piekne widoki i po zdjeciach widac,ze chyba w ogole wam pogoda dopisala.
Osobiscie tez preferuje raczej trekking po gorach niz wspinaczke z uzyciem lin czy inynch srodkow asekuracji.Przebywanie w naturze i podziwianie krajobrazow jest dla mnie celem wypraw w gory,a niekoniecznie zdobycie szczytow po drodze.Ale oczywiscie respekt dla tych ktorzy szczyt zdobyli.Satysfakcje to napewno daje.
—
https://marzycielskapoczta.pl/
Napisz pocztowke ze swoich podrozy do chorych dzieci
Noooo, ferraty nie dla kazdego - to juz wyzszy stopien wtajemniczenia. Jednak kolejki dolomitowe pozwalaja nawet leniwym i bez doswiadczenia na podziwianie niepowtarzalnych wspanialosci. megi - SUPER !!!!!!!!
Przed nami kolejny i ostatni dzień zwiedzania w okolicach Cortiny.
Tym razem wybieramy się na wycieczkę nieobciążającą za bardzo moje kolano, aczkolwiek już każdy kilometr jest odczuwalny.
Cel nasz, to masyw Sorapiss z jeziorem o tej samej nazwie. Wyjeżdżamy z Cortiny, widoki jak widać powalają, nisko zawieszone chmury wprowadzają nas
w niezwykłą scenerię.
Jedziemy w kierunku Passo Tre Croci. Stąd wędrujemy początkowo zalesioną trasą wzdłuż Orti di Marcoira.
Szlak początkowo jest bardzo przyjemny, nie powoduje żadnych trudności czy zmęczenia. Niestety tak jest tylko na poczatku.
Dalej szlak wiedzie ostro pod górę i tutaj już zaczynają się problemy.
Po przejściu 6 km rozsądek mówi żeby zawrócić, ale do jeziorka zostaje zaledwie 3 km, więc ryzykuję i z pomocą Marka osiągam cel.
Niebo trochę się chmurzy i to jest to co nas najbardziej martwi.
Szlak ten na niektórych mapach i w przewodnikach oznakowany jest jako via ferrata, ale to więcej hałasu o nic. Jednak spotkaliśmy dziewczynę, która z płaczem
go przechodziła, zwłaszcza w miejscach które były bardziej wyeksponowane. Są one zaporęczowane metalowymi linami ale jak widać nie każdy się do tego nadaje.
Docieramy do schroniska Vandelli i tuż zaraz za nim do jeziora Sorapiss (1923 m n.p.m.)
Byłam bardzo ciekawa czy jezioro mnie czymś zaskoczy, bo nie ukrywam, że z taką nadzieją tutaj szłam, narażając swoje kolano na ból i pogłębianie kontuzji.
I powiem Wam to magiczne miejsce, nigdzie w Tatrach żadne jezioro staw nie ma takiego koloru, a na dodatek zaświeciło nam z lekka słoneczko.
Jeziorko jest dużo mniejsze niż nasze Morskie Oko, otoczone skalnymi ścianami, i woda ma tutaj kolor turkusowy.
Nad jeziorem jesteśmy krótko, zmienna pogoda nie pozwala na dłuższe przebywanie z obawą przed deszczem.
Każdy sposób schodzenia był dobry, tylko żeby odciążyć kolano.
Z bolącym kolanem pokonuje 18 km.
Docieramy do kwatery, a następnie udajemy się do szpitala zdiagnozować moje kolano i wyeliminować zerwanie bądź naderwanie wiązadeł.
W związku z tym, że miałam wykupione dodatkowo ubezpieczenie w AXA cały przebieg moich wizyt lekarskich był z góry zaplanowany.
W końcowym rezultacie w Cortinie robią mi RTG kolana i zaopatrują mnie w orteze.
Kolejną wizytę lekarską ustalają na dzień następny w okolicach Gardy, gdyż w tym szpitalu nie było lekarza ortopedy.
Ale tak apropo ubezpieczenia. Jeśli posiadamy Europejską Kartę Ubezpieczenia Zdrowotnego to wizyty lekarskie są bezpłatne.
Wieczorem jedziemy na zachód słońca na przełęcz San Vito di Cadore, niestety możemy sobie tylko wyobrazić jak musi być tutaj pieknie.
Ciężkie chmury zawisły nad nami, tylko konie pasące się na łące zatrzymują nas na chwilkę. Nieprzyjemny chłód wygania nas do samochodów.
Pora wracać, może kiedyś się jeszcze uda tutaj przyjechać.
piekne widoki i po zdjeciach widac,ze chyba w ogole wam pogoda dopisala.
Osobiscie tez preferuje raczej trekking po gorach niz wspinaczke z uzyciem lin czy inynch srodkow asekuracji.Przebywanie w naturze i podziwianie krajobrazow jest dla mnie celem wypraw w gory,a niekoniecznie zdobycie szczytow po drodze.Ale oczywiscie respekt dla tych ktorzy szczyt zdobyli.Satysfakcje to napewno daje.
https://marzycielskapoczta.pl/
Napisz pocztowke ze swoich podrozy do chorych dzieci
Szacun dla takich wyczynów
to jest juz sport nie dla każdego
Noooo, ferraty nie dla kazdego - to juz wyzszy stopien wtajemniczenia. Jednak kolejki dolomitowe pozwalaja nawet leniwym i bez doswiadczenia na podziwianie niepowtarzalnych wspanialosci. megi - SUPER !!!!!!!!
Moje Pstrykanie i nie tylko
Piękne te zdjęcia z kwiatkami.
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
Przed nami kolejny i ostatni dzień zwiedzania w okolicach Cortiny.
Tym razem wybieramy się na wycieczkę nieobciążającą za bardzo moje kolano, aczkolwiek już każdy kilometr jest odczuwalny.
Cel nasz, to masyw Sorapiss z jeziorem o tej samej nazwie. Wyjeżdżamy z Cortiny, widoki jak widać powalają, nisko zawieszone chmury wprowadzają nas
w niezwykłą scenerię.
Jedziemy w kierunku Passo Tre Croci. Stąd wędrujemy początkowo zalesioną trasą wzdłuż Orti di Marcoira.
Szlak początkowo jest bardzo przyjemny, nie powoduje żadnych trudności czy zmęczenia. Niestety tak jest tylko na poczatku.
Dalej szlak wiedzie ostro pod górę i tutaj już zaczynają się problemy.
Po przejściu 6 km rozsądek mówi żeby zawrócić, ale do jeziorka zostaje zaledwie 3 km, więc ryzykuję i z pomocą Marka osiągam cel.
Niebo trochę się chmurzy i to jest to co nas najbardziej martwi.
Szlak ten na niektórych mapach i w przewodnikach oznakowany jest jako via ferrata, ale to więcej hałasu o nic. Jednak spotkaliśmy dziewczynę, która z płaczem
go przechodziła, zwłaszcza w miejscach które były bardziej wyeksponowane. Są one zaporęczowane metalowymi linami ale jak widać nie każdy się do tego nadaje.
Docieramy do schroniska Vandelli i tuż zaraz za nim do jeziora Sorapiss (1923 m n.p.m.)
Byłam bardzo ciekawa czy jezioro mnie czymś zaskoczy, bo nie ukrywam, że z taką nadzieją tutaj szłam, narażając swoje kolano na ból i pogłębianie kontuzji.
I powiem Wam to magiczne miejsce, nigdzie w Tatrach żadne jezioro staw nie ma takiego koloru, a na dodatek zaświeciło nam z lekka słoneczko.
Jeziorko jest dużo mniejsze niż nasze Morskie Oko, otoczone skalnymi ścianami, i woda ma tutaj kolor turkusowy.
Nad jeziorem jesteśmy krótko, zmienna pogoda nie pozwala na dłuższe przebywanie z obawą przed deszczem.
Każdy sposób schodzenia był dobry, tylko żeby odciążyć kolano.
Z bolącym kolanem pokonuje 18 km.
Docieramy do kwatery, a następnie udajemy się do szpitala zdiagnozować moje kolano i wyeliminować zerwanie bądź naderwanie wiązadeł.
W związku z tym, że miałam wykupione dodatkowo ubezpieczenie w AXA cały przebieg moich wizyt lekarskich był z góry zaplanowany.
W końcowym rezultacie w Cortinie robią mi RTG kolana i zaopatrują mnie w orteze.
Kolejną wizytę lekarską ustalają na dzień następny w okolicach Gardy, gdyż w tym szpitalu nie było lekarza ortopedy.
Ale tak apropo ubezpieczenia. Jeśli posiadamy Europejską Kartę Ubezpieczenia Zdrowotnego to wizyty lekarskie są bezpłatne.
Wieczorem jedziemy na zachód słońca na przełęcz San Vito di Cadore, niestety możemy sobie tylko wyobrazić jak musi być tutaj pieknie.
Ciężkie chmury zawisły nad nami, tylko konie pasące się na łące zatrzymują nas na chwilkę. Nieprzyjemny chłód wygania nas do samochodów.
Pora wracać, może kiedyś się jeszcze uda tutaj przyjechać.
megi zakopane
Widoki piekne.Jeziorko chyba zasilane jakas woda z lodowca i stad ten kolorek?
https://marzycielskapoczta.pl/
Napisz pocztowke ze swoich podrozy do chorych dzieci
megi zakopane
Dzisiejszy dzień poświęcamy na przejazd nad Riva del Garda.
Przejeżdżamy przez kilka przełęczy, które wprawiają nas o kolorowy zawrót głowy.
Z Cortiny wyjeżdżamy około 10 rano, najpierw dojeżdżamy do przełęczy Passo Falzarego na wysokość 2117 m n.p.m.
Passo Falzarego to przełęcz drogowa w Dolomitach, położona w prowincji Belluno (region Veneto), na wysokości 2105 m n.p.m.,
16 km na zachód od Cortiny d'Ampezzo. Dojazd: drogą SR48 lub (z północnego zachodu) drogą SP24.
Na Przełęczy Falzarego znajduje się parking nie tylko dla samochodów osobowych, ale i również z miejscami dla autokarów i samochodów kempingowych.
Tutaj decydujemy się wyjechać kolejką linową na szczyt Piccolo Lagazuoi 2778m npm, w paśmie górskim Passo di Falzarego.
Bilet na kolejkę w obie strony kosztuje 15,30 Eur za osobę dorosłą, wjazd z przełęczy Falzarego na szczyt Lagazuoi trwa zaledwie 3 minuty.
Znajduje się tu początek wielu szlaków turystycznych.
Na szczycie Lagazuoi można delektować się przepięknymi widokami na Dolomity.
Poza tym, dla miłośników wspinaczki i historii wojennych, dużą atrakcją jest sieć tuneli tworzących muzeum na zboczach Piccolo Lagazuoi.
Upamiętnia ono wydarzenia I wojny światowej. To jedno z najpiękniejszych miejsc jakie widziałam. Naprawdę warto się tutaj wybrać.
W schronisku można się posilić i zakupić pamiątkę.
Na szczycie jest kilka szlaków, można podejść pod sam krzyż, co też uczynił Marek. Ja zostałam na tarasie i delektowałam się widokami.
Z tarasu..słynna Marmolada.
Zjeżdżamy w dół by udac się na kolejną przełęcz Passo Sella.
megi zakopane
Jedziemy w kierunku przełęczy Passo Sella.
megi zakopane
Megi, cały czas cudne widoki serwujesz
ale jak ty to wszystko dalas rade obejrzeć z cjorą nogą ????
No trip no life