( ja też jestem bardziej "gotykowa" niż barokowa choć i barokiem nie pogardzę.... oczywiście co do baroku, to lubię oglądać go wyłacznie w pałacach i kościołach i mimo, że mocno błyszczy, nie odbieram tego jako "bazarowe błyskotki" ; bo bazarowe to wiadomo: zawsze szmira i tandeta a tu Panie- szczere złoto wszędzie ...., żadne tam farbowane liski , no ale na Majorce baroku nie znalazłam ; tym nasyciłam się aż nadto w Bawarii )
******
to jedziemy dalej z tą Palmą;
po wyjściu z Katedry- nasz Riccardo prowadzi nas wąskimi zaułkami i uliczkami staromiejskiej części Palmy
mijamy jakiś "perłowy sklepik" ; kobitki z wycieczki "jęczą" że chcą wejść, obejrzeć i może coś kupić ?
ale Ricky jest nieugięty.... i mówi, że wrócicie tu sobie za chwilę w czasie wolnym, i pokaże Wam jeszcze kilka innych po drodze
bardzo typowe dla kamienic w starej Palmie- słynne podwórkowe patia, których jest tu doprawdy mnóstwo;
największe skupisko takich "patiów-dziedzińczyków" znajduje się w okolicach Katedry i dalej w dzielnicy Sa Portella ; to właśnie tutaj miesciła się większość pałaców mieszczan i arystokracji, które zostały wzniesione w XV i XVI wieku. ; w większości wzorowane były na pałacach w stylu włoskicm; ale ich fasady należą raczej do mało ozdobnych i wręcz surowych , natomiast to co najbardziej przyciąga tu wzrok to wlaśnie te przepiękne patio-dziedzińce, do których czasem uda się zajrzeć ....
bo większośc z nich jest w rękach prywatnych; na niektóre takie patia można wejsć, ale duża ich częśc jest zagrodzona albo zamknięta bramami z oszklonymi wstawkami, tak, żeby uchronić prywatność od oczu tłumów gapiów, jakich codziennie przez stolicę wyspy przewija się naprawdę dużo
te Patia to bez wątpienia nieodłączny element krajobrazu staromiejskiej Palmy
po obejrzeniu patiów dochodzimy do miejsca zbiórki i tu się już rozchodzimy na jakieś 1,5 - do 2 godzin...(juz dokładnie nie pamiętam...) ; na ucho pytam jeszcze Rickiego, czy tu gdzieś w tych dziesiątkach perłowych przybytków można kupić oprócz tych wyrabianych sztucznie "majorkańskich" - takie bardziej naturalne perełki? *prankster2*
okazuje się, że można, ale trzeba szukać i pytać, bo jednak dużo ponad 90 % tych błyskotek nie pochodzi "z morza" ;
Ricky podprowadza nas pod sklepo-muzeum i mówi, że jesli gdzieś mają naturalne - to na pewno tutaj!
oki! to sobie tu później wdepniemy.... a tymczasem podziwiamy Palmę, rozglądając sie na boki....
wdepnęłyśmy do cukierni ....
typowa słodkość z Majorki - Ensaimada, taka bułeczka w kształcie ślimaka; smaczna ale doopy nie urywała bułka jak bułka, ja tam wolę włoskie desery.... np. wariacje na temat tiramisu...
przybytek zwał się:
idziemy zobaczyc drugi znany kosciół w Palmie; w moim książkowym przewodniku, który mam właśnie pod pachą - piszą że to gotycka świątynia św Eulalii z X wieku i że jest to jeden z 4 najstarszych kościołów w mieście! (no gotyk tu króluje! )
urocza palmiańska zabudowa ...
jesteśmy na uroczym Placa de Cort
tłum ścieli się tu gęsto... to jeden z najchętniej odwiedzanych wielu placów Palmy z pięknym Ratuszem i budynkami wokół ...
po środku tego Placu rośnie bardzo wiekowe drzewko oliwne
drzewo oliwne - Olivera de Cort, trafiło do Palmy z wiejskiej posiadłości z Pollençy, położonej w górach Serra de Tramuntana; Zostało stamtąd przesadzone i zawędrowało tu do stolicy na Placa de Cort
kilka kroków stąd jest piękna i znana w Palmie kamienica
niezwykła, w neomauretańskim stylu kamienica zwana Can Corbella to jeden z najbardziej oryginalnych budynków w stolicy Majorki; powstał pod koniec XIX w. w wyniku połączenia trzech istniejących już w tym miejscu kamienic; nazwa budynku pochodzi od apteki Droguería Corbella, która działała tu w parterze w latach 1895-1985
magia detalu....
obok sklepik w starym stylu z majorkańskim winkiem i zagrychą he he z kiełbasami-sobrasadami
patio-podwórka super i fantastyczny klimat starówki dla mnie gotyk czy barok równie ciekawe, chociaż zupełnie inne no to się Piea perłami zauroczyła i pewnikiem zakupi a po perły to trza do Wietnamu lub jeszcze lepiej do Chin W czasie ostatniej wycieczki byliśmy na "farmie pereł" i można było w sklepie zakupić w formie eleganckich wyrobów. Z tego co pamiętam na chińskiej farmie były tańsze, bo oprócz oprawionych w srebro były tam na sznurki. robiłem niby wg przepisu i chyba znowu wskoczyło do aktywności, a nie do relacji
he he..., Papuas, no aż taką miłośniczką pereł nie jestem, żeby specjalnie lecieć po nie na drugi koniec Azji choć może kiedyś będąc przy okazji...? kto wie? ;
ale wiem też że te chińskie, choć bardzo znane i mające wielowiekową tradycję "hodowlaną" dziś traktowane są już w sposób mega-masowy! - chińczycy hodują ponad 2000 ton pereł rocznie i raczej są to otrzymywane bardzo tanio perły o stosunkowo niskiej jakości i mało regularnych kształtach ; wiadomo.... Chiny! dużo i tanio!
no dobra, to skoro jesteśmy już przy temacie pereł- oczywiście wróciłysmy do sklepiku o którym mówił nam Ricky
Sklepo-Muzeum z Pracownią na miejscu!
he he... nie , nie jestem żadnym koneserem pereł ani w ogóle inym gemmologiem ; biżuteria jako taka nie zajmuje wysokiego miejsca w moich upodobaniach, nie mam 8 szuflad z biżuterą ba! nawet nie mam jednej... ot jedna mała "skrzyneczka" ale od czasu do czasu- jak każda baba - coś tam lubię
oczywiście poławiacze pereł i ich naturalny owoc z dna mórz - to dziś już bajka dla milionerów - ; świat opanowały hodowle i takie tez perełeczki mnie zainteresowały ; te sztuczne majorkańskie (mimo, że piękne i rozsławione przez gwiazdy formatu Sofii Loren) - jak juz Wam pisałam przy okazji pobytu w Majorica w Porto Cristo mają żywot dość krótki i jak wszystko co sztuczne z czasem ulegają "zużyciu" , dlatego zainteresowały mnie tylko te naturalne, ze słodkowodnych hodowli
jest tu oczywiście mała pracownia i masa wyrobów i pokazany cały proces produkcji wytwarzania tych wyrobów z których Majorka tak słynie
Technika produkcji sztucznych pereł polega na pokrywaniu kryształowych kuleczek kilkoma warstwami odpowiednio barwionych lakierów, a następnie zanurzaniu ich w roztworze oleju i zmielonej rybiej łuski lub masy perłowej, a co tam jeszcze dokładnie się znajduje - jest już sekretem tych firm!
widziałam już to wszystko w poprzedniej "Wytwórni" , więc uderzam prosto do gablotki pereł hodowlanych
ostatecznie kupiłam kolczyki i bransoletkę z perłowo-różowych perełek a psiapsiółka kolczyki z czarnych pereł wyszłyśmy stamtąd kilka stówek lżejsze i tyle w temacie perłowym
a dalej Palma de Mallorca ...
znana mi sieć sklepów z Portugalii (z krówką) - jest i tu !
tutaj w ogóle to taka "Portugalia w miniaturce" - wszędobylski korek...
szczęśliwa posiadaczka nowego nabytku , który obecnie oczywiście dawno był w uzytku i leży w skrzyneczce czekając na odpowiedni moment...
no i tu obraziła byś Chińczyków - wszystkie nieregularne perły są rozdrabniane i przerabiane na kremy doskonale wygładzające skórę - popyt zapewniony i przyrzekam, że więcej o perłach nie wspomnę no chyba, że w mojej relacji
Papuas, zatem jakże się cieszę , że nie jesteś Chińczykiem! inaczej - pewnikiem byś się na mnie obraził! , no ale taka prawda z tymi perłami... z wielowiekowej tradycji zrobili masówkę na skalę ... chińską!
********
to jeszcze po drodze zaglądamy do Królewskich Ogrodów zwanych tutaj: S’Hort del Rei
no nazwa trochę szumna! bo trudno moim zdaniem nazywać ten malutki skwerek Ogrodami! ale nich im tam będzie!
przyjemnie można się tu schłodzić od upału dnia w cieniu zielonego dachu...
te "Ogrody królewskie S’Hort del Rei" jakie możemy oglądać tu dzisiaj - zostały zaprojektowane w 1960 roku i znajdują się tuż obok Pałacu Almudeina.
Jeszcze kilkadziesiąt lat temu uprawiano tutaj warzywa, drzewka owocowe i hodowano króliki
Dziś na tym zielonym terenie znajdują się ładne fontanny, stanowiące "małe dzieła sztuki", jest tu kilka oczek wodnych, a to wszystko porastaja wokół piekne hibiskusy, drzewka pomarańczowe i wysokie akacje
najsłynniejsza jest tu "sadzawka" w stylu mauretańskim, - miejsce ładnie zaaranżowane z dużym podobieństwem do tych jakie możemy licznie spotkać na terenie Alhambry i pałacu Generalife w Grenadzie
i spojrzenie w drugą stronę tej samej "sadzawki"
no bardzo tu ładnie... i przyjemnie...
idziemy przed siebie w poszukiwaniu miejsca na klapnięcie
przy Plaza de la Reina
i jesteśmy przy Paseo de Mar, blisko miejsca naszej zbiórki, ale mamy jeszcze z pół godzinki czasu więc zasiadamy na piwko
knajpka z widokiem na Katedrę....
wcinamy tu tzw tumbet, to jedno z tradycyjnych dań Majorki – wymieszane warzywka uduszone razem: najczęściej to bakłażany, ziemniaki, papryka, pomidorki - wszystko wymieszane z sosem pomidorowym i oliwą; są tu przeróżne wersje tumbetów... ; mnie nieco przypominało to smakiem marokański tadżin, choć nasz tumbet był bezmięsny (wzięłyśmy jedno danie na spółkę, i słusznie, bo naprawdę jest to wystarczające dla dwóch kobitek w taki upał!)
no to salut! po zimnym Miguelu
i czas opuścić to miejsce ...
ostatnie fotki z widokiem na Katedrę La SEU i opuszczamy Palmę...
rzut okiem na plażę miejską w sercu Palmy- raczej tłoczno
Oj powiem Tobie ,ze bardzo mi się podoba i nie wiem dlaczego częśc Palmy jakos kokarzy mi się Hawaną i niektóre części zabytkow ze Stone Town
Hej Kasia, no patrz! jakoś kompletnie nie miałam tam skojarzeń z Hawaną pod żadnym względem... no może tylko te palmy w Palmie! ( co inne oko- to widzi inaczej! i super! każdy ma inne skojarzenia... ) ; mnie się zdecydowanie ta Palma z Barceloną kojarzyła
PS za Zanzibarze nie byłam (choć było blisko! ) , więc podobienstwa do Stone Towne - w żaden sposób nie mogę skomentowac...
Ja jak Jorguś, też wolę gotyk.
Jorguś, Papuas, Asia
( ja też jestem bardziej "gotykowa" niż barokowa
choć i barokiem nie pogardzę.... oczywiście co do baroku, to lubię oglądać go wyłacznie w pałacach i kościołach i mimo, że mocno błyszczy, nie odbieram tego jako "bazarowe błyskotki" ; bo bazarowe to wiadomo: zawsze szmira i tandeta a tu Panie- szczere złoto wszędzie
...., żadne tam farbowane liski
, no ale na Majorce baroku nie znalazłam
; tym nasyciłam się aż nadto w Bawarii
)
******
to jedziemy dalej z tą Palmą;
po wyjściu z Katedry- nasz Riccardo prowadzi nas wąskimi zaułkami i uliczkami staromiejskiej części Palmy
mijamy jakiś "perłowy sklepik" ; kobitki z wycieczki "jęczą" że chcą wejść, obejrzeć i może coś kupić ?
ale Ricky jest nieugięty.... i mówi, że wrócicie tu sobie za chwilę w czasie wolnym, i pokaże Wam jeszcze kilka innych po drodze
staromiejska Palma urzeka klimatycznymi zakamarkami ....
bardzo typowe dla kamienic w starej Palmie- słynne podwórkowe patia, których jest tu doprawdy mnóstwo;
największe skupisko takich "patiów-dziedzińczyków" znajduje się w okolicach Katedry i dalej w dzielnicy Sa Portella ; to właśnie tutaj miesciła się większość pałaców mieszczan i arystokracji, które zostały wzniesione w XV i XVI wieku. ; w większości wzorowane były na pałacach w stylu włoskicm; ale ich fasady należą raczej do mało ozdobnych i wręcz surowych , natomiast to co najbardziej przyciąga tu wzrok to wlaśnie te przepiękne patio-dziedzińce, do których czasem uda się zajrzeć ....
bo większośc z nich jest w rękach prywatnych; na niektóre takie patia można wejsć, ale duża ich częśc jest zagrodzona albo zamknięta bramami z oszklonymi wstawkami, tak, żeby uchronić prywatność od oczu tłumów gapiów, jakich codziennie przez stolicę wyspy przewija się naprawdę dużo
te Patia to bez wątpienia nieodłączny element krajobrazu staromiejskiej Palmy
Piea
po obejrzeniu patiów dochodzimy do miejsca zbiórki i tu się już rozchodzimy na jakieś 1,5 - do 2 godzin...(juz dokładnie nie pamiętam...) ; na ucho pytam jeszcze Rickiego, czy tu gdzieś w tych dziesiątkach perłowych przybytków można kupić oprócz tych wyrabianych sztucznie "majorkańskich" - takie bardziej naturalne perełki? *prankster2*
okazuje się, że można, ale trzeba szukać i pytać, bo jednak dużo ponad 90 % tych błyskotek nie pochodzi "z morza"
;
Ricky podprowadza nas pod sklepo-muzeum i mówi, że jesli gdzieś mają naturalne - to na pewno tutaj!
oki! to sobie tu później wdepniemy.... a tymczasem podziwiamy Palmę, rozglądając sie na boki....
wdepnęłyśmy do cukierni ....
typowa słodkość z Majorki - Ensaimada, taka bułeczka w kształcie ślimaka; smaczna ale doopy nie urywała
bułka jak bułka, ja tam wolę włoskie desery.... np. wariacje na temat tiramisu... 
przybytek zwał się:
idziemy zobaczyc drugi znany kosciół w Palmie; w moim książkowym przewodniku, który mam właśnie pod pachą - piszą że to gotycka świątynia św Eulalii z X wieku
i że jest to jeden z 4 najstarszych kościołów w mieście! (no gotyk tu króluje! )
urocza palmiańska zabudowa ...
jesteśmy na uroczym Placa de Cort
tłum ścieli się tu gęsto... to jeden z najchętniej odwiedzanych wielu placów Palmy z pięknym Ratuszem i budynkami wokół ...
po środku tego Placu rośnie bardzo wiekowe drzewko oliwne
drzewo oliwne - Olivera de Cort, trafiło do Palmy z wiejskiej posiadłości z Pollençy, położonej w górach Serra de Tramuntana; Zostało stamtąd przesadzone i zawędrowało tu do stolicy na Placa de Cort
kilka kroków stąd jest piękna i znana w Palmie kamienica
niezwykła, w neomauretańskim stylu kamienica zwana Can Corbella to jeden z najbardziej oryginalnych budynków w stolicy Majorki; powstał pod koniec XIX w. w wyniku połączenia trzech istniejących już w tym miejscu kamienic; nazwa budynku pochodzi od apteki Droguería Corbella, która działała tu w parterze w latach 1895-1985
magia detalu....
obok sklepik w starym stylu z majorkańskim winkiem i zagrychą
he he z kiełbasami-sobrasadami
ano!
Piea
patio-podwórka super i fantastyczny klimat starówki dla mnie gotyk czy barok równie ciekawe, chociaż zupełnie inne no to się Piea perłami zauroczyła i pewnikiem zakupi
a po perły to trza do Wietnamu lub jeszcze lepiej do Chin W czasie ostatniej wycieczki byliśmy na "farmie pereł" i można było w sklepie zakupić w formie eleganckich wyrobów. Z tego co pamiętam na chińskiej farmie były tańsze, bo oprócz oprawionych w srebro były tam na sznurki. robiłem niby wg przepisu i chyba znowu wskoczyło do aktywności, a nie do relacji
papuas
he he..., Papuas, no aż taką miłośniczką pereł nie jestem, żeby specjalnie lecieć po nie na drugi koniec Azji
choć może kiedyś będąc przy okazji...? kto wie? ;
ale wiem też że te chińskie, choć bardzo znane i mające wielowiekową tradycję "hodowlaną" dziś traktowane są już w sposób mega-masowy! - chińczycy hodują ponad 2000 ton pereł rocznie
i raczej są to otrzymywane bardzo tanio perły o stosunkowo niskiej jakości i mało regularnych kształtach
; wiadomo.... Chiny! dużo i tanio! 
no dobra, to skoro jesteśmy już przy temacie pereł- oczywiście wróciłysmy do sklepiku o którym mówił nam Ricky
Sklepo-Muzeum z Pracownią na miejscu!
he he... nie , nie jestem żadnym koneserem pereł ani w ogóle inym gemmologiem
; biżuteria jako taka nie zajmuje wysokiego miejsca w moich upodobaniach, nie mam 8 szuflad z biżuterą
ba! nawet nie mam jednej... ot jedna mała "skrzyneczka"
ale od czasu do czasu- jak każda baba - coś tam lubię
oczywiście poławiacze pereł i ich naturalny owoc z dna mórz - to dziś już bajka dla milionerów - ; świat opanowały hodowle i takie tez perełeczki mnie zainteresowały ; te sztuczne majorkańskie (mimo, że piękne i rozsławione przez gwiazdy formatu Sofii Loren) - jak juz Wam pisałam przy okazji pobytu w Majorica w Porto Cristo mają żywot dość krótki i jak wszystko co sztuczne z czasem ulegają "zużyciu"
, dlatego zainteresowały mnie tylko te naturalne, ze słodkowodnych hodowli
jest tu oczywiście mała pracownia i masa wyrobów i pokazany cały proces produkcji wytwarzania tych wyrobów z których Majorka tak słynie
Technika produkcji sztucznych pereł polega na pokrywaniu kryształowych kuleczek kilkoma warstwami odpowiednio barwionych lakierów, a następnie zanurzaniu ich w roztworze oleju i zmielonej rybiej łuski lub masy perłowej, a co tam jeszcze dokładnie się znajduje - jest już sekretem tych firm!
widziałam już to wszystko w poprzedniej "Wytwórni"
, więc uderzam prosto do gablotki pereł hodowlanych
ostatecznie kupiłam kolczyki i bransoletkę z perłowo-różowych perełek a psiapsiółka kolczyki z czarnych pereł
wyszłyśmy stamtąd kilka stówek lżejsze
i tyle w temacie perłowym 
a dalej Palma de Mallorca ...
znana mi sieć sklepów z Portugalii (z krówką) - jest i tu !
tutaj w ogóle to taka "Portugalia w miniaturce" - wszędobylski korek...
szczęśliwa posiadaczka nowego nabytku
, który obecnie oczywiście dawno był w uzytku i leży w skrzyneczce czekając na odpowiedni moment... 
mury pałacu Almuedina tuż obok katedry
i sam Pałac widziany z bliska
Estàtua des Foner
Piea
no i tu obraziła byś Chińczyków - wszystkie nieregularne perły są rozdrabniane i przerabiane na kremy doskonale wygładzające skórę - popyt zapewniony
i przyrzekam, że więcej o perłach nie wspomnę no chyba, że w mojej relacji
papuas
Papuas, zatem jakże się cieszę , że nie jesteś Chińczykiem!
inaczej - pewnikiem byś się na mnie obraził!
, no ale taka prawda z tymi perłami... z wielowiekowej tradycji zrobili masówkę na skalę ... chińską!
********
to jeszcze po drodze zaglądamy do Królewskich Ogrodów zwanych tutaj: S’Hort del Rei
no nazwa trochę szumna! bo trudno moim zdaniem nazywać ten malutki skwerek Ogrodami!
ale nich im tam będzie! 
przyjemnie można się tu schłodzić od upału dnia w cieniu zielonego dachu...
te "Ogrody królewskie S’Hort del Rei" jakie możemy oglądać tu dzisiaj - zostały zaprojektowane w 1960 roku i znajdują się tuż obok Pałacu Almudeina.
Jeszcze kilkadziesiąt lat temu uprawiano tutaj warzywa, drzewka owocowe i hodowano króliki
Dziś na tym zielonym terenie znajdują się ładne fontanny, stanowiące "małe dzieła sztuki", jest tu kilka oczek wodnych, a to wszystko porastaja wokół piekne hibiskusy, drzewka pomarańczowe i wysokie akacje
najsłynniejsza jest tu "sadzawka" w stylu mauretańskim, - miejsce ładnie zaaranżowane z dużym podobieństwem do tych jakie możemy licznie spotkać na terenie Alhambry i pałacu Generalife w Grenadzie
i spojrzenie w drugą stronę tej samej "sadzawki"
no bardzo tu ładnie... i przyjemnie...
idziemy przed siebie w poszukiwaniu miejsca na klapnięcie
przy Plaza de la Reina
i jesteśmy przy Paseo de Mar, blisko miejsca naszej zbiórki, ale mamy jeszcze z pół godzinki czasu więc zasiadamy na piwko
knajpka z widokiem na Katedrę....
wcinamy tu tzw tumbet, to jedno z tradycyjnych dań Majorki – wymieszane warzywka uduszone razem: najczęściej to bakłażany, ziemniaki, papryka, pomidorki - wszystko wymieszane z sosem pomidorowym i oliwą; są tu przeróżne wersje tumbetów... ; mnie nieco przypominało to smakiem marokański tadżin, choć nasz tumbet był bezmięsny (wzięłyśmy jedno danie na spółkę, i słusznie, bo naprawdę jest to wystarczające dla dwóch kobitek w taki upał!)
no to salut! po zimnym Miguelu
i czas opuścić to miejsce ...
ostatnie fotki z widokiem na Katedrę La SEU i opuszczamy Palmę...
rzut okiem na plażę miejską w sercu Palmy- raczej tłoczno
i wyjeżdżamy z Palmy...
ciąg dalszy w kolejnej odsłonie...
Piea
Piea, pokazało mi sie 31 nieodczytanych postów twojej podrózy . Obiecuję wszystko szczegółowo nadrobić
No trip no life
Oj powiem Tobie ,ze bardzo mi się podoba i nie wiem dlaczego częśc Palmy jakos kokarzy mi się Hawaną i niektóre części zabytkow ze Stone Town
Hej Kasia, no patrz! jakoś kompletnie nie miałam tam skojarzeń z Hawaną
pod żadnym względem... no może tylko te palmy w Palmie!
( co inne oko- to widzi inaczej!
i super! każdy ma inne skojarzenia... ) ; mnie się zdecydowanie ta Palma z Barceloną kojarzyła 
PS za Zanzibarze nie byłam (choć było blisko!
) , więc podobienstwa do Stone Towne - w żaden sposób nie mogę skomentowac...
Piea