Rzeczywiście przeglądając trasy niektórych rejsów można dojść do wniosków, że wybrane "postoje" są bez sensu, gdyż są za krótkie.
W przypadku Malediwów może nie jest to jakiś wielki problem, gdyż na piękne rafy można dostać się speedboatem w 30 minut od Male.
Trzeba wziąć pod uwagę fakt, że najbardziej luksusowymi statkami dookoła świata w dużej mierze pływają ludzie, których nawet nie obchodzą rafy czy lokalna kultura (bo widzieli ich już mnóstwo albo w ogóle ich nie kręcą ). Oni się po prostu lubią pławić w luksusach. Wolno im Też bym się pewnie z nimi byczył gdybym miał więcej kasy i nie wiem czy bym schodził wszędzie na ląd, bo co nieco już widziałem i na pewno widziałem w życiu duuużo mniej od tych ludzi którzy płacą 150tys. zł za rejs
Mój były szef jest właśnie człowiekiem tego typu. Tyle w życiu przeżył i widział, że się byczy na luksusowych rejsach i w wielu miejscach nie schodzi w ogóle na ląd. Również coraz głupszych wyzwań i adrenaliny poszukuje
Rzeczywiście przeglądając trasy niektórych rejsów można dojść do wniosków, że wybrane "postoje" są bez sensu, gdyż są za krótkie.
W przypadku Malediwów może nie jest to jakiś wielki problem, gdyż na piękne rafy można dostać się speedboatem w 30 minut od Male.
Trzeba wziąć pod uwagę fakt, że najbardziej luksusowymi statkami dookoła świata w dużej mierze pływają ludzie, których nawet nie obchodzą rafy czy lokalna kultura (bo widzieli ich już mnóstwo albo w ogóle ich nie kręcą ). Oni się po prostu lubią pławić w luksusach. Wolno im Też bym się pewnie z nimi byczył gdybym miał więcej kasy i nie wiem czy bym schodził wszędzie na ląd, bo co nieco już widziałem i na pewno widziałem w życiu duuużo mniej od tych ludzi którzy płacą 150tys. zł za rejs
Mój były szef jest właśnie człowiekiem tego typu. Tyle w życiu przeżył i widział, że się byczy na luksusowych rejsach i w wielu miejscach nie schodzi w ogóle na ląd. Również coraz głupszych wyzwań i adrenaliny poszukuje
Palik, pełna zgodność z moim poglądem. Nie można generalizować że ze statku to nic się nie widzi... Ja zawsze staram się główne atrakcje zobaczyć nawet ze statku. To zależy od człowieka jak te kilka lub kilkadziesiąt godzin na lądzie wykorzysta. I to prawda, coraz częściej potrafię odpuścić niektóre atrakcje... Może faktycznie to oznaka coraz starszego mojego wieku
Mi się też wydaje, że im człowiek wiecej już widział, tym ma mniejszy "przymus" w nowym miejscu z wywieszonym językiem jak głupi latać i zwiedzać. Niektórym pewnie wystarczy jedna atrakcja + pospacerowanie, usiądniecie w lokalnej knajpce i obserwowanie tego co dzieje sie naokoło, a na to kilka godzin wystarczy. A domyslam sie też, że Ci którzy żyją na mega obrotach w pracy codziennej mogą po prostu chcieć odpocząć na statku i traktują go jedynie jako luksusowy, pływający hotel.
—
Bez podróży się duszę....
http://kolekcjonujacchwile.blogspot.com/
Mi się też wydaje, że im człowiek wiecej już widział, tym ma mniejszy "przymus" w nowym miejscu z wywieszonym językiem jak głupi latać i zwiedzać. Niektórym pewnie wystarczy jedna atrakcja + pospacerowanie, usiądniecie w lokalnej knajpce i obserwowanie tego co dzieje sie naokoło, a na to kilka godzin wystarczy. A domyslam sie też, że Ci którzy żyją na mega obrotach w pracy codziennej mogą po prostu chcieć odpocząć na statku i traktują go jedynie jako luksusowy, pływający hotel.
Mój rejs po Europie został wybrany dla statku ponieważ była to nasza podróż na dziesiątą rocznicę ślubu. Ponad połowę miejsc już widzieliśmy. A mimo wszystko to był rejs który bym powtórzyła... I na transatlantyk też bym popłynęła mimo że niewiele tam się widzi po drodze lub nic jak w przypadku Cunarda. Czasem rejsy, tak jak pisze Makono, kupuje się tak jak pobyt w luksusowym hotelu
Mi się też wydaje, że im człowiek wiecej już widział, tym ma mniejszy "przymus" w nowym miejscu z wywieszonym językiem jak głupi latać i zwiedzać. Niektórym pewnie wystarczy jedna atrakcja + pospacerowanie, usiądniecie w lokalnej knajpce i obserwowanie tego co dzieje sie naokoło, a na to kilka godzin wystarczy. A domyslam sie też, że Ci którzy żyją na mega obrotach w pracy codziennej mogą po prostu chcieć odpocząć na statku i traktują go jedynie jako luksusowy, pływający hotel.
Hi, hi - to ja jakaś dziwna jestem. Bo ja nadal chłone wszystko i wszędzie gdzie jestem.
Rok temu byłam ze znajomymi w Amazonii. I niektórzy marudzili, że to czy tamto to widzieli juz nad Orinoko. A ja nadal latałam pełna zachwytu...W Kenii koleżanki widząc kolejna gazelę/słonia/zebrę jęczały "o to tylko gazela/słoń/zebra" a ja nadal fociłam jak szalona bo dla mnie każdy zwierz był inny. I nie należę do ludzi, których robota omija Żyję w dość szybkim tempie Czasem z urlopu wracam równie zmęczona jak jechałam - ale bogatsza o przeżycia i szczęśliwsza. Bo to inny rodzaj zmęczenia
Ja myślę, że w jednych jest większa potrzeba odkrywania świata/ludzi/kultury/zwyczajów itp a w innych mniejsza. Jednym wystarczy kilka godzin - innym lata to za mało, żeby nacieszyć się danym miejscem. Ja nawet jak wracam w jakies miejsce - to po raz drugi/trzeci/czwarty czy n-ty chcę zobaczyć wszystko Ten typ tak ma i koniec
A - i jest jeszcze coś, co na ten moment, decyduje na "nie" jeśli chodzi o rejsy dużymi wycieczkowcami. Ja na wakacjach wybieram kontakt z naturą, z dala od miast (o ile się da - omijam je szerokim łukiem) i tłumów ludzi. A statek - to jednak tłum ludzi... Pamiętam kolejki przy wychodzeniu na ląd
A - i jest jeszcze coś, co na ten moment, decyduje na "nie" jeśli chodzi o rejsy dużymi wycieczkowcami. Ja na wakacjach wybieram kontakt z naturą, z dala od miast (o ile się da - omijam je szerokim łukiem) i tłumów ludzi. A statek - to jednak tłum ludzi... Pamiętam kolejki przy wychodzeniu na ląd
To zależy od statku. Costa przy pierwszym rejsie była tłoczna ale już nasze kolejne statki były tak rozplanowane że tłumu się nie czuło... A statek czasem przybija do miasta (np. w Europie) ale już na Karaibach lub na Oceanie Indyjskim porty są poza miastami lub w małych miastach. Trzeba sobie dobrać rejs do preferencji zwiedzania. Obejrzyj sobie na przykład Star Clippers. Jak ktoś nie lubi tłumu to są wycieczkowce dla ograniczonej liczby osób. Znajomi płynęli i bardzo chwalili że jest właśnie tak intymnie i porty mało uczęszczane.
Ja tez jestem ciągle na etapie latania z jezorem wywalonym i fotografiwania, ale mam koleżankę, która już miilon starożytnych ruin widziała i każde kolejne coraz mniej ja zachwycają.
Na szczęście tak jak pisze Madzia myślę, ze rejsy moga mieć różne oblicze i mozna je dopasować do swoich preferencji
—
Bez podróży się duszę....
http://kolekcjonujacchwile.blogspot.com/
Każdy powinien trzymać się własnych upodobań i pod nie wszystko układać.
Pytanie i rozważania czy kupować rejs czy nie, to sprawa złożona.
Ja na pewno kupię wkrótce rejs bo na nim nigdy nie byłem i na pewno będę zadowolony jak zawsze
Przecież już samo ogólne podejście do tematu podróżowania jest wśród poszczególnych ludzi bardzo różnorakie.
Pamiętam gdy po powrocie z jednej z wypraw mój kolega z pracy skwitował, że jestem idiotą bo cyt : "Strasznie przepłaciłeś, bo za to miałbyś 3 razy Tunezję lub Egipt w 5 gwiadkowym hotelu." Gdyby się dowiedział że koczowałem po kilkanaście godzin na lotniskach, wtedy pewnie koleś dostał by zawału z wyśmiewania mnie :):) Zdecydowana większość ludzi nie potrafi w ogóle wskazać palcem na mapie większości miejsc z relacji z forum podróżniczych.
To jeszcze lepiej
Bez podróży się duszę....
http://kolekcjonujacchwile.blogspot.com/
Rzeczywiście przeglądając trasy niektórych rejsów można dojść do wniosków, że wybrane "postoje" są bez sensu, gdyż są za krótkie.
W przypadku Malediwów może nie jest to jakiś wielki problem, gdyż na piękne rafy można dostać się speedboatem w 30 minut od Male.
Trzeba wziąć pod uwagę fakt, że najbardziej luksusowymi statkami dookoła świata w dużej mierze pływają ludzie, których nawet nie obchodzą rafy czy lokalna kultura (bo widzieli ich już mnóstwo albo w ogóle ich nie kręcą ). Oni się po prostu lubią pławić w luksusach. Wolno im Też bym się pewnie z nimi byczył gdybym miał więcej kasy i nie wiem czy bym schodził wszędzie na ląd, bo co nieco już widziałem i na pewno widziałem w życiu duuużo mniej od tych ludzi którzy płacą 150tys. zł za rejs
Mój były szef jest właśnie człowiekiem tego typu. Tyle w życiu przeżył i widział, że się byczy na luksusowych rejsach i w wielu miejscach nie schodzi w ogóle na ląd. Również coraz głupszych wyzwań i adrenaliny poszukuje
Palik, pełna zgodność z moim poglądem. Nie można generalizować że ze statku to nic się nie widzi... Ja zawsze staram się główne atrakcje zobaczyć nawet ze statku. To zależy od człowieka jak te kilka lub kilkadziesiąt godzin na lądzie wykorzysta. I to prawda, coraz częściej potrafię odpuścić niektóre atrakcje... Może faktycznie to oznaka coraz starszego mojego wieku
Mi się też wydaje, że im człowiek wiecej już widział, tym ma mniejszy "przymus" w nowym miejscu z wywieszonym językiem jak głupi latać i zwiedzać. Niektórym pewnie wystarczy jedna atrakcja + pospacerowanie, usiądniecie w lokalnej knajpce i obserwowanie tego co dzieje sie naokoło, a na to kilka godzin wystarczy. A domyslam sie też, że Ci którzy żyją na mega obrotach w pracy codziennej mogą po prostu chcieć odpocząć na statku i traktują go jedynie jako luksusowy, pływający hotel.
Bez podróży się duszę....
http://kolekcjonujacchwile.blogspot.com/
Mój rejs po Europie został wybrany dla statku ponieważ była to nasza podróż na dziesiątą rocznicę ślubu. Ponad połowę miejsc już widzieliśmy. A mimo wszystko to był rejs który bym powtórzyła... I na transatlantyk też bym popłynęła mimo że niewiele tam się widzi po drodze lub nic jak w przypadku Cunarda. Czasem rejsy, tak jak pisze Makono, kupuje się tak jak pobyt w luksusowym hotelu
Hi, hi - to ja jakaś dziwna jestem. Bo ja nadal chłone wszystko i wszędzie gdzie jestem.
Rok temu byłam ze znajomymi w Amazonii. I niektórzy marudzili, że to czy tamto to widzieli juz nad Orinoko. A ja nadal latałam pełna zachwytu...W Kenii koleżanki widząc kolejna gazelę/słonia/zebrę jęczały "o to tylko gazela/słoń/zebra" a ja nadal fociłam jak szalona bo dla mnie każdy zwierz był inny. I nie należę do ludzi, których robota omija Żyję w dość szybkim tempie Czasem z urlopu wracam równie zmęczona jak jechałam - ale bogatsza o przeżycia i szczęśliwsza. Bo to inny rodzaj zmęczenia
Ja myślę, że w jednych jest większa potrzeba odkrywania świata/ludzi/kultury/zwyczajów itp a w innych mniejsza. Jednym wystarczy kilka godzin - innym lata to za mało, żeby nacieszyć się danym miejscem. Ja nawet jak wracam w jakies miejsce - to po raz drugi/trzeci/czwarty czy n-ty chcę zobaczyć wszystko Ten typ tak ma i koniec
A - i jest jeszcze coś, co na ten moment, decyduje na "nie" jeśli chodzi o rejsy dużymi wycieczkowcami. Ja na wakacjach wybieram kontakt z naturą, z dala od miast (o ile się da - omijam je szerokim łukiem) i tłumów ludzi. A statek - to jednak tłum ludzi... Pamiętam kolejki przy wychodzeniu na ląd
To zależy od statku. Costa przy pierwszym rejsie była tłoczna ale już nasze kolejne statki były tak rozplanowane że tłumu się nie czuło... A statek czasem przybija do miasta (np. w Europie) ale już na Karaibach lub na Oceanie Indyjskim porty są poza miastami lub w małych miastach. Trzeba sobie dobrać rejs do preferencji zwiedzania. Obejrzyj sobie na przykład Star Clippers. Jak ktoś nie lubi tłumu to są wycieczkowce dla ograniczonej liczby osób. Znajomi płynęli i bardzo chwalili że jest właśnie tak intymnie i porty mało uczęszczane.
Trampek - nie jestś dziwna tylko inna :-).
Ja tez jestem ciągle na etapie latania z jezorem wywalonym i fotografiwania, ale mam koleżankę, która już miilon starożytnych ruin widziała i każde kolejne coraz mniej ja zachwycają.
Na szczęście tak jak pisze Madzia myślę, ze rejsy moga mieć różne oblicze i mozna je dopasować do swoich preferencji
Bez podróży się duszę....
http://kolekcjonujacchwile.blogspot.com/
Właśnie
Każdy powinien trzymać się własnych upodobań i pod nie wszystko układać.
Pytanie i rozważania czy kupować rejs czy nie, to sprawa złożona.
Ja na pewno kupię wkrótce rejs bo na nim nigdy nie byłem i na pewno będę zadowolony jak zawsze
Przecież już samo ogólne podejście do tematu podróżowania jest wśród poszczególnych ludzi bardzo różnorakie.
Pamiętam gdy po powrocie z jednej z wypraw mój kolega z pracy skwitował, że jestem idiotą bo cyt : "Strasznie przepłaciłeś, bo za to miałbyś 3 razy Tunezję lub Egipt w 5 gwiadkowym hotelu." Gdyby się dowiedział że koczowałem po kilkanaście godzin na lotniskach, wtedy pewnie koleś dostał by zawału z wyśmiewania mnie :):) Zdecydowana większość ludzi nie potrafi w ogóle wskazać palcem na mapie większości miejsc z relacji z forum podróżniczych.
Różnie można odbierać "rzeczywistość turystyczną"