piękny ten wodospad, potwierdzę w M.Fatrze są zwykle ostre podejścia jak jeszcze po górkach człapałem - zawsze wybierałem najłatwiejszy sposób wejścia ... i na Chleb to właśnie wyciąg na przełęcz pod VFkrivaniem
uff jest schronisko pod Chlebem , odpoczynek był krótki ale kufel piwa był bezcenny nie było zbyt dużo czasu na odpoczynek, ale piękne widoki mobilizowały do dalszej wedrówki.
widicznną sciezka idziemy dalej...
w oddali widać schronisko " Chata na Grunii" dojście do niego ,chociaż z górki było bardzo długie i mozolne. Łąka była stroma, tak jak pisał Papuas to jest zimą nartostrada, musiałam uważąc na moje na moje stare kości aby nic sobie złego nie zrobić
jestem w Chacie dosyć długo czekaliśmy na całą grupę, był czas oczywiście na słowackie piwo i jakiś obiad.
Z prognozy wiedzieliśmy,że ma padać deszcz ,mino to mieliśmy czekać. Do Doliny Wratnej było około pół godziny marszu.
Kiedy ruszyliśmy dalej zaczęło padać.
Nie, nie, to nie są śniególiczki, taki grad nas statanował w lesie w drodze do chaty w dolinie Vratnej
Wszyscy bezpiecznie doszli, czekamy na nasz autokar, który zawiózł nas do miejsca naszego zakwaterowania.
tego wieczoru nikt już nie miał siły na zajecia w podgrupach
Nasza 9-cio osobowa grupa z miasta ceramiki mieszkała w domku
Papuas, ależ piękne słowackie ( i nieznane mi dotąd! ) miejscówki tu pokazujecie do pary z Alamed ; no ten grad to nizłe zaskoczenie! ale wiosną, czy latem to dośc częsta anomalia ostatnio! Cudne te góry i wodospady....
Pięknie tam, ale podejście dłuuuugie i chyba by mi serce wyskoczyło (nie mam kondycji).
Super, że piszesz!
Zobacz mnie na Facebooku Relaks na drutach!
piękny ten wodospad, potwierdzę w M.Fatrze są zwykle ostre podejścia jak jeszcze po górkach człapałem - zawsze wybierałem najłatwiejszy sposób wejścia ... i na Chleb to właśnie wyciąg na przełęcz pod VFkrivaniem
papuas
uff jest schronisko pod Chlebem , odpoczynek był krótki ale kufel piwa był bezcenny nie było zbyt dużo czasu na odpoczynek, ale piękne widoki mobilizowały do dalszej wedrówki.
widicznną sciezka idziemy dalej...
w oddali widać schronisko " Chata na Grunii" dojście do niego ,chociaż z górki było bardzo długie i mozolne. Łąka była stroma, tak jak pisał Papuas to jest zimą nartostrada, musiałam uważąc na moje na moje stare kości aby nic sobie złego nie zrobić
jestem w Chacie dosyć długo czekaliśmy na całą grupę, był czas oczywiście na słowackie piwo i jakiś obiad.
Z prognozy wiedzieliśmy,że ma padać deszcz ,mino to mieliśmy czekać. Do Doliny Wratnej było około pół godziny marszu.
Kiedy ruszyliśmy dalej zaczęło padać.
Nie, nie, to nie są śniególiczki, taki grad nas statanował w lesie w drodze do chaty w dolinie Vratnej
Wszyscy bezpiecznie doszli, czekamy na nasz autokar, który zawiózł nas do miejsca naszego zakwaterowania.
tego wieczoru nikt już nie miał siły na zajecia w podgrupach
Nasza 9-cio osobowa grupa z miasta ceramiki mieszkała w domku
Przyszłość to marzenia, przeszłośc to wspomnienia
fiu, fiu nieźle tego gradu w lesie nasiekło a kwiatki cudo po mojemu (i po liściach) zawilec narcyzowaty i dębik ośmiopłatkowy
papuas
Papuas, ależ piękne słowackie ( i nieznane mi dotąd! ) miejscówki tu pokazujecie do pary z Alamed ; no ten grad to nizłe zaskoczenie! ale wiosną, czy latem to dośc częsta anomalia ostatnio! Cudne te góry i wodospady....
Piea
Ale fajna, wspólna relacja
Alamed, cudowne widoczki a szczególnie ta ścieżka mnie urzekła.
16 km i to pod górę chyba bym nie dała rady. Jak Asia wspomina kondycji brak
No trip no life
taaa,i mnie się ten..."szew na górskim ciele" podoba !!! ; )
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Papuas ale Ty znawcą roślin jesteś, brawo Ty
Przyszłość to marzenia, przeszłośc to wspomnienia
żaden ta ze mnie znawca, ale górskich trochę znam no a takie wędrówki prawie po równym to jest to co tygrysy lubią najbardziej
papuas
Drugi dzień według planu miał wyglądać tak:
Kunerad (550) – Horna luka (1299) – Velka Luka (1476) – Martin (550)
Fragment południowej części Małej Fatry, tzw. Luczańskiej Fatry.
Jednak ja z koleżanką tego dnia zrobiłyśmy sobie wolny dzień, nie od trekingu, ale od podchodzenia w górę.
Po śniadaniu poszłyśmy do sklepu, 8 km w obie strony, i później ruszyłyśmy czerwonym szlakiem, przy którym mieszkamy.
Potrzebny był nam taki lajtowy dzień
Za tydzień opiszę kolejne trasy
Przyszłość to marzenia, przeszłośc to wspomnienia