Schodzimy z głownego szlaku i wchodzimy bardziej w dżungle. Tutaj ludzi już dużo mniej, więcej cienia a ruinki mocno porośniete roślinnością, w gorszym stanie ,ale tez ciekawe
Ostatni rzut oka na najważniejszą piramidę, potem zakupy masek i wyjeżdżamy z Chichen Itza
Dla ochłody udajemy się do knajpki na obiad, który popijamy lokalnym ,zimnym piwkiem . Posiłek uatrakcyjniają nam tancerze, którzy wykonują rózne figury taneczne z butelkami na głowie ja bym tak nie potrafila ani przed ani po piwie ..
Doplywamy do Cozumel, gdzie niestety żegnamy się już ze statkiem. Mamy pare godzin do wodolotu ,który zabierze nas na Jukatan.
Oglądamy więc port a potem spacerujemy sobie więc sobie wzdłuż wybrzeża , kąpiąc sie w cieplutkiej, krystalicznej wodzie
Żegnamy nasz Horizon i port na Cozumel .Odpływamy wodolotem na Jukatan.
Nie mamy pojęcia.że do portu prze przypadek powrócimy w czerwcu 2017 i objedziemy wyspę wzdłuz i wszerz
...heee, może by tak i dziś wprowadzić dla "naszych kopaczy" tamtejsze zwyczaje !???
jest wygrana..."do stołu",przegrana..."do gara" ; )))
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav
Temat gry jest ciekawy choć straszny , więc napisze jeszcze pare słów dodatkowo...
Trafienie do tej tak specyficznej bramki było dla zawodników bardzo trudne.
Po pierwsze kauczukowa piłka była ciezka , ważyła kilka kg.
Po drugie "bramki" czyli kamienne obręcze były zawieszone na ścianach wysoko bo ok 6m.
Po trzecie odbijać moż na było głownie biodrami i kolanami O kopaniu piłki czy używaniu rą nie było mowy
No i na koniec ta namniej przyjemna część .. bo po meczu lała się krew i to wcael nie w przenośni.
Kapitan drużyny przegranej odcinał głowę wygranemu kapitanowi Taka śmierć to była wielka chwała i zaszczyt ..
Oryginalna gra prawda ?
No trip no life
Ja znam troche inna wersje,ze druzyna przegrana byla skladana jako ofiara i zabijana,a wygrana przejmowala majatek przegranych.
https://marzycielskapoczta.pl/
Napisz pocztowke ze swoich podrozy do chorych dzieci
Masz na myśli Chichen Itza ? bo z tego co wiem to zasada jest taka ,że nie było ogólnie obowiązującyh zasad. W każdym ośrodku było troche inaczej...
Nam przewodniczka mówila,żę wygrany kapitan mógł dostapić chwalebnej śmierci co było w rozumieniu Majów nagrodą a naszym karą
No trip no life
Ciekawą dla mnie budowlą jest też światynia czaszek
Ozdabiają je rzędy kamieni z wykutymi w kamieniu czaszkami ludzi i orłow wyrywających im serca..
No trip no life
Oglądamy dalej ruinki..
Schodzimy z głownego szlaku i wchodzimy bardziej w dżungle. Tutaj ludzi już dużo mniej, więcej cienia a ruinki mocno porośniete roślinnością, w gorszym stanie ,ale tez ciekawe
Jaszczurek nie brakuje
No trip no life
Ostatni rzut oka na najważniejszą piramidę, potem zakupy masek i wyjeżdżamy z Chichen Itza
Dla ochłody udajemy się do knajpki na obiad, który popijamy lokalnym ,zimnym piwkiem . Posiłek uatrakcyjniają nam tancerze, którzy wykonują rózne figury taneczne z butelkami na głowie ja bym tak nie potrafila ani przed ani po piwie ..
Doplywamy do Cozumel, gdzie niestety żegnamy się już ze statkiem. Mamy pare godzin do wodolotu ,który zabierze nas na Jukatan.
Oglądamy więc port a potem spacerujemy sobie więc sobie wzdłuż wybrzeża , kąpiąc sie w cieplutkiej, krystalicznej wodzie
Żegnamy nasz Horizon i port na Cozumel .Odpływamy wodolotem na Jukatan.
Nie mamy pojęcia.że do portu prze przypadek powrócimy w czerwcu 2017 i objedziemy wyspę wzdłuz i wszerz
No trip no life
Dopływamy do Playa del Carmen. Plaża coraz bliżej ..
No trip no life
Mamy jeszcze tylko chwilę na spacer , bo autobus już czeka...to autobus niestety na lotnisko
Ostatni rzut oka na morze i trzeba się żegnać na kilka lat z Meksykiem.
Dziekuje Wam kochani za wspólną ,ale przecież nie ostatnią podróż ..
THE END
No trip no life
...heee, to ja Ci dziękuję tak za "Meksyk raz jeszcze",no i za zaostrzenie apetytu na Jamajkę ; )))
...no to w drogę... żeby się oburzać i podziwiać
...zdumiewać i wzruszać ramionami...wybrzydzać i zachwycać...Radoslav