Piea, przecież wiesz, że zawsze fotografuję to co mnie szokuje zarówno pozytywnie jak i negatywnie; pójdź za moją radą - popatrz na bugenwillę, na zielone ogródki - takie obrazki też tam są, nie tylko ekstrema.
W hotelu meldujemy się na kolację, a po niej wychodzimy rodzinną grupą w kierunku dochodzącej muzyki i ... zostajemy zaproszeni na wesele. No cóż, dla turysty gratka. Z poczęstunku nie korzystamy, ale oglądamy wszystko ciekawie. Na scenie jest srebrna metalowa sofa - tu zasiądą nowożeńcy, są 2 orkiestry, są bufety, jest wydzielone miejsce z miękkimi meblami - pewnie dla szacownej rodziny. No czekamy tylko na nowożeńców. Przed sceną z sofą jest ustawiona z krzeseł widownia - ciekawe co też na tej scenie będzie się działo? Niestety, nie wiem - część rodziny zaczyna marudzić typu ile czasu jeszcze będziemy czekać, po co ... itp. Nie chcąc zostawać tylko z żoną w obcym miejscu wracamy z pozostałymi do hotelu. Jutro od rana zwiedzanie Dżajpuru.
Papuas, wcale nie ograniczaj się ze zdjeciami he he . Spoko, damy radę nawet te mocno szokujące.. Dobrze,że pokazujesz różne ale właśnie prawdziwe oblicza kraju.
Zabytki musze przyznać mega orientalne
Z weselem to ci się faktycznie przyfarciło . Czy cała grupa została zaproszona ?
Tak jak napisałem wyszliśmy z hotelu rodzinną grupą czyli trzy siostry i ja ze szwagram (trzeci szwagier nie lata samolotem) i w takim składzie odwiedziliśmy wesele, a nie chcieliśmy się rozdzielać przy powrocie, bo jednak kawalątek trza było przejść. To dopiero drugi nocleg w Indiach, więc człek nie obeznany. Następnego dnia zwiedzamy Dżajpur. Zaczynamy od zobaczenia fasady Pałacu Wiatrów, a potem Fort Amber. No właśnie, inaczej to sobie wyobrażałem, bo słowo fort kojarzy się jednoznacznie z umocnieniami wojskowymi. W Indiach jest nieco inaczej - fort to pałac, no szereg pałacy maharadży ufortyfikowany czyli otoczony pierścieniami murów z bramami obronnymi. Dawny maharadża nie miał łatwego życia, bo wrogowie czyhali na bogactwo, władzę i pałac, więc po zdobyciu fortu maharadża tracił życie i następny musiał się martwić jak FORT uczynić niezdobytym. Tyle odnośnie wyobrażeń. Pałac Wiatrów został ponoć zbudowany dla kobiet, by mogły obserwować życie ulicy, same będąc niewidoczne. Już przy pałacu pierwsi zaklinacze węży - 50 rupii za fotografowanie.
Ostatnie foto już przed fortem Amber. Można by powiedzieć, że fort Amber jest Gold - tak się przynajmniej prezentuje w porannym słońcu. Do fortu obowiązkowo wjeżdża się na słoniu. Wjazd na słoniach, o mój Boziu, chyba mniej bym się zmęczył, gdybym wchodził na piechotę. Trafił nam się jakiś szaleńczo ambitny, który chciał wszystkie inne wyprzedzić. Na dodatek wyglądało jakby był skonfliktowany ze swym kornakiem - katusze psychiczne, bo miejsc, w których można popełnić samobójstwo nie brakowało. Niski murek, a potem piioooon. Ufff, dojechaliśmy - jest rampa do wysiadania dla dużych i dla mniejszych słoni. Siedziba maharadży jak pisałem składa się z kolejnych pałacy i dziedzińców, które przechodzimy, na szczęście na własnych nogach.
Intrygujący ten Pałac Wiatrów, budynek niemal wyłącznie z fasadą...
Ciekawym codziennego życia w Indiach polecam książkę Shantaram G.D. Robertsa, może niezbyt świeżej daty, ale dla dużej części ludzi pewnie wiele się nie zmieniło.
Póki co, ja też do Indii się nie wybieram, odstręcza mnie głównie traktowanie tam kobiet.
Nie będzie wielkich opisów a tylko dwie uwagi. Zdobienia ścian, a także stropów jednego z pawilonów wykonane są z kawałków lustra oraz kamieni półszlachetnych i można powiedzieć "olśniewające wrażenie" - w czasie naszego pobytu był odnawiany. I druga - w jednym z pięknych pawilonów zrobiłem tylko 1 foto, bo ciągle wchodziła mi w kadr kobieta z miotłą; zdarza się że są to celowe praktyki, żeby potem zażądać opłaty za pozowanie. I nie o te rupie chodzi, ale to ja decyduję co chcę mieć w kadrze (a chciałem kolumienki w perspektywie), trudno - nie będzie. Przecie gdybym chciał foto kobiety z miotłą to mogę spokojnie zrobić to żonie podczas sprzątania mieszkania.
Papuas, piękne te pałace. Podziwiam umiejętności architektów i budowniczych. Gdzie oni brali nauki. Nijak się ma do tego brudu i bałaganu na ulicach. A kobieta z miotłą pięknie się komponuje, widać przygotowana aby pozować.
Twoje Indie bardziej mnie ciekawią niż przerażają. Już kiedyś pisałam, że w samolocie na przesiadce w Dubaju siedziała koło nas dziewczyna, młoda i drobna wracająca z samotnej podróży po Indiach. Mówiła, że czuła się bezpiecznie i była zachwycona Indiami. Ja jako mama miałabym duże obawy o bezpieczeństwo córki, szczególnie z powodu tego, że podróżowała sama.
no zabytkowe budowle powalają; od dawna wiadomo, ze architektura w Indiach (zwłaszcza te detale) powalają na kolana; ach... żeby tak móc zobaczyć to wszystko bez patrzenia na to co be! Tak, Papuas, idąc za Twoją radą oglądam Twoje bugenville, zieleńce, i wszystko co ładne - i od samego patrzenia na fotki- nic mnie aż tak nie przeraża
No z tym weselem to trafił Wam się niezły bonus pięknie to wszystko wygląda ... szkoda że nie doczekaliście się Państwa Młodych ;
co do Amber (no cudo! i to położenie!!! ) i pracujących tam słoni - jestem stanowczo na nie a nawet przeciw tak, wiem,... od wieków słoń ( i inne zwierzęta również) są wykorzystywane do ciężkiej pracy, ale wieki mijają...., mamy XXI wiek! w wielu miejscach na Ziemi pracującą zwierzynę zastąpiły maszyny! ; taaa..... wygląda to niezwykle egzotycznie taka "przejażdżka słoniami"- zwłaszcza na takim tle, żaden pojazd tego nie zastąpi , ale po wyjeździe do Tajlandii ( i wiedzy którą tam nabyłam na ten temat) jestem przeciwniczką takich praktyk! ( swoją drogą, tak to celowo organizują, że nie da się do danego miejsca dotrzeć inaczej, albo da się ale z mocnym utrudnieniem...)
Oglądam, czytam, podziwiam, dojrzewam mój zachwyt ale i trwoga rosną ....
Piea, ta trwoga to zupełnie niepotrzebnie - czy Ty jaka pani-kara jesteś?? Co do pracy słoni, tak wiem metody tresury (właśnie tresury!) z pewnością przyjemne dla zwierzęcia nie są. Ale każdy maharadża słonie miał; niektóre służyły w jego armii jako broń pancerna, czołgi znaczy się. Podejrzewam, że tu w Dżajpurze istnieje jakieś silne lobby, żeby właściciele zwierząt mieli pracę i zarobek. Utrzymanie kosztuje, a taki słoń wiele może i musi zjeść. Turystów chętnych na wejście do fortu też sporo - taki żelazny punkt programu. Do Morskiego Oka też są konie ... Ale tam jest wybór - idziesz albo jedziesz. Inne dziedzińce, jeden w zieleni i lustrzany pawilon.
Główna błyszcząca atrakcja zaliczona idziemy dalej. Spojrzenie na mury i za mury - słonie nadal idą. Dalej głównym ciągiem na ostatni już dziedziniec i pewnie kilka ciekawostek pomijamy, bo nie sposób wszedzie wejść. Kierujemy się do zejścia i zaraz na początku pod balkonem ogromne gniazdo czegoś.
Piea, przecież wiesz, że zawsze fotografuję to co mnie szokuje zarówno pozytywnie jak i negatywnie; pójdź za moją radą - popatrz na bugenwillę, na zielone ogródki - takie obrazki też tam są, nie tylko ekstrema.
W hotelu meldujemy się na kolację, a po niej wychodzimy rodzinną grupą w kierunku dochodzącej muzyki i ... zostajemy zaproszeni na wesele. No cóż, dla turysty gratka. Z poczęstunku nie korzystamy, ale oglądamy wszystko ciekawie. Na scenie jest srebrna metalowa sofa - tu zasiądą nowożeńcy, są 2 orkiestry, są bufety, jest wydzielone miejsce z miękkimi meblami - pewnie dla szacownej rodziny. No czekamy tylko na nowożeńców. Przed sceną z sofą jest ustawiona z krzeseł widownia - ciekawe co też na tej scenie będzie się działo? Niestety, nie wiem - część rodziny zaczyna marudzić typu ile czasu jeszcze będziemy czekać, po co ... itp. Nie chcąc zostawać tylko z żoną w obcym miejscu wracamy z pozostałymi do hotelu. Jutro od rana zwiedzanie Dżajpuru.
papuas
Papuas, wcale nie ograniczaj się ze zdjeciami he he . Spoko, damy radę
nawet te mocno szokujące.. Dobrze,że pokazujesz różne ale właśnie prawdziwe oblicza kraju.
Zabytki musze przyznać mega orientalne
Z weselem to ci się faktycznie przyfarciło . Czy cała grupa została zaproszona ?
No trip no life
Papuas, pokazuj wszystkie foty - te z ulicy są bardzo ciekawe bo dają wyobrażenie o tym jak żyją ludzie w danym kraju.
Tak jak napisałem wyszliśmy z hotelu rodzinną grupą czyli trzy siostry i ja ze szwagram (trzeci szwagier nie lata samolotem) i w takim składzie odwiedziliśmy wesele, a nie chcieliśmy się rozdzielać przy powrocie, bo jednak kawalątek trza było przejść. To dopiero drugi nocleg w Indiach, więc człek nie obeznany. Następnego dnia zwiedzamy Dżajpur. Zaczynamy od zobaczenia fasady Pałacu Wiatrów, a potem Fort Amber. No właśnie, inaczej to sobie wyobrażałem, bo słowo fort kojarzy się jednoznacznie z umocnieniami wojskowymi. W Indiach jest nieco inaczej - fort to pałac, no szereg pałacy maharadży ufortyfikowany czyli otoczony pierścieniami murów z bramami obronnymi. Dawny maharadża nie miał łatwego życia, bo wrogowie czyhali na bogactwo, władzę i pałac, więc po zdobyciu fortu maharadża tracił życie i następny musiał się martwić jak FORT uczynić niezdobytym. Tyle odnośnie wyobrażeń. Pałac Wiatrów został ponoć zbudowany dla kobiet, by mogły obserwować życie ulicy, same będąc niewidoczne. Już przy pałacu pierwsi zaklinacze węży - 50 rupii za fotografowanie.
Ostatnie foto już przed fortem Amber. Można by powiedzieć, że fort Amber jest Gold - tak się przynajmniej prezentuje w porannym słońcu. Do fortu obowiązkowo wjeżdża się na słoniu. Wjazd na słoniach, o mój Boziu, chyba mniej bym się zmęczył, gdybym wchodził na piechotę. Trafił nam się jakiś szaleńczo ambitny, który chciał wszystkie inne wyprzedzić. Na dodatek wyglądało jakby był skonfliktowany ze swym kornakiem - katusze psychiczne, bo miejsc, w których można popełnić samobójstwo nie brakowało. Niski murek, a potem piioooon. Ufff, dojechaliśmy - jest rampa do wysiadania dla dużych i dla mniejszych słoni. Siedziba maharadży jak pisałem składa się z kolejnych pałacy i dziedzińców, które przechodzimy, na szczęście na własnych nogach.
papuas
Intrygujący ten Pałac Wiatrów, budynek niemal wyłącznie z fasadą...
Ciekawym codziennego życia w Indiach polecam książkę Shantaram G.D. Robertsa, może niezbyt świeżej daty, ale dla dużej części ludzi pewnie wiele się nie zmieniło.
Póki co, ja też do Indii się nie wybieram, odstręcza mnie głównie traktowanie tam kobiet.
Nie będzie wielkich opisów a tylko dwie uwagi. Zdobienia ścian, a także stropów jednego z pawilonów wykonane są z kawałków lustra oraz kamieni półszlachetnych i można powiedzieć "olśniewające wrażenie" - w czasie naszego pobytu był odnawiany. I druga - w jednym z pięknych pawilonów zrobiłem tylko 1 foto, bo ciągle wchodziła mi w kadr kobieta z miotłą; zdarza się że są to celowe praktyki, żeby potem zażądać opłaty za pozowanie. I nie o te rupie chodzi, ale to ja decyduję co chcę mieć w kadrze (a chciałem kolumienki w perspektywie), trudno - nie będzie. Przecie gdybym chciał foto kobiety z miotłą to mogę spokojnie zrobić to żonie podczas sprzątania mieszkania.
papuas
Papuas, piękne te pałace. Podziwiam umiejętności architektów i budowniczych. Gdzie oni brali nauki. Nijak się ma do tego brudu i bałaganu na ulicach. A kobieta z miotłą pięknie się komponuje, widać przygotowana aby pozować.
Twoje Indie bardziej mnie ciekawią niż przerażają. Już kiedyś pisałam, że w samolocie na przesiadce w Dubaju siedziała koło nas dziewczyna, młoda i drobna wracająca z samotnej podróży po Indiach. Mówiła, że czuła się bezpiecznie i była zachwycona Indiami. Ja jako mama miałabym duże obawy o bezpieczeństwo córki, szczególnie z powodu tego, że podróżowała sama.
no zabytkowe budowle powalają; od dawna wiadomo, ze architektura w Indiach (zwłaszcza te detale) powalają na kolana; ach... żeby tak móc zobaczyć to wszystko bez patrzenia na to co be!
Tak, Papuas, idąc za Twoją radą oglądam Twoje bugenville, zieleńce, i wszystko co ładne - i od samego patrzenia na fotki- nic mnie aż tak nie przeraża 
No z tym weselem to trafił Wam się niezły bonus
pięknie to wszystko wygląda ... szkoda że nie doczekaliście się Państwa Młodych
;
co do Amber (no cudo! i to położenie!!!
) i pracujących tam słoni - jestem stanowczo na nie a nawet przeciw
tak, wiem,... od wieków słoń ( i inne zwierzęta również) są wykorzystywane do ciężkiej pracy, ale wieki mijają...., mamy XXI wiek! w wielu miejscach na Ziemi pracującą zwierzynę zastąpiły maszyny! ; taaa..... wygląda to niezwykle egzotycznie taka "przejażdżka słoniami"- zwłaszcza na takim tle, żaden pojazd tego nie zastąpi , ale po wyjeździe do Tajlandii ( i wiedzy którą tam nabyłam na ten temat) jestem przeciwniczką takich praktyk! ( swoją drogą, tak to celowo organizują, że nie da się do danego miejsca dotrzeć inaczej, albo da się ale z mocnym utrudnieniem...)
Oglądam, czytam, podziwiam, dojrzewam
mój zachwyt ale i trwoga rosną .... 
Piea
Piea, ta trwoga to zupełnie niepotrzebnie - czy Ty jaka pani-kara jesteś?? Co do pracy słoni, tak wiem metody tresury (właśnie tresury!) z pewnością przyjemne dla zwierzęcia nie są. Ale każdy maharadża słonie miał; niektóre służyły w jego armii jako broń pancerna, czołgi znaczy się. Podejrzewam, że tu w Dżajpurze istnieje jakieś silne lobby, żeby właściciele zwierząt mieli pracę i zarobek. Utrzymanie kosztuje, a taki słoń wiele może i musi zjeść. Turystów chętnych na wejście do fortu też sporo - taki żelazny punkt programu. Do Morskiego Oka też są konie ... Ale tam jest wybór - idziesz albo jedziesz. Inne dziedzińce, jeden w zieleni i lustrzany pawilon.
papuas
Główna błyszcząca atrakcja zaliczona idziemy dalej. Spojrzenie na mury i za mury - słonie nadal idą. Dalej głównym ciągiem na ostatni już dziedziniec i pewnie kilka ciekawostek pomijamy, bo nie sposób wszedzie wejść. Kierujemy się do zejścia i zaraz na początku pod balkonem ogromne gniazdo czegoś.
papuas