz za nami....
jeszcze trochę, jeszcze ciut...
ale jeszcze trochę brakuje do celu....
te schodki mają trafną nazwę: Via Crucis (Droga Krzyżowa) , he he dla niektórych naprawdę to istna droga krzyżowa...
daleeeeko w dole...; stąd już ledwie widać dachy Pollensy
i ostatni odcinek...
i doszłyśmy ...
przed nami kościółek na Wzgórzu Kalwarii, który wieńczy wspinaczkę...; co roku w Wielki Piątek odbywa się tutaj wzruszająca procesja podczas której wizerunek ukrzyżowanego Chrystusa jest wnoszony tutaj a potem znoszony po stopniach Kalwarii w całkowitym milczeniu .....
Calvaria z XIII w. - wzgórze z kapliczką, w której znajduje się figurka Mare de Déu del Peu de la Creu (Matki Bożej u stóp krzyża),
bardzo skromne wnętrze...
figurka Mare de Déu del Peu de la Creu (Matki Bożej u stóp krzyża)
widok z kościółka na dachy Pollensy
a teraz idziemy na punkt widokowy.... pokażę go Wam wieczorem
Nie przepadam za schodkami, ale tą drogą na pewno bym poszła. Cudo !!! I trzeba ją przejść wolno,żeby nasycić sie tymi widoczkami , więc jest szansa ,że nie byłoby dużego zasapnia he he
Zgadzam się z tobą, mnie też miasteczko totalnie zauroczyło . Koniecznie "must see"
No trip no life
Nelcia
***********
przy okazji Valdemossy- tylko wspomnę jeszcze (główmnie tym, którzy nie wiedzą), że tu w pobliżu ma swoją posiadłość sam Michael Douglas, który nabył tu niesamoitą willę ze 30 lat temu i od kilku próbuje ją sprzedać, póki co bez powodzenia... mimo, że zszedł z ceny z 55 mln EUR tylko do 29
! he he, może jest ktoś chętny wśród Was? 
sama ta posiadłość (S'Estaca) jest zabytkowa , zbudowana przez austiackiego arcyksięcia Ludwiga Salvadora (z toskańskich Habsburgów) , a sam właściciel w dbałości o powodzenie sprzedaży nagrqał nawet taki filmik "promocyjny" :
https://www.youtube.com/watch?v=wD2ntDie0vI&t=4s
poza tym sam M.Douglas jest założycielem istniejącej i działającej tu fundacji Sustainable Baleares (powołanej z jego inicjatywy) dzięki której odbywają się tu rózne liczne koncerty, festiwale kulinarne, wystawy, spektakle teatralne, i pomowanie turystki po tutejszych górach Sierra de Tramuntana;
a my już powrócone do hotelu...
odpoczynek, kolacja hotelowa , spacerek wieczorny (mimo maja wieczory bardzo ciepłe i przyjemne) i jakieś winko na hotelowym balkonie
, wszak nazajutrz już nasz ostatni pełny dzień na wyspie i nieczego już nie planowałyśmy .... 
i szósty dzień się zakończył....
Piea
Dzień Siódmy
wczoraj po tym winku padłyśmy jak dzieci i po 22 byłysmy już grzecznie w łóżeczkach
tak nas ten dzień w Palmie i Valdemossie jakoś "wymęczył"
co oczywiscie poskutkowało tym, że nazajutrz obie obudziłyśmy się po 5 rano!
- w maju na tym południku- to jeszcze egipskie ciemności! 
ale cóż począć? jak człek już wyspany?
; no to kawka
, gatka szmatka co tu dziś robić? żadnego pomysłu nie mamy (???).....; wygrzebałysmy się w końcu i jak zaczął się brzask postanowiłyśmy iść sobie na plażę zobaczyć świt nad morzem (zachodów tu nie było widać nad morzem, bo słońce chowało się gdzieś za miastem i drzewami , no to może chociaż wschód będzie?
jest dobrze... bo juz widać, że będzie!
te dziwaczne rzeźby o świecie wyglądały magicznie....
no i wschody nad morzem nie zawiodły.... są! szkoda tylko że ten jeden raz nam się chciało
, a przecież w połowie maja wschód na Majorce zaczyna sie o 6,30 a nie o 4 nad ranem! więc spora szansa na zobaczenie nawet dla śpiochów 
przybiegła za nami jakaś kicia
, która usiadła sobie na plazowych skałkach i razem z nami czekała na ten wschód...
do towarzystwa dołaczyła też jakaś mewa (Aaaa! to chyba stąd to zainteresowanie kici
)
no i spektakl się zaczął!
magia chwili ...
chwila moment- i już lampa wzeszła na nieboskłon!
byłyśmy tu tylko i my i jakaś parka z dzieckiem ... ludziska wolą jednak żar południa
i kicia też czekała... nawet podbiegła do nas bliżej
i koniec spektaklu
Piea
... jak dobrze wcześnie wstać - skoro świt ... czasem się i zdarzy spotkać Pieę na plaży i niby zachody są bardziej odpowiednie do focenia to jednak wschód potrafi być i ładniejszy już wcześniej miałem napisać, pomimo iż szwendactwa nieee .... powiedzmy nie uwielbiam, to tutaj w tych klimatach doniczkowo uliczkowych spokojnie bym mógł ta ścianka z wmurowanymi malowanymi skorupami też jest rewelacyjna trzeba przyznać klimaty na Balearach wspaniałe
papuas
Warto było wstać i wygrzebać się z pościeli. Wschód słońca cudowny, prawdziwy spektakl
Obejrzałam ten filmik z posesją M. Douglasa.. wow, toż to prawdziwa perełka. W życiu bym jej nie sprzedała
No trip no life
Papuas, ano nawet ja czasami chadzam na plażę
i nieważne że po 6 rano 
Nelcia, prawda, że cudna ta S’Estaca Douglasa?
, ma niesamowity "klimacik"
no ale Michael już stary, chory i chciałby się pozbyć tej willi... bo chyba jego Caterina nie ma "serca" do tej posiadłości
ot, takie fanaberie bogaczy...
**********
na ten ostatni dzień nie miałyśmy juz kompletnie żadnych planów (???) ale po śniadanku przekartkowałam mój przewodnik na stronie "Atrakcje wokół Alcudii"
najbardziej polecają tu (oprócz samej Alcudii) słynną Playa de Muro, piękne, długie i piaszczyste plaże z jasnym piaseczkiem..., ; wpadła mi też w oko niewielka miejscowość Pollença, i wystarczył krótki opis, że to stara (baaaardzo stara) osada z XIII w p.n.e!
z zachowaną zabudową z XVII i XVIII wieku, i sprawdzenie, że dojazd tam nie jest skomplikowany i jest to całkiem blisko nas - i już nasze dusze travelholiczek mają plan na dziś
no. powiedzmy na pół dnia, zatem jedziemy do starej jak świat Pollençy
Pollença położnona jest już w górach Sierra de Tramuntana, zatem plenery wokół już z racji samej "górzystości" położenia zachwycają...
Pollenca to takie urocze, senne miasteczko malowniczo położone w górach i dosłownie kilka kilometrów od wybrzeża morskiego; Było nawet inspiracją dla mrożących krew w żyłach opowieści Agaty Christi (m.in "Problems at Pollenca Bay"). Obecnie są tu labirynty średniowiecznych uliczek i kamiennych domów z mnóstwem knajpek, galeryjek, małych zakładzików ceramicznych i masy innych urokliwych miejsc
wysiadamy w samym miasteczku; kilka kroków dalej mamy stary dominikański Klasztor Santo Domingo
na terenie tego Klasztoru jest Muzeum, niestety zamknięte jeszcze
obok mały park, czy raczej skwerek ze starymi oliwkami ...
główną ulicą miasteczka idziemy dalej... nurkując w te wąskie uliczki i przyglądając się detalom
Uliczki tworzą labirynt nieregularnych ulic przypominających nieco mauretańskie medyny; większość tych kamiennych domów pochodzi z XVII wieku robiąc wrażenie nieprzystępnych....
na placykach wśród kawiarnianych stoliczków- wielkie stare amfory i inne stągwie pamiętające z pewnością czasy bardzo zaszłe....
Na Plaça d`Almoina stoi symbol miasta: El Gallo - Kogut usytuowany na fontannie o tej samej nazwie
Kogut - to taki nieco symbol tego miasteczka (he he nie mylić z portugalskim kogutem z Barcelos
)
tymi wąskimi zaułkami dochodzimy do serca miasta Placa Major z katedrą
ale jest jeszcze na tyle wcześnie (coś po 10 rano) , że katedra też jest jeszcze zamknięta
, ale nic to... przyjdziemy tu sobie później.... (wierzac przewodnikowi warto ją zobaczyc w środku- to stary kościół wybudowany przez Templariuszy!) ;
a teraz zmierzamy w stronę najważniejszej atrakcji Pollensy, ale o tym juz w następny,m odcinku...
Piea
Cudowne te stare uliczki
co za klimat przeszłości. Tylko te auta zupełnie nie pasują
No trip no life
ano niestety.... z tymi autami to teraz tak jest, że gdzie tylko mogą się wcisnąć - to są! i psują widok!
************
Naszym głównym celem w Pollensie jest osławiona tu Kalwaria , nie... nie żeby mi brakowało świętych miejsc
, ale jak są szanse na jakieś widoki (nawet okupione wysiłkiem fizycznym) to ja zawsze chętna
Majorkę można zwiedzać na wiele różnych sposobów – w zależności od upodobań i możliwości - podróżując autem, autobusem, motorem czy rowerem, albo wybierając się na jakiś rejs turystyczną łodzią, ale zawsze najwięcej emocji dostarczają wszelkie piesze wędrówki (przynajmniej ja tam mam) , zatem dziś zabiorę Was w jedną taką fajną wędrówkę... pieszą rzecz jasna
jest w Pollensie wzgórze Kalwarii na szczycie którego mieści się malutki i skromny kosciółek; ale żeby sie tam dostać, trzeba pokonac pod górkę pewne urokliwe dość schodki
a tych schodków jest 365
czyli tyle ile dni w roku
; nie jest to wprawdzie jakieś mega-ekwilibrystyczne wejście, bo schodki są niskie i szerokie, więc idzie się po nich dość wygodnie, ale jednak w tym słońcu można się ciutek zasapać...
no to zaczynamy....
trochę tych schodeczków jest... zwłaszcza, jak odwrócimy się za siebie i spojrzymy w dół
ale im wyżej - tym ciekawiej...
zwłaszcza, że nic nas nie goni.... a czas mamy nieograniczony wg chęci i uznania, zatem zgodnie z tymi chęciami co i raz skręcamy w prawo z tych schodków- gdzie usytuowane są różne mniejsze i większe urokliwe wille, niektóre jak wprost wyjęte z jakiejś bajki...
kawał drogi juz za nami....
jeszcze trochę, jeszcze ciut...
ale jeszcze trochę brakuje do celu....
te schodki mają trafną nazwę: Via Crucis (Droga Krzyżowa) , he he dla niektórych naprawdę to istna droga krzyżowa...
ale juz widać cel...
za nami
widoki boczne - cudowne... i biedne, pokaleczone p/ "wakacyjnych wandali" opuncje
3/4 trasy za nami...
i kolejne urocze schowane z boku hacjendy...
nie ma to jak schować się w cieniu....
no jest pięknie....
daleeeeko w dole...; stąd już ledwie widać dachy Pollensy
i ostatni odcinek...
i doszłyśmy ...
przed nami kościółek na Wzgórzu Kalwarii, który wieńczy wspinaczkę...; co roku w Wielki Piątek odbywa się tutaj wzruszająca procesja podczas której wizerunek ukrzyżowanego Chrystusa jest wnoszony tutaj a potem znoszony po stopniach Kalwarii w całkowitym milczeniu .....
Calvaria z XIII w. - wzgórze z kapliczką, w której znajduje się figurka Mare de Déu del Peu de la Creu (Matki Bożej u stóp krzyża),
bardzo skromne wnętrze...
figurka Mare de Déu del Peu de la Creu (Matki Bożej u stóp krzyża)
widok z kościółka na dachy Pollensy
a teraz idziemy na punkt widokowy.... pokażę go Wam wieczorem
Piea
papuas
Nie przepadam za schodkami, ale tą drogą na pewno bym poszła. Cudo !!! I trzeba ją przejść wolno,żeby nasycić sie tymi widoczkami , więc jest szansa ,że nie byłoby dużego zasapnia he he
No trip no life