oczywiście jak to na wycieczkach - nasza poczciwa Itaka (czy inny Rainbow) nie byłaby sobą gdyby nie zaczęła od "komercyjnego oblicza"
zatem na pierwszy ogień leci miejsce typu: sklep i zakupy
Zaczynamy od miejscowości Inca, a w zasadzie gdzieś tak od połowy drogi między Incą a Selvą; Mawia się, że Inca to taka „skórzana” stolica Majorki; a i owszem; nawet miałam okazję się o tym przekonać; w Inca znajduje się sporo różnych faktorii kaletniczo-galanteryjnych, zwłaszcza obuwniczych! ; no i jak to na wycieczkach- Rysio zawiózł nas do takiego „przybytku”,
ale.... ja zawsze jestem mało zainteresowana takimi miejscami, a tutaj o dziwo mi się podobało!
a dlaczego? -
bo było bo było krótko, nie nachalnie, bez „parcia na zakupy” no i było przeciekawe Muzeum Butów!!! (byłam pierwszy raz w takim Muzeum);
zakup butów i kurteczek mało mnie interesowały, a i ceny niezbyt zachęcające ) , choc kurteczki mięciusie i niczego sobie, , ale wpadły mi w oko ładne i milusie portfele; no tak mięciuteńkie jak jedwab a nie skóra, skusiłam się więc i kupiłam dwa + etui na okulary; dla mnie więc czas ten nie był tak do końca stracony) , zwłaszcza, że już nigdzie potem nie spotkałam czegoś takiego w tej jakości
Muzeum Butów i hala produkcyjna
dużo tu "historycznych " maszyn, a tak przy okazji wytwarzają tu również wciąż buty szyte/robione ręcznie!
jakies 20-30 minut i po wszystkim
jedziemy dalej:
z Inca jedziemy prosto do Lluc, gdzie mieści się Sanktuarium Maryjne z figurką Czarnej Madonny;( wiecie, że ja "z tych świętych" nie jestem ale to po Monserrat i Candelarii na teneryfie - to już "moja" trzecia odwiedzona hiszpańska Czarna Madonna*yes* , jeszcze kilka i się nawrócę... );
a Lluc jest najświętszym miejscem na Majorce jako cel wielu pielgrzymek; ogólnie jest to piękne miejsce posadowione już w górach Tramuntana, więc w cudnych okolicznościach widokowych u stóp skalnej ściany
wejście na dziedziniec Pati del Bisbe Campins z okazałym pomnikiem biskupa Majorki - Pere Joan Campinsa
Basilica de la Mare de Deu de Lluc
została wzniesiona w stylu renesansowym w latach 1622-1691. Figurę Matki Boskiej ukoronowano w 1884 r., obecnie znajduje się w kaplicy za ołtarzem. ciekawostką jest, że kościół został odnowiony według projektu Antoniego Gaudiego; podziwiając e wnętrze świątyni mozna wysłuchać występu chłopięcego chóru kościelnego zwanego chórem Bławatków (ale ja tego chóru nie widziałam...., chyba leciało z taśmy )
na zewnątrz taka wymowna rzeźba: serca matki i syna (Marii i Jezusa) ładne to, prawda?
no to Entrée
i wychodzimy
po Sacrum- czas na Profanum
ciasto migdałowe (Gato d’ametlla) na spróbowanie, wszak specjały z migdałami należy próbować będąc na Majorce (przynajmniej wypada) i czy to pasuje do piwa czy nie - jak kto chce, woli, czy lubi ....
Szczerze? - zupełnie mnie to nie porwało.... , ciasto jak ciasto; sama upiekłabym lepsze !
zagladamy co tam Mnisi w klasztorze produkują?
kupuje takie mydełka na prezenty -pierdołki dla psiapsiółek (bardzo intensywnie pachniały)
a tutaj degustacja
i opuszczamy klasztorne mury
tutaj rośnie bardzo popularna na wyspie karłowata odmiana palmy ;
podobno to gatunek endemiczny ?
i mkniemy już w te upragnione trasy w górach Sierra de Tramuntana.... trasy pełne serpentyn i kolarzy
kaskadowa uprawa migdałów, oliwek i pomarańczy - typowe widoczki na Majorce
no to pierwsze serpentynki ...
jedna taka świnia przebiegła nam drogę! a za nią gonił chłop i zapędził cholerę do zagrody
to ta czarna świnka, z której produkuje się na wyspie kiełbasę sobrasadę ; pamiętacie ją z Targu w Alcudii ?
Pokaż etui na okulary jakie kupołaś. Ciekawa jestem..
zwykłe, proste, kupione z myślą o okularach słonecznch (są szerokie 9x16 cm) , bo do czytania wole takie sztywniejsze;
są bardzo mięsiste i mięciutkie jak ser żółty na słońcu ytylko kolorek - pudrowy róż, ale mi nie przeszkadza
tu "przymierzyłam" klasyczne, waskie do czytania, żeby pokazać jak to etui jest szerokie - bo słoneczne nosze raczej te duże i zawsze mi kazde etui były za małe, w te wchodzą każde duże
Półwyspu Formentor niestety nie widziałam czego bardzo żałuję (jest powód by wybrać się na Majorkę ponownie ). Za to wycieczkę w góry Serra de Tramuntana odbyłam W Muzeum Butów też byłam - widać program od lat jest ten sam Natomiast w LLuc oprócz sanktuarium zobaczyliśmy jeszcze Drogę Krzyżową ze stacjami położonymi w górach. Nawet dla osób mało religijnych było to bardzo ciekawe miejsce, no i widoki zachwycały. Szkoda tylko, że pogoda była marna
mabro, a juz miałam się kłaść spać... ale mnie niejako "wywołałaś do tablicy"
otóż oczywiście na Drogę Krzyżową też był czas dla chętnych osób po obejrzeniu Bazyliki i część osób tam poszła....; my jednak wykazałyśmy się totalną ignorncją i wybrałyśmy knajpę z piwkiem , no faktycznie bardzo ładne miejsce na Twoich fotkach ... ale jakoś.... no wyszło jak wyszło, trudno... muszę dalej życ bez tej Drogi Krzyżowej ... ;
jak to pogoda była marna? to w jakim okresie Ty tam byłaś?
ja uwielbiam jazdę po takich zakręconych trasach.... (oczywiście jako pasażer, nie kierowca! ) i po kilku takich znanych miałam już przyjemnośc jeździć, a ta majorklańska trasa znajduje się z pewnością na liscie 10 najbardziej "pokręconych" i przepięknych widokowo tras w Europie!
Jazda tą trasą to kilkanaście kilometrów nieustających zachwytów, ochów i achów! , bo cały czas pokonując kolejne i liczne zakręty, na wijących się niczym wąż serpentynach, podziwia się tu przewspaniałe widoki;
to miejsce z pewnością należy do obowiązkowych punktów do zobaczenia na mapie Majorki, którego nie powinien ominąć żaden turysta przebywający na wyspie!
Ta słynna trasa początkowo wspina się na odcinku kilku km do przełęczy Coll del Reis (na wys: 680m n.p.m) a jej kulminacyjnym punktem jest tzw. Mirador Nus de Sa Corbata (Węzeł Krawata), gdzie droga zakręca nagle ostro o 270 stopni i przecina się sama ze sobą; stąd wije się jak wąż w dół przez kolejne kilometry aż do samej Sa Calobry czyli do poziomu morza
pełen szacun dla kolarza na takiej trasie!!! zwłaszcza Pana w tym wieku!
Ta niezwykła droga powstała w 1932 roku;
jej projektantem był hiszpański inżynier włoskiego pochodzenia Antonio Parietti - ten sam, który zaprojektował też inną, piękną trasę na Majorce, tą, którą pokazywałam Wam wcześniej - na Cap de Formentor!)
ta trasa uważana jest wręcz za arcydzieło inżynierii drogowej , zwłaszcza, że została w całości zbudowana bez użycia ciężkich maszyn, wyłącznie przy pomocy ludzkich rąk.
Pan Parietti tak zaprojektował tę drogę aby jak najmniej ingerować tu w przyrodę, więc nie pruto i nie drążono gór i nie budując tutaj żadnych tuneli, no i jak na osobnika, w którego żyłach płynie włoska krew - ponoć do projektu tej trasy zainspirowało go kiedyś wijące się na talerzu spaghetti
po tej trasie (i tych wcześniej zobaczonych i "przeżytych" jak :Droga Orłów i Droga Trolii w Norwegii, trasy alpejskie w Szwajcarii, Austrii), Kotorskie Agrafki w Czarnogórze, trasa do/z Masca'i na Teneryfie, trasa w Maroku (nie pamietam jak się nazywała?) mam jeszcze dwa takie "pokręcone" marzenia szosowe : Szosa Transfogaraska w Rumunii i trasa na Przełęczy Stelvio we włoskich Alpach! ... ech.. może kiedyś jeszcze i tam dotrę...?
dalej trasa prowadzi w dół wśród malowniczych skał
i przez takie naturalne tunele
aż w końcu dojeżdżamy do celu; przed nami Sa Colabra
Sa Calobra to malutka, ale jakże urokliwa, nadmorska osada nad zatoczą; taka maciupka osada wciśnięta pomiędzy skały, a szmaragdowe wody zatoki zwieńczona wspaniałym wąwozem Torrent de Pareis i pewnie nikt by o Sa Calobra nie usłyszał gdyby nie TA właśnie słynna droga, żeby tu dotrzeć …
nasz Ricky-Rysio mówi co i gdzie tu mozna zobaczyć, poleca oczywiście słynna plażyczkę u wrót wspomnianego wąwozu; ustala sporo czasu wolnego i kazdy idzie gdzie chce, czyli wszyscy w tym samym kierunku
zmierzamy do wykutego w skale tunelu, którym wyjdziemy po drugiej stronie - u wejścia do wąwozu
w środku tunelu dwa "okienka" na zatoczkę
i wychodzimy....
i jesteśmy na miejscu...
na wprost - wejście do Wąwozu
i ta plażyczka szumnie zwana "Wrota do Raju" , malutka, otoczona skałami i kamykami zamiast piasku...
plaża jest tak mała, że wchodzi 40 osób i jest już tłum!
jest tu jednak jakoś to wszystko osłonięte od wiatru, że czujemy sie jak we wrzącym garnku! gorąc daje czadu!
zatem szybkie pstryki i znikamy stąd!
no ładne miejsce, ale sama ta słynna plażyczka- mocno przereklamowana..
tutaj za tunelem jest już znacznie chłodniej i przyjemniej... czuć powiew lekkiego wiatru, a tam skwar nie do wytrzymania!
nie mamy już za dużo czasu, tak żeby na spokojnie przysiąść gdzieś na piwko, więc łazimy troszkę po sklepikach i idziemy do przystani, gdzie czeka na nas już statek
pakujemy się na górny pokład i odpływamy....
teraz mamy widok na tą samą plażę na której przed chwilą byłyśmy - ale od strony wody i trzeba przyznać, że ten widok prezentuje sie znacznie lepiej .... no i na statku cudownie wieje wiaterek ...
płyniemy jakieś 40-45 minut podziwiając widoki...
w oddali majaczy najwyższy szczyt Majorki ( i w ogóle całych Balearów) - to Puig Major - 1445 m npm
majorkańskie "fiordy"
i dopływamy do Port de Soller
tu widać jeden z najbardziej luksusowych hoteli na wyspie - to "Jumeirah Port Soller Hotel & Spa"
oczywiście jak to na wycieczkach - nasza poczciwa Itaka (czy inny Rainbow) nie byłaby sobą gdyby nie zaczęła od "komercyjnego oblicza"
zatem na pierwszy ogień leci miejsce typu: sklep i zakupy
Zaczynamy od miejscowości Inca, a w zasadzie gdzieś tak od połowy drogi między Incą a Selvą; Mawia się, że Inca to taka „skórzana” stolica Majorki; a i owszem; nawet miałam okazję się o tym przekonać; w Inca znajduje się sporo różnych faktorii kaletniczo-galanteryjnych, zwłaszcza obuwniczych! ; no i jak to na wycieczkach- Rysio zawiózł nas do takiego „przybytku”,
ale.... ja zawsze jestem mało zainteresowana takimi miejscami, a tutaj o dziwo mi się podobało!
a dlaczego? -
bo było bo było krótko, nie nachalnie, bez „parcia na zakupy” no i było przeciekawe Muzeum Butów!!! (byłam pierwszy raz w takim Muzeum);
zakup butów i kurteczek mało mnie interesowały, a i ceny niezbyt zachęcające
) , choc kurteczki mięciusie i niczego sobie, , ale wpadły mi w oko ładne i milusie portfele; no tak mięciuteńkie jak jedwab a nie skóra, skusiłam się więc i kupiłam dwa + etui na okulary; dla mnie więc czas ten nie był tak do końca stracony) , zwłaszcza, że już nigdzie potem nie spotkałam czegoś takiego w tej jakości
Muzeum Butów i hala produkcyjna
dużo tu "historycznych " maszyn, a tak przy okazji wytwarzają tu również wciąż buty szyte/robione ręcznie!
jakies 20-30 minut i po wszystkim
jedziemy dalej:
z Inca jedziemy prosto do Lluc, gdzie mieści się Sanktuarium Maryjne z figurką Czarnej Madonny;( wiecie, że ja "z tych świętych" nie jestem
ale to po Monserrat i Candelarii na teneryfie - to już "moja" trzecia odwiedzona hiszpańska Czarna Madonna*yes* , jeszcze kilka i się nawrócę...
);
a Lluc jest najświętszym miejscem na Majorce jako cel wielu pielgrzymek; ogólnie jest to piękne miejsce posadowione już w górach Tramuntana, więc w cudnych okolicznościach widokowych u stóp skalnej ściany
wejście na dziedziniec Pati del Bisbe Campins z okazałym pomnikiem biskupa Majorki - Pere Joan Campinsa
Basilica de la Mare de Deu de Lluc
została wzniesiona w stylu renesansowym w latach 1622-1691. Figurę Matki Boskiej ukoronowano w 1884 r., obecnie znajduje się w kaplicy za ołtarzem. ciekawostką jest, że kościół został odnowiony według projektu Antoniego Gaudiego; podziwiając e wnętrze świątyni mozna wysłuchać występu chłopięcego chóru kościelnego zwanego chórem Bławatków (ale ja tego chóru nie widziałam...., chyba leciało z taśmy
)
na zewnątrz taka wymowna rzeźba: serca matki i syna (Marii i Jezusa) ładne to, prawda?
no to Entrée
i wychodzimy
po Sacrum- czas na Profanum
ciasto migdałowe (Gato d’ametlla) na spróbowanie, wszak specjały z migdałami należy próbować będąc na Majorce (przynajmniej wypada) i czy to pasuje do piwa czy nie - jak kto chce, woli, czy lubi ....
Szczerze? - zupełnie mnie to nie porwało.... , ciasto jak ciasto; sama upiekłabym lepsze !
zagladamy co tam Mnisi w klasztorze produkują?
kupuje takie mydełka na prezenty -pierdołki dla psiapsiółek (bardzo intensywnie pachniały)
a tutaj degustacja
i opuszczamy klasztorne mury
tutaj rośnie bardzo popularna na wyspie karłowata odmiana palmy ;
podobno to gatunek endemiczny ?
i mkniemy już w te upragnione trasy w górach Sierra de Tramuntana.... trasy pełne serpentyn i kolarzy
kaskadowa uprawa migdałów, oliwek i pomarańczy - typowe widoczki na Majorce
no to pierwsze serpentynki ...
jedna taka świnia przebiegła nam drogę!
a za nią gonił chłop i zapędził cholerę do zagrody 
to ta czarna świnka, z której produkuje się na wyspie kiełbasę sobrasadę ; pamiętacie ją z Targu w Alcudii ?
no i widoczki....
El Mar de Nubes.....
a największe emocje będą jutro
Piea
Pokaż etui na okulary jakie kupołaś. Ciekawa jestem..
No trip no life
zwykłe, proste, kupione z myślą o okularach słonecznch (są szerokie 9x16 cm) , bo do czytania wole takie sztywniejsze;
są bardzo mięsiste i mięciutkie jak ser żółty na słońcu
ytylko kolorek - pudrowy róż, ale mi nie przeszkadza 
tu "przymierzyłam" klasyczne, waskie do czytania, żeby pokazać jak to etui jest szerokie - bo słoneczne nosze raczej te duże i zawsze mi kazde etui były za małe, w te wchodzą każde duże
Piea
Półwyspu Formentor niestety nie widziałam czego bardzo żałuję (jest powód by wybrać się na Majorkę ponownie
). Za to wycieczkę w góry Serra de Tramuntana odbyłam
W Muzeum Butów też byłam - widać program od lat jest ten sam
Natomiast w LLuc oprócz sanktuarium zobaczyliśmy jeszcze Drogę Krzyżową ze stacjami położonymi w górach. Nawet dla osób mało religijnych było to bardzo ciekawe miejsce, no i widoki zachwycały. Szkoda tylko, że pogoda była marna 
mabro, a juz miałam się kłaść spać...
ale mnie niejako "wywołałaś do tablicy"
otóż oczywiście na Drogę Krzyżową też był czas dla chętnych osób po obejrzeniu Bazyliki i część osób tam poszła....; my jednak wykazałyśmy się totalną ignorncją i wybrałyśmy knajpę z piwkiem
, no faktycznie bardzo ładne miejsce na Twoich fotkach
... ale jakoś.... no wyszło jak wyszło, trudno... muszę dalej życ bez tej Drogi Krzyżowej ...
;
jak to pogoda była marna? to w jakim okresie Ty tam byłaś?
Piea
Piea, super to etuii , udany zakup
no i jaka fajna, użyteczna pamiątka
Masz rację,że te słoneczne są większe i "normalne" etuii na ogól nie pasuję.
No trip no life
lubicie taką "jazdę bez trzymanki" ?
no to jedziemy....
ja uwielbiam jazdę po takich zakręconych trasach.... (oczywiście jako pasażer, nie kierowca!
) i po kilku takich znanych miałam już przyjemnośc jeździć, a ta majorklańska trasa znajduje się z pewnością na liscie 10 najbardziej "pokręconych" i przepięknych widokowo tras w Europie!
Jazda tą trasą to kilkanaście kilometrów nieustających zachwytów, ochów i achów! , bo cały czas pokonując kolejne i liczne zakręty, na wijących się niczym wąż serpentynach, podziwia się tu przewspaniałe widoki;
to miejsce z pewnością należy do obowiązkowych punktów do zobaczenia na mapie Majorki, którego nie powinien ominąć żaden turysta przebywający na wyspie!
Ta słynna trasa początkowo wspina się na odcinku kilku km do przełęczy Coll del Reis (na wys: 680m n.p.m) a jej kulminacyjnym punktem jest tzw. Mirador Nus de Sa Corbata (Węzeł Krawata), gdzie droga zakręca nagle ostro o 270 stopni i przecina się sama ze sobą; stąd wije się jak wąż w dół przez kolejne kilometry aż do samej Sa Calobry czyli do poziomu morza
pełen szacun dla kolarza na takiej trasie!!!
zwłaszcza Pana w tym wieku! 
Ta niezwykła droga powstała w 1932 roku;
jej projektantem był hiszpański inżynier włoskiego pochodzenia Antonio Parietti - ten sam, który zaprojektował też inną, piękną trasę na Majorce, tą, którą pokazywałam Wam wcześniej - na Cap de Formentor!)
ta trasa uważana jest wręcz za arcydzieło inżynierii drogowej
, zwłaszcza, że została w całości zbudowana bez użycia ciężkich maszyn, wyłącznie przy pomocy ludzkich rąk.
Pan Parietti tak zaprojektował tę drogę aby jak najmniej ingerować tu w przyrodę, więc nie pruto i nie drążono gór i nie budując tutaj żadnych tuneli, no i jak na osobnika, w którego żyłach płynie włoska krew - ponoć do projektu tej trasy zainspirowało go kiedyś wijące się na talerzu spaghetti
po tej trasie (i tych wcześniej zobaczonych i "przeżytych"
jak :Droga Orłów i Droga Trolii w Norwegii, trasy alpejskie w Szwajcarii, Austrii), Kotorskie Agrafki w Czarnogórze, trasa do/z Masca'i na Teneryfie, trasa w Maroku (nie pamietam jak się nazywała?) mam jeszcze dwa takie "pokręcone" marzenia szosowe
: Szosa Transfogaraska w Rumunii i trasa na Przełęczy Stelvio we włoskich Alpach! ... ech.. może kiedyś jeszcze i tam dotrę...?
Piea
...he,he,he jak Cie znam (virtualnie ; ))),to z pewnością dotrzesz do wspomnianych miejsc ; )))
czego Ci szczerze życzę !!!
a pokazana "drózka" WYMIATA !!!!!!!!! : )
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
dalej trasa prowadzi w dół wśród malowniczych skał
i przez takie naturalne tunele
aż w końcu dojeżdżamy do celu; przed nami Sa Colabra
Sa Calobra to malutka, ale jakże urokliwa, nadmorska osada nad zatoczą; taka maciupka osada wciśnięta pomiędzy skały, a szmaragdowe wody zatoki zwieńczona wspaniałym wąwozem Torrent de Pareis i pewnie nikt by o Sa Calobra nie usłyszał gdyby nie TA właśnie słynna droga, żeby tu dotrzeć …
nasz Ricky-Rysio mówi co i gdzie tu mozna zobaczyć, poleca oczywiście słynna plażyczkę u wrót wspomnianego wąwozu; ustala sporo czasu wolnego i kazdy idzie gdzie chce, czyli wszyscy w tym samym kierunku
zmierzamy do wykutego w skale tunelu, którym wyjdziemy po drugiej stronie - u wejścia do wąwozu
w środku tunelu dwa "okienka" na zatoczkę
i wychodzimy....
i jesteśmy na miejscu...
na wprost - wejście do Wąwozu
i ta plażyczka szumnie zwana "Wrota do Raju" , malutka, otoczona skałami i kamykami zamiast piasku...
plaża jest tak mała, że wchodzi 40 osób i jest już tłum!
jest tu jednak jakoś to wszystko osłonięte od wiatru, że czujemy sie jak we wrzącym garnku! gorąc daje czadu!
zatem szybkie pstryki
i znikamy stąd!
no ładne miejsce, ale sama ta słynna plażyczka- mocno przereklamowana..
tutaj za tunelem jest już znacznie chłodniej i przyjemniej... czuć powiew lekkiego wiatru, a tam skwar nie do wytrzymania!
nie mamy już za dużo czasu, tak żeby na spokojnie przysiąść gdzieś na piwko, więc łazimy troszkę po sklepikach i idziemy do przystani, gdzie czeka na nas już statek
pakujemy się na górny pokład i odpływamy....
teraz mamy widok na tą samą plażę na której przed chwilą byłyśmy - ale od strony wody i trzeba przyznać, że ten widok prezentuje sie znacznie lepiej .... no i na statku cudownie wieje wiaterek ...
płyniemy jakieś 40-45 minut podziwiając widoki...
w oddali majaczy najwyższy szczyt Majorki ( i w ogóle całych Balearów) - to Puig Major - 1445 m npm
majorkańskie "fiordy"
i dopływamy do Port de Soller
tu widać jeden z najbardziej luksusowych hoteli na wyspie - to "Jumeirah Port Soller Hotel & Spa"
z widokiem na małe domki z widokiem ...
c d jutro...
Piea
Przepięknie plaża wygląda od strony morza..ja niestety widziałam tylko od strony lądu, też zrobiła na mnie wrażenie
Ile tam żagli na wodzie..
No trip no life